Poradnikowe poniedziałki 19 listopada 2024

Mięta w doniczce. Jak ją uprawiać, by mieć pod ręką świeże ziele?

Mięta w doniczce uprawiana na przysłowiowym kuchennym parapecie ma wiele zalet. Poza odświeżającym smakiem nie da się jej odmówić również walorów zdrowotnych, które sprawiają, że staje się ona częstym wyborem wśród  amatorów domowej uprawy ziół.

Miętę można rozpoznać z zamkniętymi oczami dzięki charakterystycznemu intensywnemu zapachowi oraz smakowi. Zawdzięcza go zawartości olejków eterycznych, szczególnie mentolu, mentonu, mentofuranu i limonenu. Dzięki dostępności różnych odmian liście mięty z powodzeniem wrzucamy do napojów, deserów, sałatek i innych potraw. Poza tym rosnąca w ładnej doniczce może z powodzeniem ożywić kuchnię lub balkon.

Dlaczego warto uprawiać miętę w doniczce?

Mięta rośnie szybko i (szczególnie uprawiana w ogrodzie) ładnie się rozkrzewia, można wykorzystać świeże listki, jak i mrozić je oraz suszyć. Dobrze mieć ją pod ręką również ze względu na liczne właściwości. Napar z mięty, działający rozkurczowo, od pokoleń stosuje się na ból brzucha i poprawę trawienia. Herbatkę miętową poleca się także ze względu na właściwości relaksujące oraz poprawiające jakość snu.

To aromatyczne zioło ma również działanie antybakteryjne, co może pomóc w zwalczaniu bakterii w jamie ustnej, odświeżania oddechu, a jej zapach może koić ból głowy. Latem nie do przecenienia jest chłodzące działanie mięty, które pozwala odczuć ulgę podczas upałów.  

Jak uprawiać miętę w doniczce?

Miętę uważa się za łatwą w uprawie roślinę, która nie wymaga szczególnej pielęgnacji, więc powinni sobie poradzić z tym zadaniem także początkujący. Jak uprawiać ją w doniczce, by cieszyła oczy przez kilka miesięcy i służyła w kuchni?

Przede wszystkim mięta w doniczce potrzebuje odpowiedniego stanowiska w kuchni  –  lekko cienistego lub nieco bardziej słonecznego, ale nie w bezpośrednich promieniach. Ustawienie jej na pełnym słońcu poskutkuje poparzeniem i obeschnięciem liści. Najbardziej sprawdzi się parapet okna wychodzącego na wschód lub zachód, a jeśli pomieszczenie jest ciemne lub zimą brakuje światła, sprawdzi się również okno południowe.

Mięcie niestraszne są niższe temperatury oraz przeciągi, dlatego z powodzeniem można uprawiać ją także na balkonie. 

Kiedy podlewać miętę w doniczce? 

Na pewno często, gdyż nie należy doprowadzać do przesuszenia rośliny. Gleba w doniczce powinna być stale wilgotna, ale nie mokra. Dlatego tak ważna jest przepuszczalne podłoże oraz odpowiedni drenaż, którym woda będzie odpływać na podstawkę. Najlepiej, by ziemia była żyzna, ale lekka, o pH 6,0-7,0. Po zakupie mięty w markecie należy ją przesadzić z małego pojemnika do większej doniczki, wymieniając od razu podłoże, ponieważ korzenie potrzebują przestrzeni, by mogły się rozrastać. Dobrze wiedzieć, że zimą, gdy kaloryfery grzeją pełną mocą i powietrze jest przesuszone, warto zraszać regularnie listki. Od czasu do czasu można podlać miętę biohumusem rozrobionym z wodą do podlewania.

Mięta w doniczce — jak ją rozmnażać?

To bardzo łatwe zadanie. Wystarczy oderwać kilka gałązek z liśćmi, włożyć je do wody i poczekać kilka dni. Gdy wyjdą korzonki, sadzonkę można przenieść do przygotowanej doniczki. Najlepiej pozyskać gałązki z rośliny ogrodowej lub kupić miętę na ryneczku czy w sklepie ze zdrową żywnością. Można wysiać ją także z nasion, natomiast ten proces wymaga sporo cierpliwości, zanim roślina odpowiednio wyrośnie. 

