Emocje 24 kwietnia 2020

Perso.in – test osobowości online. Zrobiłam i zdradzam efekty

Bycie blogerką ma swoje plusy, pisałam to nie raz. I nie chodzi mi o finanse, ale o możliwości, które się przede mną otwierają, a o których istnieniu w innym przypadku pewnie bym się nie dowiedziała. No, chyba że przeczytałabym na innym blogu…

Dlaczego zdecydowałam się zrobić test osobowości

Mogłabym odpowiedzieć, że skoro okazja sama zapukała do drzwi, to czemu nie, ale ja nie wszystkie okazje wpuszczam. Do propozycji zrobienia testu osobowości online też początkowo podchodziłam jak pies do jeża, głównie ze względu na konsultację online, która jest integralną częścią testu, ale o tym później.

Sam test zrobiłam raczej z ciekawości, czy jest jeszcze coś, czego o sobie nie wiem, bo uważam, że w moim wieku, to już zdążyłam siebie poznać. Ciekawiło mnie jeszcze jedno – raport z testu nie tylko miał określić moje słabe i mocne strony, ale też podpowiedzieć mi, w jakich obszarach mogę je wykorzystać. Bo wiecie, każdy może o sobie powiedzieć, że jest odważny albo nieśmiały, spokojny albo nerwowy, konserwatywny albo liberalny, ale co z tą wiedzą zrobić?

Na czym polega test osobowości online

Od strony technicznej test jest bardzo prosty. Na początku trzeba podać kilka informacji o sobie, a później odpowiedzieć na szereg pytań. Nie wiem, ile ich było, ale całość nie zajęła mi więcej niż dwadzieścia minut. Mam wrażenie, że niektóre pytania się powtarzały, albo były bardzo podobne, ale postanowiłam tego nie sprawdzać. Nie jest sztuką podejrzeć odpowiedź i udzielić identycznej. Ja postawiłam na szczerość, bo inaczej ten test nie miałby sensu.

Każde pytanie daje do wyboru pięć wariantów odpowiedzi. Nie zacytuję Wam dokładnie, ale to było jakoś tak:

– całkowicie się zgadzam,

– zgadzam się,

– ani się zgadzam, ani nie zgadzam,

– nie zgadzam się,

– całkowicie się nie zgadzam.

W sumie prościzna – nie trzeba kombinować za dużo. Jednak warto robić test na spokojnie, kiedy jest się wyspanym, a wszelkie powiadomienia z telefonu czy komputera wyłączone.

Test osobowości online – raport

No i to dopiero jest lektura! 33 strony całkowicie obnażające moją osobowość! Żartuję, żartuję, wcale nie poczułam się psychicznie naga. Niemniej sam raport warto przeczytać równie wnikliwie, co pytania testowe. Znalazłam w nim szczegółowe omówienie pięciu ważnych obszarów:

– Ludzie

– Doświadczenia

– Obowiązki

– Stymulatory

– Trudności

Każdy dział został szczegółowo omówiony, na końcu znajduje się krótkie podsumowanie zawierające najmocniejsze i najsłabsze strony w danym obszarze i wynikające z nich możliwości i zagrożenia. I to jest to, co mnie najbardziej interesowało. Niektóre wnioski nawet mnie zaskoczyły. Wydawało mi się, że nie oczekuję od innych więcej, niż są w stanie zrobić. No cóż. Ponoć jest ryzyko, że tak właśnie mogę się zachowywać. Będę musiała to bliżej przeanalizować. Ale dowiedziałam się też, że potencjalnie dobrze sprawdzę się w sprzedaży, co akurat ze względów zawodowych bardzo mnie ucieszyło. Mam nadzieję, że to prawda 😉

Test osobowości – konsultacja online

To jest etap, który ze względu na aktualną sytuację i brak warunków postanowiłam pominąć. Jednak dla kogoś, kto ma na to czas i warunki to na pewno fajna sprawa. Pozwala dogłębnie zrozumieć raport i zawarte w nim informacje, zadać dodatkowe pytania, przeanalizować wyniki na podstawie konkretnych przykładów. Jednym słowem – dać się przeorać emocjonalnie i jeszcze za to zapłacić ;-). Cena konsultacji jest uzgadniana indywidualnie z trenerem. Jeśli ktoś szuka swoich słabych i mocnych stron, chce określić swój potencjał i poznać zagrożenia, to na pewno warto. Myślę, że gdyby nie kwarantanna i stała obecność domowników, to też bym skorzystała z tej formy współpracy. A sami wiecie, godzina tylko dla siebie przy mężu i dziecku na nauce zdalnej to jakby niemożliwe 😉

