Emocje 9 maja 2023

Kreatywna pobudka po zimie

Po zimie nie tylko przyroda budzi się do życia. Również my możemy dostrzec u siebie nową energię do działania. To od nas samych jednak zależy, czy zmiana pory roku będzie naszą szansą rozwoju. O tym, jak taką szansę wykorzystać, mówi Małgorzata Osowiecka, psycholożka z Uniwersytetu SWPS.

Powszechnie znany jest syndrom wiosennego przesilenia. Przez to, że zmienia się pogoda, zmieniają się nasze zwyczaje, musimy wyjść z zimowej rutyny, zmienić plan dnia. Czekają na nas wyzwania, które wraz z nowym rokiem obiecaliśmy zrealizować właśnie na wiosnę. Możemy odczuwać przez to podenerwowanie, dezorganizację, presję.

Brak chęci do działania możemy zrzucić na zimę

Każda zmiana powoduje w nas niepokój. To wyjście poza dotychczasową strefę komfortu, przystosowanie się do nowych warunków. Mimo że zdecydowana większość z nas deklaruje, że za zimą nie przepada, głównie ze względu na niesprzyjającą pogodę, to tak naprawdę dużo osób jest do zimy szczególnie przywiązanych.

Zima to pora roku, w której nic się nie musi. Ani spacerować: bo pada. Ani dbać o figurę: bo jest zimno i można zostać w domu i zjeść coś pysznego. Kiedy nie chcemy się z kimś spotkać, mamy idealną wymówkę: przecież się przeziębiliśmy. A kiedy spóźniamy się do pracy: jest ślisko na drodze, więc jechaliśmy szczególnie wolno. To wszystko jest bardzo bezpieczne i oczywiście tego też potrzebujemy w życiu: być dla siebie łagodni, zaszyć się pod kocem z książką i gorącą herbatą. I nic nie musieć – mówi Małgorzata Osowiecka.

Tego typu „zimowanie”, które trwa długo, nie jest zbyt kreatywne. Ulegamy pogodzie, czy złemu samopoczuciu i ciężej przychodzi nam podejmowanie aktywności. Odraczamy realizację naszych planów, aż aura będzie bardziej sprzyjająca. Mamy dla siebie mnóstwo wymówek, by robić coś rutynowo, a nie inaczej, ciekawiej. Potrzebujemy więc czegoś, co tę rutynę pomoże nam zwalczyć.

Inspiracja płynie z natury

Z pomocą przychodzi wtedy zmiana pory roku. Tego typu przejście może motywować nas do działania, podejmowania nowych wyzwań i kroków.

Coś zaczyna się na nowo. Na przykład nadchodząca wiosna może być dla nas początkiem realizacji ważnego celu. Ogromna zmiana w świecie zewnętrznym to też bodziec, by właśnie wiosną dokonać wewnętrznej i zewnętrznej przemiany: zmienię pracę, zapiszę się na kurs fotografii, zacznę planować swoje działania, realizować nowe pomysły. Im więcej kroków podejmiemy, tym większe prawdopodobieństwo, że któryś z naszych planów się spełni. Warto pamiętać, że to nie będzie proste. Z dużym prawdopodobieństwem wymagać będzie wysiłku i zaangażowania emocjonalnego – tłumaczy psycholożka.

Wiosna to też więcej światła słonecznego, dłuższe dni, wachlarz możliwości spotkań w plenerze z innymi ludźmi. Kiedy przebywamy na dworze, możemy czerpać inspirację z budzącej się do życia przyrody, obserwować zmieniający się krajobraz.

Badania pokazują, że kontakt z naturą jest pro-twórczy: pomaga dotlenić organizm, radzić sobie z negatywnymi emocjami, uspokoić, skoncentrować uwagę, wyciszyć. Na spacerze możemy na spokojnie przemyśleć ważny dla nas problem. Dzięki temu szybciej sobie z nim poradzimy, niż gdy usiądziemy w domu, w czterech ścianach i będziemy intensywnie myśleć, jak go rozwiązać.

Jeżeli zaczniemy korzystać z dobrodziejstw natury: spacerować, biegać, ćwiczyć, wzrośnie nasze poczucie sprawstwa i własnej wartości. Pokażemy sobie, że umiemy zrobić dla siebie coś dobrego. Wtedy realizacja innych planów też będzie łatwiejsza.

