W szkole 2 listopada 2023

Dlaczego warto przekonać nastolatka do wolontariatu?

Dlaczego warto przekonać nastolatka do wolontariatu? Jest wiele powodów, dla których warto oderwać się od mediów społecznościowych i poświęcić swój czas dla innych. Wolontariat co prawda nie przynosi korzyści finansowych, ale innych jest całkiem sporo. 

Co to jest wolontariat?

III rozdział Ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie z 23 kwietnia 2003 r. dokładnie określa zasady zatrudniania wolontariuszy oraz charakter świadczonej przez nich pracy. 

Bezinteresowny, bezpłatny i świadomy – te trzy warunki są niezbędne, aby daną działalność określić jako wolontariat. 

Wolontariuszy można spotkać w różnych miejscach. Czasem za darmo wykonują pracę, za którą inni otrzymują wynagrodzenie, co może być nieco mylące. Trzeba jednak wiedzieć, że praca wolontariusza nie podlega pod Kodeks Pracy. Oznacza to, że wolontariusz nie może powoływać się na przepisy dotyczące etatowych pracowników, a jego działalność nie zalicza się do stażu pracy – nie będzie za to większej emerytury. 

Oczywiście powyższe nie dotyczy nastolatków. Ich wolontariat z reguły ma charakter incydentalny, co nie znaczy, że nie powinni wiedzieć, czego mogą, a czego nie mogą oczekiwać. Na pewno nikt im za wolontariat nie zapłaci, choćby symbolicznie. 

 

Kto może zostać wolontariuszem? 

Teoretycznie każdy, bo przepisy nie określają minimalnego ani maksymalnego wieku wolontariusza. Musi to jednak być osoba świadoma swoich działań, pracująca na rzecz osób trzecich dobrowolnie i bez oczekiwania zapłaty. Czyli w praktyce przedszkolaki raczej się do tego nie nadają, ale już uczniowie starszych klas szkół podstawowych jak najbardziej tak. Wolontariuszem może zostać też uczeń szkoły średniej. Osoby niepełnoletnie muszą mieć zgodę rodziców lub opiekunów prawnych na uczestnictwo w wolontariacie. 

Wolontariuszami mogą być też dorośli, co czasem skłania rodziców do podjęcia takiej pracy razem z dzieckiem. Obstawiam jednak, że niewielu nastolatków ucieszy taka perspektywa. Warto to z nimi wcześniej przedyskutować, bo może się okazać, że niechcący zniechęciliśmy nastolatka do wolontariatu. 

 

Co daje wolontariat? 

Ósmoklasiści pewnie powiedzą, że punkty, które przydają się przy rekrutacji, ale to bardzo duże uproszczenie, chociaż jest to prawda.

Jednak wolontariat to coś więcej niż tylko punkty, których wcale nie jest dużo. Dzieciaki pewnie tego nie zauważą, ale dorośli powinni mieć świadomość, że wolontariat: 

– rozwija zaangażowanie społeczne,

– jest doskonałym detoksem od mediów społecznościowych,

– uczy odpowiedzialności za siebie i innych,

– uczy pracy zespołowej i projektowej,

– uczy zarządzania czasem, 

– rozwija empatię i wrażliwość,

– podnosi samoocenę,

– pozwala czuć się potrzebnym, co u nastolatków nie jest takie oczywiste,

– umożliwia rozwój określonych umiejętności,

– daje ogromną satysfakcję.

 

Warto też zauważyć, że wolontariat jest działaniem charytatywnym, a więc czymś, z czym nastolatki niestety stykają się coraz rzadziej. 

 

Ile punktów za wolontariat w ósmej klasie? 

Punkty za wolontariat trochę kłócą się z jego ideą, wszak z definicji ma to być działanie bezinteresowne i nieodpłatne. Jednak ósmoklasiści mogą na tym „zarobić” trzy punkty, które będą się liczyły przy rekrutacji do szkół średnich. O punkty te wcale nie będzie tak łatwo – trzeba „odpracować” 30 godzin wolontariatu. 

W tym momencie poradzę Wam całkiem prywatnie – przekonajcie swoje pociechy, żeby zapisały się do szkolnego koła wolontariatu już w siódmej klasie, a może nawet w szóstej. W ósmej wyrobienie tych trzydziestu godzin wcale nie jest takie proste. 

