Kulinaria 19 grudnia 2019

Zakwas na chleb – prosty przepis na żytni zakwas

Zakwas na chleb jest konieczny, jeżeli marzy się Wam pieczenie domowego chleba na … tak, tak na zakwasie. Zakwas na chleb możecie od kogoś wziąć lub wyhodować swój własny. Ja postawiłam na drugą opcję, bo bardzo lubię sama robić coś od początku do końca. 

Przepis na zakwas jest prosty, ale wymaga cierpliwości. Nie zrażajcie się, jeżeli za pierwszym razem Wam nie wyjdzie – zakwas bywa dość kapryśny, sukces czasem zależy od mąki. Ja stosuję mąkę żytnią z pełnego przemiału, typ 2000, z której od lat nastawiam z powodzeniem zakwas na żur. W internecie wyczytałam, że mąka nie może być stara i zwietrzała. Czytałam też rady, by po prostu zmienić mąkę, jeśli na jednej zakwas po kilku próbach nie chce wyjść (sama to przerabiałam).

Musicie pamiętać także o innych, żelaznych zasadach, których lepiej nie łamać, jeśli chcecie zakwas na chleb wyhodować samodzielnie.  

Po pierwsze – słój powinien zostać dokładnie umyty i wyparzony, by chorobotwórcze drobnoustroje nie psuły nam roboty. I powinien to być słój lub naczynie z kamionki, plastik się nie nadaje i nie pytajcie dlaczego, bo nie mam pojęcia. Traktuję tę zasadę jak świętość, skoro inni pilnie jej przestrzegają. Oczywiście nie muszę Wam wyjaśniać, że ręce też powinny być czyste 😉 

Po drugie – składniki mieszamy drewnianą łyżką – metalowe mogą wchodzić w reakcje z zakwasem i go psuć. Od 8 lat, czyli od chwili, gdy pierwszy raz nastawiłam zakwas na żur, przenigdy nie używałam metalowych łyżek podczas nastawu i dokarmiania. 

Po trzecie – ciepełko obowiązkowe! Zakwas na chleb MUSI mieć ciepło.Jeżeli wasze mieszkania nie przypominają tropików, zakwas, zamiast na kuchennym blacie, odstawcie koło kaloryfera. Tylko w cieple dobre bakterie będą fermentować i rosnąć jak trzeba. W niższych temperaturach zakwas będzie się tworzył dłużej, być może nawet zdąży zapleśnieć, zanim się zakwasi. I robota pójdzie do kosza, a raczej odpływu.

Zakwas na chleb – przepis

Aby zrobić od podstaw zakwas na chleb potrzebujesz kilku rzeczy i cierpliwości:

  • 60 g (ok. 6 łyżek) mąki żytniej razowej (uznaje się, że to minimum, by wyhodować odpowiednią ilość zakwasu na chleb)
  • 60 ml (ok. 6-7 łyżek) ciepłej (ok. 30°C) wody przegotowanej – najlepiej z filtra
  • Słoik o pojemności ok. 1l  
  • Drewnianą łyżkę do mieszania

Wykonanie:

DZIEŃ PIERWSZY – nastawianie zakwasu

  1. Odmierzam przegotowaną, wystudzoną wodę i mąkę. Proporcje mąki do wody tu są podane orientacyjne. Ja na początku dokładnie odmierzałam, a teraz dosypuję na oko – wodę i mąkę ponad ucho szklanki – wy też zaobserwujcie, ile tego wychodzi po odliczeniu łyżek czy zważeniu składników. Jedna zasada jest niezmienna: stosunek mąki do wody zawsze wynosi 1:1.
  2. Wlewam wodę do słoja i dodaję mąkę, dokładnie mieszam drewnianą łyżką. Mieszanina powinna przybrać postać gęstej pasty. zakwas na chleb
  3. Słój nakrywam gazą / złożoną organzą/ tetrą / innym przewiewnym materiałem, który przytwierdzam gumką recepturką – zakwas musi oddychać, bo wydzielają się w słoju gazy. Nie wolno zakręcać na amen słoika zakrętką.
  4. Słój odkładam w ciepłe miejsce na 24 godziny – u mnie jest to kaloryfer. Najlepsza temperatura dla zakwasu waha się od 24 do 27°C. Ja lubię robić to wieczorem, bo wtedy mam najwięcej czasu, by poświęcić go temu zadaniu.

