W przedszkolu 18 lipca 2016

Jak przygotować dziecko do przedszkola?

Zastanawiasz się jak przygotować dziecko do przedszkola? Połowa wakacji to ostatni moment, by to zrobić! Poniżej znajdziesz kilka pomysłów na to, jak pomóc dziecku zaadaptować się w nowej sytuacji.

1. Nie strasz!
Przedszkole to miejsce gdzie Twoje dziecko będzie spędzało kilka godzin dziennie, dlatego musisz przedstawiać je w jak najlepszym świetle, nawet jeśli sama obawiasz się „jak to będzie”. Wypowiadaj się o nim pozytywnie, o miejscu wspaniałych przygód, zabaw i radości. Nie możesz swojego strachu przenosić na dziecko. Spraw, by myśląc o przedszkolu miało ono same pozytywne skojarzenia.

2. Odwiedź przedszkole razem z dzieckiem
Pamiętasz swój pierwszy dzień w szkole czy nowej pracy? Nikt nie lubi iść w nieznane, dlatego jeśli tylko masz okazję, odwiedź przedszkole razem z dzieckiem. Jeśli Wasza placówka nie organizuje zajęć adaptacyjnych, poproś Dyrekcję o zgodę na udział w zajęciach jednej z grup. Twoje dziecko będzie czuło się bezpiecznie wiedząc, że jesteś obok i będzie miało okazję zobaczyć jak to jest być przedszkolakiem.

3. Bajka na dobranoc
Dawno, dawno temu, pewna mała dziewczynka o imieniu… To świetna metoda! Codzienna bajka na dobranoc opowiadająca o przygodach dziecka o takim samym imieniu jakie nosi Twoje dziecko, z pewnością zasieje ziarnko ciekawości! Opowiadaj o czynnościach powtarzalnych: o śniadaniu, zabawie, drzemce, spacerach, obiedzie i powrocie do domu. Przedstaw dziecku ramowy plan dnia w przedszkolu w ciekawy sposób, tak by z niecierpliwością czekało na kolejny wieczór z przygodami małego bohatera.

4. Zakupy!
Wprawka do przedszkola to jeden z obowiązkowych elementów na liście przygotowań. Zabierz dziecko na wspólne zakupy i pozwól mu samodzielnie wybrać kapcie, plecak czy piżamkę z ulubionym bohaterem. Wybrane rzeczy niech czekają na pierwszy dzień w przedszkolu. Niechaj staną się przedmiotami wyjątkowymi, przeznaczonymi tylko na tę specjalną okazję.

5. Mama niedługo wróci!
Naucz dziecko rozstań. Poproś babcię, ciocię czy sąsiadkę o chwilową opiekę nad dzieckiem. Pokaż mu jak będą wyglądały Wasze pożegnania i dotrzymuj słowa co do pory Twojego powrotu. Małe dzieci nie potrafią ocenić ile czasu minęło od Twojego wyjścia, dlatego podaj mu punkty odniesienia – obiad czy spacer. Możesz również nastawić dziecku budzik na umówioną godzinę. Pamiętaj – nie możesz zawieźć jego zaufania!

6. Pobudka, wstać!
W sierpniu zacznij przyzwyczajać dziecko do wcześniejszych pobudek. Jeśli zaniedbasz ten rytuał, możesz mieć później problem z akceptacją przedszkola, które będzie kojarzyło się z czymś negatywnym. Mało kto lubi wstawać wcześnie 🙂

7. Zosia Samosia
Pójście do przedszkola to ten moment, kiedy Twoje dziecko powinno znać czynności samoobsługowe. Nie wyręczaj dziecka w jedzeniu czy ubieraniu, mimo że może się to znacznie wydłużyć. Im bardziej samodzielne będzie Twoje dziecko, tym lepiej poradzi sobie w przedszkolu, a jego pewność siebie wzrośnie.

8. Mama też była przedszkolakiem!
Na pewno w zakamarkach pamięci znajdziesz  wspaniałe wspomnienia z tego okresu. Opowiedz dziecku o swoich przygodach w przedszkolu, obejrzyjcie też razem Twoje zdjęcia. Skoro mama była dzielna, to ja też dam radę 🙂

 

Przedszkole to ten okres naszego życia, który wspominamy z największym sentymentem, a zawarte wtedy przyjaźnie często bywają tymi na całe życie, dlatego pomóż dziecku przygotować się do tego jak najlepiej. Powodzenia!

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena kaminska
Milena kaminska
7 lat temu

SUPER rady, dobrze też jest pobawić się w przedszkole laleczkami

Anita
Anita
6 lat temu

Należy je nastawiać i pokazywać argumenty. 😉
Wybrałam przedszkole Wesołe Słoneczka Katowice, do którego córka chodzi z wielką chęcią.