Co robią szkolni wolontariusze i gdzie można przepracować wymagane godziny? Pewnie zależy to od szkoły i decyzji opiekunów. U Duśki szkoła organizowała różne przedsięwzięcia typu sprzątanie cmentarza, pakowanie różnorakich darów, sadzenie kwiatów na terenie szkoły itp. Akceptowane były też zaświadczenia za samodzielną aktywność np. na rzecz Kościoła lub WOŚP. Trzeba było tylko przynieść „papierek” z wyszczególnioną liczbą przepracowanych godzin. 

 

Dlaczego warto przekonać nastolatka do wolontariatu?

Współczesne nastolatki mają bardzo niskie poczucie własnej wartości. Przeprowadzone w 2021 roku badania wskazywały, że ponad połowa nastolatków nie ma celu w życiu ani poczucia sensu. Zapewne ten negatywny wynik został dodatkowo podkręcony trwającą wówczas pandemią, ale powinien być sygnałem alarmowym dla rodziców i opiekunów – nie jest dobrze. 

Chociaż wolontariat z definicji jest bezinteresowny, to nie ma co się oszukiwać – skoro może pomóc odbudować nadwątloną psychikę nastolatka, to na pewno warto go do niego przekonać. 

Może też pomóc nieśmiałym i zamkniętym w sobie nastolatkom w nabraniu większej odwagi i otwartości na ludzi. W końcu może być sposobem na radzenie sobie z negatywnymi emocjami, czarnowidztwem, brakiem poczucia sprawczości. Na pewno warto zachęcić do wolontariatu nastolatki, które wyraźnie za długo tkwią z nosami w telefonach. 

 

Jak zachęcić nastolatka do wolontariatu? 

Najlepiej działa dobry przykład – zostań wolontariuszem, a zostanie nim Twoje dziecko. Teoretycznie. Bo w praktyce, jeśli zaproponujemy nastolatkowi, żeby się do nas przyłączył, może być różnie. Jeśli jednak podpowiemy, by znalazł sobie młodzieżową organizację wolontariatu i tam zaangażował się w sprawy dla niego ważne, jest szansa, że coś z tego będzie. 

Wybór to coś, co nastolatki uwielbiają – nie narzucaj z góry, w jakie działania dziecko ma się włączyć, niech samo wybierze, czy woli wyprowadzać na spacery psy w schronisku, czy może sprzątać lasy albo odwiedzać osoby starsze w domach opieki.

Nie unikaj rozmów o wolontariacie – nastolatki, nawet w okresie buntu, chcą wiedzieć, że rodzice akceptują ich poczynania. Mów pozytywnie o wolontariuszach, gdy jest taka okazja (niech to będzie naturalne), pokaż, że doceniasz ich pracę. Dobrą okazją jest coroczny finał WOŚP. 

Pamiętaj jednak, że wolontariat musi być dobrowolny, inaczej nie ma sensu. Nic na siłę – skoro nastolatek nie chcę być wolontariuszem, uszanuj jego wybór. Być może niebawem zmieni zdanie. 

 

 

PS. Fotka oczywiście nie pochodzi z wolontariatu, ale nic innego „pomocowego” w moim prywatnym archiwum nie ma, ewentualnie nie dostałam zgody rodziny na publikację, bywa i tak 😉

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Bez kategorii 2 listopada 2023

Niejadki. Kiedy trudności w jedzeniu mają podłoże sensoryczne

Rzadko się nad tym zastanawiamy, ale posiłek to nie tylko smak, ale cała gama doznań sensorycznych wynikających z kolorów, zapachów, konsystencji, kompozycji na talerzu. Dzieci z nadwrażliwością zmysłów mogą czuć się przytłoczone tą kakofonią i w rezultacie jeść bardzo mało i bez urozmaicenia.

Rodzice takich dzieci najczęściej podają im jedzenie, które przede wszystkim zaspokoi głód. By nie toczyć nieustannej walki zaczynają ograniczać się do produktów, które narzuca im dziecko. Dlatego takie dzieci bardzo często mają tzw. beżową dietę, czyli jednolite, nijakie i przewidywalne posiłki.
„Kiedy pytam w przedszkolu, przy jakich posiłkach dzieci biorą dokładki, to prawie zawsze słyszę: makaron z serem, chleb z masłem, ziemniaki, banan- produkty beżowe są neutralne w swym wyglądzie i tym samym bardzo bezpieczne” – mówi mgr Joanna Krysiak, neurodydaktyk.

