Wydawnictwo Rebel tuż przed mikołajkami zrzuciło na graczy prawdziwą petardę. Wreszcie doczekali się polskiej edycji kultowej gry – Via Magica. Dla mnie bomba!
Via Magica – Co znajdziemy w pudełku?
Via Magica, chociaż zalicza się do kategorii planszówek, jest raczej karcianką. Świadczy o tym brak planszy i… duża liczba kart. Tak konkretnie to w pudełku znajdziemy:
– 10 kart nagród,
– 80 kart portali,
– 23 żetony animusów,
– 48 kryształów w strunowym woreczku,
– 6 kart pomocy,
– pusty woreczek strunowy,
– pusty woreczek tkaninowy,
– instrukcję.
Przyznaję bez bicia, że nie mam pojęcia, do czego miał służyć pusty woreczek strunowy, ja schowałam do niego karty nagród i portali. Natomiast woreczek tkaninowy, jak najbardziej potrzebny w grze, jest na tyle duży, że można do niego schować karty, animusy i kryształy. Zmieszczą się bez problemu. Tym samym gra w pełni zasługuje na miano kompaktowej (przynajmniej w przechowywaniu i transporcie). Zmieści się nawet w bardzo ciasnej szufladzie i wypchanej do granic możliwości walizce. Przyznaję za to dużego plusa Wydawnictwu Rebel.
Drugiego dużego plusa muszę przyznać za jakość wykonania poszczególnych elementów. Kryształy mimo niedużego rozmiaru bez trudu dają się wziąć w palce, karty są dopracowane w każdym szczególe i naprawdę robią wrażenie magicznych, fioletowy woreczek tkaninowy podbija nastrój (wiecie, biały nie dałby tego efektu, różowy też), a żetony animusów, teoretycznie najbardziej narażone na zniszczenie, są zrobione z bardzo sztywnego kartonu. Podobnie karty pomocy.
Dla kogo jest Via Magica?
Zgodnie z informacją zawartą w instrukcji w grę może grać maksymalnie sześciu graczy. To by się zgadzało, bo dla większej liczby zabraknie kart pomocy, a i kryształów też, bo część musi zostać na środku stołu. Można je zdobyć przy okazji odblokowywania kart portali.
Jeśli chodzi o wiek, to uważam, że 7 – 99 lat trzeba potraktować dość umownie. Nie wiem, czemu starsi gracze są dyskryminowani 😛 Młodsi też powinni dać radę, zwłaszcza w gronie rówieśników. Przyda się tylko ktoś, kto będzie im liczył punkty.
Co sobie pomyślałam po przeczytaniu instrukcji do Via Magica?
Moja pierwsza myśl była mniej więcej taka: „O matko, jakie to jest skomplikowane, rok się będziemy uczyć…”.
Zaczyna się od wprowadzenia adeptów czarodziejskiej sztuki do świata magii, co brzmi równie pięknie, jak zawile. Sama instrukcja jest bardzo szczegółowa, co z jednej strony jest dużą zaletą, z drugiej przyprawia o zawrót głowy. Przeczytać ją warto, owszem, no ale uczyć się na pamięć już nie. Całość to zaledwie cztery kartki i można (a na początku nawet trzeba) się nimi posiłkować w czasie gry.
Od razu Wam powiem, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Przygotowanie do gry Via Magica
Na samym początku znajdźcie jakąś dużą pustą przestrzeń. My zajęliśmy stół i powiem Wam, że miejsca było tak „na styk”, a graliśmy w trzy osoby. Gdyby było nas czworo, jeszcze dalibyśmy sobie radę, ale przy pięciu osobach na bank musielibyśmy się przenieść na podłogę. Via Magica jest bardzo zachłanna na przestrzeń i uwagę domowników – w tym celu wypełnia sobą każdy wolny zakamarek.
W ramach przygotowania do gry trzeba:
– Schować żetony animusów do tkaninowego woreczka,
– Ułożyć 10 kart nagród w dwóch rzędach – są dwa rodzaje kart nagród: za kolory i liczbę portali. Każdy rząd to jeden rodzaj kart.
– Karty portali trzeba potasować i lepiej zrobić to naprawdę dobrze. Za pierwszym razem przetasowałam tylko raz i mam wrażenie, że to jednak za mało. Im lepiej wymieszane karty, tym więcej emocji w trakcie gry.
– Potasowane karty kładziemy koszulkami do góry (czyli w języku karciarzy: w zakryty stos). Pięć pierwszych zdejmujemy, odkrywamy i układamy w rzędzie pod kartami nagród. Trzeba zrobić to tak, by każdy z graczy miał do nich swobodny dostęp i mógł bez trudu stwierdzić, jakie to karty. Ważny jest kolor i ewentualny efekt (o efektach portali będzie niżej).