Oczywiście wiosenna zmiana dla każdego znaczy co innego. Jeżeli będziemy porównywać się do innych – zamiast wzrostu kreatywności – możemy oczekiwać szybkiej rezygnacji z działania i poczucia bycia mniej wartościowym od naszego obiektu porównań. Każdy z nas ma inną wydolność, a także poszukuje w życiu innych wartości. Dlatego zmiana pory roku może sprzyjać naszej kreatywności. Ale tylko wtedy, kiedy zaczniemy działać i będziemy to robić w zgodzie ze sobą – podsumowuje ekspertka.


Zdjęcie dodane przez Matheus Bertelli

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
W szkole 9 maja 2023

Ratunku, mam nastolatka! Jak zadbać o siebie w okresie dojrzewania swoich dzieci?

Kryzys dojrzewania to trudny okres nie tylko dla dzieci, ale również rodziców i opiekunów. Czy rodzice mogą się jakoś przygotować na ten moment? Jak „nie stracić siebie”, skupiając się na wychowaniu dzieci? Jak zadbać o swoje zasoby i odporność psychiczną – tłumaczy Magdalena Heimrath, coach i doradczyni zawodowa z Uniwersytetu SWPS w Poznaniu.

Do okresu dojrzewania swoich dzieci rodzice teoretycznie mogą się przygotować. Mogą sięgać po fachową literaturę, aby dowiedzieć się, co się będzie działo z nastolatkiem w tym czasie. Mimo zachowania czujności, rzeczywistość zawsze jest jednak zaskakująca i nieprzewidywalna.

Bycie czujnym nie oznacza szpiegowania swoich dzieci, tylko obserwowanie, co się z nimi dzieje, w jakim są towarzystwie, w jakiej formie, kondycji psychicznej. Warto być czujnym, aby nie przegapić momentu, kiedy zacznie się ten trudny okres dojrzewania – tłumaczy Magdalena Heimrath.

Ratunku, mam nastolatka! Jak zadbać o siebie w okresie dojrzewania swoich dzieci?

Rodzic musi po prostu przetrwać ten trudny okres. Powinien jednak postarać się zadbać o swój dobrostan psychiczny. Jak to zrobić?

Często trudnością rodziców jest zastanawianie się, co zrobili źle. Tu zupełnie nie o to chodzi. Jestem zwolenniczką myślenia o tu i teraz oraz o przyszłości. Z przeszłości warto wyciągnąć wnioski, a poza tym musimy ją zaakceptować. Nie mamy wehikułu czasu. Zadawanie sobie pytań w rodzaju: “co zrobiłem źle?” nie wnosi niczego pozytywnego. U rodziców powoduje jedynie napięcie i poczucie winy, a to moment, gdy trzeba zadbać o swój dobrostan. Warto zastanowić się, co czuję, co mam z tej relacji, co jest w niej dobrego, co  dobrego dałem mojemu dziecku. Trzeba skupić się na tym, jakie mamy zasoby — wyjaśnia ekspertka.

Zachować czujność, ale nie szpiegować – jak nie przekroczyć granicy?

W każdej relacji także rodzica z dzieckiem, zaufanie jest kluczowe. Pozornie może się wydawać, że przeglądając telefon dziecka, można czemuś zapobiec. Jednak często można w ten sposób wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Dzieci mają zazwyczaj bardziej rozwinięte kompetencje technologiczne i jeśli będą chciały obejść kontrolę rodzicielską, to zrobią to. Chwila, w której  nastolatkowie orientują się, że są szpiegowani to moment kompletnej utraty zaufania.

Trzeba pamiętać, że rodzic nastolatka okres intensywnego wychowania ma już za sobą. Teraz zbiera owoce tego, co dotychczas włożył w tę relację. Warto zaufać sobie. Skoro pewne wartości wpoiliśmy dziecku, to w wielu sytuacjach nastolatek odpowiednio się zachowa — mówi Magdalena Heimrath — Można dać także sygnał, że się niepokoimy. Zaufanie dla młodzieży jest niezwykle ważne. Nastolatkowie potrzebują przestrzeni do popełniania, rozumienia i naprawiania swoich błędów. Warto im także pokazywać, że każdy je popełnia. Kluczowe jest jednak wyciągnięcie z tego lekcji, a także świadomość ponoszonych konsekwencji.

