Jak ubrać dziecko na wiosenny spacer
Zima, wbrew zapowiedziom meteorologów, chyba sobie na dobre poszła. Dni coraz częściej pachną wiosną, a razem z zapachem pojawia się pytanie: jak ubrać dziecko na wiosenny spacer? Złote rady prababek zawsze w cenie!
Jak ubrać dziecko na wiosenny spacer? Ciepło!
Wiedziały to już nasze praprababki i w genach przekazały tę wiedzę kolejnym pokoleniom. Dziecko na spacerze nie ma prawa zmarznąć, bo jak zmarznie, to się przeziębi, a jak się przeziębi, to zaraz będzie chore i pozaraża wszystkich w domu.
Dlatego przy wybieraniu ubrań na spacer trzeba kierować się kalendarzem. Jest luty? No to zimowa kurtka i basta, nawet jak za oknem jest +15°C. No kto to widział, żeby w lutym w bluzie biegać po podwórku? No i koniecznie trzeba pamiętać o śniegowcach albo traperach. To luty. Nawet jeśli śnieg właśnie stopniał, nie ma gwarancji, że za chwilę nie zacznie padać znowu.
Czapka, szalik i rękawiczki to oczywistość. Jak dziecko narzeka, że mu gorąco, to zawsze można je zgasić sakramentalnym: „Nie narzekaj, bo pójdziesz do domu”.
Kiedy można zdjąć dziecku czapkę?
W domu oczywiście! Na spacerze w żadnym wypadku! Można ostatecznie zamienić zimową na wiosenną, ale to tylko wtedy, gdy nie ma wiatru, a temperatura przekroczy 20°C. Wiosenne powietrze jest zdradliwe, pełne wirusów i bakterii, które tylko czyhają na ofiary, tzn, dzieci niefrasobliwych rodziców pozwalających swoim pociechom biegać (biegać, żeby się spociły!) w t-shirtach.
Można zrezygnować z czapki, gdy za oknem pojawi się kwiecień, ale nie wcześniej. Dorośli oczywiście czapek nie muszą nosić, bo są dorośli. Jeśli dziecko narzeka, wystarczy mu przypomnieć, kiedy ostatni raz było chore. Na pewno niedawno, więc powinno siedzieć cicho.
Kurtka zimowa czy wiosenna?
Oczywiście, że zimowa! Tylko zimowa jest odpowiednio długa i ciepła, a przedwiośnie, jak już wyżej pisałam, bywa bardzo zdradliwe. Ciepło jest może przez dwie – trzy godziny w południe, rano i wieczorem (a wieczór to już o 16.00 się zaczyna i nieważne, że jest jeszcze widno!) jest lodowato! Nie ma co planować, że za dwie godziny wrócimy do domu i dać dziecku wiosenną kurtkę. A jak nie wrócimy, to co? No i żadnych odpinanych podpinek z zimowej kurtki. Zaraz dzieciak zacznie marudzić, że chce odpiąć, bo mu gorąco. A przecież, żeby odpiąć, to trzeba kurtkę zdjąć. Jak można zdjąć kurtkę na spacerze chociaż na chwilę? Przecież takie dwie minuty chłodnego powietrza gwarantują co najmniej anginę!
Czy zakładać dziecku rajstopy pod spodnie?
No pewnie, że tak! Przecież jedna warstwa to zdecydowanie za mało, żeby ogrzać kilkuletnie ciałko. Skoro na tułów zakładamy trzy lub cztery warstwy, to dlaczego na nogach ma być tylko jedna? Optymalne byłyby trzy: rajstopy, leginsy i ocieplane spodnie. Jeśli dziecko będzie narzekać, że mu gorąco, albo niewygodnie, zawsze można zaproponować powrót do domu, ewentualnie siedzenie na ławce i obserwowanie gołębi. Można nawet kupić im jakąś karmę (byle nie pieczywo) i zabawić dziecko sypaniem. Sąsiedzi będą niezadowoleni? No chyba tylko te bezdzietne lambadziary, reszta zrozumie, a może nawet się przyłączy.
Czy pozwolić dziecku biegać na wiosennym spacerze?
W żadnym razie, bo może się spocić, a od spocenia do przeziębienia tylko jeden krok. Bieganie jest dobre wtedy, kiedy pogoda się ustabilizuje, czyli tak od czerwca do września. W pozostałych miesiącach lepiej zachować czujność i pilnować co pociecha robi na spacerze. Najlepszą opcją jest powolne dreptanie przy rodzicu, ewentualnie korzystanie z tych elementów wyposażenia placu zabaw, które nie wymagają wysiłku – dobre są huśtawki i karuzela. Drabinki też muszą poczekać na lepsze czasy.
A co z chodzeniem po kałużach?
Jakich kałużach, kałuże to zło! Są bardzo zdradliwe, bo nie da się ocenić ich głębokości. I nawet kalosze mogą okazać się za krótkie, poza tym dzieciaki mają tendencje do chlapania się w tych kałużach, zaraz się pobrudzą, a błoto jest naprawdę trudno uprać. A przy okazji tego chlapania na pewno się przeziębią – na pewno! Przecież mokra górna część spodni to gwarancja infekcji.
Czy ja się stosuję do rad prababek?
A skąd! Moje dziecko było najlżej ubranym noworodkiem na porodówce (jako jedyne „paradowało” w dzień bez czapeczki, z gołymi rączkami i nóżkami) i jako pierwsze wiosną zdejmuje kurtkę na placu zabaw, a bywa, że zostaje w samej podkoszulce, jeśli uzna, że jest gorąco. Biega, ile wlezie. Rękawiczki nosi, jak pamięta, żeby zabrać z domu. No ale ja jestem matka-wariatka, kompletnie nieodpowiedzialna ekscentryczka. Wy się dobrze zastanówcie, czy to bezpieczne.