 

DZIEŃ DRUGI – dokarmianie zakwasu po 24 godzinach

  1. Mieszam zawartość słoika.
  2. Dokarmiam zakwas – do słoika z zakwasem wrzucam kolejne 60 g mąki żytniej typ 2000 i 60 ml wody.
  3. Mieszam drewnianą łyżką.
  4. Nakrywam słoik ponownie i zostawiam przy kaloryferze w spokoju.

 

DZIEŃ TRZECI – dokarmianie zakwasu 

Zanim dokarmię zakwas wieczorem, rano zerkam, czy przypadkiem nie wyłazi na zewnątrz – jeśli bardzo się podnosi, mieszam go, żeby opadł. Ewentualnie sprzątam też podłogę 😉 Wieczorem znów powtarzam czynności z dnia poprzedniego, czyli karmię zakwas.

  1. Mieszam zawartość słoika.
  2. Do słoika z zakwasem wrzucam kolejne 60 g mąki żytniej typ 2000 i 60 ml wody.
  3. Mieszam drewnianą łyżką.
  4. Nakrywam słoik ponownie i zostawiam przy kaloryferze w spokoju.

zakwas na chleb

DZIEŃ CZWARTY – dokarmianie zakwasu

Znów powtarzam ten sam schemat:

Zanim dokarmię zakwas wieczorem, rano zerkam, czy przypadkiem nie wyłazi na zewnątrz – kiedy trzeba, mieszam go, żeby opadł. Wieczorem karmię zakwas.

  1. Mieszam zawartość słoika.
  2. Do słoika z zakwasem wrzucam kolejne 60 g mąki żytniej typ 2000 i 60 ml wody.
  3. Mieszam drewnianą łyżką.
  4. Nakrywam słoik ponownie i zostawiam przy kaloryferze w spokoju.

zakwas na chleb

DZIEŃ PIĄTY – ogłoszenie sukcesu!

Zakwas na chleb powinien być gotowy do pierwszego użycia, choć jeśli zabieracie się za swoje pierwsze pieczenie chleba, efekt może być różny. Młody zakwas jest jeszcze słaby i niestabilny, potrzeba wielu tygodni – jeśli nie miesięcy, by nabrał mocy i pięknie podnosił w górę chlebowe ciasto.

Zakwas na chleb, którego od razu nie wykorzystasz, trzymaj w słoiku w lodówce – nakryj go gazą – nadal musi mieć dostęp powietrza. Dokarmiaj zakwas raz na tydzień – jeśli nie korzystasz z niego częściej.

A to, jak dokarmić zakwas na chleb i jak zrobić zaczyn na chleb – opiszę Wam z przyjemnością w kolejnym wpisie na blogu.   

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Artur
Artur
3 lat temu

rzetelny opis na pewno sprawdzony i te bochny chleba mówią wszystko za siebie czas się brać za przygotowanie zakwasu i do dalszej procedury wypieku tak wspaniałego zdrowego chleba.

Boże Narodzenie 16 grudnia 2019

Eko bombka pachnąca Świętami

Początek grudnia jest idealnym momentem na własnoręczne wykonanie ozdób świątecznych. Plusem takich ręcznych robótek jest możliwości wykonania ich z dzieckiem i spędzenia wesoło wspólnego czasu. Ponadto eko bombka może być wspaniałym prezentem Bożonarodzeniowym czy alternatywą dla stroika świątecznego.

Sklepy, jak co roku oferują ogrom świątecznych ozdób – istny dekoracyjny zawrót głowy, ale niewielkim nakładem czasu i pracy własnej możecie w tym roku zrobić bombki własnoręcznie.
Ekologiczna bombka jest idealnym przykładem jak w chwilę wykonać coś pięknego i cudownie pachnącego igliwiem i cynamonem. W dekoracjach świątecznych wykonanych ręcznie uwielbiam właśnie ich prostotę i serce w nie włożone.