Kulinaria 15 lipca 2016

Drożdżówka z jagodami

Nie wiem jak Wy, ale ja nie czuję się “zaspokojona” po sezonie truskawkowym. Jakoś mało, krótko i dość drogo, przynajmniej u mnie w okolicy. Na balkonie mam co prawda poziomki, więc jeszcze trochę będą nam towarzyszyć, ale te kilka krzaczków nie da nam zbyt wiele owoców. Za to teraz królują maliny i jagody. Tylko co z nimi zrobić? Hmm może drożdżówka?

W ostatnią sobotę spotkałam się z blogowymi dziewczynami u mnie w Krakowie, na pogaduchy. Spędziłyśmy cudownie czas w parku na ploteczkach, a nasze maluchy biegały po placu zabaw.

Postanowiłam, że na to spotkanie przygotuję coś słodkiego. Padło na drożdżówki z jagodami. Wszystkim smakowały, dlatego chcę się z Wami podzielić tym przepisem.

Przygotujcie sobie:

500g mąki

100g cukru

5 jajek

1 opakowanie drożdży instant (8g)

2 łyżki ciepłej wody

1,5 łyżeczki soli

350g miękkiego masła

około ¾ litrowego słoika jagód (16 kopiatych łyżek)

cukier puder do posypania (opcjonalnie)

rozbełtane jajko do posmarowania drożdżówek

 

Przygotowanie:

  1. Ciasto przygotowuję dzień przed pieczeniem. Najlepiej wieczorem, bo odkładam je potem na całą noc do lodówki.
    Drożdże rozpuszczam w dwóch łyżkach ciepłej wody i zostawiam na ok 10-15 minut. W tym czasie powinny się spienić.
  2. Do dużej miski przesiewam mąkę ,dodaję cukier, sól i jajka oraz drożdże. Wszystko mieszam łyżką a następnie zaczynam ręcznie wyrabiać ciasto do momentu aż będzie jednolite i gładkie.
  3. Zaczynam dodawać powoli masło małymi porcjami, wyrabiając dokładnie do połączenia się z masą.
  4. Kiedy ciasto jest już wyrobione, tzn lekko odchodzi od miski i od ręki, ale nadal jest dość rzadkie, zostawiam je pod przykryciem na ok 1,5-2 godziny żeby podwoiło swoją objętość. Po tym czasie uderzam pięścią w ciasto i wkładam je na całą noc do lodówki.
  5. Na około 2 godziny przed pieczeniem wyciągam ciasto z lodówki. Formuję z niego kulę na blacie podsypanym mąką i dzielę na 16 części.
  6. Przygotowuję sobie blaszki do pieczenia. Mam dwie więc obie wykładam papierem. Jeśli macie jedną to przygotujcie sobie dwa kawałki papieru na których wyłożycie drożdżówki.
  7. Z ciasta formuję kulki, które następnie rozpłaszczam a na środku robię palcami dość szerokie wgłębienie. Wypełniam je jagodami. Jeśli chcecie owoce można lekko posypać cukrem. Zostawiam drożdżówki do wyrośnięcia na około 1,5 godziny.
  8. Nagrzewam piekarnik do 190 stopni. Brzeg drożdżówek smaruję rozbełtanym jajkiem i wkładam blaszkę do piekarnika na ok 15-17 minut, aż ciasto się lekko zrumieni.

Gotowe drożdżówki po wystygnięciu można posypać lekko cukrem pudrem.

Smacznego!!!

drozdzowka-3

drozdzowka-4

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Mama z różową torebką
Mama z różową torebką
7 lat temu

Ale piękne, a ja wczoraj dostałam dostawę jagód 😛

Paulina Garbień
7 lat temu

Czekam na info czy smakowały 🙂

Żaklina Kańczucka
7 lat temu

Chciałabym napisać tylko jedno – są obłędne!!! 🙂

Milena Kamińska
7 lat temu

Hmm cały dzień piekłam ciasta robiłam przystawki a tu taka pokusa ? 🙂 dziś nie dam rady upiec ale na pewno wypróbuję

Sport 13 lipca 2016

Jak skutecznie popsuć sobie humor, czyli moje bieganie ( i nie tylko) po mieście

Lubię biegać i wędrować z kijkami, to stwierdzam z całą pewnością. Taka forma fizycznej aktywności przynosi mi ogromną radość i jeszcze większą satysfakcję, więc jak tylko pozwala mi na to czas i zdrowie, wskakuję w ubranko i lecę gdzie chcę. To tak z założenia. Bo w rzeczywistości jest tak, że biegam gdzie mogę.