Perso.in, czyli kto za tym wszystkim stoi

Test osobowości online powstał z inicjatywy polskich psychologów i w założeniu miał wypełnić istniejącą na rynku lukę. Dzięki niemu każdy może lepiej poznać swoją osobowość, słabe i mocne strony, poznać obszary, w których sprawdzi się dobrze i te, w których mogą pojawić się problemy. Wyniki testu mogą też być inspiracją do pracy nad sobą, ponieważ cechy naszej osobowości nie są nam dane raz na całe życie. Kształtujemy je między innymi poprzez zdobywanie różnorodnych doświadczeń.

Ponieważ test został opracowany przez psychologów, możecie być całkowicie spokojni o jego wartość naukową i poznawczą. Szczegółowo zostało to opisane tutaj.

Perso.in – zrób sobie test

Pełna wersja testu jest płatna, można ją zrobić na stronie głównej: https://perso.in/. Za test i raport trzeba zapłacić 149 zł. Czy warto? Na to pytanie sami musicie sobie odpowiedzieć, bo tylko Wy wiecie, w jakim momencie życia się znajdujecie i czy taka wiedza jest Wam aktualnie potrzebna.

Na początek możecie zrobić darmowy test osobowości, z którego dowiecie się, jakie jest natężenie Waszej ekstrawersji, jakie są związane z tym przewagi i ryzyka i w jakich dziedzinach najlepiej się sprawdzicie ze swoimi wynikami. Dostaniecie też informację o pozostałych obszarach, które obejmuje płatna wersja tekstu.

 

Powiem Wam tyle – ja nie żałuję. Szczególnie teraz, gdy wszyscy zostaliśmy zamknięci w domu i trzeba się odnaleźć w zupełnie nowej rzeczywistości, niektóre wyniki bardzo mi pomogły.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 23 kwietnia 2020

Absurdy, które słyszałam w dzieciństwie. I w niejedne z nich głęboko wierzyłam

Ostatnio czas nie sprzyja radości, ale bez uśmiechu, a jeszcze lepiej – głośnego śmiechu – długo się nie da pociągnąć bez szkody dla psychiki. Śmiech wpływa zbawiennie na organizm. Taka prosta rzecz fenomenalnie rozluźnia mięśnie i rozładowuje nagromadzone emocje, dotlenia organizm, usuwa ból głowy. Są też tacy, którzy twierdzą, że dużo śmiechu w życiu oznacza wzmocnione mięśnie brzucha od ciągłej pracy. Jest ktoś, kto rzeczywiście sprawdzał, czy to działa? Bo w sumie to ciekawa alternatywa dla siłowni i brzuszków 😉

Nie bez przyczyny o tym piszę. Od stycznia dotykają mnie ciągiem przeżycia trudne i smutne, więc prawdę mówiąc, rzadko się uśmiechałam. Teraz robię to częściej i muszę stwierdzić, że to naprawdę idzie mi na zdrowie. W sumie rzecz nie jest aż tak trudna, gdy wspomni się Internet, i dziejące się tam cuda. Szczególnie na portalach społecznościowych można znaleźć “kwiatuszki”, dzięki którym humor znacznie się poprawia. Dziś trafiłam na post, w którym pytano użytkowników, w jakie absurdy wierzyli w dzieciństwie. To, co wyczytałam w komentarzach, ubawiło mnie setnie. I od razu przyszło mi na myśl, czego ja się bałam lub w co wierzyłam w dzieciństwie, a co z perspektywy dorosłej kobiety jest, no cóż, po prostu śmieszne, a nawet i żenujące 😉

Te absurdy słyszałam w dzieciństwie. I w niejedne z nich głęboko wierzyłam: 

