Trzeci poród łatwiejszy i szybszy? Tak mówią…
Mówili, że pójdzie gładko i szybko. W zasadzie miałam ledwo zdążyć do szpitala, na porodówkę wparować z konkretnym już rozwarciem, albo nawet pełnym i dziecko „wypluć”. Bo przecież przy trzecim porodzie noworodek niemal sam wyskakuje z łona matki…
Nie wiem, w czym tkwi sekret, jak można sobie zasłużyć na taki ekspresowy poród, ale ja tego szczęścia nie miałam. I nie żebym była zdziwiona tym faktem, bo żadna to nowość, że nie spełnił mi się dobry scenariusz, ale nie ukrywam też, że miałam cichą nadzieję przeżyć ten trzeci poród jak z filmu – szybko i bez zbędnego wysiłku.
Nadzieja jednak umarła śmiercią naturalną i w rezultacie po raz kolejny przyszło mi stoczyć na porodówce solidną walkę. Nie męczyłam się co prawda tak długo jak za pierwszym razem, ale 6 godzin znoszenia tego cierpienia i wszelkich dolegliwości z nim związanych to i tak za długo!
Tym bardziej że towarzyszący mi ból był okrutny – najgorszy ze wszystkich. Niektórzy twierdzą, że to wina podania oksytocyny, ale nie jestem tego pewna, ponieważ drugi poród również miałam indukowany kroplówką (z powodu przedwczesnego odejścia wód płodowych) i nie doświadczyłam tak koszmarnych bóli, jak teraz. Serio, to było straszne! Chwilami myślałam, że padnę tam plackiem z wycieńczenia.
Całe szczęście był przy mnie mąż, który dał mi ogromne wsparcie psychiczne. Z kolei siły fizycznej dodawała mi dusza fighterki, która obrała sobie za cel urodzić do godziny 19.00, zanim położna prowadząca mój poród skończy zmianę i pójdzie do domu.
Bo muszę przyznać, że położna trafiła mi się tym razem wspaniała! I jej też (zaraz po moim mężu) zawdzięczam dobre, mimo wszystko, wspomnienia oraz całkiem sprawny przebieg całej akcji – mogło być zdecydowanie dłużej i gorzej. Była ze mną cały czas, nie zostawiła w samotności, na pastwę losu, tak jak zrobiła to kobita, z którą przyszło mi rodzić Polę. Rozmawiała ze mną (nie tylko o porodzie), pytała, podpowiadała, pomagała… Badania ograniczyła do minimum, a te, które robiła, starała się wykonywać możliwie jak najdelikatniej. A to naprawdę duże udogodnienie (jeśli można tak to nazwać).
Także w dużym skrócie, żeby nie zanudzać szczegółami, porównując ze sobą trzy porody, z przykrością stwierdzam, że ten ostatni wcale nie był najłatwiejszy i najszybszy. Swoje na porodówce musiałam wycierpieć, wyskakać na piłce i cierpliwie wyczekać do pełnego rozwarcia. Dziecko ze mnie nie wyskoczyło, wręcz przeciwnie, musiałam użyć wiele wewnętrznej siły, by wypchnąć je ze swojego łona.
Ból podczas skurczów był najgorszy ze wszystkich i samo wydawanie na świat dziecka też dało mi zupełnie inne odczucia – pierwszy raz przeszłam tak świadomie przez fazę parcia. Za pierwszym i drugim razem parłam wtedy, kiedy kazała mi położna. Tym razem robiłam to bez sugestii osób trzecich – gdy sama czułam taką potrzebę. I choć było to w zgodzie z naturą, to jednak w pewnym sensie było też lekko przerażające.
A co gorsza, pierwszy raz czułam, jak główka mojego dziecka przesuwa się we mnie coraz niżej i niżej, kawałek po kawałeczku! Powiem szczerze, z ręką na sercu, że było to najdziwniejsze doznanie w moim życiu! I zarazem najstraszniejsze, bo cały czas towarzyszyła mi myśl w głowie, że ta główka lada moment mnie rozerwie! Na dodatek miałam wrażenie, że trwa to całą wieczność i prędko się nie skończy.
Na szczęście jednak cierpienia nastał kres i mój syn w końcu przyszedł na świat, a ja mogłam nareszcie odetchnąć z ulgą i oświadczyć wszem i wobec –„Nigdy więcej!!” 😉
- Trzeci poród – zegar tyka, finał tuż tuż, a myśli w mojej głowie dosłownie świrują!
- Nie drażnij lwa – tuż przed porodem…
- Skala Apgar – czym jest i o czym świadczy jej wynik?
- Torba do szpitala – co będzie potrzebne do porodu, a co zbędne? Moja sprawdzona lista.
- Odwiedziny po porodzie – kiedy goście są mile widziani, a kiedy nachalni?
- Tort pieluszkowy dla Lili – DIY
- Spraw by Twój prezent dla noworodka nie wylądował w kącie!
A znasz powiedzenie „Nigdy nie mów nigdy”? Też kiedyś myślałam, że trzeci poród to mój ostatni, ale miałam szczęście przechodzić przez to wszystko raz jeszcze – no i trzeci i czwarty poród były najszybsze. Po trafieniu do szpitala (wyjeżdżaliśmy z domu kiedy skurcze były co ok.5 minut) na szybko załatwienie formalności i pędem na porodówkę, położne chciały mnie najpierw tylko zbadać, ale okazało się, że to JUŻ. Zdziwiło ich tylko, że taka spokojna jestem, nie wydzieram się, komunikuję z nimi normalnie 🙂 Czyli cała imprezka trwała jakieś 30 minut – i chociaż bolało (za trzecim razem nawet bardziej niż za… Czytaj więcej »
A znasz powiedzenie „Nigdy nie mów nigdy”? Też kiedyś myślałam, że trzeci poród to mój ostatni, ale miałam szczęście przechodzić przez to wszystko raz jeszcze – no i trzeci i czwarty poród były najszybsze. Po trafieniu do szpitala (wyjeżdżaliśmy z domu kiedy skurcze były co ok.5 minut) na szybko załatwienie formalności i pędem na porodówkę, położne chciały mnie najpierw tylko zbadać, ale okazało się, że to JUŻ. Zdziwiło ich tylko, że taka spokojna jestem, nie wydzieram się, komunikuję z nimi normalnie 🙂 Czyli cała imprezka trwała jakieś 30 minut – i chociaż bolało (za trzecim razem nawet bardziej niż za… Czytaj więcej »