 

eko bombka
Jak zrobić bombkę:

 

  • Bombka styropianowa min. 8 cm
    • gałązki jodły (lub dowolne iglaste)
    • pistolet i klej na gorąco
    • drucik florystyczny
    • naturalne ozdoby (m.in. suszone pomarańcze, suszone cytryny, kora cynamonu, gwiazdki anyżu itp.)
    • tasiemka
    • nożyczki
    • zapalniczka

    KROK 1. Wybrać się do własnego ogródka lub lasu i zdobyć trochę gałązek jodły. Według mnie najlepiej współpracuje plastycznie (dzięki swojej giętkości) przy formowaniu bombki.

    KROK 2. Styropianową kulę okładać gałązkami igliwia i mocować je przy pomocy drucika florystycznego. Gałązki dokładać do czasu aż nie będą widoczne prześwity styropianu.

    KROK 3. Po uformowaniu kształtnej bombki można przystąpić do jej dekorowania. Plastry suszonej pomarańczy (jeśli są duże) pociąć na kawałki. To samo zrobić z korą cynamonu. Z tasiemki uformować kształtną kokardę a jej brzegi, by zapobiec ich strzępieniu delikatnie „podtopić” nad płomieniem zapalniczki.

    KROK 4. Przygotowane elementy dekoracyjne mocować do bombki za pomocą kleju gorącego. Pamiętajcie, że klej jest bardzo gorący i jeśli bombkę wykonujecie z dzieckiem to lepiej, gdy Wy będziecie przyklejać elementy.

    KROK 5. Gotową bombkę zawiesić na stojaczku by cieszyła oko domowników i gości lub zapakować w folię celofanową i wręczyć jako prezent Bożonarodzeniowy.

eko bombka

 



Zdjęcia: Sylwia

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kultura 13 grudnia 2019

Kod Dedala – recenzja tydzień przed premierą

Kod Dedala oficjalną premierę będzie miał 20 grudnia – w ostatni piątek przed świętami, ale ja miałam przyjemność zobaczyć go wcześniej. Jeśli więc zastanawiacie się, czy jest coś lepszego do roboty w następny weekend niż gotowanie bigosu i skrobanie karpia – odpowiedź znajdziecie poniżej.

Kod Dedala, czyli jak tłumaczono Inferno

Powiedzenie, że film powstał na bazie faktów, byłoby dużą przesadą, ale nie można nie zauważyć, że inspiracją do powstania Kodu Dedala były rzeczywiste wydarzenia. Dan Brown to nazwisko, które elektryzuje miłośników thrillerów na całym świecie, a zdolni hakerzy robią, co mogą, by wydobyć choćby fragmenty jego książek przed światowymi premierami. Inferno może nie dorównało słynnemu Kodowi da Vinci, ale było mocno wyczekiwaną książką w 2013 roku. Niewiele osób wie, że światowa premiera tego samego dnia w różnych zakątkach globu była możliwa dzięki równoczesnemu tłumaczeniu dzieła przez zamkniętych we włoskim bunkrze i odizolowanych od świata tłumaczy. Radykalne środki ostrożności miały zapobiec ewentualnym wyciekom. Eksperyment się udał, premiera Inferno była sukcesem. Natomiast sam pomysł odizolowania i zmuszenia do pracy w jednym pomieszczeniu kilku tłumaczy stał się kanwą do powstania Kodu Dedala. Jednak myliłby się ten, kto by przypuszczał, że praca tłumacza jest nudna i monotonna, a sam film banalny.

Kod Dedala – francuskie kino i… zmiana tytułu

Domyślam się, że to zabieg marketingowy i może nawet trafiony, niemniej… niepotrzebny. Film obroniłby się i bez tego. W oryginale nosi tytuł: Tłumacze, bo najwyraźniej francuski producent nie czuł potrzeby sztucznego podbijania zainteresowania nawiązywaniem do Kodu da Vinci. I słusznie.

Francuskie kino to majstersztyk sam w sobie. Znacząco różni się od produkcji hollywoodzkich, więcej tu grania emocjami niż typowych scen akcji.

