W przedszkolu 12 maja 2015

5 sposobów by nauczyć dziecko mądrego korzystania z komputera

Dziecko gra na komputerze! Przed twoimi oczami pojawia się obraz zgarbionego “malucha” z przekrwionymi oczami, wokół walają się papierki po słodyczach i chipsach. Nie da się go oderwać od ekranu wypełnionego agresją i krwią. Czy tak musi być?

Gry dla dzieci nie zawsze muszą oznaczać mordobicia i hektolitrów przelanej na ekranie krwi. Są serwisy, które oferują szeroką gamę gier od czysto rozrywkowych po logiczne i edukacyjne. Zabiorą one w podróż nie tylko twoje dziecko, ale również ciebie. Zatem jak nauczyć dziecko bezpiecznie grać na komputerze?

Nie zabraniaj

Żyjemy dziś w takich czasach, że nie jesteśmy w stanie zahamować postępu techniki. Już dwulatek po kilku próbach będzie świetnie sobie radził z telefonem mamy, by przejrzeć zdjęcia. Postęp jest nieunikniony. Przecież są dążenia, aby każdy uczeń miał możliwość korzystania z tabletów. Dlatego nie zabraniaj, a kto wie może twoje dziecko okaże się uzdolnione informatycznie.

Kontroluj

Dzieci klikają co widzą, czasem bezmyślnie, czasem przez przypadek, a czasem świadomie bo coś w oko wpadnie, nie zawsze umieją wrócić na swoją stronę. Ważny jest także wybór gier – bo nie wszystkie GRY są dla dzieci. Wybierajmy te, które będą uczyć je logicznego myślenia, strategii, planowania, by wspomóc ich naturalny rozwój umysłowy.

gry dla dzieci 2

Umiar we wszystkim

Jasno i w sposób przystępny wytłumacz dziecku ile może spędzić czasu przy komputerze, tablecie. Warto określić w ile może zagrać gier, jak długo. Ustalenie na początku zasad sprawi, że dziecko będzie znało granice, a ty będziesz spokojna.

Kiedy mój 4 letni Marcin prosi o grę online, to czas, który może spędzić na zabawie odmierza mu większa klepsydra – w naszym przypadku to ok. 10 minut. Potem nie ma ani płaczu, szału, złości – wie, że wspólnie trzymamy się wcześniej ustalonej zasady i jest to konsekwencja w działaniu.

Zagraj z dzieckiem

Pokaż mu i naucz go, że w ten sposób możesz wspólnie z nim spędzić czas. Nie jestem zwolenniczką pozostawienia dziecka sam na sam z tabletem, czy komputerem, by mieć choć odrobinę świętego spokoju. Gramy razem, śmiejemy się razem, denerwujemy się razem kiedy auto kolejny raz zjechało na pobocze. Razem bawimy się w gotowanie nie tylko prawdziwe, ale także odkrywamy gry, gdzie czasem trzeba się wykazać umiejętnością zarządzania farmą.

gry dla dzieci 3

Bądź dla dziecka przykładem

Dziecko jest jak gąbka, która nasiąka i naśladuje to, co widzi. Nie dziwcie się jeśli wasze dziecko chce cały dzień spędzić przed ekranem telewizora, czy komputera, jeśli Was widzi często przed szklanym pudłem. Kiedyś rozmawiałam z matką nastolatki, która nie rozumie dlaczego jej córka ciągle ogląda telewizję lub „siedzi” w Internecie. Zapytana co ona robi po powrocie z pracy, przyznała się, że włącza telewizor, który gra dopóki ona nie pójdzie spać. Więcej nie musiałam jej uświadamiać, sama zauważyła w czym tkwi przyczyna. Pokażcie dziecku alternatywne sposoby spędzania czasu, czy to wspólna gra na komputerze, spacer, czy zabawa na dworze.