– Każdy gracz dostaje 6 kart portali – odkrywa je, ogląda, ustala, które mu się najbardziej przydadzą (już po trzeciej rozgrywce będziecie wiedzieli), resztę odkłada na stos kart odrzuconych. Uwaga – gracz nie może mieć dwóch takich samych kart portali.
– 3 karty portali trzeba położyć w swojej strefie krystalizacji, czyli po prostu przed sobą.
– Warto od razu zarezerwować z boku miejsce na strefę dokonań, czyli karty portali, które udało się odblokować. Będzie o tym niżej.
– Z boku, ale w widocznym miejscu, trzeba sobie położyć kartę pomocy, która informuje, ile animusów danego rodzaju znajduje się w grze.
– Obok karty pomocy (albo gdzie indziej, jak kto woli), trzeba położyć swoją rezerwę kryształów – 7 sztuk.
– Na środku stołu albo innego miejsca trzeba zostawić puste pole na losowane animusy i rezerwę kryształów.
W ramach przygotowania do gry trzeba też nauczyć się wypowiadać i zapamiętać magiczne słowo: INCANTATUM.
Jak grać w Via Magica?
Mimo dość, jak na mój gust, skomplikowanej instrukcji sama gra jest prosta, co wcale nie znaczy, że łatwa. Tu trzeba się dobrze nakombinować, żeby wygrać. Im więcej razy zagracie, tym szybciej zrozumiecie, na co warto zwracać uwagę, a strategia zacznie sama układać się w głowie. Bo chociaż teoretycznie nie jest to strategiczna gra, to jednak jakiś plan na ogranie przeciwników trzeba sobie przygotować.
Najstarszy gracz jako pierwszy zostaje Łapaczem, czyli tym kolesiem, który wyciąga z worka animusa. W woreczku znajduje się siedem rodzajów żetonów z animusami powietrza, wody, ziemi, ognia, życia, cienia i uniwersalny. Na karcie pomocy można podejrzeć liczbę poszczególnych. Najwięcej jest żetonów powietrza, ale też karty portali, na których znajdują się ich symbole, są najniżej punktowane. Najwięcej frajdy daje oczywiście uniwersalny żeton, bo pozwala wykonać dowolny ruch. Ale wróćmy do Łapacza.
Wyjmuje on z woreczka żeton z animusem, kładzie go na środku stołu i głośno mówi, co to za animus. Gracze w tym momencie robią, co następuje:
– Sprawdzają, czy w górnym rzędzie kart portali znajduje się symbol danego animusa. Jeśli go nie ma, to nic nie robią.
– Jeśli znajdą symbol animusa na karcie portali to kładą na nim kryształ. Mogą go wziąć ze swojej rezerwy lub przełożyć z innej karty (własnej), to kwestia obranej strategii. Mogą też nic nie zrobić, jeśli np. liczą na to, że w kolejnym losowaniu trafi się animus uniwersalny albo ten najbardziej potrzebny.
Jeśli dołożony kryształ zajmie ostatnie miejsce na karcie, portal zostaje odblokowany. Aby dopełnić formalności, gracz musi głośno powiedzieć INCANTATUM, po czym wykonać następujące czynności:
– Zdjąć kryształy z karty portalu i odłożyć je do swojej rezerwy.
– Wykorzystać efekt portalu, jeśli jest on natychmiastowy. W pierwszej kolejności trzeba wykorzystać efekt tak, by otworzyć kolejne portale, jeśli jest to możliwe.
– Kartę otwartego portalu przełożyć do strefy dokonań (to wolne miejsce gdzieś z boku, które radziłam Wam zostawić).
– Puste miejsce po karcie portalu uzupełnić jedną z pięciu kart leżących w rzędzie pod kartami nagród. Tu przyda się strategiczne myślenie, warto zerknąć – jakiego koloru jest karta (zielony, niebieski, żółty, fioletowy) i jaki efekt jest do niej przypisany. Będzie to miało wpływ na dalszą rozgrywkę.
– Ze stosu kart zakrytych dołożyć jedną, by uzupełnić rząd pięciu kart.
Jeśli odblokowanie portalu pozwala zdobyć nagrodę, gracz może to zrobić, ale nie musi. Od niego zależy, czy zechce ryzykować i zbierać dalej karty portali, by zdobyć wyżej punktowaną nagrodę. Trzeba jednak liczyć się z tym, że przeciwnik może być pierwszy, dlatego warto zerkać, co tam słychać w jego strefie dokonań.
