Kuchenne improwizacje – tajska zupa
Wpadam w pośpiechu do domu a w głowie dźwięczy myśl, co zrobić na obiad?! – odwieczny problem, gdy zabraknie czasu na większe zakupy. Spoglądam na zegarek, zbliża się pora powrotu moich mężczyzn. Wiadomo, nie od dziś, że ciepły posiłek dobrze robi na żołądek, rozgrzewa, dodaje energii i tak dalej – to fakt. Tylko, co zrobić jak nie mam gotowego obiadu?
Pozostają mi dwie możliwości: improwizować lub zamówić coś gotowego. Podejmuję wyzwanie niczym MasterChef i przeprowadzam kuchenne improwizacje.
Szybki przegląd składników z lodówki, zamrażarki i spiżarki daje następujący wynik:
- kilka marchewek,
- por,
- cebula,
- czosnek,
- cytryna,
- podudzia z kurczaka (2 szt.),
- paczka krewetek koktajlowych,
- puszka mleka kokosowego,
- suszone płatki chili,
- mieszanka przypraw tajskich,
- makaron ryżowy.
W okamgnieniu dokonuję analizy składników i komponuję potrawę. Na szczęście kobieta ma tę zdolność, że potrafi działać jak robot wieloczynnościowy, więc zamieniam się w tego robota. Na raz nastawiam mięso z kurczaka by przygotować wywar, w mikrofalówce rozmrażam krewetki i kroję w słupki warzywa (marchew, por, cebula). Nie mija kilka minut i muszę przerwać krojenie, bo mikrofalówka daje znać, że krewetki są już gotowe do oczyszczenia – jak ja tego nie cierpię.
Wracam do dokończenia siekania warzyw zarazem, by się za bardzo nie nudzić wykonywaniem jednej czynności rozgrzewam na patelni trochę masła. Za chwilę wrzucam na nie pokrojoną marchewkę a następnie pora, cebule i zmiażdżony ząbek czosnku. Działam jak automat, uwijając się w ukropie kuchennych oparów. Do podsmażonych warzyw dodaję krewetki, płatki chili i mieszankę przypraw tajskich a z wywaru wyjmuję mięso. Jestem na ostatniej prostej, jeszcze chwila i podjęte wyzwanie dobiegnie końca. Uff, chyba zdążę i nawet coś z tego wyjdzie – wtem rozlega się radosne i donośne:
– Mamooo, jesteśmy! Co dziś na obiad?
– Kuchenna improwizacja – tajska zupa, odpowiadam rozbawiona.
Do wywaru dodaję warzywa i mięso pokrojone na paseczki. Dolewam mleczko kokosowe i wszystko zagotowuję. Finito, mogę na spokojnie podać obiad z nadzieją, że posmakuje moim chłopakom.
O jasny gwint, nie raz taka pomroczność i ograniczenie produktów jest wskazane w kuchni:
- Zrobiłam na obiad coś nowego – Brawo ja!
- Udało mi się tego dokonać w zawrotnym tempie.
- Moze spróbować swoich sił w MasterChef?
Zdjęcia: Sylwia
Fajny pomysł na szybką i pożywną zupę! Gratuluję pomysłu kochana :* Co do MasterChefa to warto próbować – kto wie 😉
pozdrawiam
Dziękuję 🙂