Kultura 7 marca 2023

Bajka Pana Kleksa – zabierz dzieci w sentymentalną podróż do świata Brzechwy

Bajka Pana Kleksa to wyjątkowe miejsce, wręcz magiczne, ponieważ po przekroczeniu jego progu niepostrzeżenie przenosimy się do świata fantasy, do bajki, którą stworzył niegdyś Jan Brzechwa.  Można by rzec, że jest to wielka sala zabaw, ale prawdę powiedziawszy, byłoby to zbyt skromne określenie, bo Bajka Pana Kleksa to nie typowy figloraj, w którym na dzieci czekają baseny z kulkami i zjeżdżalnie. To zdecydowanie coś więcej. Właściwie najtrafniejsze  określenie to: centrum nauki, kultury i zabawy.

Do dyspozycji mamy tu: interaktywne ekspozycje, łamigłówki, eksperymenty i zagadki do rozwiązania, a wszystko to rozmieszczone jest w ośmiu strefach tematycznych inspirowanych przygodami Pana Kleksa. 

Odwiedzając Bajkę mamy więc okazję wybrać się w podróż do znanych nam z kart książki bądź filmu miejsc, takich jak: Planeta Fantazja, Abecja, czyli Podwodny Świat Królowej Aby, Kraina Szpaka Mateusza, Królestwo Bajdocji czy Ostatni Rezerwat Przyrody, w którym zaczyna się cała zabawa. To stąd wyruszamy na misję razem z Adasiem Niezgódką i innymi uczestnikami – o ile wybierzemy opcję „zwiedzania Bajki z przewodnikiem”, ale o tym słów kilka zamieszczę niżej. 

Naszym zadaniem (oprócz dobrej zabawy oczywiście) jest odnalezienie trzech przedmiotów, które niejaki Bebok ukradł Panu Kleksowi. Są to: czerwony guzik, magiczny kałamarz i szmaragdowa szkatułka doktora Paj-Chi-Wo. 

W trakcie poszukiwań mamy okazję zobaczyć zwierzęta żyjące w Ostatnim Rezerwacie Przyrody, sprawdzimy swoją sprawność w Psim Raju i wypłyniemy w rejs statkiem Apolinary Baj z Królestwa Bajdocji, w czasie którego poznamy m.in. kompas, nauczymy się kierunków świata oraz podstawowych węzłów żeglarskich. W międzyczasie, tak jak bohaterowie książki, możemy uczestniczyć w lekcjach kleksografii czy leczenia chorych sprzętów. 

Wielkim atutem Bajki, poza samym scenariuszem zabawy w świecie Pana Kleksa, jest też to, że dużą wagę przywiązuje się tutaj do ekologii. Po pierwsze miejsce to stworzone zostało z drewna i materiałów biodegradowalnych i tu muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem tego, jak to wszystko zostało zaprojektowane – jest bardzo czysto, przestronnie i po prostu pięknie. Po drugie znajduje się tu dużo ekspozycji nawiązujących do ochrony środowiska. Poprzez zabawę dzieci uczą się między innymi segregacji śmieci, istoty oszczędnego używania wody, prądu czy zagrożeń wynikających z palenia byle czego w piecach, a także nadmiernego “zbierania” plastiku.

Moim dzieciom bardzo podobała się multimedialna wystawa, w której poznały cztery potwory zagrażające naszej planecie:
– Plaściora – stworzonego z plastikowych odpadów, głównie butelek i sztućców;
– Smoga – składającego się ze starego pieca, który żywi się odpadami, w tym zużytymi oponami;
– Kranożłopa – który rośnie w siłę, gdy nie zakręca się wody, np. podczas mycia zębów oraz
– Elektro-skorpiona – stworka nabierającego mocy, kiedy nie wyłącza się świateł w pomieszczeniach, w których nie przebywamy. 

