Poradnikowe poniedziałki 29 października 2018

Imbir. Korzeń idealny na jesień i zimę

Chyba każdy jest w stanie rozpoznać charakterystyczny imbir. Można go kupić pod wieloma postaciami – surowy, zmielony, kandyzowany, suszony w całości i marynowany. W kuchni sparwdzi się jako dodatek do ciast, potraw oraz napojów. Ten specyficzny w wyglądzie i smaku korzeń jest niezwykle cenny w naturalnej medycynie. Jego prozdrowotne i rozgrzewające właściwości sprawiają, że nie sposób się bez niego obejść w chłodne dni. Imbir ma znacznie wiele więcej zalet, które chciałabym Wam przedstawić:

  1. Wzmacnia odporność i przyspiesza zdrowienie

Imbir jest wprost nieoceniony wtedy, gdy coś zaczyna nas łapać. Jego korzeń jest bogaty w związki chemiczne, które pobudzają układ odpornościowy do wzmożonej walki z patogenami. Obfituje również w substancje antybakteryjne, antywirusowe i przeciwzapalne – można go śmiało dodać do tzw.  “antygrypiny

  1. Imbir rozgrzewa

Jego właściwości rozgrzewające są bardzo pomocne gdy przemarzniemy na dworze lub przyplącze się do nas przeziębienie. Imbir dzięki lotnym olejkom eterycznym wzmaga krążenie krwi, rozgrzewając zimne stopy i dłonie. Wspiera naturalne oczyszczanie organizmu poprzez wypocenie się.

  1. Może łagodzić ból

Imbir ze względu na swoje właściwości przeciwzapalne, w działaniu podobny jest do ibupromu. Badania przeprowadzone na ochotnikach pokazały, że pomógł on w przypadku bólu menstruacyjnego u kobiet, a olej z imbiru zmniejszył ból w kolanach u osób z chorobą zwyrodnieniową stawów.

  1. Imbir łagodzi mdłości i wymioty

Jest nie tylko bardzo skuteczny, ale też bezpieczny, dlatego tak chętnie sięgają po niego kobiety ciężarne. Jego właściwości potwierdzono także w przypadku choroby lokomocyjnej oraz choroby morskiej. Można po niego również sięgać podczas zwykłej niestrawności oraz w chorobie refluksowej przełyku.

  1. Pomaga w odchudzaniu

Stosowanie imbiru do potraw czy napojów powoduje szybsze spalanie tłuszczów. Dzięki obecności kapsaicyny uaktywnia proces termogenezy (wytwarzanie ciepła w organizmie) co podkręca metabolizm i pozwala efektywniej “spalać” kalorie. Dodatkowo zapewnia dłuższe uczucie pełności, zapobiegając niekontrolowanemu podjadaniu.

  1. Imbir obniża poziom cukru we krwi

Imbir pozytywnie wpływa na  aktywność enzymów wątrobowych, które przyczyniają się do rozkładu glukozy. Naukowcy twierdzą, że codzienne spożywanie 3 – 4 gram imbiru w niedługim czasie powinno dać trwały efekt. To szczególnie ważna informacja dla osób cierpiących z powodu cukrzycy typu 2.

  1. Sprzyja koncentracji

Imbir dobrze wpływa na ukrwienie mózgu, co przekłada się na poprawę koncentracji i możliwości zapamiętywania.  

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Desery 28 października 2018

Najprostszy przepis na pleśniak

Długo dojrzewał we mnie ten pomysł. Dzięki jednej z Was skusiłam się na stworzenie nowego cyklu #ciastonaniedziele. Od dziś każdego niedzielnego poranka na naszym profilu fb i blogu znajdziecie pomysł na sprawdzony przepis na ciasto na niedzielę. Dziś przedstawiam Wam mój ulubiony przepis na pleśniak.