Nie jesteś sam – szukaj sprzymierzeńców

Czasem mimo dobrych relacji nastolatek nie ma odwagi powiedzieć rodzicom o swoich problemach. Warto wtedy szukać sprzymierzeńców wśród innych dorosłych. Nastolatkowie często mają dobry kontakt z dziadkami, ciocią/wujkiem, doradcą zawodowym, psychologiem. Gdy rodzic ma świadomość, że dziecko jest w kontakcie z inną osobą dorosłą, może być spokojniejszy. Gdy będzie działo się coś złego, nastolatek ma więcej osób, do których może się zwrócić, a my większą szansę, że taki sygnał do nas dotrze.

Jak wspierać dzieci w poszukiwaniach własnej tożsamości? 

Okres dojrzewania to nie tylko czas zmian fizycznych, ale także poszukiwania własnej tożsamości. Wielokrotnie te odkrycia nie są zgodne z wartościami, które są ważne dla rodziców. Opiekunowie często chcieliby mieć dziecko podobne do siebie, mają wobec dzieci duże oczekiwania. Warto pamiętać, że młody człowiek to odrębna jednostka, która ma swoje cele, marzenia, predyspozycje. Chce próbować różnych rzeczy, np. dyscyplin sportowych. Dobrze, by rodzice go w tym wspierali. Warto pamiętać, że im więcej doświadczeń dziecko ma w życiu, tym łatwiej mu określić, co chce, a czego nie chce robić w życiu.

W kwestii poglądów dziecka, zwłaszcza innych niż nasze, najważniejsze są według mnie tolerancja i akceptacja. Przekonywanie nastolatka może przynieść odwrotny efekt. Można i warto o swoich poglądach dyskutować. Warto jednak to robić bez oceniania i wydawania sądów czy podważania. Tu znowu warto zaufać temu, co dziecku daliśmy i wpoiliśmy wcześniej i dać mu przestrzeń na poszukiwanie, i — co  nie jest łatwe — zaakceptować jego poglądy, tak jak to najczęściej robimy w życiu zawodowym czy w stosunku do innych dorosłych. Z moich doświadczeń wynika, że nastolatek najczęściej potrzebuje po prostu wysłuchania, a nie porady. Również wtedy, gdy ma inne poglądy – mówi Magdalena Heimrath.

Jak „nie stracić siebie”, skupiając się na wychowaniu dzieci?

Będąc rodzicem nastolatka, warto wykorzystać fakt, że ma się już więcej czasu, niż mając pod opieką małe dziecko. Warto wrócić do swoich pasji, do rzeczy, na które dotychczas nie miało się przestrzeni. Taki powrót może okazać się świetnym tematem do rozmowy z nastolatkiem. Wciąż będąc wzorem dla dorastającego dziecka, można go przy okazji zainspirować do poszukiwania własnych zainteresowań.

Ważne jest także zadbanie o siebie fizycznie. To moment na znalezienie aktywności, która jest do nas dopasowana, a nie taka, jaka jest akurat modna. Aktywność fizyczna pomaga oczyścić głowę, nabrać dystansu, innego spojrzenia na problemy. Można się oderwać od codzienności, przez chwilę zapomnieć o problemach, nie myśleć o tych rzeczach.

Bardzo ważne w trosce o swój dobrostan jest zerwanie z wizerunkiem idealnego rodzica, który narzucają nam media społecznościowe.

Trzeba te wyobrażenia zderzyć z rzeczywistością. Warto porozmawiać ze znajomymi, którzy mają dzieci w podobnym wieku – proponuje ekspertka.

Różne wizje wychowawcze rodziców – jak z tego wybrnąć? 

Choć opiekunowie często mają różne wizje wychowawcze, to jednak dla dobra dziecka warto szukać kompromisu. Dzieci, nastolatkowie potrzebują jasnych zasad, wyznaczania granic. Muszą mieć świadomość, że rodzice mają wspólną wizję. To nie jest łatwe i też nie zawsze się idealnie uda, nie obwiniajmy się za to, jesteśmy przecież różni, nasz nastolatek doskonale o tym wie. Ważne, żeby finalnie miał jednoznaczny komunikat.

Gdzie rodzice, opiekunowie mogą szukać pomocy, wsparcia?