Powiem Wam, że moim dzieciom do tej pory do znudzenia powtarzałam, że mają zakręcać wodę i “gasić” światła, używając różnych argumentów, a one wciąż o tym zapominały. Aż  poznały wspomniane wyżej stwory i teraz (wreszcie!) same się pilnują, a gdy któreś zapomni, jeden drugiego upomina, przypominając o istnieniu Kranożłopa i Elektro-skorpiona! 🙂 

BAJKA PANA KLEKSA – CO WARTO WIEDZIEĆ PRZED WIZYTĄ 

Pierwszą wizytę w Bajce Pana Kleksa polecam zabukować w opcji “zwiedzanie z przewodnikiem”, czyli osobą wcielającą się w Adasia Niezgódkę (przynajmniej my szliśmy z Adasiem ;-)) – On Was oprowadzi po wszystkich zakamarkach Bajki, opowie o każdym miejscu i wskaże, co możecie tam robić. 

W Bajce nie chodzi się w butach. Należy zabrać ze sobą skarpetki na zmianę i włożyć je w wyznaczonym miejscu – przed wejściem do Ostatniego Rezerwatu Przyrody.  

Miejsce to przeznaczone jest dla rodzin z dziećmi w przedziale wiekowym od 5 do 12 lat. 

Bilety najlepiej jest zamówić na stronie Bajki – daje to gwarancję wolnych miejsc, których liczba jest ograniczona. W okresach wolnych od szkoły tj. ferie, wakacje, przerwy świąteczne proponuję planować wizytę z wyprzedzeniem, bo wtedy bilety szybko się rozchodzą i czasem zabukowanie ich na ten sam dzień, a nawet z dnia na dzień jest trudne. 

Bilety rezerwuje się na konkretną godzinę. Czas zwiedzania z przewodnikiem to około 2-3 godziny i jest o tyle ograniczony, że co 40 minut wchodzą kolejne grupy, nie można więc siedzieć w Bajce, ile się chce. Nikt co prawda nas nie wyrzuci (chyba 😛 ), ale pracownicy grzecznie informują, że zbliża się już kolejna ekipa uczniów Pana Kleksa i dobrze by było skierować się do wyjścia. Nieco inaczej jest w tygodniu, gdzie Bajka oferuje opcję “swobodnego zwiedzania bez limitu czasowego”. Dla jasności – zwiedzanie z przewodnikiem jest dostępne tylko w weekendy. 

Jeśli chodzi o cennik, to chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że w tygodniu bilety są tańsze niż w weekend. I wygląda to tak: bilety normalne kosztują 49 zł w tygodniu i 65 zł w weekend, natomiast ulgowe odpowiednio 44 zł i 55 zł. 

Z kwestii, które jeszcze mogą Was interesować to pewnie gastronomia – otóż na terenie Bajki jest kawiarnia, w której można napić się kawy, herbaty, gorącej czekolady, zimnych napojów i przekąsić różnego rodzaju babeczki oraz ciasta. 

Reasumując, Bajka Pana Kleksa to niezwykle ciekawe i rodzinne miejsce. Warto je odwiedzić, będąc lub mieszkając na Śląsku, w pobliżu Katowic. Moim dzieciom bardzo się podobało i co rusz pytają mnie, czy jeszcze tam pojedziemy.

 

 

Zdjęcia: Fizinka

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Challengers: Drużyna marzeń. Tej gry na pewno nie schowasz do szuflady!

Czy turniejowa karcianka musi być nudna? Nie musi, ale nie wierzcie mi na słowo. Koniecznie zajrzyjcie do pudełka z grą Challengers: Drużyna marzeń. Bogate rozgrywki, zero nudy i akcja, która zadowoli nawet wybrednego dwunastolatka. Dodajcie do tego świetne wykonanie i to, co pokochają rodzice – koniec bałaganu i rozplaszczonych na stole kart. Nie będę wam wszystkiego zdradzać od razu. Przeczytajcie, nad czym tak pieję z zachwytu.

Twórcy tej gry doskonale wiedzą, co tygryski lubią najbardziej. A rozgrywka jest tak samo przyjemna, niezależnie od tego, czy grasz we dwie, cztery czy osiem osób. Nie masz z kim zagrać albo jest was trójka? Nic straconego, bo to gra, w którą można zagrać nawet solo. Co mnie w niej urzekło?