  • Że jak zjem pestkę jabłoni, to wyrośnie mi drzewo w brzuchu – bałam się wszystkich pestek, ale to jabłka jadłam na kilogramy, więc ryzyko było większe 🙂
  • Że jeśli połknę gumę, to mi się żołądek albo jelito zaklei – pamiętam ten lęk, który pojawiał się z chwilą zjedzenia gumy i myśl, czy jeszcze kiedyś będę mogła się wypróżnić 😉
  • Że od jedzenia słodyczy w brzuchu lęgną się robale – w zasadzie ta teoria ma w sobie sporo prawdy, bo nadmiar cukru w organizmie sprzyja pasożytom, ale umówmy się, że nikt od zjedzenia czekolady nie dostawał owsików w pewnej części ciała 😉 
  • Że od obgryzania paznokci usychają ręce.
  • Że jak zje się pestkę arbuza, to można zajść w ciążę …
  • Że niegrzeczne dzieci zabierają albo Cyganie, albo wciąga do środka czarna wołga. Czarnej wołgi nigdy nie widziałam, ale obawa przed Cyganami została po dziś dzień w mojej głowie. 
  • Że jak się przestraszy kogoś, kto robi zeza, to nie ma zmiłuj – zez zostaje.
  • Że jeśli ktoś “przekroczy” mnie, kiedy kucam, to już nie urosnę – pamiętam jak z siostrami tak robiłyśmy, krzycząc przy tym “zakluczam” i “odkluczam” 😀
  • Że są robaki, które spadają z drzewa i przez ucho wchodzą do mózgu i go zjadają 🙂
  • Że jak się długo ktoś przegląda w lustrze, to można zobaczyć diabła – no, w sumie …
  • I ostatni najlepszy – że jak dorosnę, będzie czekał na mnie książę na białym koniu 😀

Te pomysły są naprawdę zadziwiające, i aż głowa boli, że można w nie wierzyć. Jednak dzieci mają jeszcze niewielką wiedzę, za to ogromną fantazję, więc “łykają” te mądrości bez mrugnięcia okiem, dopisując sobie resztę bajki. 

Czasem do głowy przychodzą mi jeszcze Cyganie, ale chyba mogę odetchnąć z ulgą – tyle lat widuję ich w moim mieście, a jeszcze żaden z nich nie rzucił się na mnie z wielkim worem, by ukraść mnie rodzicom 😉

Jeśli słyszeliście lub wierzyliście w jeszcze inne absurdy, koniecznie dajcie znać w komentarzach, pośmiejemy się razem 🙂

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 22 kwietnia 2020

Wirus czy dzieci – kto szybciej wykończy rodziców?

Nie powiem, że wcale nie boję się tego całego koronawirusa, bo prawda jest taka, że go nie znam i nie wiem, co mógłby ze mną zrobić, ale odnoszę ostatnio wrażenie, że szybciej wykończą mnie moje dzieci niż ta cała zaraza.

Może to dziwnie brzmi, szczególnie dla kogoś, kto nie został zamknięty w domu  półtora miesiąca temu z trójką dzieci w wieku dwa, cztery i dziewięć lat. Ale serio, czasem mam wrażenie, że to oni przyczynią się niebawem do mojego uszczerbku na zdrowiu (psychicznym), a nie jakiś tam „kowid”.

Żadnego luzu i odpoczynku, dwadzieścia cztery godziny na dobę razem, na dodatek w pełnej gotowości, by każdemu poświęcić czas, dogodzić i usłużyć wedle indywidualnych potrzeb. I w przeciwieństwie do męża nie mogę szukać chwil wytchnienia w pracy, ponieważ moja branża (kosmetyczna) została zamknięta do odwołania.

Siedzę więc z dziećmi w domu od rana do nocy, nie wychodząc dalej niż na teren naszego ogródka. Swoją drogą ogromnie się cieszę, że mamy mały skrawek swojej prywatnej działki, bo inaczej już mogłabym leżeć gdzieś związana w kaftan na oddziale dla czubków.  

A tymczasem wciąż jestem na wolności, teoretycznie zdrowa, choć z mocno nadszarpniętą cierpliwością. Nie wiem jednak na ile mi jeszcze jej wystarczy. Moje dzieci wszak nie próżnują, a fakt, że muszą teraz siedzieć w domu, w izolacji, sprawia, że całą swoją energię (zarówno dobrą, jak i tą  złą) wyładowują na mnie.

