Jak oszczędzać pieniądze w czasie inflacji? Niektórych wydatków nie da się uniknąć, nawet jeśli ceny są szokująco wysokie. Są jednak takie obszary, w których da się zaoszczędzić kilka groszy bez odejmowania sobie od ust. Zebrałam dla Was te sztuczki, które sprawdzają się u nas w domu.
Jak oszczędzać pieniądze i nie odejmować sobie od ust?
Jakby się tak dobrze zastanowić, to w niektórych obszarach życia zwyczajnie przepłacamy. Nie są to duże kwoty, więc nie zwracamy na nie uwagi. No ale ziarnko do ziarnka i na koniec miesiąca uzbiera się kilkaset złotych. Nie wierzycie? To przeczytajcie poniższą listę.
Sprzęty elektroniczne nie muszą być włączone non stop
Wyłączamy wszystkie nieużywane sprzęty, nawet jeśli przy okazji resetują się ich zegary. Naprawdę ich nie potrzebujemy. Co prawda różnorakie telewizory i dekodery w czasie czuwania nie pobierają dużo prądu, no ale ziarnko do ziarnka…
Telewizor nigdy nie gra dla samego grania. Jeśli jest niepotrzebny, jest wyłączony. Bardzo polecam to rozwiązanie. Do zagłuszania ciszy wystarczy radio.
Wyłączamy niepotrzebne światła, nawet jeśli wychodzimy z danego pomieszczenia na krótki czas. Dziwnym trafem często ten krótki czas to godzina lub więcej, bo akurat tak wyszło. No ale jeśli macie stuprocentową pewność, że to będzie na krótką chwilę, to nie wyłączajcie, bo wyjdzie drożej.
W naszym domu najwięcej prądu zużywa terma, która grzeje ciepłą wodę. Na to też znaleźliśmy patent. Nie trzymamy jej włączonej cały dzień i nie pozwalamy się dogrzewać. Naprawdę nie ma takiej potrzeby, a oszczędność jest spora.
Jak oszczędzać pieniądze na jedzeniu? Wbrew pozorom nie trzeba głodować
Planujemy posiłki na cały tydzień i kupujemy dokładnie to, co jest potrzebne, według listy. Nie ma zachciewajek i gotowizny. Nie ukrywam, że dużą pomocą jest tu mój pomysł na odchudzanie i gotowa dieta rozpisana na tydzień, łącznie z listą zakupów. No ale rodziny na tej diecie nie trzymam, kupujemy też inne rzeczy spoza listy. Mimo to jest łatwiej.
Nie robimy dużych zapasów produktów świeżych, bo wiemy, jak często musieliśmy je wyrzucać. Oczywiście można kupić zapas jabłek czy ziemniaków, ale już pomidory lub banany tak długo nie poleżą. Na szczęście warzywniak jest blisko. Nabiał kupujemy raz na tydzień.
Robimy zakupy przez internet. Ceny marketowe, a żadne kosze z przydasiami znane z paru najpopularniejszych dyskontów i promocje nie wpadają w oko. Dzięki bazowaniu na świeżych produktach i żywności nieprzetworzonej (produkty mrożone i gotowe już nie goszczą w naszej lodówce albo zdarza się to bardzo okazjonalnie) udało nam się utrzymać zeszłoroczny poziom wydatków na cotygodniowe zakupy. Myślę, że jest to jakiś sukces 😉 Tylko jakby gotowania jest więcej, no ale coś za coś.
Szukamy okazji na portalach typu Allegro i kupujemy w hurtowych ilościach to, co może poleżeć, np. papier toaletowy albo sucha karma dla kota. Obstawiam, że niebawem znajdziemy sobie jakąś hurtownię chemiczno-kosmetyczną. Dzięki temu nie będziemy musieli rezygnować ze swoich przyzwyczajeń, a będzie taniej.
Zwracamy uwagę na ceny i gramaturę, bo ostatnio można się dać oszukać na stale kupowanych produktach. Choćby ta karma dla kota. Nie dość, że zdrożała, to nagle jest w opakowaniach 1,8 kg. Jeszcze niedawno to były 2 kg, a dobrze pamiętam, że parę lat temu 2,5 kg. Podobnie konserwy, masło, nawet chleb tostowy.