Challengers: Drużyna marzeń

Fot. Archiwum prywatne

Jest doskonale dopracowana i ciekawa zarówno dla ośmiolatka, starszego rodzeństwa, jak i rodziców, którzy mają już dość grania godzinami w wojnę lub inna oklepaną grę.  My graliśmy we czwórkę i we dwie osoby i… jesteśmy zachwyceni.

Challengers: Drużyna marzeń

Wydawcą gry jest dobrze znany w świecie gier Rebel, który już swoją marką gwarantuje nam rozrywkę wysokich lotów. Jednak w tym przypadku nie oznacza to, że musisz najpierw spędzić dwa tygodnie na studiowaniu zasad. Choć z początku (jeśli wcześniej nie grałeś w tak rozbudowane karcianki czy planszówki) możesz zrobić wielkie oczy, oglądając zawartość pudełka, wystarczy jedna rozgrywka z pomocą instrukcji, żeby wciągnąć się i załapać wszystkie zasady. Na końcu wpisu znajdziecie filmik wydawcy z instrukcją i przykładową rozgrywką (również z użyciem robota).

Challengers: Drużyna marzeń

Fot. Archiwum prywatne

Gra jest dość złożona, ale dzięki temu właśnie jest ciekawa. Rodzinne rozgrywki przyniosą sporo korzyści poza wspólnym spędzeniem czasu, ponieważ wymaga ona strategicznego myślenia.

Challengers — co znajdziesz w pudełku?

W pudełku znajdziecie sporo składników, a wszystkie razem tworzą przepis na emocjonującą rozgrywkę.  Na grę składają się:

  • planszetki pojedynków,
  • talie kart początkowych – używamy tyle talii, ilu jest graczy,
  • talie miasta,
  • 6 dodatkowych talii,
  • pomocnicze karty z planami turniejów,
  • karty robota – służą do gry w pojedynkę lub gdy mamy nieparzystą liczbę graczy,
  • żetony trofeów,
  • żetony kibiców,
  • cztery flagi,
  • tacki na karty – nie mogę się powstrzymać, żeby ich nie zachwalać! Znacie ten moment, kiedy dzieciaki w emocjach łapią karty, jakby miały macki zamiast rąk i starannie ułożone stosiki zalewają planszę? Mhm, nigdy więcej, kocham te tacki!
Challengers, nowa planszówka od Rebel

Fot. Archiwum prywatne

I oczywiście instrukcja. Instrukcja jest świetnie przygotowana. Duża i czytelna. Na oddzielnych kartach twórcy umieścili najważniejsze informacje. Na pierwszej, przygotowania do gry, czyli, jak i co rozmieścić i przygotować do rozgrywki oraz zasady. Na drugiej, przykładowy przebieg rozgrywki, który świetnie wyjaśnia nam, co zrobić, jeśli na jakimś etapie się pogubimy lub zagapimy.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc pora opowiedzieć nieco więcej o samej rozgrywce i dlaczego tak wiele osób się grą Challenger: Drużyna marzeń zachwyca.

Challengers: Drużyna marzeń

Fot. Archiwum prywatne

Challengers: Drużyna marzeń. Jak przebiega rozgrywka?

Jak sama nazwa wskazuje, gra turniejowa opiera się na działaniu turnieju. Podczas 7 rund stoczycie mnóstwo pojedynków. Każda z takich rund ma dwie fazy. Choć kart jest naprawdę dużo, bez problemu przygotujecie zestaw do rozgrywki, są świetnie i intuicyjnie oznaczone. Karty są również podzielone według kategorii A, B, C – i tak umieszczamy je na słynnych już tackach.

Najpierw budujemy swoją talię. Grę zaczynamy z 6 kartami, do których możemy dobierać dodatkowe (zgodnie z zasadami na planie turnieju). Losujemy, kto rozpoczyna dany pojedynek (przypominam, że pojedynki rozgrywamy w parach). Karty tasujemy i rozpoczynamy walkę.

Challengers: Drużyna marzeń

Fot. Archiwum prywatne

W pojedynku zagrywamy kartę, na której bohater ma swoją określoną siłę i funkcję. Następnie kolej przeciwnika. Jeśli jego karta jest słabsza, zagrywa następną, robi to tak długo, aż przebije kartę.

