Chore dziecko a służba zdrowia
Moje dziecko się pochorowało. Niby zdarza się nawet najlepszym, ale akurat Duśce zdarza się rzadko i (odpukać!) nigdy poważnie. Wczoraj w nocy siedziałam przy niej do trzeciej i czuwałam czy gorączka nie rośnie, bo spaść nie chciała nawet po podaniu leków przeciwgorączkowych. Mogłam zimne okłady zastosować, ale znając moje dziecko skończyłoby się to awanturą i płaczem.
Ale nie o tym chciałam. Duśka nie jest (i oby tak zostało) ciężko chora, a jednak mnie, wcale nie tak bardzo przewrażliwionej matce, wystarcza katar u dziecka żebym nie mogła spać spokojnie. Teraz też nie sypiam, wstaję częściej niż do noworodka wstawałam. Widać strach o własne dziecko mam wpisany w geny, cebulki włosów, paznokcie i nie wiem co jeszcze.
Ale do rzeczy, bo tak naprawdę to chciałam pisać o tym, co przeczytałam kilka dni temu. Skoro ja się boję przy byle katarze, to jak musieli bać się rodzice trzynastoletniej Kariny, którzy wieźli chorą córkę do szpitala? Może ja się nie znam, ale jeśli rodzice nastolatki decydują, że ból głowy i wymioty są powodem wizyty w szpitalu, to to muszą być bardzo nasilone objawy. A takie nie biorą się z powietrza.
I ja naprawdę rozumiem, że lekarze mogą rodziców podejrzewać o przewrażliwienie, a dzieci o symulowanie, ale jeżeli przez dwa kolejne dni stan pacjentki jest coraz gorszy to może jednak warto coś zrobić? Coś więcej niż standardowe badania? A decyzja żeby uspokoić dziewczynkę na oddziale psychiatrycznym sprawiła, że ręce mi opadły. Na jakim my świecie żyjemy, że leczy się skutek a nie przyczynę?! W XXI wieku pasami do łóżka?!
A propos symulowania: stara historia, brat mojej koleżanki poszedł do lekarza poskarżyć się na silne bóle głowy. Diagnoza lekarza: symulujesz chłopcze, z czego ta klasówka? Dwa dni później chłopak zmarł, chodził do podstawówki. Więc może warto wierzyć tak na wszelki wypadek?
Gdyby ktoś miał odwagę szukać przyczyny może Karina by dziś żyła. Umarła bo nie zbadał jej neurolog, bo nie zrobiono specjalistycznego badania, bo choroba rzadko występująca, bo, bo, bo… bo system jest jaki jest, liczą się limity, procedury, umowy i kontrakty. A potem w protokole pisze się: operacja przebiegła bez powikłań, pacjent zmarł.
Sprawę bada prokuratura. Ale w Polsce nikogo nie karze się za brak inicjatywy i odwagi w podejmowaniu decyzji.
A co to ma wspólnego z moim dzieckiem? Ano nic i mam nadzieję, że tak zostanie. Chociaż jak usłyszałam diagnozę: początek zapalenia płuc, natychmiast przypomniałam sobie te wszystkie przypadki wśród znajomych, gdzie dzieci z tą chorobą trafiały do szpitala. Nogi się pode mną ugięły – wszystko tylko nie to! Jesteśmy w domu, chucham i dmucham, noszę na rękach (tak, dobrze widzicie, noszę pięciolatkę na rękach – przychodzi do mnie i mówi: mamusiu weź mnie na rączki bo się stęskniłam za tobą), pilnuję żeby mimo choroby jadła, brała leki na czas, często sprawdzam czy ma gorączkę. I tylko z tyłu głowy ten strach – żeby się nie rozwinęło, żeby zanikło, żeby nie szpital.
Lekarze błędy popełniali, popełniają i będą popełniać. Nie myli się tylko ten kto nic nie robi. Ale jak czytam o zaniechaniu to przysłowiowy nóż mi się w kieszeni otwiera.
moją Córcie zaatakowało ostatnio zapalenie ucha i wysoka gorączka i pani laryngolog w przychodni odmówiła przyjecia dziecka , bo 45min przed koncem pracy stwierdziła , że już zbadać nie zdąży i odesłala do domu , pare godzin pozniej dopiero przyjął nas inny lekarz i od tygodnia jesteśmy w szpitalu. nie rozumiem tej znieczulicy , jak można moje , czy też inne dziecko nie zbadac , nie przyjąć, nie udzielić pomocy….
dodam jeszcze , że w chwili , gdy prosiłam o przyjęcie na badanie , córka miała 39 stopni gorączki i ostry ból ucha….po prostu masakra i ja jako matka wystąpie ze skargą oficjalna …
Trzeba było poprosić, żeby Ci na piśmie odmówiła, pewnie od razu by znalazła czas. Mnie się w głowie nie mieści, że można odmówić pomocy cierpiącemu dziecku, przecież nikt nikogo nie zmuszał do zostania lekarzem!
na pewno tego tak nie zostawię i gdy tylko wyjdziemy ze szpitala , napisze skarge do NFZ, mam nadzieje ze sie jej dobiora ….
Popieram!
światem rządzi pieniądz, gdybyś pokazała portfel na pewno by cię przyjełą, a już przestałam liczyć na służbe zdrowia, bo albo nie ma w danym dniu lekarza, albo już limit się wyczerpał, dlatego już chodzę prywatnie, dziecko najważniejsze.
Nie wiem, jak Wasze, ale moje dziecko, gdy jest chore, to od razu jest takie „mamine”. Nic tylko przytulać i chuchać.
