Stacja Muzeum, czyli bezludny dworzec w Warszawie
Wyobrażacie sobie muzeum pełne ciekawych eksponatów, interesujące dla dzieci i rodziców, kompletnie puste? A ja w takim byłam! Stacja Muzeum w Warszawie – chyba jedyne takie dziwno na świecie.
Nie twierdzę, że nie ma w Polsce i na świecie drugiego muzeum kolei. Coś mi się majaczy, że jest w Sochaczewie. Ale to warszawskie zaskoczyło mnie kompletnym brakiem odwiedzających. I to w ferie! A przecież nie jest na żadnych obrzeżach. Towarowa 3 to wszak praktycznie w centrum Warszawy. Na upartego z Dworca Centralnego dałoby się dojść piechotą i obstawiam, że spacer nie trwałby dłużej niż pół godziny. O ile ktoś lubi spacerować wzdłuż bardzo ruchliwych ulic.
Muzeum kolejnictwa
Muzeum zorganizowano w najlepszej dla niego lokalizacji – w hali byłego dworca Warszawa Główna, od wielu lat nieczynnego. Kiedyś musiało to być naprawdę niezwykłe miejsce, bo dworzec jest spory. Może do Centralnego mu daleko, ale takie Śródmieście to już bije na głowę.
W hali głównej umieszczono mniejsze i większe modele ciuchci i kolejek. Różne, różnorakie, różniste. Przepiękne. Nie trzeba być fanem i znawcą historii kolejnictwa, żeby się zachwycać. Do tego sporo zdjęć historycznych, dawnych mundurów, plansz informacyjnych i tego, co dzieci kochają najbardziej — makiety kolejek! Można je uruchomić, wrzucając kilka monet. Ceny są różne. O ile pamiętam, za jedną zapłaciliśmy 5 złotych, za drugą chyba 3. Po wrzuceniu monet makieta ożywa na kilka minut. No nie powiem, przyjemne. Bardzo przyjemne.
Znajdziemy też prawdziwy semafor, kolekcję dworcowych zegarów, pamiątki z minionej epoki, a nawet inscenizację przedwojenną. No kto by pomyślał, że dworzec mógł wyglądać, jak pałac…
Muzeum kolei pod gołym niebem
Jednak to, co najlepsze, znajduje się na zewnątrz. Prawdziwe ciuchcie! Czy jak tam nazwać ten pierwszy wagon, który ciągnie całą resztę. Te starsze to niewątpliwie ciuchcie, co do młodszych mam wątpliwości, ale one też tam były. Być może to lokomotywy. Smaczku dodaje fakt, że do niektórych można wejść. Jest nawet cały elegancki wagon, który można zwiedzać, ale dostać się do niego niełatwo. Zrobiłam zdjęcie ku pamięci, żeby wiedzieć, którą letnią niedzielę wybrać.
Bilet normalny kosztuje 12 złotych, ulgowy 6. Tanio, ale pamiętajcie o makietach. Nazbiera się drugie tyle. Na zwiedzanie trzeba zarezerwować minimum dwie godziny. Nie żartuję! Podejrzewam, że latem nawet więcej. My te ciuchcie na zewnątrz tak szybciutko obejrzeliśmy, bo mróz trochę dawał się we znaki. Tak naprawdę stoją wzdłuż dwóch długich peronów.
Przy wejściu/wyjściu jest sklepik z pamiątkami. I to jest najsłabszy punkt całego obiektu. Przy naprawdę dużej dawce dobrej woli i dość bogatym budżecie, nie udało nam się znaleźć żadnej sensownej pamiątki. Skończyło się na nieśmiertelnym magnesie na lodówkę, długopisie i ołówku. Za to obsługa jest naprawdę super.
Zdjęcia: Mirella