Słabsze karty, które zbił przeciwnik, odkładamy na ławkę (jest tam sześć miejsc, jednak te same karty można odkładać jedna na drugą). Gdy przeciwnik nas przebije, kolej na nasz ruch – tez wykładamy karty tak długo, aż przebijemy gagatka. Przegrywa ten, komu zabraknie kart i nie ma jak przebijać dalej lub zabraknie mu miejsca na ławce, żeby odłożyć pokonanego bohatera. Na koniec rundy zwycięzca zostaje nagrodzony grupą kibiców.

Challengers: Drużyna marzeń

Fot. Archiwum prywatne

W ten sposób gramy 7 rund, a dwie osoby, które w pojedynkach zbiorą najwięcej kibiców, biorą udział w wielkim finale.

Wrażenia

Co jeszcze fajnego odkryjecie w tej grze? Różnorodność, a przy tym uniwersalność. Bohaterowie pochodzą z tak różnych kategorii i uniwersów, że trudno zacząć marudzić, że tematyka nie pasuje. Be trudu pogodzicie typowo męskie, jak i dziewczyńskie potrzeby. Wśród bohaterów znajdziecie gumową kaczkę, potwory z głębin czy syrenę, księcia, kucharza albo psa.

 

Każdy z każdym ma szanse stoczyć pojedynek i trafić na zupełnie inny zestaw kart. W dodatku inni bohaterowie umożliwiają uzyskanie zupełnie innych efektów. Możliwości jest naprawdę wiele i właśnie dlatego to gra, która prędko się nie znudzi i długo nie wyląduje w szufladzie. Możesz grać w nią dziesiąty raz i czuć się jak za pierwszym razem.

Challengers: Drużyna marzeń

Fot. Archiwum prywatne

A gdy dzieci skończą grać, rodzice z powodzeniem mogą zabierać ją na spotkania ze znajomymi.

Challengers. Genialna, rodzinna planszówka

Fot. Archiwum prywatne

PS: Gra również świetnie nadaje się na prezent, to prawdziwe cacko.

Challengers: Drużyna marzeń. Film z instrukcją:

Informacje o grze: Challengers: Drużyna marzeń

Fot. Materiały prasowe

Autorzy: Johannes Krenner, Markus Slawitscheck

Ilustracje: Jeff Harvey

Wydawca:Rebel

Wiek: 8+

Liczba graczy: 1 – 8

Cena: ok. 170 zł

 

Wpis powstał we współpracy z Rebel

Zdjęcia: Archiwa prywatne, materiały prasowe

Zobacz inne wpisy o tej tematyce:
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Rozwój 7 marca 2023

Rozwój psychospołeczny dziecka chorego na nowotwór. Istota relacji z rówieśnikami i aktywizacji chorego

Choroba nowotworowa dziecka wywraca do góry nogami życie jego i całej rodziny. Nowa rzeczywistość bywa trudna, dlatego aby zwiększyć komfort psychiczny młodego pacjenta i umożliwić mu odpowiedni rozwój, konieczne jest zapewnienie choć namiastki normalności. W tym celu należy zadbać o kontakt z rówieśnikami, a także aktywizować dziecko poprzez uczestnictwo w zajęciach – szkolnych i nie tylko. Jak to jednak robić w trakcie pobytu w szpitalu oraz przez okres leczenia?

Myśląc o nowotworach dziecięcych często skupiamy się na kwestiach medycznych – opcjach leczenia, jego skuteczności i szansach na wyzdrowienie. Są to aspekty kluczowe, a praca lekarzy i personelu medycznego jest nieoceniona. Nie można jednak zapominać o osobach, które pomagają dzieciom i nastolatkom pozostać sobą w trakcie pełnienia niezwykle trudnej roli, jaką jest bycie pacjentem onkologicznym. Mowa nie tylko o rodzicach, ale także rówieśnikach, psychoonkologach oraz wolontariuszach fundacji. Jak zatem wygląda aktywizacja dziecka zmagającego się z nowotworem?