Wpis jest elementem współpracy z poki.pl

Zdjęcia: Rachela

Subscribe
Powiadom o
guest

10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
8 lat temu

ja od zawsze mam pod kontrolą to co moje dzieci oglądają w telewizji tzn nie wszystkie programy dla dzieci są dla dzieci:-) i tak samo jest z komputerem bo zdaję sobie sprawę z czyhających zagrożeń

Milena Kamińska
8 lat temu

ja z synem podobne mamy gusta rzuciła nam się w oko gra Uphill Rush 6 a moja córcia zaczęła krzyczeć o księżniczka!!! patrząc na grę metamorfoza Elzy z Krainy Lodu

Milena kamińska
Milena kamińska
8 lat temu

Zgadzam się. Nie możemy całkowicie zabronić dziecku kontaktu z komputerem tym bardziej że jak pójdzie tylko do szkoły będzie miało zajęcia z komputerem. Trzeba z głową nauczyć nasza pociechę korzystania z tego sprzętu. Rady opisane wyżej sprawdzają się w 100% kontrola wspólna gra i określony czas są dobrym rozwiązaniem. Ja w taki sposob mam kontrolę nad moim dzieckiem które korzysta z komputera ale i telewizora. Nie każdy program dla dzieci jest dla dzieci. Jest wiele bajek ogłupiajacych pustych pełnych agresji przemocy.

Agnieszka
Agnieszka
8 lat temu

Bardzo duży wybór gier – szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam, że są takie serwisy z grami dla dzieci 😉 W sumie wstyd się przyznać!

Dagmara Szymanek
Dagmara Szymanek
8 lat temu

Wstyd się przyznać ale daje mojemu dwulatkowi tablet by na nim pograł, a ja mam trochę świętego spokoju bo potem i tak słyszę: Mamo, chodź baw ze mna. Dzięki za rady!

Ewka
Ewka
8 lat temu

Genialne! tylko tak ciężko być konsekwentnym 🙁 Obiecuję sobie, że postaram się. A z drugiej strony szukałam takiego serwisu. Super – mam już plan na dzisiejszy deszczowy dzień.

Dorota
Dorota
8 lat temu

Moje dziecko używa komputera odkąd ma trzy lata. Nie wiem czemu miałoby być inaczej, takie czasy.

Magda P
Magda P
8 lat temu

nasza córka nie korzysta komputera ale kilka razy w tygodniu pozwalamy grac jej na tablecie w gry edukacyjne które uczą ją na przykład opieki nad zwierzętami albo opowiadają o życiu na wsi. przy tym wszystkim stosujemy powyższe zasady

Magdalena
Magdalena
8 lat temu

Ja nie zabraniam dziecku, ale kontroluję co, kiedy i ile tam sobie działa. Żyjemy w takich czasach, że kontakt dziecka z technologią jest czymś normalnym i chyba nawet wskazanym. Ale powtarzam pod naszą kontrolą!!

Dom 11 maja 2015

Nie głosujesz, nie narzekaj!

Pierwsza tura wyborów na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, za nami. Wyniki pewnie dla wielu wyborców oraz samych kandydatów są zaskakujące, bowiem inne niż przewidywano w sondażach. Jednak nie o sukcesach i porażkach pretendentów chcę tutaj prawić, a o tym, że jestem zła, potwornie zła na społeczeństwo, które z taką obrzydliwie marną frekwencją wzięło udział w owych wyborach! 

Ludzie nie jestem Wam wstyd?!? Zgodnie z sondażami frekwencja wyniosła raptem  49,4% – wiecie, że jest to najniższy wynik w wyborach prezydenckich, od 25 lat (1990r.)!
Dlatego, z tego miejsca, pytam – gdzie ta druga połowa uprawnionych do głosowania!?! Gdzie byliście 10 maja?! Co takiego ważnego robiliście, że nie mogliście poświęcić dosłownie chwili, by udać się do „swojego” lokalu wyborczego i oddać, jeden jedyny, malutki aczkolwiek, tak ważny głos!?!

Różne wymówki już słyszałam – jeden nie wiedział kogo wybrać, inny uznał, że „Pan Iksiński i tak nie wygra, więc na niego nie zagłosuje…. na pozostałych Kandydatów tym bardziej”, jeszcze inny oficjalnie olał sprawę sikiem prostym, bo po co marnować swój cenny czas, który można wykorzystać w inny, ciekawszy sposób, np. grillując ze znajomymi (gwoli ścisłości, sama miałam wczoraj gości i do późna grillowałam, ale do urny i tak się udałam!).
Są też tacy, którzy mieszkają poza miejscem zamieszkania, w tym, poza granicami kraju i uznali, że oni „nawet by chcieli, ale nie mają JAK zagłosować” – g*wno prawda!! Wszystko to jest jeden wielki shit, bzdura i blef!

