Mąż nigdy nie wydzielał mi pieniędzy. Nigdy też nie powiedział, że za dużo wydaję. Ma do mnie zaufanie. Od początku mieliśmy wspólne konto i chociaż ja po urodzeniu Duśki nie pracowałam i nie zarabiałam, jak potrzebowałam, to kupowałam sobie ciuchy czy szłam do kosmetyczki. Dlaczego więc zachciało mi się pracować w domu?
Po pierwsze dlatego, że chociaż od pierwszego do pierwszego wystarczało, to jednak wydatki extra nie zawsze były możliwe. Po drugie – życie pisze różne scenariusze, nie zawsze takie, jakie chcemy. A mając dziecko, po prostu trzeba być przygotowanym nawet na to, co (miejmy nadzieję!) nigdy nie nadejdzie. To się nazywa odpowiedzialność. O tym, dlaczego nie mogę pracować poza domem napisałam tutaj. Po publikacji tekstu rozpętała się potężna dyskusja, przyznaję, byłam zaskoczona. Niemniej jednak fakt pozostaje faktem, a osoby, którym się wydaje, że wszystko można jakoś poukładać, chciałabym zobaczyć na moim miejscu.
Czy łatwo jest pracować w domu? I tak i nie. Wymaga to żelaznej samodyscypliny, przynajmniej odrobiny wolnego czasu, no i przede wszystkim trzeba tę pracę znaleźć.
Praca chałupnicza, bardzo niegdyś popularna, niestety wyszła już z mody. Nie wiem czemu, bo to było bardzo dobre rozwiązanie. Siedziały sobie kobieciny na wychowawczym, coś tam szyły, coś dłubały, coś składały, przyjeżdżał odbiorca, zabierał, dawał pieniążki i następną partię zlecenia. Czasem trzeba było samemu dostarczyć, ale to i tak się opłacało. Jak to wygląda teraz?
Internet pełen jest ofert pracy chałupniczej, widać nadal jest poszukiwana. Niestety, dziś wygląda to tak, że żeby się czegoś o tej pracy dowiedzieć, trzeba wykupić tajemniczy starter, który kosztuje około 50 złotych. Niby nie majątek, ale przy napiętym budżecie to znacząca kwota. Czego można się dowiedzieć z owego startera? Ano tego, że praca polega na daniu ogłoszenia i wysyłaniu starterów kolejnym naiwnym. Owszem, da się na tym zarobić, ale czy to etyczne? Kiedyś natrafiłam na takie ogłoszenie, telefon sugerował, że to moje miasto. Zadzwoniłam, owszem, miasto moje, więc próbowałam się z panią umówić, ja przyjdę do niej, ona do mnie, albo spotkamy się gdzieś w miejscu publicznym, ustalimy szczegóły i przekaże mi pierwszą partię długopisów. Pani stanowczo odmówiła. I tak to niestety wygląda. Nie polecam.
Jeżeli znasz kogoś, kto rzeczywiście pracuje chałupniczo składając długopisy, bransoletki czy cokolwiek innego to jest to szczęściarz, który zna producenta owych gadżetów. Szybciutko się z nim dogadaj, wtedy masz szansę na rzeczywistą pracę chałupniczą i zapłatę za nią.
Nikt nie chce dać pracy? Zostań swoim pracodawcą! No może nie dosłownie, ale prawie. Przede wszystkim ustal, co umiesz robić. Nie mów, że nic nie umiesz, każdy coś umie. Umiesz szyć? Super, już niebawem możesz być znaną na osiedlu krawcową, specjalistką od szycia „od zera” lub wszelkiego rodzaju poprawek krawieckich. Wystarczy szepnąć słówko tu i tam. Oczywiście kolejka nie ustawi się zaraz następnego dnia, ale z czasem przekonasz się, że zleceń przybywa.
