Emocje 8 kwietnia 2016

W chorowaniu też można znaleźć coś pozytywnego

Nie żebym uważała, że chorowanie to fajna sprawa. Nie żebym twierdziła, że raz na jakiś czas trzeba sobie pochorować. Ale jak już się zdarzy to trzeba z tej choroby wyciągnąć dla siebie tyle przyjemności ile się da. Nie da się? No jak to się nie da?

Od trzech dni jestem chora. Nie do końca wiem na co, boli mnie gardło, czasem zaboli w klatce piersiowej, nie mam wysokiej gorączki, ale ogólnie jestem słaba i do niczego. Chora jak nic. No więc zastosowałam się do moich własnych rad, które Wam tu kiedyś przedstawiłam i ogłosiłam w domu strajk. Radźcie sobie sami, ja jestem chora.

Co robię jak choruję?

  1. Nie wychodzę z łóżka jak nie muszę, to znaczy wychodzę do łazienki albo po czekoladę. W końcu jestem chora to mogę sobie podjadać słodycze, prawda?
  1. Pół dnia czytałam książkę bez najmniejszych wyrzutów sumienia.
  1. Zlecenia, które dziś przyszły zostały zrealizowane i odesłane. W normalnych warunkach zrobiłabym to za dwa dni nadal byłabym przed terminem. Ale…
  1. …nie wypuściłam męża do pracy (na szczęście nie grozi to żadnymi konsekwencjami) bo ktoś musi odprowadzać Duśkę do szkoły i odbierać. Przecież ja jestem chora, nie mogę wychodzić, prawda? Za to mam czas pracować.
  1. Mojemu mężowi zachciało się ciasta i… sam je zrobił. Brawo On!
  1. Przy okazji zebrał też pranie, pozmywał i zrobił wszystko to co normalnie ja bym zrobiła. Ja leżę i pachnę (yyyy, to znaczy choruję!).
  1. Nie robiłam śniadania, obiadu ani kolacji. Przez trzy dni. Prawie jak na wczasach prawda? Mało tego, posiłki dostaję do łóżka.
  1. Beztrosko oddawałam się plotkom na czacie z moją ulubioną kumpelą z neta. I to ona musiała kończyć nie ja, ja mogłam klepać w klawiaturę dalej.
  1. Nie musiałam odrabiać lekcji z dzieckiem. Nie żebym kiedykolwiek siedziała przy niej jak odrabia lekcje. Ale tym razem to tatuś sprawdzał i akceptował albo decydował o poprawkach.
  1. To nie ja musiałam zawołać dziecko z podwórka do domu. Przynajmniej raz to nie ja byłam tą złą, która przerwała zabawę.
  1. Ponieważ generalnie leżę i choruję więc w łóżku mogę robić co mi do głowy przyjdzie, nawet grać godzinę w warzywka a drugą w diamenty. Czy ja kiedykolwiek grałam tyle czasu w cokolwiek? No chyba zanim się Duśka urodziła 😛
  1. Generalnie mogę uczciwie powiedzieć, że chociaż choroba do najmilszych nie należy a przy okazji jest nieco bolesna (gardło i płuca dają się we znaki) to jednak odpoczęłam. Takie przymusowe wyhamowanie naprawdę się czasem przydaje.

 

Jednak mimo wszystko Moje Drogie życzę Wam zdrowia. Zdecydowanie lepiej jest wypoczywać będąc w pełni sił. 😉

 

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Katarzyna Alina Sienkiewicz

zamiast tysiąca dobrych rad, po prostu życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia i odzyskania sił :*

Agnieszka Rozborska
8 lat temu

jak boli cię klatka,koniecznie zrób prześwietlenie.często teraz zapada sie na bezobjawowe zapalenie płuc,widoczne tylko na zdjęciu.moja mama tak miała w tamtym tygodniu

Ala Zielonka
8 lat temu

Ja jak jestem chora i jeszcze na chodzie…. to ide do pracy :p 8 godzin na krzesle w ciszy, pewnie szybsze zdrowienie niz w domu przy sprzataniu i bieganiu za dziećmi :p