Jeśli jesteś: obywatelem RP, ukończyłeś 18 lat, nie zostałeś pozbawiony praw publicznych lub wyborczych, nie zostałeś ubezwłasnowolniony, jesteś zdrowy na umyśle i pełny świadomości, nie leżysz na stole operacyjnym, porodówce czy w śpiączce, nie walczysz o życie…. – nie ma żadnych przeciwwskazań, wybacz, ale nie uznaję, żadnej wymówki w tak ważnym temacie.

Mało tego, uważam iż KAŻDEMU szanującemu się obywatelowi, powinno zależeć na tym, by wziąć udział w wyborach prezydenckich i mieć wpływ (mniejszy bądź większy) na to co się dzieje w Naszym kraju.
A wszystkim tym, którzy nie uczestniczyli 10 maja w wyborach i będą próbowali się tutaj za chwilę wybronić, od razu odpowiadam – dla chcącego nic trudnego! Wystarczy odpowiednio wcześniej zainteresować się tematem i poszukać dogodnych rozwiązań.

Dla ułatwienia podpowiadam, że na stronie http://prezydent2015.pkw.gov.pl/ widnieją WARUNKI UDZIAŁU W GŁOSOWANIU, w których znajdziesz informacje o tym:

– kto ma prawo do udziału w głosowaniu,

– jak głosować w innym obwodzie niż właściwy dla miejsca zamieszkania,

– gdzie mogą głosować: żołnierze pełniący zasadniczą lub okresową służbę wojskową, ratownicy odbywający zasadniczą służbę w obronie cywilnej poza miejscem stałego zamieszkania, policjanci z jednostek skoszarowanych, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej oraz Służby Więziennej pełniący służbę w systemie skoszarowanym, a także osoby które będą przebywać w dniu wyborów w szpitalach, domach pomocy społecznej, w domach studenckich, zakładach karnych i aresztach śledczych,

– jak mogą głosować osoby stale zamieszkujące poza granicami Polski,

– kto i w jaki sposób może głosować KORESPONDENCYJNIE.

W związku z tym, iż niebawem (24 maja 2015r.) czeka Nas druga tura wyborów, apeluję do Was Drodzy Rodacy – zreflektujcie się, zmobilizujcie i ruszcie tyłki! Udanie się do lokalu wyborczego i postawienie JEDNEGO KRZYŻYKA na karcie nic nie kosztuje i nie zawiera dużo czasu.

Na marginesie dodam, że moim skromnym zdaniem udział w wyborach powinien być OBOWIĄZKOWY, a co za tym idzie, (nieusprawiedliwiony) brak udziału w głosowaniu winien być karany, np. finansowo.

I na koniec zapamiętajcie krótkie zdanie – NIE GŁOSUJESZ, NIE NARZEKAJ!

Subscribe
Powiadom o
guest

13 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Edyta Synowiec
8 lat temu

Zgadzam się!!!
Ja właśnie jestem w szpitalu i miałam możliwość głosowania. Nawet osoby po zabiegach mogły głosować,nigdzie nie musiały wstawać czy iść. Wystarczy że chciały. Dziękuje za tą możliwość.

Katarzyna Gabiga
8 lat temu

Ja też głosuje bo to wielki przywilej o który walczyli nasi dziadkowie

Joanna Okońska
8 lat temu

też, chociaż nic to nie dało 🙁

Agnieszka Popławska

Glosowalam ale wynik to dno dna i kilo mulu

Edyta Skrzydło
8 lat temu

Byłam, glosowałam. Mój kandydat odpadł, wiec teraz nigdzie nie idę!

Dorota Staniszewska
8 lat temu

Tak, powinno być to karane! Czy po to nasi przodkowie walczyli abyśmy nie chodzili głosować? Mam 27 lat i nie odpuściłam żadnych wyborów! W tym roku nawet wypoczynek sobie skrociłam aby zdążyć…tego byłam uczona, że to obowiązek… Czy to, że nie pójdziemy, to oznacza, że nie ma na kogo głosować? Nie powie mi nikt, że nie ma na kogo głosować, bo kandydatów nie jest dwóch a dużo więcej… Pomijam fakt, obietnic wyborczych, bo to już inna bajka, ale głosując można ich wtedy z tego rozliczyć i podsumować…a nie tylko gadać, że jest źle… Właśnie trzeba iść, zagłosować i pokazać, że… Czytaj więcej »

Sylwia Sowa
8 lat temu

Tak!