Nie umiesz szyć, za to pieczesz fantastyczne ciasta i robisz przepiękne torty? Znałam kiedyś taką dziewczynę, dogadała się w pobliskim sklepiku i zawsze w sobotę rano można tam było kupić domowe ciasto. Schodziło jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. Znałam też inną, która piekła torty na prywatne zamówienia. Jak jesteś bardzo zdolną kucharką, to możesz hurtem opędzić catering na całe przyjęcie. No dobra, spotkanie kilku(nastu) osób.
Bardzo modne ostatnimi czasy są wszelakie Hand-made, czyli po prostu wyroby ręczne. Oczywiście, nie ma gwarancji, że wszystkie szaliki, które wydziergasz uda się sprzedać, a na klienta na ogromną, ręcznie robioną narzutę być może trzeba będzie poczekać kilka miesięcy, ale tak też można sobie dorobić. Zaletą wyrobów ręcznie robionych jest przede wszystkim ich niepowtarzalność, więc klienteli trzeba szukać wśród snobów 😛 Z kolei zaletą snobów jest to, że na ogół mają pieniądze.
Podobnie modny jest decoupage. Ponoć każdy może się tego nauczyć, nie wiem, nie próbowałam. Nie mam zdolności do tego typu rzeczy i wolałabym kupić jakieś przepiękne, ręcznie zdobione kieliszki niż zgrzytać zębami przy robocie. Pewnie nie jestem odosobniona.
Wypełnianie ankiet w internecie – na duże zyski nie ma co liczyć, ale nie oszukujmy się, nakład pracy jest w zasadzie żaden. Robię to od czasu do czasu, w sumie chyba już tylko z przyzwyczajenia. Jeśli chcesz się tym zajmować, to pamiętaj – ankietę trzeba wypełnić, jak tylko przyjdzie e-mail z propozycją. W innym wypadku ryzykujesz otrzymaniem informacji, że badanie zostało zakończone gdyż osiągnięto docelową liczbę respondentów. Niestety mnie się to zdarza nagminnie. Punkty uzyskane za wypełnienie ankiet można wymienić na różne gadżety lub bony zakupowe. Na gotówkę też można, ale to się nie kalkuluje, odcinają wtedy podatek 😉 Z rzeczy większych pojawił się u mnie mop parowy, reszta szła najczęściej na doładowania telefonów.
Niektóre mamy wychodzą z założenia, że skoro i tak „siedzą w domu” z dzieckiem, to równie dobrze mogą siedzieć z dwójką i dorabiają sobie, opiekując się dzieckiem bliższych lub dalszych sąsiadów. Jeśli obu stronom taka opcja odpowiada, to czemu nie?
Wiadomo, są zajęcia ambitne, są też mniej ambitne, ale żadna praca nie hańbi, oczywiście pod warunkiem, że jest uczciwa. Znam wysoko postawionego pracownika banku, który po zawirowaniach został parkingowym, oraz księgową, która została sprzątaczką. Może to brzmi abstrakcyjnie, ale różnie w życiu bywa. Jeśli więc droga mamo jesteś perfekcyjną panią domu, zastanów się, czy nie możesz trochę dorobić sprzątaniem.
Nie umiesz szyć, piec, gotować, sprzątać nie cierpisz, ale umiesz pisać? Witaj w świecie copywriterów! Ja sobie ten rodzaj pracy bardzo cenię, a i zarobić okrągłą sumkę można bez większego problemu.
Początki nie należą do łatwych, trzeba je po prostu przetrwać. Kiedy zaczynałam pracować zdalnie, moje zarobki oscylowały wokół 200 zł miesięcznie. Mogłam powiedzieć, że się nie opłaca lub próbować dalej. Przetrwałam. Ten czas niewielkich zarobków to była też nauka samodyscypliny, terminowości oraz… poruszania się po internetowym rynku pracy. Dziś już wiem, że należy szerokim łukiem omijać ogłoszenia, w których ktoś obiecuje złote góry, a jeszcze szerszym pracodawców, którzy proponują pracę „na czarno”. Swoją drogą podziwiam ich odwagę, ciekawe czy urząd skarbowy zainteresowałby się mailem, w którym przedstawiciel agencji reklamowej zaproponował mi „przelew bez faktury” bo mu się nie chce wysyłać umowy i rachunków. Jeżeli komuś się nie chce wypełniać swoich obowiązków, to jaką mam gwarancję, że będzie mu się chciało zrealizować przelew? Niestety facebookowa grupa „Czekam na przelew” nie powstała bez powodu.