Trzeba też pamiętać, że najlepiej jest ścinać lub obrywać górne części gałązek, co sprawi, że mięta w doniczce będzie się rozkrzewiać na boki. Obrywanie liści od dołu do góry spowoduje ogołocenie rośliny.  


Źródło: homebook.pl, e-ogrodek.pl
Źródło zdjęcia: Al Kawasa/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 16 listopada 2024

Rekord Polski w konsumpcji różnych odmian jabłek

W ramach profilaktyki cukrzycy i promocji akcji „Jedno jabłko dziennie” 138 osób stworzyło „największą sztafetę jedzenia jabłek”. Degustowano 10 różnych odmian. Rekord ustanowiono 13 listopada 2024 r. w Centrum Dydaktycznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Partnerami wydarzenia byli Wydział Nauk o Zdrowiu WUM i polscy sadownicy. Patronat nad wydarzeniem objął Dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu WUM – prof. Mariusz Gujski.

Omawiano i degustowano jabłka odmian Szampion, Golden Delicious, Gala, Jonaprince, Pinova, Ligol, Lobo, Antonówka Zwykła, Malinowa Oberlandzka i Mutsu.

Sztafetę stworzyli pracownicy Zakładu Żywienia Człowieka, studenci dietetyki Wydziału Nauk o Zdrowiu WUM oraz Wydziału Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.

Partnerami Wydziału Nauk o Zdrowiu WUM są Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych, Związek Sadowników RP, Unia Owocowa, Stowarzyszenie Sady Grójeckie, Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw oraz projekt Moc Polskich Warzyw.

Rekord, który zapamiętamy na długo

Dietetycy i sadownicy pokazali, że trzeba jeść minimum sok.

„Zrobiliśmy dwie wielkie rzeczy. Ustanowiliśmy Rekord Polski w jedzeniu różnych odmian jabłek. Cieszył się on wielką popularnością wśród pracowników, studentów, ale i również władz uczelni. A druga sprawa to to, że mówimy głośno o cukrzycy, o problemie, ale i o rozwiązaniu, które mamy w zasięgu ręki. Dobre odżywianie może być lekarstwem w profilaktyce cukrzycy. Jedno jabłko jest wielkości dłoni i może czynić cuda. Osobiście cieszę się, bo emocje z tym związane są dla mnie ogromne i ważne” – mówiła dr hab. n. o zdr. Beata Sińska, p.o. kierownika Zakładu Żywienia Człowieka Wydział Nauk o Zdrowiu WUM.

„Warto było zorganizować taka próbę i miło było patrzeć na naszych studentów. Byłam pod wrażeniem, bo oni stali w długiej kolejce. Między sobą mówili: „weźcie udział, bo to jest ważne”. Biorąc udział w próbie, każdy mówi o swojej ulubionej odmianie. Dziękuję sadownikom reprezentujących kilka regionów, dr Tomaszowi Lipie za porywający wykład. Wygraliśmy, bo pokazaliśmy, jak każdy można znaleźć jabłko odpowiednie dla siebie” – podsumowała doc. Beata Sińska.

Uczymy odmian i zdobywamy szacunek

„Dzisiejszy dzień napawa optymizmem. Zebrało się tak wielu studentów, którzy chcą się zdrowo odżywiać i nie przeszkadzało im, że muszą stać w kolejce. Bardzo podobało im się to, że mogli stanąć przed kamerą, światłem, fleszem, i pokazać na forum, że chętnie spożywają jabłka. Uśmiech i energia młodych ludzi promuje nasz produkt. To dopiero początek drogi związanej z promocją jabłka. Może następnym razem spotkamy się na Dolnym Śląsku?” – zastanawia się Aleksandra Łakomiak, sadowniczka z Dolnego Śląska, sekretarz Towarzystwa Rozwoju Sadów Karłowych.

„Jako sadownicy jesteśmy w całej Polsce. Ostatnio nie mamy wielu okazji by się ze sobą spotykać [pandemia, trudny sezon], ale mam nadzieję, że będziemy to robić coraz częściej. Integrować się i wychodzić do klienta, promować nasze dobro. Będziemy opowiadać o tym, jakie jabłka mają właściwości i o tym, że potrzebny jest szacunek dla naszej pracy i dla naszego produktu. Ustanowiliśmy Rekord Polski z dietetykami, wielką liczbą specjalistów od odżywiania. Myślę, że razem możemy docierać do Polaków i dbać o nich” – puentuje Aleksandra Łakomiak.