Zajęcia, zabawy i spotkania w szpitalnej rzeczywistości

W sytuacji, gdy szpital staje się dla dziecka tymczasowym domem, bardzo ważne jest, aby czuło się ono w nim komfortowo i miało zagwarantowane zajęcia, które zmniejszą poziom stresu i umilą proces leczenia. Oprócz rozrywek zapewnianych przez rodziców i personel szpitalny – jak słuchanie muzyki, śpiewanie, czytanie książek, oglądanie filmów lub po prostu rozmawianie czy wspólna zabawa, na wagę złota są inicjatywy fundacji. Organizowane przez nie specjalne akcje oraz regularna obecność wolontariuszy na dziecięcych oddziałach onkologicznych, dają małym pacjentom namiastkę normalności i pozwalają na kontakt ze światem zewnętrznym.

Fundacja Herosi, oprócz działalności charytatywnej i organizacji zbiórek, intensywnie angażuje się w aktywizację dzieci zmagających się z chorobą nowotworową. Prowadzimy różnego rodzaju zajęcia – plastyczne, edukacyjne czy kulinarne, dzięki czemu integrujemy pacjentów, motywujemy ich do zdobywania wiedzy i rozwijania swoich zainteresowań. Aranżujemy również spotkania z ciekawymi osobistościami czy celebrujemy wspólnie różne okazje – jak chociażby tłusty czwartek czy dzień pizzy. W Klinice Onkologii IMiD pojawiamy się jednak nie tylko „od święta” – nasi wolontariusze są na oddziale dwa razy w tygodniu – w środy i soboty, kiedy to spędzają czas z dziećmi w atrakcyjny sposób i realizując ich potrzeby. Wierzę, że nasza obecność nie tylko wywołuje uśmiech na ich twarzach i pomaga zwalczyć nudę, ale też pozwala im pozostać dzieckiem mimo poważnej sytuacji, w której się znajdują – komentuje Aneta Rostkowska-Rau, Członek Zarządu Fundacji Herosi.

Odpowiednia postawa wobec choroby – wsparcie psychologiczne

Nowotwór sprawia, że życie ulega fragmentaryzacji – dzieli się na czas przed chorobą i w jej trakcie, na pobyt dziecka w szpitalu i w domu. Odnalezienie się w nowej rzeczywistości bywa trudne – zarówno dla pacjenta, jak i jego rodziny, ale dzięki pomocy psychoonkologa oswojenie się z sytuacją i nauka radzenia sobie z nią, mogą być nieco łatwiejsze. Przeprowadzenie przez leczenie pociechy oraz włączanie jej bliskich do każdego z jego etapów, wspiera dobre funkcjonowanie psychospołeczne dziecka i jego rodziców w trakcie terapii onkologicznej i po jej zakończeniu.

Psychoonkolog może pomóc zrozumieć dziecku i jego rodzinie kwestię tego, że nie staje się ono kimś innym przez chorobę, która zawsze przychodzi nie w porę. Prowadzimy rozmowy z pacjentami nt. reakcji, które mogą się im wydawać nienaturalne, a tak naprawdę nienaturalna jest sytuacja, w której się znaleźli. Uczymy też przyjmować prawidłową postawę wobec choroby i pomagamy zobaczyć, że wspólne działanie dziecka, rodziny i całego zespołu medycznego jest leczeniem, dążeniem do wyzdrowienia. Odpowiednie nastawienie do choroby procentuje w późniejszych relacjach międzyludzkich i radzeniu sobie w życiu – mówi Joanna Pruban, psychoonkolog w Klinice Onkologii i Chirurgii Onkologicznej Dzieci i Młodzieży Instytutu Matki i Dziecka. – Opieka psychoonkologiczna obejmuje również rodziców – pokazujemy im, że choroba nie zmienia ich praw i obowiązków, że nie powinni przestawać pełnić swoich podstawowych ról, czyli wychowywania, zapewniania edukacji i możliwości rozwoju swojego dziecka. Nowa sytuacja często wiąże się ze zmianami w życiu opiekunów m.in. rezygnacją z pracy, poświęcaniem mniejszej uwagi rodzeństwu dziecka. Może to generować ogromny stres i prowadzić do nieporozumień w rodzinie. Właśnie dlatego zachęcamy rodziców do dbania o relację między nimi, robienia czegoś dla siebie oraz korzystania z pomocy – naszej lub ich bliskich. Dobre samopoczucie i kondycja psychiczna mamy czy taty udziela się małemu pacjentowi onkologicznemu, motywując go do podejmowania codziennych aktywności – dodaje Joanna Pruban.

