Bieganie w ciąży w czapce niewidce
W społeczeństwie pokutuje stereotyp łagodnej i zacnej Matki Polki, szczególnie nienarodzonego dziecka. Kobieta ciężarna powinna nosić się godnie, głaskać po brzuchu i tą częścią ciała sięgać sufitu podczas całodniowej sjesty. A co jeśli kobieta ma inny sposób na celebrowanie dziewięciu miesięcy i ma pomysł na bieganie w ciąży? Ja biegałam z brzuszkiem dobijając praktycznie do połowy ciąży.
Moi „współplemieńcy” jeszcze przed ciążą wiedzieli że biegam, więc widok najpierw brzuszka, a później mnie raczej nikogo nie dziwił. Przynajmniej nikt głośno nie robił uwag, a co już prywatnie myśleli to pewnie inna bajka. Reakcje ludzi były różne. Ci, którzy spotykali mnie na „szlaku” raczej odbierali mnie pozytywnie, nie traktowali jako wyrodnej matki czyhającej na zdrowie nienarodzonego dziecka. I to było fajne, bo – tak mi się wydaje – jako ludzie świadomi i aktywni wiedzieli, że ciąża to nie choroba (o ile rzeczywiście ciąża przebiega bez komplikacji) i ruszać się należy.
Ale spotkałam się również ze spojrzeniami „spod byka” nieznajomych mijanych „na mieście”. I nie były to spojrzenia pełne zachwytu, a raczej pytania „gorzej ci?!”. Miałam wtedy ochotę odpowiedzieć „spokojnie, w domu wszyscy zdrowi”. Chyba, że patrzyli z politowaniem, myśląc, że biegam żeby odpokutować tydzień mega obżarstwa u Pasibrzucha 😉 A żadna kobieta tego nie lubi!
Kilka razy zdarzyło mi się odpowiadać na pytanie, czy w ciąży można biegać? Ano można. Spokojnie bez szaleństw, raczej trucht na krótki dystans a nie intensywny maraton. To kwestia odpowiedzialności, bo moim celem nie była zadyszka na mecie, ale utrzymanie mojego ciała w dobrej kondycji aż do końca. A do kiedy biegać, tego nie wiem. To zależy co powie ginekolog po każdym badaniu, jakie będą wyniki i do którego momentu taki wysiłek będzie bezpieczny dla dziecka, oraz do kiedy będą siły aby go kontynuować. To wszystko otwarta kwestia i wypadkowa wielu czynników.
Dla własnego komfortu, nie biegałam po mieście marząc o czapce niewidce, ale przeniosłam się na leśną dróżkę, gdzie innych aktywnych spotykałam raz na jakiś czas i to mi bardzo odpowiadało. W tygodniu biegałam 2 – 3 razy w zależności od pogody i samopoczucia po 3 km i choć to brzmi raczej mało „ambitnie” ten dystans był wystarczający – przynajmniej dla „dwupaka” takiego jak ja.
Nie!!! Myślenie ludzi jest nie zrozumiałe. Gdy dojeżdzałam do pracy pociągiem konduktor powiedział mi że powinnsm ze sobą zabierać lekarza lub położoną. 🙂
No nie wierzę! 😉
Popieram, też uważam, że ciąża to nie choroba. Ja bardzo lubiłam chodzić na basen i pływać i robiłam to tak długo dopóki nie było przeciwwskazań. Pamiętam, że ginekolog powiedział mi, że mam funkcjonować jak przed ciążą. Na samym basenie nie byłam jakimś specjalnym widowisiem bo zanim miałam widoczny brzuszek a było to bardzo późno to niestety już nie mogłam pływać. Natomiast wszyscy, tórzy wiedzieli o ciąży mieli swoje wielkie „HALO” o to. Pamiętam też, że z mężem często jeździliśmy na rowerach. Sport to zdrowie nawet w ciąży, oczywiście w ramach rozsądku i zaleceń lekarza 🙂
Tez nie rozumiem.Kiedys kobiety rodziły kopiąc ziemniaki w polu albo wiążąc snopki i problemu nie było 😉
Ja również biegam w ciąży ( teraz końcowka 6mce) i widok kobiety w ciąży co niektórych wprawia w osłupienie. A Pani to wolno tak się męczyć?…Nie będę w domu leżeć i pachnieć.
Gratuluję wszystkim biegajacym i cwiczacym przyszłym mamusia w 2paku 🙂 🙂
Ja za to mam zamiar jeździć na rolkach, jestem w 6tc. Kobiety przestrzegają mnie żebym tego nie robiła bo się przewrócę i stracę upragnione maleństwo. Ale nie mam zamiaru jeździć jak szatan tylko powoli, rekreacyjnie, a przewrócić się mogę nawet spokojnie idąc do sklepu.