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Ala Zielonka

Być może, ale ja pracuję zdalnie w domu więc…

Ala Zielonka
8 lat temu
Reply to  Ala Zielonka

…na jedno wychodzi z wzięciem L4 🙂

Ala Zielonka
8 lat temu
Reply to  Ala Zielonka

…. trzeba być kobietą posiadającą dzieci żeby wiedzieć o czym rozmawiamy, bo nieraz slyszałam – jestes chora, idź do domu… tiaaaaaa…. napewno szybciej bym wyzdrowiała biegając za 3 latkiem po mieszkaniu i zajmując sie domem :p

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Ala Zielonka

no właśnie dlatego ja zastrajkowałam, trzy dni w łóżku, genialna opcja, polecam!

Ala Zielonka
8 lat temu
Reply to  Ala Zielonka

Jak mnie rozłożyło na amen w lutym to dzieci do babci a ja lezałam nieprzytomna 4 dni takze wiem, ze sie da 🙂

Sport 7 kwietnia 2016

Złapałaś masę? To bierz się za rzeźbę! Oto podpowiedzi jak skuteczniej popracować nad sylwetką

Stanęłam ostatnio przed lustrem. Mam 33 lata, wiem że metabolizm już lekko kuleje ale generalnie nie powinnam narzekać, a jednak “oponka” skutecznie mnie zirytowała. Bo gdzie się podział mój do cholery względnie płaski brzuch? W sumie to wiem gdzie – został pożarty wraz z chipsami, piwem i podwójną porcją obiadową!

Rachunek sumienia prosty i brutalny – za dużo jem, za mało się ruszam, 4 kg do przodu. Nie, nie poszło w cycki, nie ulokowało się w biodrach a la Jennifer Lopez, lecz upchnęło się na chama w brzuchu! I tak sobie smutno stałam przed lustrem dziwiłam, że może to złudzenie optyczne ale nie, przymierzenie spodni dało jasną odpowiedź… To “niedopięcie”, a nawet “niezbliżenie” guzika do dziurki to nie załamana optyka, ale kilogramy które same się nie zgubią, w przeciwieństwie do złudzeń.

Wdrożyłam plan awaryjny, czyli działania jak mądrze schudnąć, a raczej zejść te 4 kg z wagi i masę – skoro już mam – przerobić na rzeźbę.

Zamiast czteropaku piwa, sześciopak na brzuchu

Założenie brzmi dobrze, prawda? Ponieważ dobrze znam moje słabe punkty, od razu wypowiedziałam im wojnę:

  • słomiany zapał
  • nadmierne obżarstwo
  • wstręt do ćwiczeń (jakichkolwiek poza bieganiem)
  • zamiłowanie do piwa 

Motywacja jest najważniejsza. Przy dobrym argumencie dla którego biorę się za siebie, słomiany zapał przestaje być problemem. Założyłam sobie realny plan – do czerwca zapomnieć o brzuchu, podnieść pośladki i zająć się udami. Każdego dnia ćwiczę po ok 30-40 minut przeróżne ćwiczenia przy instruktażach na YT. Myślisz że to bez sensu? Nie dla mnie, bo wiem jak wykonywać dane ćwiczenie, ile potrzebuję powtórzeń aby przyniosło efekt. Jeśli w planach mam bieganie (ok 8-10 km, mój standardowy dystans) to odpuszczam ćwiczenia, nie mam ochoty płakać na drugi dzień z powodu bólu mięśni. Jeśli kanały z ćwiczeniami na YT cię nie przekonują, zapisz się do klubu Fitness, tam profesjonaliści dobiorą najlepsze formy aktywności. Ja zostanę przy własnej macie, bo dzieci i obowiązki zawodowe skutecznie mnie ograniczają z wyjściem do ludzi.