Składniki na kruche ciasto:
16 dkg cukru kryształu
18 dkg margaryny
2 żółtka
1 łyżka śmietany 18%
1 łyżeczka proszku do pieczenia
30 dkg mąki
bułka tarta

Składniki na masę:
4 białka
16 dkg cukru kryształu
2 łyżki mąki ziemniaczanej
2 łyżki mielonych orzechów lub kokosu
0,5 kg owoców (maliny, jeżyny, jabłka, gruszki, rabarbar – co kto lubi)

  1. Cukier ucieram z margaryną na jednolitą masę.
  2. Następnie dodaję żółtka, śmietanę i pozostałe składniki, a następnie ugniatam ręką.
  3. Wyrobione ciasto formuje w kulę i przy pomocy noża tnę na plastry o szerokości ok 1-2 cm.
  4. Plastry ciasta układam na przygotowanej prostokątnej blaszce, wyłożonej papierem do pieczenia.
  5. Ugniatam ciasto, tak by pokryć równomiernie spód blachy.
  6. Następnie lekko posypuję spód ciasta bułką tartą, która wchłonie wilgoć z owoców.
  7. Owoce obieram i kroję w kostkę.
  8. Dodaję do nich mąkę ziemniaczaną i mielone orzechy (lub kokos).
  9. W osobnej misce ubijam cztery białka na sztywną pianę.
  10. Do ubitej piany dodaję powoli cukier i dalej ubijam.
  11. Ubitą pianę z cukrem dodaję do owoców i delikatnie mieszam.
  12. Całość masy wylewam na wcześniej przygotowany spód.
  13. Dalej wkładam do wcześniej nagrzanego piekarnika. Ciasto piekę w 170 C (termoobieg) i ok. 45 min.

Smacznego!

P.S. Jeśli widzicie ten post, pozostawcie komentarz, podrzućcie pomysł na Wasze ciasto, chętnie wypróbuję. Pamiętajcie, że przepis możecie też podać dalej. Low ja!

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 26 października 2018

Pięć tysięcy złotych to dużo czy mało, czyli komu się w głowie poprzewracało

Ponoć polskie panie domu są gospodarne, oszczędne, umieją z niczego zrobić pyszny obiad, wiedzą, gdzie kupować taniej i jak zrobić, żeby biednie wyglądało bogato. Tak, to ostatnie faktycznie mamy opanowane do perfekcji. Lata praktyki wielu pokoleń zrobiły swoje. Tylko ja się pytam, w imię czego? Jeśli jeszcze ta kobieta pracuje zawodowo, to się zwyczajnie zarżnie.

W Polsce mało to znaczy najniższa krajowa. Wszystko powyżej to już dużo. Taka mentalność panuje w wielu polskich domach. A ja się zastanawiam, kto tym ludziom wyprał mózgi. Jak czytam, że z pięciu tysięcy to można nie tylko rodzinę utrzymać, ale jeszcze zaoszczędzić, to zastanawiam się, gdzie ci ludzie mieszkają. Ponoć na Kresach Wschodnich rachunki za gaz i prąd to mniej niż 50 złotych. No to może tam i czynsze i jedzenie są tańsze? Ale umówmy się – wszyscy się na Kresy nie przeniesiemy.

Dużo czy mało zależy od tego, czego od życia oczekujemy. Czy dajemy sobie prawo do wygód, o luksusie nie wspominając, czy uważamy, że na to nie zasługujemy. No dobrze, nie mówię, że wszyscy mamy w pałacach mieszkać, bo to i ogrzać ciężko i sprzątania dużo. Ale czteroosobowa rodzina w dwóch, na kredyt kupionych, pokojach to jednak nie jest wygoda.

Ponoć na jedzenie wydajemy 40% dochodów. Biorąc pod uwagę, jak bardzo ostatnio podrożała żywność, nie boję się powiedzieć, że nawet połowę. No więc na życie czteroosobowej rodziny zostaje drugie dwa i pół tysiąca. Rachunki, opłaty, raty kredytu, środki czystości, ubrania… Oczywiście można nie włączać telewizora, siedzieć po ciemku, myć się szarym mydłem i kupować ubrania w szmateksach. Można. O ile to kwestia wyboru, nie finansów.