Węch – zmysł, który może przeszkadzać

Może zabrzmi to paradoksalnie, ale zmysł węchu ma większy udział w odczuwaniu smaku niż sam zmysły smaku.
„Bardziej czujemy smak węchem niż samym smakiem. Kiedy mamy zapchany nos, nawet gdy jemy coś aromatycznego, możemy nie poznać smaku. A dzieci, które mają bardzo wrażliwy zmysł smaku i węchu rozpoznają te bodźce znacznie lepiej niż dorośli. Dlatego pamiętajmy, że jeżeli nam coś smakuje, to dla dzieci z nadwrażliwością na zapachy odczucia smaku mogą być zbyt intensywne i nawet doprowadzać do odruchu wymiotnego” – zwraca uwagę specjalistka.
Może to prowadzić do trudności społecznych, bo smażone mięso może być przyczyną rezygnacji z posiłku, gdy ktoś je rybę, dziecko nie usiądzie przy tym samym stole, a intensywny zapach zupy mlecznej może sprawić, że dziecko nie będzie chciało wejść do przedszkola.
Pamiętajmy, że węch i smak to zmysły, które chronią nas przed spożyciem czegoś co jest niejadalne (np. popsute). Zdarza się czasem tzw. podwrażliwość węchowa, czyli niezwracanie uwagi na intensywne czy brzydkie zapachy, trudności z rozpoznawaniem zapachów i smaków, łaknienie brzydkich zapachów – może okazać się to niebezpieczne.
„To właśnie te wszystkie przypadki, gdy słyszymy, że dziecko wypiło detergent, czy zjadło plastelinę – powinno to przecież wypluć, ale jego odczuwanie zapachu i smaku jest tak niskie, że nie docierają do niego bodźce, co może być niebezpieczne w skutkach” – mówi terapeutka.

Trudności w jedzeniu powodowane nadwrażliwością dotykową

Niektóre dzieci reagują nadmiernie czy wręcz przesadnie na dotyk, ich organizm odbiera wszystko jako „za dużo, za bardzo”. Receptory dotykowe, których na naszym ciele jest bardzo wiele (najwięcej w okolicach ust, dłoni i stóp) przekazują do mózgu sygnał, że znajduje się w niebezpieczeństwie. Ciało przechodzi w stan obronny lub ucieczki: dzieci nie chcą czegoś dotknąć, bo daje im to poczucie zagrożenie. Stąd niechęć do nowości, poczucie krzywdy, a nawet zaburzenia mowy.
To stąd u dziecka z nadwrażliwością dotykową przesadzone – w odczuciu innych – reakcje, np. odruch wymiotny na kisiel, niechęć do zbyt zimnej lub zbyt ciepłej zupy, do drapiących pokarmów (np. grzanek, płatków z mlekiem), grudek w jedzeniu. Takie dzieci nie lubią dotykać jedzenia albo boją się próbować nowych produktów.

Trudności w jedzeniu powodowane nadwrażliwością słuchową

Kłopoty z jedzeniem może wywoływać także supersłuch. Słyszenie dźwięków, na które inni nie zwracają uwagi, powoduje bowiem, że dziecko będzie unikało niektórych produktów (np. wywołujących chrupanie) lub miejsc, w których jest głośno (np. stołówki). To może powodować, że trudno jest mu jeść w przedszkolu czy restauracji, a wyjścia na urodziny w miejsca publiczne są stresujące i nieprzyjemne.