Utrzymywanie relacji i kontakt z rówieśnikami

Dziecięcy pacjenci onkologiczni są wyrwani ze swojej dotychczasowej codzienności – chodzenia do szkoły czy przedszkola, spotkań z kolegami i koleżankami, zabawy z rodzeństwem. Choć w obliczu choroby dla rodziców najważniejszy staje się powrót do zdrowia pociechy, to równie istotne jest zapewnienie jej odpowiednich warunków do rozwoju i podtrzymywania relacji z innymi dziećmi. Rodzice, poza stałą obecnością i wspieraniem dziecka, powinni zadbać również o kontakt z rówieśnikami. Izolacja od nich może sprawić, że u młodego człowieka narastać będzie poczucie osamotnienia, przekonanie o braku akceptacji czy niska samoocena.

Nad podtrzymywaniem relacji należy pracować od początku choroby, żeby dziecko nie czuło się wyobcowane ze środowiska, w którym funkcjonowało wcześniej. Udział w życiu rówieśniczym w trakcie leczenia pozwala zminimalizować problemy związane z okazywaniem emocji wobec innych, nawiązywaniem kontaktów ze zdrowymi dziećmi czy niechęcią do podejmowania aktywności i wyzwań. Rówieśnicy mogą być wspaniałym źródłem wsparcia psychicznego dla dziecka oraz motywacją do przetrzymania najtrudniejszych momentów. Mogą także dzięki kontaktowi z chorym kolegą lub koleżanką wiele się nauczyć, zrozumieć, dojrzeć emocjonalnie i intelektualnie. Co więcej, kontakt ze środowiskiem szkolnym u dziecięcych pacjentów onkologicznych zwiększa motywację i chęć do zdobywania wiedzy, dbania o wyniki szkolne. Oczywiście choroba nie zawsze pozwala na spotkanie „na żywo”, ale dzięki postępowi technologicznemu możemy zwalczać te ograniczenia – chociażby poprzez rozmowy telefoniczne czy połączenie online z klasą w trakcie lekcji lub godziny wychowawczej – wyjaśnia Joanna Pruban z Instytutu Matki i Dziecka.

Wyleczalność nowotworów dziecięcych szacuje się na ok. 70-80%[1], dlatego w trakcie leczenia nie można zapomnieć o zapewnieniu dziecku właściwych warunków do rozwoju i powrotu do normalnego życia. Podtrzymywanie relacji z rówieśnikami, edukacja i rozwijanie zainteresowań, troska o zdrowie psychiczne oraz odpowiednie nastawienie do walki z chorobą nie są możliwe bez pracy rodziców, psychoonkologów oraz fundacji.

Klinika Onkologii i Chirurgii Onkologicznej Dzieci i Młodzieży Instytutu Matki i Dziecka (IMiD)

Najstarsza w Polsce, wysokospecjalistyczna Klinika onkologiczna dla dzieci i młodzieży zlokalizowana w Warszawie. Interdyscyplinarny, doświadczony zespół Kliniki prowadzi pełną diagnostykę i kompleksowe leczenie nowotworów u dzieci od okresu płodowego do 25. roku życia z całego kraju. Specjalizuje się w zakresie leczenia guzów litych poza ośrodkowym układem nerwowym oraz histiocytoz. Klinika jest ośrodkiem referencyjnym w leczeniu oszczędzającym, umożliwiającym uratowanie kończyny choremu dziecku. Do 2023 r. wykonano ponad 800 zabiegów wszczepiania endoprotez, także tych wydłużanych mechanicznie lub w wyniku działania pola elektromagnetycznego. Najmłodszy pacjent, u którego wykonano taki zabieg miał 8 miesięcy. Zespół Kliniki prowadzi także działalność naukową – m.in. niekomercyjne badania kliniczne dotyczące leczenia guzów litych u dzieci.

[1] https://www.zwrotnikraka.pl/dziedziczne-nowotwory-wieku-dzieciecego/

Obraz Myléne z Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close