Jakie ćwiczenia lubię najbardziej? Brzuszki, wznosy nóg, przysiady, scyzoryk oraz funduję sobie na początek i koniec “koci grzbiet” który cudownie rozciąga mięśnie przykręgosłupowe przed aktywnością i relaksuje mnie po wysiłku. Efekt? Do Chodakowskiej mi daleko, pierwsze dni ćwiczeń to była katorga, nie mogłam zrobić powtórzeń, płakać mi się chciało, jaka jestem zastała fizycznie, mimo że biegam! Pierwsze 10 brzuszków mnie zniszczyło, teraz robię ich 60 i sukcesywnie będę zwiększała ich liczbę. Po pierwszych 30 przysiadach myślałam że nogi mi w tyłek wejdą a scyzoryk udało mi się zrobić tylko raz, bo tak mi nogi drżały z wysiłku przy podnoszeniu. O ile tusza w duży sposób nie ogranicza ruchów, wszystko możesz!!! Cierpliwości.

Lubisz ćwiczyć? To masz łatwiej. Nie lubisz? To polub, bez tego się nie da. Ostatnio rozmawiałam ze znajomą dietetyczką – pożaliłam się na brzuch a ta poradziła mi z uśmiechem – połączenie 60% diety, 30% ćwiczeń i 10 % suplementacji to klucz do sukcesu.

Dieta, ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie…

Ja bardziej o niej słyszałam, niż stosowałam, ponieważ po dziś dzień kalorii nie liczę. Nie jest mi to potrzebne. Żeby moje ćwiczenia nie szły na marne, przestałam żreć a zaczęłam jeść mniejsze porcje, pożegnałam słodycze, powitałam owsiankę i owocowe przekąski. Piwo – tu idzie oporniej, choć i tak ograniczyłam. Moja znajoma się śmiała że wódka jest mniej kaloryczna więc mogę zamiast piwa pić wodę ognistą. Ale wtedy raczej od efektu chudnięcia prędzej poznam efekt alkoholizmu 😉

I jeszcze do tego dorzucę kilka rad, które dotarły do mnie już podczas praktyki

  • załóż sobie realny cel i nagradzaj się za drobne sukcesy (byle nie kawałkiem tortu!)
  • wykombinuj kogoś do motywacji – mama, siostra mąż, kogoś kto nie pozwoli ci zalegnąć na kanapie dzień po podjęciu wyzwania
  • nie stosuj głodówek – one powodują jedynie osłabienie organizmu, a gdy marzy ci się dobrze dopasowana dieta, jest tyle informacji w internecie że znajdziesz to czego potrzebujesz. Jeśli stać cię i jesteś wystarczająco zmotywowana, idź do dietetyka po poradę i jadłospis
  • jedz regularnie zdrowe posiłki, nie zajadaj się na potęgę produktami typu “light” bo czytając etykiety zauważysz że nie wszystkie są takie lajt jak producent obiecuje
  • zanotuj ile ważysz na starcie, ale nie wskakuj na wagę codziennie. Raz w tygodniu wystarczy jak podejrzysz rezultaty. A najlepiej wystaw sobie na cel przyciasne spodnie w które chcesz się wbić “po”. Będziesz widziała ile brakuje do ideału
  • załóż sobie profil na platformach treningowych typu Endomondo, które będą zapisywały czas trwania treningu, ilość kalorii spalonych, pokonany dystans – to jest fajne szczególnie dla biegaczy i rowerzystów. Ale nawet jogę da się tam rejestrować. Poza tym rywalizacja motywuje do wysiłku
  • Rób to dla siebie, a nie pod dyktando. Dostosuj intensywność treningów tak aby być usatysfakcjonowaną a nie by zatkało z wrażenia resztę towarzystwa

Mam nadzieję, że odniesiesz sukces. Ja już widzę pierwsze rezultaty i chce wytrwać. Czego sobie i wam również życzę.