Efekty portali
Otwarty portal może dać jeden z trzech efektów. Od razu powiem, że fioletowe portale jest najłatwiej otworzyć, ale one nie dają żadnych efektów.
Żółte portale dają jednorazowy efekt i trzeba go od razu wykorzystać.
Niebieskie portale dają stały efekt i należą do moich ulubionych. Zamieniają konkretnego animusa w uniwersalnego, oczywiście tylko dla posiadacza odblokowanej karty portalu dającej taki efekt. Czyli jeśli zgodnie z kartą animus powietrza jest równy uniwersalnemu, to za każdym razem, gdy Łapacz wyciągnie z worka powietrze, szczęśliwy posiadacz efektu może wykonać dowolny ruch – położyć lub przełożyć kryształ tam, gdzie mu go najbardziej brakuje.
Zakończenie gry
No dobra, przyznam się, tego fragmentu instrukcji nie zrozumiałam, chociaż teoretycznie jest jasny i brzmi tak: Gra dobiega końca, gdy którykolwiek z graczy na koniec rundy ma otwarte 7 portali. Moje wątpliwości budzi kwestia, czy wliczać w to także karty portali, które zostały wymienione na nagrody. Bo powiem Wam, że osiągnięcie tych siedmiu otwartych portali wcale nie trwa długo (zakładając, że liczymy wszystkie karty) i takie ucięcie gry zostawia po sobie trochę niedosytu. Kiedyś na pewno znajdziemy czas, żeby grać tak długo, aż zużyjemy wszystkie karty portali ze stosu, albo zdobędziemy wszystkie nagrody. I to dopiero będzie coś.
Ostatni etap to podliczenie punktów za odblokowane portale i karty nagród (liczy się jedno i drugie, tak wynika z grafiki na instrukcji – zdobycie nagrody nie eliminuje kart portali z podsumowania punktów).
Punkty za niebieskie, żółte i fioletowe portale są widoczne w dolnej części. Z zielonymi jest trochę zamieszania, bo znajdują się na nich opóźnione efekty, czyli trzeba sprawdzić np. ile portali w danym kolorze (o jaki kolor chodzi jest zaznaczone w dolnej części karty) zostało odblokowanych i ile punktów należy się za każdy, albo ile było pól konkretnego animusa. No trzeba się wczytać, ale po pierwszym razie wszystko jest łatwe. Pamiętajcie tylko, że na zielonych kartach nie ma liczby punktów, trzeba ją ustalić.
Via Magica – wrażenia
Ufff, przebrnęłam przez całą instrukcję i przebieg gry. Przerażeni? Zupełnie niepotrzebnie. Powiem Wam, że o ile opis faktycznie może robić mylne wrażenie, to sama mechanika gry jest bardzo prosta i w dużym uproszczeniu polega na losowaniu, układaniu i zamienianiu. Utrudnieniem jest jedynie dobieranie kart i ustalanie strategii, no ale nie może być za prosto.
Gra, mimo niskiego poziomu skomplikowania (a może właśnie dlatego), jest bardzo wciągająca i naprawdę budzi emocje. Pierwsza rozgrywka zajęła nam godzinę, no ale nie obyło się bez wertowania instrukcji, później jest łatwiej. Ten moment, kiedy się okazało, że jeden z graczy ma już siedem odblokowanych portali i trzeba kończyć grę, przyniósł rozczarowanie. Bo chce się grać dalej, dalej i jeszcze dalej! To naprawdę wciąga, a każda kolejna karta portalu postrzegana jest jak nowe wyzwanie. I ten dylemat: wziąć fioletową i szybko odblokować, żeby zdobyć nagrodę, czy jednak niebieską i mieć ten extra efekt, który wszystko ułatwia? Dzięki dużej losowości wróżę tej grze długą karierę na naszym stole (albo podłodze, to się jeszcze okaże), nie ma prawa się szybko znudzić!
Aha, mój mąż kazał mi napisać, że on nie lubi planszówek (faktycznie, broni się rękami i nogami przed propozycjami grania i jest przymuszany niemal siłą, bo wiecie – we troje gra się fajniej no i te więzi rodzinne, o które trzeba dbać), ale ta mu się bardzo podoba i będzie w nią grał z nami częściej. Daję Wam słowo, o lepszą rekomendację naprawdę ciężko.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Rebel. To była prawdziwa frajda 😉
Tytuł: Via Magica
Autor: Paolo Mori
Wiek: 7 – 99
Liczba graczy: 2 – 6
Czas gry: 30 minut
Wydawnictwo: Rebel
Zdjęcia: Mirella