Basia Kłodnicka
8 lat temu

Tak. To jest nasz obowiazek. Bo ci co nie chodza na wybory to najglosniej narzekaja

Joanna Szopińska
8 lat temu

popieram w całej rozciągłości 🙂

Milena Kamińska
8 lat temu

Zgadzam się, mnóstwo tych informacji ale ja się tym jakoś nie interesuje moje oko i mózg nie wychwytuje tych newsów

Maria Ciahotna
8 lat temu

a po naszej stronie Olzy raczej nie tyle o polityce myślimy, co o dobrej i jeszcze lepszej herbacie – jak by ktoś miał blisko to zapraszamy na svátek čaje / święto herbaty https://www.facebook.com/SvatekCaje?fref=nf 🙂 jest się na co cieszyć

Alicja Skowrońska
8 lat temu

Nie zgodzę się. Przed nami jako narodem ważna decyzja, i uważam, że aby podjąć dobrą decyzję trzeba o kandydatach jak najwięcej widzieć, a takie debaty właśnie nam w tym pomagają. Po debacie wzrosły notowania obecnego prezydenta i bardzo dobrze, bo choć wiele mam mu do zarzucenia, to jednak nie chcę żeby Polska była państwem kościelnym a za in vitro groziła kara 2 lat pozbawienia wolności.

Emocje 11 maja 2015

Przychodzi baba do lekarza…

Przychodzi baba do lekarza, a tam kolejka. I to nie byle jaka i nie do byle kogo. Ginekolog, czyli lekarz, do którego idealnie byłoby zawitać raz na pół roku, wcale nie cieszy się wielką popularnością wśród kobiet. A skąd to wiem? A z rozmowy, jaką przyszło mi przeprowadzić z kilkoma pacjentkami, oczekującymi do „mojego” ginekologa.

Od słowa do słowa i rozgadały się kobiety, która z czym i do jakiego ginekologa chodziła. Posłuchałam z ciekawością, utwierdzając się w przekonaniu, że ten „mój” to jednak liga, jeśli idzie o specjalistów w tym fachu. Kobiety zwracają dużą uwagę na delikatność, z jaką lekarz podchodzi do pacjentki. Jedna z pań tak określiła postawę poprzedniego „gina”, nazwijmy go „T”- „pakował we mnie łapy, jakby widły do gnoju pchał”. Ja się roześmiałam niebosko, naprawdę porównanie mnie rozśmieszyło, jednak ta dziewczyna nie podzieliła mojego entuzjazmu. Co się okazało, ona dość młodo rodziła pierwsze dziecko, po kontrolnym KTG przyszła kolej na badanie rozwarcia. Aż mnie ciary przechodzą, jak pomyślę że facet z grubymi paluchami, miałby pakować we mnie łapsko, umilając bolesne badanie komentarzem „no i co tak podskakujesz na tym fotelu.” Nóż się w kieszeni otwiera, prawda?

Zadziwiające jest to, że mało delikatne są kobiety-ginekolożki, choć one najlepiej powinny wiedzieć, że takie badanie to żadna przyjemność. Kobieta-kobiecie wilczycą? Moją pierwszą ciążę prowadziła pani „Cz”. Raczej mało sympatyczna i nieuśmiechnięta kobieta. Ale prawda jest taka, że przecież nie chodziłam do niej na spotkania towarzyskie. Jej wątpliwe poczucie humoru, rekompensowało mi podejście do pacjenta. Kompetentna, z opinią dobrego fachowca, odpowiadała na każde moje pytanie. A jak się okazuje, nie wszyscy ginekolodzy mają we krwi rozwiewanie wątpliwości i odpowiadanie pacjentkom. Niektórym wydaje się wręcz, że to pacjentka jest dla lekarza, a nie odwrotnie.

Ginekolodzy poza tym, że czasem podchodzą do kobiet bardzo instrumentalnie i niedelikatnie, często ich po prostu nie słuchają. Ona mówi o jednym, a on zupełnie o czym innym. I te kobiety zniechęcone, albo idą gdzie indziej, albo odpuszczają wizytę… Jedna z oczekujących ze mną pań, przyjechała do „doktora Sz” z miasta oddalonego o 40km, bo nawet tam chodzą słuchy, że jest on godny polecenia. Inna bajka, że często przeszkadza brak prywatności, choć tu akurat najmniej zależy od lekarza, bo nie zawsze są wymarzone warunki do rozebrania się w osobnym pokoju.