Subscribe
Powiadom o
guest

10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Hałuszczak
8 lat temu

u mnie też zawsze idzie w brzuch zamiast w cycki… ale ja to jestem leniuch i schudnąć chciałabym ” tak po prostu” 😉

W roli mamy - wrolimamy.pl

jeśli wiesz jak to zrobić, to możesz tu napisać, nikomu nie powiem 😉

Anna Hałuszczak
8 lat temu

ja tylko się dowiem, dam znać 😉

Joanna Pawlińska
8 lat temu

Zamienić wszelki tłuszcz na olej kokosowy 🙂

W roli mamy - wrolimamy.pl

Joanna słyszałam że jest bardzo zdrowy, ale się z nim nie spotkałam jeszcze

Joanna Pawlińska
8 lat temu

Śmiesznie smakują kanapki z olejem 🙂 ale jest zdrowy i cholernie drogi. Podobno odchudza, ale nie wiem od czego ja chudnę.

W roli mamy - wrolimamy.pl

ja też nie wiem, a chętnie się dowiem 😉

Magdalena Jankowska
8 lat temu

Ja proponuję pić dużo wody, i poćwiczyć z Ewą Chodakowską,ja w ciągu 7 m-cy ćwicząc z Ewą co drugi dzień schudłam 14kg,ale liczy się regularność.

W roli mamy - wrolimamy.pl

oooo, brawo! 😀

Aga
Aga
8 lat temu

Ja narazie się tylko pilnuję. Nie chcę wprowadzać diety (jestem nieregularna, a karmiac piersia moge tylko zaszkodzic). Ale za miesiac zaczynam remont kapilatny domu, ktory kupujemy i mam nadzieję, że schudne zapominajac że poza pracą trzeba czasem zjeść: D

Ciąża i dziecko 6 kwietnia 2016

Z wózkiem na zakupy, czyli rodzic w miejskiej dżungli

W czasach, do których nie sięgam pamięcią, podobno na sklepowych półkach niewiele było. Z opowieści wiem, że wtedy ludzie mieli pieniądze, ale za to nie mieli ich na co wydawać. Dziś jest inaczej. Lecz nie o różnicy w ilości towaru i zasobności portfela będzie tutaj mowa, a o zmaganiach rodzica w miejskiej dżungli…

Taka sytuacja.

Regały w marketach niemal uginają się pod ciężarem towaru, ubrania na wieszakach ściśnięte są niczym sardynki w puszcze – strach cokolwiek dotknąć, bo zdejmując jedną rzecz, trzy inne zaraz za nią cichaczem spadają na podłogę. Powierzchnia prawie każdego sklepu wykorzystana jest do cna, od podłogi aż po sufit – chociaż na samym suficie nikt (chyba?) niczego nie powiesił. Jeszcze…

Wszędzie zalegają różnego rodzaju ekspozytory, stojaki, wieszaki i inne blaty, a do tego poczciwego Kowalskiego straszą licznie rozstawione manekiny – swoją drogą, zdarzyło Wam się kiedyś zagaić jakiegoś, np. pytaniem o cenę?!

Na to wszystko, na zakupy przychodzi rodzic…. z dzieckiem w wózku. No i się zaczyna. Test na inteligencję, logiczne myślenie, dobrą strategię, kombinowanie, a na dokładkę test sprawnościowy, potwierdzający (bądź nie) kondycję, zwinność i siłę mamy lub taty.

Rany, ile to się trzeba czasem namanewrować wózkiem! Nachodzić, tam i z powrotem! Nagimnastykować, próbować i pudłować (czytaj – strącać produkty z półek czy wieszaków), a na koniec jeszcze się okazuje, że biedny rodzic znalazł się w ślepej uliczce albo nagle robi się tak ciasno, że pozostaje mu tylko opcja – wycofać się. Ponownie strącając przy tym „wystający” towar i zawadzając innym osobnikom, którzy również muszą zawrócić, no bo przecież jest za wąsko

W całym tym ambarasie, sklepy można jeszcze podzielić na dwa rodzaje – małe, tzw. osiedlowe i centra handlowe. Do tych pierwszych rodzic nawet wózkiem nie wjedzie więc lepiej w ogóle tam nie iść. No chyba, że bez dziecka, które uprzednio zostawi przed wejściem, jak co poniektórzy swoje psiaki czy inne koty. Do drugich z kolei często prowadzą schody, zdarza się, że bez podjazdów dla wózków (również inwalidzkich) tak więc trzeba mieć nadzieję, że ów sklep ma chociaż jedną windę, a później tę windę należy odnaleźć. I się do niej zmieścić 😉