Jak oszczędzać pieniądze na dziecku?
Prowokacyjne pytanie, ale – o ironio losu – tu też się da to i owo uszczknąć i to wcale nie przy pomocy obcinania kieszonkowego.
Zapłaciliśmy z góry za cały rok za zajęcia dodatkowe tam, gdzie było to możliwe i gdzie oferowano rabaty. Uważam, że nawet te 300 zł, które udało się oszczędzić, ma sens. Tym bardziej że nie wiadomo jak się potoczą dalsze losy inflacji i naszych finansów, więc takie zabezpieczenie naprawdę ma rację bytu. Co by nie było, to dziecko z zajęć nie będzie musiało rezygnować.
Jak oszczędzać pieniądze na luksusach?
Najpierw trzeba te luksusy w życiu mieć, no ale powiedzmy, że luksus to pojęcie względne. Niemniej chyba w każdym domu znajdzie się wydatek, który jest robiony wybitnie dla przyjemności. Na przykład moje ukochane sushi nie jest zamawiane tak często, jak kiedyś. Trudno się mówi, może z czasem… Co nie znaczy, że w ogóle go nie jem, chociaż na diecie raczej nie powinnam. No ale jeszcze nie muszę być masochistką, mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Taksówkarze przestali na nas zarabiać. Swojego auta nie mamy, bo już dawno uznaliśmy, że wygodniej nam wozić się taksówkami w razie potrzeby. I taniej, serio. Teraz więcej chodzimy piechotą, co wychodzi nam na zdrowie. Naszym portfelom też.
Oczywiście wszystko w granicach rozsądku, kiedy trzeba, dzwonimy po taksówkę. Ale nie wtedy, kiedy to lenistwo chce wziąć górę.
Zero waste też pozwala sporo zaoszczędzić
Korzystamy z grup typu „Uwaga śmieciarka jedzie” – oddaliśmy mnóstwo rzeczy, sami też kilka przyjęliśmy. Powoli rozstajemy się z narzuconą przez ostatnie lata mentalnością, że jak nie stać cię na nowe, to jesteś biedny. Kiedyś ludzie bez oporu puszczali w obieg niepotrzebne rzeczy i wszyscy byli szczęśliwi. Najbardziej nasza planeta.
Wyhaczyłam na takiej grupie poduszkę ciążową, która ratuje moje plecy przy pracy. Niby nie jest to produkt pierwszej potrzeby, ale za serię masaży zapłaciłabym pewnie jak za zboże, a bez tej poduszki tym by się to skończyło.
Na takich grupach krążą przede wszystkim ubranka i zabawki dla mniejszych dzieci, więc rodzice naprawdę mają szansę oszczędzić. Czasem widuję też wózki i łóżeczka, wyposażenie domu, ubrania dla dorosłych, książki itp.
Nie na wszystkim jest sens oszczędzać
Niektóre oszczędności są pozorne, inne budziłyby – naszym zdaniem – duże poczucie krzywdy. Dopóki więc nie musimy, na kilku rzeczach nie oszczędzamy.
Ubrania i buty nadal kupujemy dobrej jakości (co nie znaczy, że wyłącznie firmówki, bo bez przesady), bo uważamy, że w dłuższej perspektywie to oszczędność. No i jakość jednak robi robotę.
Kawa do najtańszych nie należy, ale nie uznajemy zamienników, ma być dobra, podobnie różnorakie herbaty, które sobie parzymy w dzbanku, bo lubimy.
Jeśli uda nam się kupić węgiel (tak, nadal go używamy), to na pewno nie będzie tani, za to będzie dobry. Nie ma sensu oszczędzać i palić kamieniami. Ostatecznie byśmy na tym stracili.
Kotu kupujemy takie żarcie, jakie łaskawie chce jeść, chociaż wcale nie z najwyższej półki. Niemniej te najniższe też omijamy. W końcu co kot winny?