No dobrze, a dlaczego ja tak obstaję przy tym akurat lekarzu, a miałam z piątką innych specjalistów w Gryficach do czynienia? Ponieważ ma w porządku dłonie (tak, zwracam na to uwagę, wygląd rąk jest dla mnie ważny). Nie chciałabym, aby ktoś pakował swoje serdelki pod moją kieckę, jakkolwiek to dziwnie nie zabrzmi, niczym widły do gnoju 😉 Badanie jest delikatne, moje pytania i sugestie wysłuchane. Nie zdarzyło się, abym wyszła z niedosytem wiedzy. Kultura osobista to rzecz niezbędna, poczucie humoru też mile widziane. Rozmowa z perspektywy fotela ginekologicznego jest odrobinę dziwna, a jednak atmosfera rozluźnienia pomaga przebrnąć przez te chwil parę. No i mimo oblegania przez pacjentki – co raczej dobrze świadczy, że jest tyle chętnych do niego – kontakt na telefon komórkowy, sprawia że nie kwitnę w przychodni przez pół dnia. No cóż, nie odnotowałam jakichś przykrości i minusów. Pozwalał mi biegać w drugiej ciąży, i doprowadził ją do szczęśliwego rozwiązania.

Nota bene, przysłał smsa z gratulacjami, gdy Woju się urodził. Można? Można. Ale to chyba zależy od charakteru człowieka. Ja mam tego farta, że trafił mi się ginekolog nie tylko kompetentny, ale i zwyczajnie ludzki.

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
KS
KS
8 lat temu

Chyba wiem kogo tak chwalisz 🙂 razem nie raz czekałysmy. Bardzo pozytywnie. A jakby tak literami nazwisk polecieć to poza doktorem esz poleciłabym doktora be i de 😉 też są ok 🙂

Milena kamińska
Milena kamińska
8 lat temu

Miałam do czynienia z różnymi ginekologami jesli chodzi o kulturę delikatność i płeć. Statystyki wyglądają tak: na 3 kobiety jedna ludzka dwie powinny pracować w ubojni, na 5 facetów jeden no z przymrużeniem oka dwoch do których ustawiają się kolejki

Żaklina Kańczucka
8 lat temu

Czyli jednak tak jak w moim rankingu, mężczyzna jest lepszym ginekologiem. Oni chyba mają więcej empatii, bo jedynie mogą domyślać się, jak bardzo cierpimy podczas miesiączki czy porodu. Kobiety to znają stąd może mają to gdzieś skoro „ona przeżyła”

Alicja Skowrońska
8 lat temu

jestem zadowolona, niestety prywatnie

Aneta Chojnacka
8 lat temu

Kilka lat temu miałam wątpliwą przyjemność przebywania w szpitalu w mojej miejscowości. Podczas obchodu padło pytanie: jak się Pani czuję? Moja szybka odpowiedź, że źle została zripostowana: to dobrze…. potem przyszła pielęgniarka i przekazała mi, że będzie badanie…. W gabinecie wielkości boiska, bez żaluzji i zasłon stał fotel ginekologiczny, obok niego siostra i około 15 lekarzy… moja konsternacja była tak zaskakująca, że pielęgniarka pod nosem zasugerowała, żebym szybko wskoczyła na fotel, bo tracimy czas… zabrało mi migdałki 3 lekarzy… po kolei. Bez słowa. Bez delikatności. Łzy płynęły do uszu i ściskały za gardło… siostra tylko pogłaskała mnie po ręce pocieszająco… Czytaj więcej »

Żaklina Kańczucka
8 lat temu

współczuję przeżycia.

Magdalena Gruszka
8 lat temu

W drugiej ciąży leżałam na ginekologi 1.5 miesiąca. O podejściu lekarzy, badaniach lub ich braku, o proszeniu się o ktg, o braku intymności itp. mogłabym napisać książkę. Okropne to wspomnienia. Jak teraz mam zrobić badania czy iść do lekarza to jestem chora! Nie chcę już nigdy więcej

Żaklina Kańczucka
8 lat temu

Obyś trafiła na takiegolekarza jakiegoj a mam . Nie mogę narzekać.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close