Pociąg czy własny samochód? O ile wybór podyktowany jest własnymi preferencjami to  wszystko w porządku. Gorzej, gdy dyktują go finanse. Niestety nie w każdej polskiej rodzinie są dwa samochody. Nawet jeden nierzadko jest luksusem.

 

Wegetacja to nie jest to samo co życie. Za pięć tysięcy da się przeżyć. Ale już rodzinny wypad do kina to co najmniej sto złotych a pewnie i więcej (bilety plus nieśmiertelny popcorn i cola), niedzielny obiad w restauracji, przynajmniej 150 pod warunkiem, że to będzie tania restauracja. W barze będzie jeszcze taniej, ale dlaczego to ma być bar? A dlaczego nie w domu? Bo fajnie czasem z tego domu wyjść. No i nie każda kobieta lubi w niedzielę „stać przy garach”, a ciągle jeszcze w narodzie pokutuje przekonanie, że to kobieta odpowiada za żywienie rodziny.

Jeśli w rodzinie, w której pracują dwie osoby, problemem jest własne wygodne mieszkanie, o domu już nie wspominam, to naprawdę nie jest dobrze. Oczywiście, że można sobie zaadaptować strych u rodziców, pod warunkiem, że się ich ma i że mają oni dom ze strychem. Jednak wiele osób skazanych jest na wynajem lub kredyt na trzydzieści lat. Te banki sprytnie to wymyśliły – praktycznie cały czas do emerytury spłacamy kredyt na mieszkanie. Gdyby zachciało nam się drugiego kredytu, na przykład na dobry samochód, pewnie nie dostaniemy, bo okaże się, że mamy za małą zdolność kredytową. No cóż, te firmy od chwilówek nieprzypadkowo wyrastają jak grzyby po deszczu. Dla niektórych to ostatnia deska ratunku w gardłowej sytuacji. Bo oczywiście oszczędności Polacy nie mają, bo niby skąd. Ile można odłożyć miesięcznie?

Dlaczego tak się upieram przy tych pięciu tysiącach? Bo ponoć dwa i pół to najczęściej otrzymywana przez Polaków pensja. Statystyczny on i statystyczna ona mają razem pięć. Aha, i to 500 na jedno dziecko, bo oczywiście dochody mają za duże, żeby dostać na dwoje. Ale to i tak kropla w morzu.

Da się przeżyć. Ale nie nazywajmy tego życiem. Niegdysiejsze hasło: „Ciesz się tym, co masz”, zakodowało nam się w głowach, genach i nie wiem czym jeszcze. I podświadomie niczego nie oczekujemy. Cieszymy się. I dobrze, bo trzeba umieć się cieszyć, nawet drobiazgami. Ale to nie znaczy, że nie można chcieć więcej. Przy czym to więcej to niekoniecznie własny jacht na Karaibach. To po prostu dom z ogródkiem, kupiony za gotówkę, samochód niekoniecznie pełnoletni, wakacje latem i zimą, markowe buty (ciuchy niekoniecznie, co kto lubi, ale dobrej jakości but to jest to), jedzenie takie, jak lubimy, a nie na jakie nas stać (homar zamiast mintaja, bo kto bogatemu zabroni?), wyposażenie domu według potrzeb i preferencji, a nie zasobności portfela – ot zwykłe rzeczy, niestety dla zwykłych śmiertelników nieosiągalne.

 

Ludzie, czy my naprawdę nie zasługujemy na więcej? Kto nam wmówił, że mamy żyć za minimum socjalne? Czy czasem nie ci sami ludzie, którzy na jeden obiad w restauracji wydają tyle, ile my mamy na życie na miesiąc?

Nie, nie namawiam do rewolucji i masowego rzucania pracy lub żądania podwyżek, każdy wie, na ile może sobie pozwolić. Ja tylko mówię, że między życiem a przeżyciem jest spora różnica. Nie dajmy sobie wmawiać, że to to samo.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close