Wrzeszczą, piszczą, płaczą. Kłócą się, biją i popychają. Rozwalają po całym domu zabawki (i nie tylko), wszędzie robią rozpiździel – inaczej się tego ująć nie da. Ciągle mnie wołają, wiecznie czegoś chcą i wszędzie za mną łażą, nawet do kibla! Żałuję, że nie mam tradycyjnego wychodka na dworze, bo może tam mogłabym się przed nimi chociaż na chwilę chować?

Są takie dni, że już o dziesiątej rano mam dość, że chce mi się krzyczeć, płakać, kopać, bić worek treningowy, albo pójść pobiegać, daleko, tak co by rozładować te wszystkie nagromadzone emocje. Czasem mam ochotę odwrócić się na pięcie, pierdyknąć drzwiami i uciec! Ale nie mam gdzie, bo przecież mamy siedzieć w domu!

Miewam takie dni, gdy zastanawiam się, czy już mogę otworzyć sobie zimne piwo, by się rozluźnić, śmiejąc się przy tym sama z siebie, że przez tę całą narodową kwarantannę popadnę w alkoholizm 😉

Zdarzają się też czasem momenty, kiedy niewiele brakuje, żeby moje dzieciaki rozniosły dom na strzępy, a wówczas nachodzą mnie takie myśli, żeby ich związać i zakneblować. Nie śmiejcie się, ale ja serio nie pamiętam już, co to znaczy cisza, co znaczy mieć czas dla siebie, na własne przyjemności i hobby. Choć jak tak dalej pójdzie, to te krótkie i szybkie wypady do sklepu po niezbędne produkty do życia zacznę celebrować i traktować jako nagrodę 😉

Ten ciągły hałas i rozgardiasz, którego nie da się opanować, nieustanne wspinanie się na wyżyny własnej kreatywności, by w sposób ciekawy i edukacyjny spędzić z dziećmi dzień,  a do tego przyjmowanie różnych ról, w tym od marca nauczycielki, jest tak absorbujące i męczące, że każdego dnia padam na pysk, jeszcze bardziej, niż to miało miejsce przed kwarantanną.

Generalnie rzecz biorąc, w okresie który wielu ludzi próbuje mądrze wykorzystać na własny rozwój, edukację, realizację planów i marzeń dających się ogarnąć w domowym zaciszu, a także na słodkie lenistwo, ja staram się nie zwariować. Próbuję z całych sił nie ulec pokusie uduszenia własnych dzieci, dotrwać cało i zdrowo do końca dnia i zdążyć się zregenerować, przed kolejnym głośnym i wymagającym dniem.

Wiem jednak, że nie jestem w tym odosobniona, obecnie jest nas całe mnóstwo – zamkniętych w domach z dziećmi, bez możliwości swobodnego wychodzenia, tak co by te małolaty mogły się wyszaleć, a my odetchnąć. Ale trzeba sobie jakoś radzić, dając upust emocjom drzemiącym w środku, chociażby spisując je na (wirtualnym) papierze i dzieląc się nimi zdalnie, z innymi rodzicami.

Dlatego też czynię to dzisiaj przed Wami, wylewam z siebie odrobinę gorzkich żali i zbieram siły by wykąpać dzieciaki, nakarmić a potem uśpić. Jak dobrze pójdzie, może będzie mi dane chociaż z pół godziny poczytać swoją książkę – nie dziecięcą(!) i względnie się wyspać. Choć na to nie liczę, bo mój najmłodszy „ dzieć” nie zna litości i wciąż budzi mnie w nocy (a w najlepszym wypadku robi to skoro świt).

W każdym razie z oczyszczoną nieco duszą wracam do swych obowiązków, a Wam życzę dużo zdrowia i cierpliwości! (Jeszcze) będzie dobrze! 😉

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anita
Anita
3 lat temu

Znam to ale mam juz za soba moje dziewczynki mozns powiedziec sa w wieku 9,11 lat i zajmuja sie soba bez jekow pisku placzu czesciej przesiaduja przed kompem a ja tancze na miotle siedze w garach i w zadaniach. Fakt czasu mam malo dla siebie ale mam cisze i spokoj.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close