Jeśli rodzice czują, że sytuacja ich przerasta, powinni sięgnąć po pomoc specjalisty, psychoterapeuty. Najlepiej takiego, który specjalizuje się w pracy z młodzieżą i dobrze zna jej problemy. Warto spojrzeć też, w jakim nurcie pracuje, jakimi metodami, czy one nam odpowiadają. Być może, jeśli nastolatek zobaczy, że rodzic szuka wsparcia, gdy ma problemy, też będzie chciał sięgnąć po fachową pomoc.

Jak przetrwać okres dojrzewania nastolatków – o budowaniu zasobów i odporności psychicznej rodziców to jeden z tematów, który będzie poruszany podczas konferencji Szkoła przetrwania. Jak budować odporność psychiczną w systemie edukacji. Wydarzenie odbędzie się 18-19 maja w Poznaniu (stacjonarnie i online).


Zdjęcie dodane przez Hannah Nelson

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kulinaria 8 maja 2023

Dlaczego warto jeść sushi? Fakty i mity o sushi

„Dlaczego warto jeść sushi?” i „Czy sushi jest zdrowe?” to dwa pytania, które najczęściej zadają sobie osoby, które nigdy sushi nie jadły. Z niewiadomych powodów lęk przed zjedzeniem ryby z ryżem jest większy niż przed spróbowaniem krewetek w sosie winnym albo makaronu z mulami. 

 

Dlaczego warto jeść sushi?

Bo jest bardzo smaczne. Mogłabym się tu trochę pozachwycać niebiańskim smakiem rozpływających się w ustach futomaków, ale smak to rzecz gustu, dlatego postaram się przedstawić merytoryczne argumenty: 

 

– Ryby morskie i owoce morza zawierają łatwo przyswajalne białko i kwasy Omega-3, które wspierają pracę mózgu, serca i układu krwionośnego,

– Węglowodany zawarte w ryżu są zdrowym źródłem energii.

– Nori to sprasowane algi morskie, cenne źródło białka, witamin i minerałów, w tym jodu stymulującego pracę tarczycy.

– Sushi występuje w wielu wariantach, więc racząc się tym japońskim przysmakiem, można tak naprawdę za każdym razem zjeść coś innego.

Sushi jest uznawane za potrawę luksusową (aż trudno uwierzyć, że pierwotnie było pożywieniem biednych Japończyków), która sprawdzi się na eleganckim przyjęciu o wiele lepiej niż pizza czy pieczone ziemniaki ze schabowym. Co prawda o gustach, także kulinarnych, nie powinno się dyskutować, ale jak chcecie zrobić wrażenie na gościach, to raczej zamówcie sushi. 

 

Czy sushi jest zdrowe? 

Na pewno zdrowsze od schabowego z frytkami, lekkostrawne i odżywcze, jednak pytanie o to, czy sushi jest zdrowe, zazwyczaj ma też drugie dno. 

Sushi jest tak zdrowe, jak zdrowe są składniki, które zostaną użyte do jego przygotowania. W renomowanych susharniach bardzo dba się o to, by wszystkie składniki były świeże, przechowywane w odpowiedniej temperaturze, a proces przygotowania odbywał się z zachowaniem najwyższych standardów higieny. 

O ile samo sushi można uznać za prozdrowotne, to warto uważać, na rozmaite sosy, którymi jest polewane. Tradycyjnie serwowany do sushi sos sojowy jest słony i może podnosić ciśnienie. Cała gama sosów smakowych robionych na bazie majonezu to prawdziwe bomby kaloryczne. 

 

Po czym poznać dobrą susharnię? 

Ja zamawiam tam, gdzie do rolek trafia więcej ryb niż ryżu (można podejrzeć na zdjęciach robionych przez klientów i dodawanych do opinii w Google) i gdzie sushi robione jest na bieżąco. Nie szukam najniższej ceny, bo niestety odbija się to na jakości.  Nie przekonuje mnie milion dodatków i atrakcji typu rolka owinięta mango lub awokado, obsypana sezamem albo kawiorem, bo to zazwyczaj oznacza mniej ryby, a ta jest dla mnie priorytetem. Sushi, które widzicie na zdjęciu, może nie wygląda obłędnie, ale było jednym z lepszych, jakie jadłam. 

 

Czy kobiety w ciąży mogą jeść sushi?

Trudno zgadnąć, kto pierwszy powiedział, że kobiety w ciąży nie mogą jeść sushi, ale zapewne niewiele wiedział o tej potrawie. 

