Zły Mareczek czyli nauka tańca dla dzieci
Zajęcia dodatkowe dla dzieci, jak sama nazwa wskazuje – są dodatkowe. Czyli jak dziecko nie chce na nie chodzić to nie musi, nie ma takiego obowiązku, w przeciwieństwie do obowiązku szkolnego. Problem pojawia się w momencie, gdy rodzic ma więcej ambicji niż dziecko chęci.
U nas jest dokładnie odwrotnie, to Duśka ma więcej ambicji niż ja chęci (i możliwości finansowych) i jak tylko usłyszy o jakichkolwiek zajęciach od razu pyta, czy ona też może chodzić. Gdybym wyrażała zgodę na wszystko jak leci, doba musiałaby mieć przynajmniej sto godzin, a ja jakiś magiczny portfel, w którym pieniądze same by się rozmnażały. W rzeczywistości moje dziecko chodzi w szkole na dodatkowy angielski, bo oczywiście chce, a my uznaliśmy, że to ma sens i pewnie jej się przyda, oraz na tańce, bo chciała, a my nie widzieliśmy w tym problemu. Na szczęście tak się złożyło, że nauka tańca dla dzieci w klubie odbywa się w godzinach popołudniowych w te dni, w których Duśka wcześnie kończy lekcje w szkole. Jest czas na zjedzenie obiadu i chwilę oddechu. Nie ma pośpiechu, nerwów, przymusu, jest sama radość. Nooo, prawie sama radość. Jeden mały detal psuje nam obu humor.
Detal ma na imię… nieważne, nazwijmy go Mareczek. Po co Mareczek chodzi na tańce nie mam pojęcia. Ponoć chce. Szczerze w to wątpię, jakoś nie widać po nim chęci i zapału do nauki kroków. Nie oszukujmy się, nauka tańca to jednak co innego niż swobodne skakanie w rytm muzyki, szczególnie tańca klasycznego. Bez odrobiny skupienia nie da się opanować walca, czy samby. A co robi Mareczek? Biega. Wygłupia się. Ucieka podczas ustawiania w pary. Odmawia tańczenia z dziewczynkami. Chowa się za zasłonką. Chowa się pod sceną. Wychodzi pod pretekstem pójścia do łazienki. Czasem da się ustawić w pary i namówić do tańczenia. Wróć. Da się ustawić w pary i namówić do aktywności ruchowej, która jednak z tańcem ma niewiele wspólnego. Duśka mówi, że nie lubi tańczyć z Mareczkiem bo on się wygłupia, a nie tańczy. Jednym słowem Mareczek skutecznie rozwala każde zajęcia, na których się pojawi. Niestety pojawia się prawie na wszystkich, rodzice bardzo tego pilnują.
Dlaczego Mareczek nie został usunięty z grupy mimo wielu ostrzeżeń? Nie mam pojęcia. Pewnie to niepedagogiczne, bo mimo wszystko nie wierzę, że chodzi tylko o pieniądze. Opłata za tańce jest odczuwalna dla domowego budżetu, ale nie aż tak wygórowana, by szkoła tańca zbiedniała przy usunięciu Mareczka z grupy.
Ja wiem, że dzieci są różne, są spokojne, nerwowe, zdyscyplinowane i nadpobudliwe ruchowo. Są anielsko grzeczne i diabelsko niegrzeczne. Wiem, że dzieci wysyła się na zajęcia dodatkowe w różnych celach, by się czegoś nauczyły, ale również by spaliły nadmiar energii, czasem zajęcia traktowane są przez rodziców jako swoista terapia. Być może Mareczek mimo wszystko odnosi jakieś korzyści z bywania w klubie, ale umówmy się – to nie są zajęcia indywidualne tylko grupowe, czyli korzyść powinna odnosić cała grupa. Rodzice Mareczka płacą? No płacą, tyle że rodzice reszty dzieci też płacą, a ich dzieci chodzą na naukę tańca bo naprawdę tego chcą. I krew mnie zalewa, jak przez połowę zajęć uwaga instruktora skupiona jest na jednym dziecku. Nie, nie jestem zazdrosna. Gdyby to dziecko wykazywało talent, który należy rozwijać – w porządku. O talenty trzeba dbać. Ale jeśli to dziecko wykazuje jedynie chęć przeszkadzania to przykro mi – mam ochotę osobiście sprowadzić je ze schodów i wystawić na ulicę.
Drodzy rodzice, jeśli macie w domu takiego Mareczka, jeśli jakikolwiek instruktor, trener czy inny prowadzący regularnie skarży się na dziecko – zabierzcie je z tych zajęć, widocznie nie są dla niego. Nie narażajcie się na ciągłe wyrzuty, nie narażajcie dziecka na nieustanne zwracanie mu uwagi. Nie narażajcie też siebie na nieprzychylne spojrzenia innych rodziców.
Moim prywatnym zdaniem Mareczkowi lepiej by zrobił sport indywidualny, na przykład pływanie.
Polecam zajęcia w MDK, opłata, przynajmniej u nas nieodczuwalna dla budżetu, no może na początku roku, kiedy opłat jest dużo, to może zaboleć, ale opłata jest za rok i miesięcznie wychodzi kilkanaście złotych.
Natomiast z takimi rodzicami zawsze jest problem, bo nauczyciel tak do końca nie może usunąć dziecka z grupy. Nawet jak sam ma ochotę się pozbyć kłopotu. Jedynie nacisk wszystkich pozostałych rodziców na rodziców Mareczka może spowodować, że się obrażą i pójdą gdzieś indziej.
Oj tak