Przypominamy o sile gatunku

„Postrzegam to wydarzenie bardzo dobrze. Tego typu Rekord to forma nauki o odmianach. Starych odmianach jabłek, ale również tych najnowszych, które trzeba się nauczyć rozpoznawać i wybierać, te odmiany, które najbardziej nam pasują. To wszystko przypomina o sile gatunku” – Przemysław Badowski, wiceprzewodniczący zarządu TRSK.

„Uczestnikami sztafety degustacyjnej byli młodzi ludzie, przyszli dietetycy, którzy będą wywierać wpływ na zdrowie wielu ludzi. Tu mieli okazję dowiedzieć się i zrozumieć, skąd pochodzi jabłko, skąd biorą się różne odmiany. Ułożyć to w sobie w głowie. Wiedzą, że różne odmiany to różne smaki. Smak bierze się ze stosunku kwasów do cukrów, więc jako dietetycy będą mogli proponować swoim podopiecznym to co dla nich zdrowsze” – zwrócił uwagę Przemysław Badowski.

Każda taka degustacja pokazuje, że wiedzę o odmianach jabłek można przekazywać w formie zabawy. Jako sadownicy polecamy, by idąc do sklepu kupić 2-3 odmiany jabłek i zrobić zabawę w rozpoznawaniu odmian. W ten sposób uczyć rozpoznawać i wybierać, to, co każdemu najbardziej pasuje.

Jedno jabłko dziennie

„Każda forma promocji jabłek jest oczekiwana i bardzo potrzebna. Widać dużo radości wśród studentów, mocno zdziwionych różnorodnością jabłek. Spędziliśmy miło kilka godzin. Mam nadzieję, że uczestnicy tej sztafety będą ambasadorami naszych jabłek wśród swoich rodzin i znajomych. To dobry początek, to będzie po prostu pączkowało. Zaczynamy i myślę, że to jest świetna inicjatywa. W naszym działaniu jest wielka chęć przywrócenia młodym ludziom radości z jedzenia jabłek” – swoją oceną podzielił się Piotr Korczak, sadownik, członek zarządu Towarzystwa Rozwoju Sadów Karłowych.

Wśród organizatorów wydarzenia byli pracownicy Zakładu Żywienia Człowieka WUM oraz studenci SKN Żywienia Człowieka, SKN Żywienia Klinicznego i SKN Zacznij od Podstaw. Aktywnie zaangażowali sie też studenci Wydziału Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.

„Szanowni Państwo, wykłady i ćwiczenia to nie wszystko. Praktyka jest najważniejsza. to jest to, o czym Wam bardzo często mówię, że to jest najważniejsze. Bierzcie jabłko w garść i mówcie o tym, jak zdrowy jest to produkt i jak ważny w odżywianiu każdego człowieka. W profilaktyce cukrzycy to skarbnica zdrowia. Jedno jabłko dziennie „trzyma doktora z daleka”. Bierzmy się do roboty. Edukujemy, zabierając ze sobą jabłko wszędzie, gdzie tylko możemy. Smacznego!” – zapraszała w imieniu Zakładu Żywienia Człowieka WUM, doc. Beata Sińska.

A Ty, jadłeś już dziś jabłko?

Relacja filmowa na kanale YouTube 1jablko

Rekord Polski to inicjatywa środowisk sadowników. Ma wzmocnić rekomendacje lekarzy – powinniśmy jeść #1jabłkoDziennie. Więcej zdjęć na 1jablko.pl w zakładce PressKit

#Fundusze Promocji

Opracowanie w ramach realizacji przez TRSK zadania „Jedno jabłko dziennie”.