Trudności w jedzeniu, a zaburzenia posturalne

Kłopoty mogą sprawiać też zaburzenia posturalne, czyli trudności z właściwą stabilizacją ciała podczas spoczynku lub ruchu. Przejawia się to słabą równowagą, nieprawidłowym napięciem mięśniowym, nieadekwatną kontrolą ruchu. Choć na pierwszy rzut oka nie ma to nic wspólnego z jedzeniem, okazuje się, że dla prawidłowego gryzienia i odżywiania się ma to znaczenie.
O prawidłowej pozycji siedzącej mówimy, gdy pośladki przylegają do krzesła, całe stopy znajdują się na ziemi i całe łokcie, a nie tylko przedramiona – na stole. Plecy i szyja powinny być proste. To wszystko jest ważne, bo stabilne oparcie na podłodze powoduje odpowiednie napięcie mięśniowe w całym ciele. Tymczasem wiele dzieci ma trudności z siedzeniem przy stole: wiercą się, kołyszą na krześle, siadają na swoich nogach i dopiero wtedy czują się dostabilizowane – w ten sposób budują sobie odpowiednie napięcie, które idzie przez całe ciało.
„Dlatego tak ważne jest, żeby stoliki były dostosowane do wysokości dziecka, tak, aby stopy mogły stabilnie opierać się o podłogę, żeby nie dyndały w powietrzu. Dotyczy to także maluszków, które sadzamy w krzesełku do karmienia bez oparcia na stopy. Często to dlatego dziecko nie jest w stanie zbyt długo wysiedzieć przy jedzeniu. Kolejnym błędem jest mówienie: >>zdejmij łokcie ze stołu<< – tymczasem odpowiednie napięcie mięśniowe, ustabilizowane ciało sprawia, że mamy więcej siły w żwaczach, co ma ogromne znaczenie dla gryzienia” – wyjaśnia specjalistka.
I zwraca uwagę, że to może mieć znaczenie w tak prozaicznych rzeczach jak jedzenie skórek od chleba, których dzieci często unikają. A często wystarczy przed jedzeniem zrobić kilka ćwiczeń posturalnych albo zadbać o właściwą postawę dlatego dzieci i problemy z jedzeniem mogą zniknąć.
To także dlatego chętniej jemy po sporcie – bo mięśnie posturalne są dobodźcowane, a małe mięśnie mają więcej siły by poradzić sobie z gryzieniem. Gdy dziecko ma trudności z koordynacją ciała i rozplanowaniem ruchów jedzenie staje się skomplikowaną czynnością.
Dorośli nie myślą o tym w ten sposób, ale sekwencje ruchów i aktywizacja wielu różnych systemów do pracy – samo przełykanie – jest bardzo skomplikowaną czynnością i dlatego niektóre dzieci mogą mieć z tym trudności.
Biorąc pod uwagę te wszystkie trudności warto zrozumieć, że odmawiając jedzenia dziecko nie robi nam na złość i jest to dla niego tak samo nieprzyjemne.

Trudnościu w jedzeniu – fobia żywieniowa

Wielu rodziców, których dziecko jest niejadkiem, liczy na to, że jak maluch pójdzie do przedszkola coś się w tej kwestii odmieni. Jednak nie zawsze tak jest – zdarza się wręcz, że jest jeszcze gorzej.
Pamiętajmy, że zupa pomidorowa w domu, u babci czy w przedszkolu to zupełnie inna zupa.
„Nie patrzmy na rodzaj zupy, tylko jak wiele je może różnić. Z ryżem lub z makaronem, zabielana lub nie, z warzywami lub wywar, a może krem tylko z grzankami…im więcej zmiennych, tym więcej ryzyka. Spójrzmy na posiłek oczami dziecka. Wtedy łatwiej o zrozumienie i dobry początek dalszych zmian” – radzi psychodietetyk Małgorzata Talaga-Duma, autorka bloga jedzzglowa.pl
Ale warto też zwrócić uwagę na fakt, że odmowa jedzenia w grupie też jest trudna. Bo fizjologiczne zaczynają się dziać procesy związane z jedzeniem: zaczynają pracować ślinianki, organizm przygotowuje się do trawienia.
Trudności z jedzeniem to często po prostu etap rozwoju, ale lepiej być czujnym.
„Musimy pamiętać, że nadwrażliwość sensoryczna, czyli reakcja na bodziec, który dla dziecka jest trudny, zawsze jest tak samo intensywny i jeżeli się nad nim nie pracuje nie będzie się zmniejszać: będzie dla dziecka tak samo stresująca, tak samo nieprzyjemna i ciężka do zniesienia” – podkreśla Joanna Krysiak.

