Czy osoby niewierzące mogą obchodzić święta?
Jak co roku przed świętami… Nie, właściwie to jak co sezon, bo temat powraca jak bumerang przed Bożym Narodzeniem i przed Wielkanocą, Internet pełen jest rozważań,czy osoby niewierzące mogą obchodzić święta. I chociaż ja najchętniej powiedziałabym im, żeby obeszły szerokim łukiem, pokuszę się o bardziej kulturalną wypowiedź.
Czy osoby niewierzące mogą obchodzić święta?
Na to pytanie właściwie nie ma dobrej odpowiedzi. Bo co to znaczy obchodzić święta? Ja sama zapraszam do domu i sadzam przy świątecznym stole osoby, które z kościołem nie mają nic wspólnego. Tak wygląda moja wizja rodzinnych świąt i dlatego zapraszam całą rodzinę, nie dzielę na lepszą i gorszą. W końcu obiad może zjeść każdy, niewierzący też 😛 Kiedy jednak słyszę, że osoby niewierzące wędrują do kościoła ze święconką, to czuję wewnętrzny zgrzyt. Bo właściwie po co? Bo to ładne? Może i ładne, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Dla mnie święconka to symbol i tak ją traktuję. A kościół to nie cyrk ani kabaret. Ładne to są wystawy w sklepie.
Przeczytałam niedawno wypowiedź kulturoznawcy, którego nazwiska litościwie nie podam, bo zwyczajnie zapomniałam, że osoby niewierzące wędrują z ową święconką „bo tak robili rodzice i dziadkowie”. I jeszcze coś o tym, że to tradycja, która w ich mniemaniu nie ma nic wspólnego z wiarą. No zaraz zaraz, czy aby na pewno? W końcu nie idą pod kościół, tylko do kościoła, gdzie ksiądz pokropi im owe święconki wodą święconą, a tuż obok ludzie modlą się przy Grobie Pańskim. Serio, to nie ma nic wspólnego z wiarą? Dla mnie ma i to całkiem dużo. Kwestia konsekwencji – wierzę i obchodzę święta tak, jak mnie babcia uczyła. Gdybym nie wierzyła, to na śniadanie zjadłabym kaszkę jaglaną jak co dzień ostatnio.
Denerwują mnie osoby niewierzące w kościele
I wcale nie dlatego, że im tego kościoła żałuję. Kościół to kościół. Otwarty dla wszystkich i na wszystkich. Ale to… kościół. Miejsce, gdzie wypadałoby umieć się zachować. Często mnie zastanawia, dlaczego ludzie umieją się zachować w muzeum, gdzie też nie można krzyczeć, szeptem mówią w poczekalni u lekarza, a w kościele jakoś zapominają o zachowaniu kultury. To babcia nie nauczyła, że jak się idzie ze święconką, to trzeba uklęknąć, przeżegnać się, zachować powagę i nie przeszkadzać osobom modlącym się? Aha, może i nauczyła, ale macie to gdzieś, bo przecież nie wierzycie i nie po to tu jesteście? To po co – ja się pytam?
Niestety, bardzo często już na pierwszy rzut oka widać, kto jest w kościele stałym bywalcem, a kto gościem. I ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby sobie owi goście przychodzili nawet co niedzielę w celach kulturoznawczych, czy jak tam sobie to chcą nazwać. Wysłuchanie mszy jeszcze nikomu nie zaszkodziło, im też nie zaszkodzi. Ale na litość – spódnica do pół pośladka i dekolt do pępka to nie jest strój, w którym wchodzi się do kościoła! Możesz nie wierzyć, ale szanuj innych, to takie trudne? Staropolskie przysłowie mówi: „Jeśli wszedłeś między wrony, musisz krakać jak i one”. No mniej więcej. Bo ja nikogo nie zamierzam namawiać, żeby się modlił, skoro kompletnie tego nie czuje. Może kiedyś poczuje, a może nie. A krytyka tych, co dają „na tacę” czy wrzucają do puszki, też jest nie na miejscu. Ich pieniądze – ich sprawa.
Osoby niewierzące obchodzą święta, bo… są zazdrosne?
Tak, czasem naprawdę mam takie wrażenie. Niby ich te święta nie obchodzą, niby je wyśmiewają, mówią, że to głupota, zabobon, że mamy dwudziesty pierwszy wiek, że nauka, technika i te sprawy i tylko ciemny lud w Boga wierzy (a teraz to w ogóle jak do kościoła chodzisz, to na pewno głosujesz na PiS), a jak przychodzi co do czego, to prasują ten nieszczęsny biały obrus, bo tylko taki godzien jest przykryć świąteczny stół. Po czym pieką te baby i serniki, przygotowują mazurki, żurki, białe kiełbasy i domową ćwikłę. Malują pisanki, sieją rzeżuchę i upierają się, że właściwie to wcale nie obchodzą świąt, to tylko tak, bo są dwa dni wolne. I oczywiście kupują prezenty „od Zajączka”, bo jak to tak nie kupić, jak wszyscy kupują? A potem dzielą się tym poświęconym jajkiem (bo tak robili rodzice i dziadkowie), tylko jakoś zupełnie zapominają, z jakiej okazji te jajka święcili.
Sugeruję autorce aby sięgnęła do źródeł i sprawdziła jak ogromną część obrzędów wielkanocnych kościół katolicki zaadoptował z kultów i zwyczajów pogan, którzy obchodzili święta w tym samym czasie. I to jest dopiero zgrzyt.. który wyjaśnia wiele kultywowanych przez nas w Wielkanoc zwyczajów pogańskich.
Marcinie, tylko wyjaśnij mi, czemu osoby deklarujące się jako niewierzące kultywują pogańskie tradycje w kościele? Nie mogą jak przed wiekami robić tego w innych miejscach? I czemu nie nazywają tych pogańskich świąt po imieniu, tylko deklarują obchodzenie Wielkanocy?