W środku zaś często czekają na rodzica kolejne schody, tym razem ruchome – w przeciwieństwie do tych zwykłych, łatwiej jest je pokonać. Konieczne jednak jest posiadanie sprawnych hamulców w wózku! Ewentualnie silnych rąk 😉

Do tego wszystkiego dochodzi brak toalet i/lub pokojów dla dzieciatych rodziców oraz szatni, szczególnie w sezonie zimowym – wiem, że to brzmi co najmniej śmiesznie, ale kto choć raz udał się na zakupy, przynajmniej z jednym dzieckiem, wie jakim trzeba być wielbłądem w ciele człowieka, żeby unieść całą odzież wierzchnią i zakupy. A przy tym zgrabnie pchać wózek, ładnie wyglądać (wrogowie nigdy nie śpią!) no i okazywać wiele cierpliwości dla własnych dzieci, a także dla (często) pozbawionych empatii innych osobników spotykanych po drodze.

Oj, ile na to trzeba nerwów i samozaparcia… No i WIARY, że kiedyś przyjdzie dzień, w którym miejska dżungla nie będzie już stanowić takiego wyzwania dla rodzica, nie będzie istnym torem przeszkód i egzaminatorem w wielodziedzinowym teście.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ewa Gołębiewska
8 lat temu

Na codzień robię zakupy z wózkiem, niespełna trzyletnią córcią obok i dziewięciolatką, znam ten ból 😉 ale chyba już opanowałam tą sztukę do perfekcji 😛

Krysia Paluch
8 lat temu

Przywykłam do robienia zakupów razem z dzieciakami. Są sklepy do których nie wchodzę wcale, no bo za wąsko, schody itp… Nnatomiast nigdy ale to nigdy nie przyzwyczaje się do tego że pani kasjerka zagląda mi do wózka sprawdzając czy niczego nie ukradłam!! Ja rozumiem że to obowiązek nadany odgórnie przez szefostwo ale zlituj się kobieto i zrób to dyskretnie. Niestety dzisiaj miałam nieprzyjemną sytuację, kasjerka zrobiła mi przegląd wózka, nawet budę musiałam otwierać.. To jak dla mnie jedyny minus chodzenia z wózkiem i dziećmi do sklepu.

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Krysia Paluch

Ojjj tego zaglądania do wózka też nie lubię!

Gosia
Gosia
8 lat temu

zaglądanie do wózka jeszcze przeboleję , w porównaniu z tym , że kiedyś , raz jeden jedyny zapomniałam że moje cudowne dziecię „dziamdzia” sobie bułeczkę w wózku (za całe 19 gr.!) i zwyczajnie zapomniałam za nią zapłacić , przez co zostałam potraktowana jak złodziej , cofnięta przez ochronę sklepu , w niezbyt kulturalny sposób „poproszona” o uiszczenie opłaty za ową bułkę , a dodatkowo cała reszta moich zakupów została sprawdzona z paragonem .. Pół godziny wytrzymałam ową kontrolę , po czym wściekła poprosiłam kierownika sklepu , który do tej pory nie został nawet poinformowany o zaistniałej sytuacji (!) Wściekła już… Czytaj więcej »

Kasia Singh
8 lat temu

Haha z blizniaczym jest jeszcze gorzej 🙂

arbuziaki.pl
arbuziaki.pl
8 lat temu

I dlatego właśnie najbardziej uwielbiam i chyba najczęściej praktykuję zakupy przez internet.

Nowa w wielkim mieście
Nowa w wielkim mieście
8 lat temu

Do małych sklepików to z wózkiem nawet nie zaglądam, wolę centra handlowe, bo tam i toaleta z przewijakiem i usiąść gdzieś z maluchem można, no i miejsca więcej na wielki powóz 🙂 Ale i tak zdarza się coś strącić!

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close