I nawet, gdy tylko nosek zatkany, to i tak jako mama, zamieniłabym się – wzięła na siebie te wszystkie bakterie, wirusy i inne paskudztwa, by tylko dziecko nie cierpiało, spokojnie spało, nie kaszlało…
Straszne ale prawdziwe, niestety moje dzieci mają często do czynienia ze służbą zdrowia zawiodłam się nie raz pisałam skargi i nic w tym kierunku nie zrobili. Od urodzenia lecze moje dzieci na bielactwo zdiagnozowane przez dermatolog z mojego miasta wydaje fortunę na maści aż pewnego dnia przypadkiem trafiam na panią doktor zŁodzi która mówi że to w żadnym wypadku nie jest bielactwo tylko fakomatoza reclighausena. Szczęka mi opadła jestem na etapie badan genetycznych i czekamy na diagnozę. A jesli chodzi o odmowę przyjęcia dzieci z 40 stopniowa gorączka to przerabialam kilka razy i jeszcze wiele innych przypadków absurdu
I nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać, czy za głowę łapać… Strasznie smutne jest to co piszesz 🙁
widzę że przeszłaś to co ja tylko ja mam młodszą córkę, dostaliśmy augmentin es, dobrze że szybko zadziałał bo mogło się różnie skończyć, do tego od razu podałam małej milifen na gorączkę bo się pojawiła, ale na szczęście on szybko ją obniżył, po tygodniu jeszcze utrzymywał się kaszel ale już właściwie zagrożenia żadnego nie było
Tzn robia w szpitalu ale miesiąc się czeka
Ja w większości przypadków też specjalistyczne badania robie prywatnie bo na NFZ terminy powlaja, ale wczoraj byłam z synkiem na badaniu słuchu na NFZ czas oczekiwania 3 tygodnie, czekaliśmy jakieś 20 minut. Bylam pozytywnie zaskoczona miła i fachową obsługa. Zdziwiło mnie to ze pani w recepcji powiedziała, że miała umowionych 19 pacjentów z czego 7 nie przyszło. :-/
To też przez to, że ludzie umawiają się, a potem nie przychodzą są takie długie kolejki. W miejsce tych 7 osób mógłyby przyjść inne.
Dokladnie tak.
Mi sie raz zdarzylo umowic corke do alergologa i nie pojsc bo zwyczajnie zapomnialam… ale to dlatego ze na ta wizyte mialam czekac az 6 miesiecy!!!!!
Nasza służba zdrowia tak samo jak cała ta Polska jest chora! Świetnie napisane: „masz pieniądz leczysz się prywatnie, a jak nie to powoli konasz…” nic dodać nic ująć!!!! wstyd mi za taki kraj o któryś niegdyś walczyli Nasi dziadkowie płacąc za niego swoim własnym życiem… teraz pewnie się w grobach przewracają widząc jak stoczył się na samo dno nędzy!!!!
Mamy synka z chorym serduszkiem. Nie wyobrażam sobie leczyć Go w poradni ach na nfz. Odległe terminy, lekarze zupełnie nie zainteresowani pacjentem. No i kolejki na korytarzach, mimo umówionej godziny trzeba czekać długo aby lekarz przyjął. Dziękuję Bogu, że nas stać na leczenie prywatnie.
Jestem w tym temacie. Od tygodnia zawijam się z bólu brzucha od tygodnia nie jem caly czas wymiotuje. Byłam 4 razy u lekarza bo nie dawałam już rady bylam słaba królowało mi się w głowie. Uslyszałam musi pani zrobić usg brzucha. Poprosilam więc o skierowanie i usłyszałam ale w Skierniewicach to tylko prywatnie nikt na nfz nie robi
To jakaś paranoja, powinni na izbie przyjęć zrobić od ręki
Ale pójdź na ostry dyżur i tyle…
A kolejki również dzięki pacjentom. Moja mama ma poradnie p/bliznową zapisy teraz są na październik. Na jeden dzień zapisywanych jest 10 potrafi nie przyjść 8. Oczywiści nie odwołują wizyty lub dzwonią w momencie w którym powinni być już w gabinecie. Gdyby ludzie odwoływali wcześniej można byłoby zadzwonić do kogoś innego.
A limity ilości wykonanych badań/ przyjęć ustala NFZ. Można napisać do NFZtu skargę na długą kolejkę.
Niestety mam 2 chorych dzieci i musze gnic w kolejkach nie moge chodzic prywatnie bo skierowania na badamia od prywatnych lekarzy nie sa za darmo a musimy robic np rezonans i inne raz na kilka mcy . Ostatnio przypadek z zycia jedziemy z 2 letnim dzieckiem 2 godziny do nefrologa kolejka kilka miesiecy a baba nas nie przyjela bo jej pielegniarka karty nie przyniosla. Zycie.
Ja przerabiam.państwowo
Niestety służba zdrowia to jakaś masakra jest. Moja córeczka ma ranki za uszkami. Około m-ca temu poszłam do pediatry do której jest zapisana dostała maść, potem kolejną na końcu 8 dni temu maść-antybiotyk. Nic nie pomaga, w związku z czym konieczna staje się wizyta u dermatologa – zalecenie pediatry. W trakcie leczenia antybiotykiem, wykonałam telefony do wszystkich przychodni w okolicy. Czego się dowiedziałam ? Otóż kilka z nich w ogóle nie ma lekarza dermatologa, kilku lekarzy dermatologów nie leczy takich „małych ” dzieci (córeczka za 3 m-ce skończy 6 lat…), znalazłam dermatologa który leczy dzieci ale przyjmuje tylko prywatnie w… Czytaj więcej »