Projekt realizowany jest pod honorowym patronatem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

 

Źródło informacji: Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych

Obraz Rebekka D z Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 15 listopada 2024

Mali Wojownicy – spotkanie wcześniaków w Centrum Medycznym „Żelazna”

Patrycja i Maurycy to bliźniaki, które przyszły na świat w 30. tygodniu ciąży. Chłopczyk ważył 1100 g, natomiast jego siostra przyszła na świat z ekstremalną wagą urodzeniową 380 g. Wśród wcześniaków, których życie zaczęło się w Szpitalu św. Zofii w Warszawie, jest także Zosia – urodzona w 28. tygodniu ciąży, ważąca zaledwie 980 g oraz Norbert, który przyszedł na świat w 27. tygodniu, z wagą 700 g. Te dzielne wcześniaki, w tym także bliźniaczki Asia i Ania, Piotruś, Emilka, Nikodem oraz Krzesimir, spotkały się po kilku latach w Centrum Medycznym „Żelazna” na obchodach zorganizowanych z okazji Dnia Wcześniaka.

Patrycja, która urodziła się z wagą 380 g, to najmniejsza pacjentka w historii Szpitala św. Zofii. Spędziła 83 dni w Oddziale Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka, a jej wczesne dni były pełne wyzwań.

„Pielęgnacja wcześniaka to skomplikowany proces wymagający szerokiej wiedzy i doświadczenia. Maluszki przedwcześnie urodzone są delikatne, nieodporne na zakażenia i na chłód, całkowicie zależne od opieki medycznej, czyli pielęgniarek, lekarzy oraz specjalistycznego sprzętu medycznego wspomagającego ratowanie życia i zdrowia wcześniaków” – mówi Hanna Soszko, pielęgniarka i kierownik Oddziału. Po przeniesieniu do inkubatora i sali intensywnej terapii jej rodzice codziennie mogli ją kangurować. Dziś Patrycja, ważąca już ponad 9 kilogramów zdrowa trzylatka, dokazuje na równi ze swoim bratem bliźniakiem i cieszy się pełnią zdrowia.

Podobną walkę stoczył Norbert, który urodził się w 27. tygodniu z wagą 700 g i przeszedł wiele trudnych chwil, w tym liczne transfuzje, zastrzyki i kroplówki. Również Zosia, która mimo wielu poważnych problemów zdrowotnych, takich jak odma opłucna, zapalenie płuc czy niewydolność oddechowa, po 71 dniach wygrała życie i mogła wrócić do domu.

Dziś ci „Żelaźni wojownicy” dorównują swoim rówieśnikom na każdym kroku, choć ich pierwsze chwile były walką o przetrwanie.

„Na świat przyszedł mały człowiek porównywalny do rozmiarów lalki! Nie mogliśmy go przytulić, pocałować, nakarmić, pogłaskać… Każdy dotyk to był dla niego ból” – pisała Natalia, mama Norberta.

Spotkanie po latach

Spotkanie z dziećmi było wyjątkowym momentem pełnym śmiechu i łez wzruszenia dla lekarzy, pielęgniarek i położnych, którzy po latach mogli zobaczyć swoich dawnych podopiecznych. Choć ich przyjście na świat wiązało się z walką o każdy oddech, dziś są pełne radości, a ich historie inspirują każdego, kto poznał ich drogę do zdrowia. Drogę niełatwą, ale pełną nadziei.

„Mimo że czeka nas kontrolowanie rozwoju córeczki u wielu lekarzy, to właśnie w tym momencie, tuląc ją do piersi w swoim domu, we własnym łóżku, jestem niezmiernie wdzięczna całemu zespołowi medycznemu Szpitala św. Zofii w Warszawie” – mówiła Dorota, mama Zosi.

Centrum Medyczne Żelazna to ośrodek III stopnia referencyjności, dysponujący zaawansowanym sprzętem i wysoko wykwalifikowaną kadrą, zdolną do ratowania nawet najmniejszych pacjentów. Centrum przyjmuje najwięcej wcześniaków w województwie – w tym roku na świat przyszło tu 327 dzieci urodzonych przedwcześnie, z czego 45 ważyło mniej niż 1500 g, a 18 zaledwie 1000 g. Najmniejsze dzieci urodzone w tym roku, przyszły na świat, ważąc 500 g.

Więcej: https://szpitalzelazna.pl/mali-wojownicy-spotkanie-wczesniakow-w-centrum-medycznym-zelazna

KONTAKT:

e-mail: media@szpitalzelazna.pl

tel. 882 354 090

 

Źródło informacji: Centrum Medyczne Żelazna

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close