Odmawianie jedzenia to komunikat

Dziecko ma silny instynkt przetrwania, a jego warunkiem jest jedzenie. Jeśli odmawia, należy zastanowić się, co komunikuje i przyjrzeć się relacjom w rodzinie. Może jest zbyt dużo napięcia? Może to rozpaczliwa, jedyna dostępna dziecku forma zwrócenia na siebie uwagi? Może boryka się z nadwrażliwością zmysłową?
Niezależnie od tego warto zadbać o pewne kwestie. Na przykład schematy dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Niezmienność sposobu podania, ściśle określone połączenia sprawiają, że dzieci są pewniejsze tego, co doświadczają. To dlatego dziecko często nie chce poznawać nowych smaków i bez naszego wsparcia nic się nie zmieni.
Zdziwienie dorosłych budzi często fakt, że dziecko odrzuca produkty, które już zna. Zwróćmy jednak uwagę, że często są to warzywa czy owoce, które cechują dużą zmiennością , np. jabłko może zaskoczyć na różne sposoby: może być większe lub mniejsze, twarde lub mniej twarde, kwaśne lub słodkie. Trudno przewidzieć, jakie będzie, dlatego maluch woli odmówić. Aby unikać takich sytuacji, dziecko musi więcej doświadczać.
„Dlatego tak ważne jest, żebyśmy nie skupiali się na ilości pokarmu, jaką dziecko zje, tylko na jego bezpośrednim kontakcie z jedzeniem. Pamiętajmy, że ten proces zaczyna się w momencie, gdy zapraszamy dziecko do kuchni. Kontakt z produktami, które dzisiaj wzbudzają lęk i niepewność sprawi, że prędzej czy później ono otworzy się na nowości. Natomiast brak doświadczeń w okresie fobii żywieniowej pogłębia problem” – mówi psychodietetyk.
Założenie „moje dziecko jest niejadkiem” może zatuszować różne problemy. Warto zrozumieć, że każde dziecko chce jeść, bo to naturalny instynkt przetrwania, więc jeśli nie chce, to albo czegoś się boi, albo nie potrafi, albo emocje jakich doświadcza z jedzeniem są dla niego zbyt trudne. Nie zapominajmy, że każde zachowanie dziecka jest jakimś komunikatem dla nas.

Nie namawiaj do jedzenia

Gdy dziecko widzi nowy produkt i słyszy „spróbuj” poziom jego lęku wzrasta, a to skłania go do unikania zagrożenia. My tłumaczymy mu, że to wartości odżywcze, że wszyscy jedzą, że kiedyś już to jadło, a ono nie potrafi skupić się na tym produkcie, tylko kombinuje jak uniknąć zagrożenia. Dlatego w myśl zasady: im mniejszy lęk, tym większa odwaga, warto najpierw dziecko zainteresować nowym produktem, dać mu go poobserwować, poczekać, aż będzie gotowe na odkrywanie nowych smaków, nowych produktów. Jeżeli widzimy, że przy stole sytuacja związana z jedzeniem kumuluje negatywne emocje bierzemy dziecko do kuchni, na zakupy, na zabawę, w której poczuje się rozluźnione, a wtedy może doświadczać jedzenia w zupełnie inny sposób.
„Warto być uważnym na sygnały, które dostajemy – jeżeli odbierając dziecko z placówki rodzic słyszy, że dziecko zjadło, a ono nie chce o tym mówić, zastanówmy się jak ono się z tym czuło, czy to było w zgodzie z nim, czy nie było tam przypadkiem jakiejś presji, która dla nas może być niewinna, ale dla dziecka może zakończyć się traumą i niechęcią do tego produktu w przyszłości” – mówi psycholożka.
Uwaga! – nie chwalmy dziecka za to że zjadło, ale za to, że zrobiło coś, czego wcześniej nie robiło – wzmacniamy wtedy poczucie wartości i skuteczności. Głód, można zaspokoić po powrocie do domu, ale emocje związane z tym że „nie jestem taki jak inne dzieci” trudno wymazać.

Na co zwrócić uwagę, żeby dziecko nie „grymasiło”