Trzeba przyznać Francuzom, że się postarali. Dobór aktorów zachwyca. Rosyjską tłumaczkę gra Ukrainka – Olga Kurylenko, duńską – Dunka Sidse Babett Knudsen, niemiecką oczywiście Niemka – Anna Maria Sturm, portugalską – Brazylijka Maria Leite, włoskiego tłumacza – Włoch Riccardo Scamarcio, hiszpańskiego, a jakże – Hiszpan Eduardo Noriega, angielskiego Alex Lawther, chińskiego Frédéric Chau (Wietnamczyk, ale wybaczmy ten drobiazg). Moim ulubieńcem był tłumacz grecki, grany oczywiście przez Greka – Manolisa Mavromatakicha. Ten jego cynizm jest nie do podrobienia!

Wspomniane nazwiska to nie tylko plejada gwiazd światowego formatu. Ten prosty w sumie zabieg genialnie podkreślił różnice temperamentów i osobowości tłumaczy, nierzadko ukształtowaną kulturą, w jakiej zostali wychowani. Podejrzewam, że obsadzenie w rolach cudzoziemców samych Francuzów nie dałoby tego efektu, dlatego czapki z głów przed twórcami filmu.

Wypadałoby wspomnieć jeszcze o bezwzględnym wydawcy, w którego po mistrzowsku wcielił się Lambert Wilson – człowiek, który motto: „po trupach do celu” ma niemalże wypisane na twarzy. Albo tak dobrze gra.

Kod Dedala, o czym właściwie jest ten film

Nie lubię zdradzać treści książek ani filmów, teraz też tego nie zrobię. Powiem tylko, bo to można przeczytać w internecie dowolną ilość razy, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Mimo niesamowitych wręcz zabezpieczeń, odebrania telefonów komórkowych, dostępu do internetu pewnego dnia w sieci pojawia się początek tłumaczonej książki. To trzecia część kultowego już Dedala. Może sam wyciek nie byłby problemem, gdyby nie poszło za nim żądanie okupu. Kto i jak wyniósł bezcenny tekst na zewnątrz luksusowego, ale jednak bunkra? Czego oczekuje, czym grozi, czy uda mu się spisek? No cóż – odpowiedź w kinach już za tydzień 😛

Kod Dedala – warto, czy nie warto?

To nie jest kino akcji, więc jeśli liczycie na sceny rodem z Jamesa Bonda, odpuśćcie sobie. Chociaż może nie? Scena w pociągu niewątpliwie podnosi poziom adrenaliny we krwi.

Na sceny miłosne też nie powinniście liczyć. W tym filmie nie ma obscenicznego seksu. Za to nie zabraknie przemocy i scen absolutnie nie dla dzieci, dlatego nie próbujcie ich przemycać.

Film został zrobiony na typowo francuską modłę. Delikatnie usypia widza, każe mu myśleć, że wszystko zostało wyjaśnione i właściwie można by wyjść z kina, tylko po to, by za chwilę mocno nim potrząsnąć i bezczelnie zaśmiać się w twarz: „Myślisz, że wiesz już wszystko? Nic nie wiesz, siedź i oglądaj dalej”. I tak kilka razy. Zwroty akcji są tym bardziej zaskakujące, że absolutnie nie da się ich przewidzieć. Piszę to z całą odpowiedzialnością. Nawet jeśli poczuliście się przygotowani i zachowacie czujność, bądźcie pewni, że scenarzyści Was przechytrzą.

Gdybym miała wybierać między świątecznymi przygotowaniami a kinem, wybrałabym kino i to nie dlatego, że nie lubię gotować.

Kod Dedala – tego w żadnym filmie nie widziałam

A na koniec Was zaskoczę. W żadnym, ale to naprawdę żadnym filmie z napisami nie widziałam literówek 😛 A w tym tak i to aż trzy. Pierwsza to „to” zamiast „kto”, druga „Pan” zamiast „Pani”, trzeciej niestety nie zapamiętałam, ale była dosłownie chwilę po drugiej. Dajcie znać, czy produkcja zdążyła poprawić do oficjalnej premiery, bo jednak trochę kwas.  

 

Zdjęcie: Best Film

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close