W tej chwili zarabiam tyle, że jest to całkiem odczuwalne w domowym budżecie. Warto było pracować za grosze, tworzyć portfolio i wydeptywać ścieżki do hojniejszych pracodawców. Zdalnie można pracować w wielu zawodach, trzeba tylko zacząć 😉
Powyższa lista to jedynie wierzchołek góry lodowej, na pewno jest dużo możliwości, o których nie pomyślałam. Masz inne pomysły na pracę w domu? Będę wdzięczna, jeśli się nimi ze mną podzielisz. A jeśli znasz jakąś mamę, która zastanawia się jakby tu podreperować domowy budżet, podeślij jej ten tekst, może ją natchnie 😉
Za długo trzeba by było czekać do grudnia, ale można wybrać się przecież dwa razy 🙂 ja mam taki plan, bo bardzo mi się podobał 🙂
Czyli jest duża szansa by i druga część została tak dobrze przyjęta przez nas – publiczność 🙂
Sztos 😉 Bombowy film! Ciepły, wzruszający, pełen miłości!
Zgadzam się ze wszystkim prócz jednego. Można obejrzeć film w listopadzie. A potem w grudniu jeszcze raz. Ja tak zrobię 🙂
Otóż to 🙂
Byłam w kinie i moim zdaniem to świetny film. Trochę inny od pierwszej części, bo jest zdecydowanie więcej akcji, bohaterów, wątków, emocji 😉 I wzruszeń 🙂 Polecam!
Wreszcie jakaś dobra recenzja! Wszyscy dookoła chyba nie za bardzo zrozumieli sens tego filmu, a to właśnie o te uniwersalne wartości chodzi 🙂
Jest świetnie, bardzo miło i sympatycznie. Wielkie polecenie!
Dzięki 🙂 Napisałam co czułam i w jaki sposób odebrałam to, co działo się na ekranie. Fajnie, że inni Ty też to właśnie dostrzegłaś.
Piękne wnętrza itp. to zawsze tylko dekoracje w przenośni i dosłownie, a wartości nadrzędne najważniejsze nie zmieniają się, do tego pozytywne przesłanie filmu (obu części) zawsze mi się podobało! Obsada perfekcyjna!!!
Nic dodać, nic ująć 🙂
Zastanawiałam się właśnie czy iść z mężem 🙂
Mam nadzieję, że rozwiałam Twoje wątpliwości 🙂
Ja wprawdzie byłam z moją mamą, a mój mąż w tym samym czasie ze swoim tatą na Spectre ;), ale na sali było mnóstwo facetów.
Byłam wczoraj. Nie polecam! Kolejny przereklamowany Polski film. Ani śmieszny, ani ciekawy…
Myślę, że niee 😉
Bardzo fajny, mocno wzruszający 🙂
Dla mnie super 🙂
Jak dla mnie warto mnie się bardzo podobal
Pewnie, ze warto 🙂 bez dzieci- pelen relaks
Tragedia, odliczalam czas do końca. Biedne to było bardzo:(
Trzeba było wyjść jaki problem
Ja byłam i nie żałuje fajny lekki i przyjemny
Każdy wybiera, to co lubi. 🙂
Dobra wiadomość, że 2 część nie odstaje od 1. Zresztą patrząc na sukces obu części, to pozostaje nam czekać na kolejną część. A w sumie kilka historii mogłoby się rozwinąć np. miłość sprzed lat Macieja Zakościelnego. 😀
Są ludzie (np. ja ) którym takie jak to stwierdziłeś „gówniane” komedie się podobają nie da się każdemu dogodzić jednak kultura wypowiedzi powinna zawsze obowiązywać
Ja również byłam wczoraj i dla mnie bardzo fajny… uśmiałam się, ale i oczy mi się zaświeciły…