  • Zadbaj o atmosferę przy stole – zupełnie inaczej smakuje jedzenie w atmosferze akceptacji, gdy dobrze się z kimś czujemy, gdy biesiadujemy z przyjaciółmi, a zupełnie inaczej, gdy nie czujemy się do końca swobodnie i komfortowo.
  • Unikaj presji czy naciskania – nie mów: „Wszyscy muszą zjeść, nic nie można zostawiać zostawić na talerzu, za mało zjadłeś, zjedz jeszcze”.
  • Zachowaj spokój – pamiętaj, że emocje mogą wspierać, albo wręcz przeciwnie. Gdy nasze złe emocje przechodzą na dziecko, ono blokuje się, zamyka, i chce jak najszybciej zakończyć ten moment.
  • Pamiętaj, że czym innym jest chęć, a czym innym gotowość do jedzenia, dlatego nie mów: „Przecież zrobiłam to, o to prosiłeś”. Daj dziecku chwilę na akceptację nowej sytuacji. Jeśli twoje oczekiwania będą zbyt duże i zaczniesz je namawiać: „Spróbuj, weź chociaż jeden kęs” – może być to odebrane jako forma presji.
  • Zachęcaj, ale pamiętaj, że próbowanie nie zawsze oznacza od razu zjedzenie. W przypadku nadwrażliwości liczy się każdy krok do przodu,  dlatego nie atakuj od razu („chcesz spróbować?”). Kubki smakowe wokół ust są bardzo wrażliwe i poznanie smaku np. poprzez polizanie może wystarczyć na pierwszy etap. Zainteresuj dziecko produktem lub potrawą: daj powąchać, opowiedz z czym ten smak może mu się kojarzyć.
  • Niweluj nadmiar wrażeń sensorycznych – oświetlenie, dźwięki, zapachy,
  • Zadbaj o spokojną i przyjemna atmosferę,
  • Stopniowo zwiększaj podczas jedzenia ilość bodźców dotykowych (dotykanie, zgniatanie, ściskanie, miażdżenie)
  • Podawaj pokarmy o różnych fakturach, smakach i zapachach; pozwól dotknąć, polizać, powąchać jedzenie (można mieszać tekstury, kolory, konsystencje, zapachy i smaki, aby oddziaływać na sferę oralną dziecka);
  • Nie podawaj dziecku dużych porcji jedzenia – zbyt duża może wywołać reakcję obronną i wycofania (odmowa jedzenia).
  • Stopniowo doprawiaj potrawy, aby były bardziej wyraziste;
  • Podawaj jedzenie w kawałkach, niezmielone, z grudkami aby dziecko było zmuszone do gryzienia i angażowało całą jamę ustną.

Jak zachęcić dziecko do jedzenia

  • Jedz przy dziecku – obserwowanie bliskich w takiej sytuacji to dla niego cenne lekcje.
  • Nie zadawaj pytań w stylu: „Co byś zjadł?” – dla dziecka to może być zbyt trudne. Lepiej dać wybór między dwoma potrawami.
  • Zmieniaj temperaturę posiłków (to samo danie może być zarówno zimne jak i ciepłe, a smak, kolor i faktura różnić się będą w zależności od temperatury i sposobu podania);
  • Pozwól dziecku bawić się jedzeniem, bo w ten sposób poznaje nowe produkty i oswaja z nimi.
  • Buduj pozytywne doświadczenia: baw się w sklep, w restaurację, ale nie dawaj gotowych rozwiązań – nie przygotowuj mu kanapek w kształcie rybki, ale daj foremki, żeby samo sobie wykroiło kanapeczkę.
  • Korzystaj ze świąt kulinarnych (kalendarz świąt nietypowych) – świętuj np. dzień makaronu: kup makarony w różnych kolorach i kształtach, pokaż jak zrobić makaron z cukinii. W światowy dzień soku wyciskajcie razem soki z różnych owoców i warzyw.
  • Zaciekawiaj: razem sprawdzajcie np., jak wyglądają owoce w środku, co dzieje się z białkiem podczas zgniatania.
  • W zależności od wieku dzieci pokaż jak zmienia się jedzenie pod wpływem obróbki: gotowania, smażenia.
  • Buduj pozytywną otoczkę wokół samego tematu jedzenia: pokaż, że przyrządzanie jedzenia dla bliskich jest przyjemne, podobnie jak wspólne posiłki.
  • Bawcie się jedzeniem: przygotuj produkty o różnej konsystencji (dmuchany ryż, kolorowy makaron, masę śmietankową, serek, mąkę), pozwól dziecku mieszać i dotykać, poznawać zapachy i konsystencje. Wykorzystaj naturalne składniki jako mieszadełka (marchewki) czy pędzle (pory).
Tekst powstał w oparciu o :
– webinar „O trudnościach w jedzeniu u dzieci” zorganizowany 16.10.2023 przez Famiga
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 1 listopada 2023

Śmierć bliskiej osoby to czynnik ryzyka pogorszenia zdrowia

Śmierć bliskiej osoby niesie za sobą żałobę, co jest naturalną reakcją. Jak zwracają uwagę eksperci, to złożony proces i w dużej mierze ma charakter indywidualny. Może się jednak pojawić większy problem. Wówczas mowa jest o żałobie powikłanej. Po utracie bliskiej osoby mogą też pojawić się problemy zdrowotne. Ale zależy to od wielu czynników.

