Na co iść do kina? Może na „Aladyna”?
Jeśli ktoś nie czuje sentymentu do animowanej wersji „Aladyna”, nie lubi musicali i nie przepada za filmem przygodowym, to czy najnowsza produkcja Dinseya jest dla niego? Odpowiem Wam na to pytanie, opierając się na własnym przykładzie, bo tak się składa, że spełniam wszystkie powyższe kryteria.
Fabuły nie muszę dokładnie opisywać, bo historię chyba wszyscy dorośli znają —uliczny złodziejaszek, odnajduje magiczną lampę z Dżinem spełniającym trzy życzenia. Chłopak próbuje zdobyć miłość księżniczki Jasminy, ale na drodze staje mu wezyr Jafar.
Aladyn 2019
W kinie na aktorskiej adaptacji tej klasycznej bajki Disneya „Aladyn” byłam wczoraj. Poszłam bez większego przekonania, no bo czego nie robi się dla dzieci! Jakże się cieszę, że film bardzo miło mnie zaskoczył. Urzekł mnie wizualnie i dźwiękowo — bogactwem intensywnych kolorów, pięknymi egzotycznymi strojami w prawdziwie bollywoodzkim stylu, muzyką i efektami komputerowymi. Skoro o tych ostatnich mowa – zwierzęta, występujące w filmie, zostały wykonane niesamowicie realistycznie: tygrys Rajah, małpka Abu, papuga Jago, słonie. No i Will Smith w roli niebieskiego Dżina – jest niesamowity, charyzmatyczny i zabawny. Nie zgadzam się z przeczytanymi w internetach recenzjami, że aktor zupełnie nie dorównał animowanej wersji z dubbingiem Robina Williamsa. Według mnie Smith stworzył własną, bardzo fajną postać. Podobnie w disnejowskiej produkcji bez wątpienia pozytywnie wyróżniają się aktorzy wcielający się w Aladyna i księżniczkę Jasminę.
Film trwa dwie godziny – obiektywnie rzecz biorąc długo, szczególnie dla dzieci. Ale akcja jest tak poprowadzona, że cały czas coś się dzieje, trzyma w napięciu, a sceny bynajmniej nie nużą. Usłyszycie sporo zabawnych dialogów, które bawią także najmłodszych widzów. Ze względu na nich polecam wersję z dubbingiem, który został całkiem dobrze przygotowany. Na wczorajszym seansie były dzieciaki w różnym wieku i wszystkim (a wiem to na pewno, bo po wyjściu z kina z nimi rozmawiałam) bardzo się podobało – zarówno siedmiolatkom, jak i jedenastolatkom, dziewczynkom i chłopcom.
Wracając do mojego osobistego odbioru filmu, ciekawe, czy moja opinia nie będzie jedyną pozytywną w Internecie. Ale zaufajcie mi, podobnie jak wielu z Was zrobiło to, gdy namawiałam Was na film „Krzysiu, gdzie jesteś” wbrew negatywnym recenzjom krążącym w sieci. I tym razem polecam – zabierzcie dzieci do kina… na “Aladyna”!