Generalnie staram się widzieć we wszystkim coś pozytywnego, więc udaję że chodniki są idealnie równe, nie muszę oglądać się po bokach przebiegając na pasach, a tym bardziej w miejscach gdzie owe zdecydowanie by się przydały. Ludzie też źli nie są, tylko czasem wydaje mi się, że pierwszy raz widzą „to to” co mija ich raz i drugi na tym samym odcinku. Bo zdecydowanie reakcja na mnie jest dziwna, choć na logikę widok biegacza nie jest aż tak egzotyczny, jak np. tancerki go-go wywijającej pod lampą.

Żeby nie demonizować, podzielę widownię na dwie kategorie. Pierwsza to niemi obserwatorzy, którzy nawet ciut się przesuną robiąc mi miejsce na bezkolizyjne mijanie. Taki osobliwy savoir vivre, który przywraca wiarę w ludzi i zmazuje podejrzenie własnego szaleństwa z mojej czerwonej od wysiłku twarzy.

Druga kategoria to inna „liga niezwykłych gentelmenów”, bo zaliczają się do niej przede wszystkim brzydsi przedstawiciele człowieczego gatunku. Oni najbardziej demotywują mnie do ganiania po mieście, bo pół biedy gdyby tylko przystawali (również autami) zdziwieni, o nie, tu przecież nie może się obyć bez komentarzy… Raz tylko nie miałam słuchawek i muzyki, więc wiem co mnie po uszach uderzyło… Trochę starsza już jestem więc zupełnie inaczej interpretuję młodzieżowe komplementy. Inna bajka, choć równie wkurzająca, to gwizdanie. Zdarzyło się i trąbienie, co denerwuje mnie niemiłosiernie, bo do jasnej Anielki, gwizdać i trąbić to można, ale na psy i …. sami wiecie kogo.

To jak już się zdążyłam napsioczyć na ludzi, to jeszcze uprzejma będę przypomnieć że maszyny tez są wredne, i stoją tam gdzie nie powinny, zdecydowanie nie pozostawiając przepisowego 1,5 m na chodniku. Wiecie, przyznam się do czegoś, ale nic nikomu nie mówcie, bo to były czasy gdy ja nie biegałam, tylko woziłam synka w wózku. Stanął nie pierwszy raz taki jeden bystry wielkim autem, zastawiając cały chodnik. Zawsze mijałam wjeżdżając wózkiem na drogę, co nie było najmądrzejsze, ale jechać musiałam dalej. Gdy nie starczyło mi cierpliwości, wepchnęłam wózek skrobiąc aż miło bok auta, więcej ten ktoś już tam nie stanął. Jednak chamstwo bywa skuteczne!

Nie bawi mnie jednak wyrządzanie szkód nawet tym bezmyślnym kierowcom, więc po prostu bieg pomiędzy samochodami na chodniku traktuję jako slalom gigant, i czasem nawet przejrzę się w szybie jak tam się trzyma moja prezencja 😉

Wkurzali mnie już ludzie, ich maszyny, to teraz jeszcze tylko rzecz o zwierzętach. Jestem miłośniczką czworołapnych i nie tylko, więc merdający ogon psa odbieram wyjątkowo pozytywnie. Gorzej jak pies (najczęściej te małe) chce towarzyszyć mojemu biegowi, umilając mi czas ujadaniem i próbą złapania nogi. Staram się wtedy ignorować w duchu, wyzywając nieobecnych właścicieli, ale przychodzi mi na myśl groźba „bo jak ci kopa zasunę” … Wiadomo, myśli i marzenia cła nie płacą, więc biegnę dalej zaciskając zęby.

Pomijając powyższe, plus dziury w chodnikach i stare, krzywo położone płyty betonowe, gdzie skręcenie kostki jest prawie pewnikiem, to mając – szczególnie zimą – do wyboru, nie biegać wcale, a biegać z mieszanymi uczuciami, wybieram to drugie. Właśnie dlatego z tym większą radością (i oczywiście formą) wracam na łono natury, w bajeczną zieleń, powietrze bez spalin i na dróżki bez tłoku. Znacie lepszą perspektywę?

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Olka
Olka
7 lat temu

I dlatego wolę pobiegać na łonie natury, w lesie, gdzie spotykam tylko tych z ligi biegających lub jeżdżących rowerami, którzy na mój widok uśmiechają się i pozdrawiają.:-)

Ilona Kostecka
7 lat temu

Aktywność w mieście? Zawsze! 😉

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close