Na przykład utrata małżonka we wczesnym podeszłym wieku oznacza znaczący wzrost ryzyka własnej śmierci – przypominają naukowcy z Uniwersytetu Kopenhaskiego, szczególnie wtedy, gdy odchodzi żona. Wśród mężczyzn w wieku 60-69 lat, którzy stracili małżonkę, ryzyko zgonu w ciągu kolejnego roku rosło aż o 70 proc. W przypadku kobiet żegnających mężów wzrost ryzyka własnej śmierci był niższy, ale również wyraźny i osiągnął średnio 27 proc.

Taki wynik badacze uzyskali po przeanalizowaniu danych na temat prawie miliona obywateli Danii w wieku powyżej 65 lat. Jednocześnie, wśród najstarszych seniorów, pożegnanie współmałżonka nie miało już większego znaczenia dla ryzyka własnej śmierci.

„Strata bliskiej osoby dotyka starsze osoby w różnym stopniu. Młodsi seniorzy płci męskiej są najbardziej podatni na skutki żałoby i mają najmniejsze szanse na dojście do siebie” – tak rezultaty badania podsumowują jego autorzy.

Śmierć bliskiej osoby – uwaga na nastolatki!

Ale w obliczu żałoby także młode osoby są narażone na problemy zdrowotne. Jak w ubiegłym roku donieśli badacze z Pennsylvania State University, nastoletni chłopcy, którzy utracili babcię, nawet przez siedem kolejnych lat są bardziej narażeni na rozwój depresji. Jednocześnie rosło ryzyko depresji u matek, w tym przypadku, zarówno chłopców jak i dziewcząt.

„Jako społeczeństwo uznajemy, że takie straty są normalne, co do pewnego stopnia jest zgodne z prawdą. Każdy w końcu traci swoich dziadków w czasie kilku pierwszych dekad swojego życia. Jednak to, że tego typu doświadczenia są powszechne, nie znaczy, że taka strata nie jest, dla wielu ludzi źródłem głębokiego smutku i, być może, czynnikiem ryzyka pogorszenia zdrowia u części z nich” – podkreśla prof. Ashton Verdery, autor publikacji, która ukazała się w piśmie „SSM – Mental Health”.

Według wyników, na problemy szczególnie narażone są nastolatki żyjące tylko z jednym rodzicem, o niższym statusie ekonomicznym, mieszkające wcześniej z dziadkami, czy choćby, co w zasadzie oczywiste – silnie z nimi zżyte. Zdaniem naukowców odpowiednie wsparcie w żałobie mogłoby pomóc w zapobieganiu dalszym, poważnym problemom, takim jak rozwinięcie się głębokiej depresji, przerwanie nauki, problemy z prawem czy sięganie po narkotyki.

„Nie badaliśmy jeszcze, czy zachowania „acting-out”, takie jak opuszczanie szkoły czy działania niezgodne z prawem można przewidzieć po takiej śmierci. Możliwe jednak, że w tym względzie, szczególne znaczenie może mieć utrata dziadka, ponieważ to dziadkowie stanowią czasami model męskości. Ma to znaczenie szczególnie w środowiskach o niższej pozycji społecznej, bardziej dotkniętych przestępczością i związanymi z nią wyzwaniami” – mówi prof. Verdery.

Serce może nie wytrzymać, zwłaszcza zaraz po doznaniu utraty

Trudniej mają też niektóre osoby z gorszym stanem zdrowia. Na przykład, jak pokazało badanie z udziałem pół miliona osób, opisane w periodyku „JACC Heart Failure”, pacjenci z niewydolnością serca doświadczający żałoby po utracie kogoś bliskiego są także bardziej narażeni na zgon, szczególnie w ciągu pierwszego tygodnia od straty.

Naukowcy zdobyli też bardziej szczegółowe informacje. Utrata członka rodziny w pierwszym tygodniu po jego śmierci powodowała wzrost ryzyka własnego zgonu (mowa o osobach z niewydolnością serca) o niemal 80 proc. Ale jeśli było to dziecko, wzrost wynosił 31 proc., a np. współmałżonek lub partner – 113 proc.

„Nasze odkrycie, że żałoba wiąże się ze wzrostem śmiertelności u osób z niewydolnością serca potwierdza i rozszerza obecne już w literaturze dane na temat roli stresu w rokowaniach u osób z tą chorobą. Wyniki są zgodne z badaniami informującymi o związku między żałobą i zwiększonym ryzykiem zaburzeń krążeniowych” – zwraca uwagę główna autorka badania, Hua Chen.