Kobiety w ciąży powinny unikać wszelkich zatruć pokarmowych i zakażeń pasożytami, to fakt. Z tego powodu odradza się im jedzenie surowego mięsa oraz surowych ryb i owoców morza. Nie znaczy to jednak, że nie mogą delektować się sushi z pieczonymi rybami lub gotowanymi krewetkami. Chociaż osobiście zgadzam się, że to nie to samo. 

Poza tym warto zauważyć, że odradzanie to nie to samo co zabranianie. Jeśli źródło, z którego pochodzą surowe ryby, jest stuprocentowo pewne, można nie rezygnować ze swoich ulubionych smaków. Nigdy nie zdarzyły mi się sensacje żołądkowe po sushi lub sashimi, a surowymi rybami zajadam się równie chętnie, co moja kotka. 

 

Czy dzieci mogą jeść sushi? 

Zależy, jakie dzieci mamy na myśli. Sushi nie zawiera alkoholu, nie jest smażone – ot, ryba z ryżem i dodatkami. Przy czym sama ryba jest źródłem łatwo przyswajalnego białka i kwasów Omega–3, niezbędnych w diecie małego dziecka. 

Kiedy podać dziecku sushi? Gotowane i pieczone ryby wprowadza się do diety około siódmego miesiąca życia dziecka, więc można założyć, że roczniak będzie gotowy na pierwsze hosomaki z pieczonym łososiem albo tuńczykiem. Surowe ryby podaje się dzieciom w wieku przedszkolnym. 

W Europie pytanie o to, czy dzieci mogą jeść sushi, traktowane jest bardzo serio, tymczasem Japończycy po prostu serwują je maluchom niemal bez zastanowienia. 

 

Czy sushi jest fit? 

Nietłuste i niemączne, czyli wydawałoby się – bezpieczne. No nie tak do końca, bo jedna rolka sushi to nawet 400 kcal. Wszystko zależy od tego, z czym jemy sushi – to z węgorzem ma więcej kalorii niż z rybą maślaną. 

W niektórych susharniach można zamówić fitmaki, czyli sushi bez ryżu, co też nieco obniża kaloryczność. 

Ogólnie jednak trzeba założyć, że jedzenie sushi z umiarem nie tuczy, nie jest to jednak produkt stricte odchudzający. 

 

Czy sushi jest daniem wegetariańskim?

Teoretycznie tak, bo w końcu to ryba z ryżem. Są też receptury na wegańskie sushi, z samymi warzywami. Jednak zdarza się sushi, do którego trafia kurczak lub kaczka. Warto mieć to na uwadze i dokładnie czytać menu. 

 

Czy warto jeść sushi z marketów? 

Zawsze warto próbować nowych smaków, jednak jeśli chodzi o sushi z marketów, raczej nie ma sensu spodziewać się efektu WOW. Na zawartość surowych ryb praktycznie nie ma co liczyć, bardzo często natomiast można znaleźć… marchewkę. Owszem, są i ryby, ale najczęściej pieczone lub w postaci tajemniczych past rybnych, a i tak ich ilość nie powala. 

Moje wątpliwości budzi ryż używany do przyrządzania marketowego sushi. Mam wrażenie, że nie jest to ten specjalny do japońskich przysmaków, ale zwykły biały ryż za kilka zł za kg, co niestety mocno odbija się na jakości potrawy. Do tego jest go nieproporcjonalnie dużo. Marketowe sushi to niestety głównie ryż, z niewielkim dodatkiem „czegoś w środku”. 

Jest jeszcze jedna kwestia. Dobre sushi to świeże sushi. Sklepowe może leżeć na półce w lodówce nawet kilka dni. 

 

Dlaczego sushi jest drogie? 

Jakość musi kosztować, a wspomniane wcześniej sushi z Biedronki lub Lidla dobitnie to udowadnia. Składniki do sushi są niestety drogie. Szczególnie windują cenę surowe ryby, które potrafią kosztować blisko 200 zł za kilogram! 

 

Ile sushi można zjeść na jeden raz? 

Wiadomo – zależy, jaki kto ma apetyt i jakie sushi trafi na stół. 

Najbardziej sycącym składnikiem sushi jest ryż – im więcej go w każdej porcji, tym szybciej przyjdzie uczucie pełnego żołądka. Ogólnie celowałabym w 10 – 20 sztuk. Przy czym 20 futomaków to naprawdę dużo, 20 hosomaków – niekoniecznie. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close