Według niej i jej zespołu śmierć bliskiej osoby uaktywnia oś podwzgórze-przysadka-nadnercza oraz inne systemy, które odpowiadają za reakcję na stres.

Śmierć bliskiej osoby podnosi ciśnienie krwi?

ochotników wyraźny wzrost ciśnienia krwi. Według jego autorów to wskazuje, że silny żal może być czynnikiem ryzyka chorób układu krążenia. W projekcie wzięło udział 59 osób, które przeżyły śmierć kogoś bliskiego w ciągu ostatniego roku. Próba jest zatem na tyle mała, że nie należy wysnuwać z badania kategorycznych wniosków, aczkolwiek z reguły człowiek na stres reaguje wzrostem ciśnienia.

„Szukaliśmy sposobu sprawdzenia, jak w tym newralgicznym okresie żal wpływa na układ sercowo-naczyniowy” – mówi Roman Palitsky, główny autor publikacji, która ukazała się w piśmie Psychosomatic Medicine.

U badanych ciśnienie skurczowe rosło średnio aż o 21,1 mm Hg. Mniej więcej takiego wzrostu można spodziewać się np. w trakcie umiarkowanych ćwiczeń fizycznych. Im silniejszy ktoś odczuwał żal, tym bardziej rosło jego ciśnienie.

„Oznacza to, że nie tylko sama śmierć ukochanej osoby wpływa na serce, ale także emocjonalna reakcja na to zdarzenie” – podkreśla prof. Mary-Frances O’Connor, współautorka badania. „To ważne, aby psycholodzy i terapeuci zachęcali klientów w żałobie do regularnych badań lekarskich. Często, gdy ktoś opiekuje się umierającym bliskim, zaniedbuje własne zdrowie” – mówi prof. O’Connor.

Śmierć stanowi ryzyko dla dziecka

Śmierć wśród bliskich może mieć jeszcze dalej idące konsekwencje, na co wskazał projekt badawczy przeprowadzony na University of Chicago. Otóż, według jego wyników żałoba przeżywana przez kobietę niedługo przed poczęciem zwiększa ryzyko śmierci niemowlęcia.

„Nasze rezultaty sugerują, że okres sześciu miesięcy przed poczęciem może być szczególnie ważny dla wczesnej śmiertelności dzieci” – twierdzą naukowcy.

Przeanalizowali oni dane na temat prawie 2 mln niemowląt urodzonych w Danii, z pojedynczych ciąż, w latach 1979-2009. W czasie pierwszego miesiąca życia, dzieci matek, które do 6 miesięcy przed poczęciem straciły członka bliskiej rodziny były zagrożone śmiercią o 80 proc. bardziej.

W czasie od pierwszego miesiąca do roku ryzyko rosło o połowę.

„Żałoba to silny czynnik stresogenny, patrząc zarówno od strony psychologicznej jak i fizjologicznej” – podkreśla dr Quetzal A. Class, autorka odkrycia.

Jak przeżyć żałobę?

Jak podkreślają fachowcy, śmierć bliskiej osoby jest szczególnym rodzajem straty, który dotyka praktycznie wszystkich sfer istnienia człowieka – fizycznej, emocjonalnej, poznawczej, społecznej i duchowej. Towarzyszą jej różnorodne przeżycia, o różnej intensywności i dynamice. W przeżywaniu żałoby wyróżnia się często różne etapy i elementy i mówi się nawet o ryzyku tzw. żałoby patologicznej czy powikłanej (więcej informacji: https://zdrowie.pap.pl/psyche/zaloba-dlaczego-bol-warto-przezyc).

Jednak, jak w opracowaniu „Mity na temat zdrowej i patologicznej żałoby” pisze Urszula Bielecka z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku „proces przeżywania utraty jest unikalny i tylko w szczególnych przypadkach wymaga specjalistycznego leczenia”.

Jak stwierdza, „podsumowując, żałoba, ze względu na liczne czynniki indywidualne, sytuacyjne i społeczno‑kulturowe, jest unikalnym procesem, zawierającym w sobie zarówno konfrontowanie się ze stratą i przeżywanie braku ważnego obiektu (wąskie rozumienie), jak i przystosowanie się do różnorodnych konsekwencji utraty (szerokie rozumienie)”.

Rozumienie konsekwencji żałoby ważne jest dla przyjaciół osoby, która właśnie kogoś straciła. Nie należy obawiać się wówczas udzielenia wszelkiego wsparcia.

 

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close