Plażing w polskim stylu – antyporadnik z przymrużeniem oka
Wiem, że wakacje już się skończyły, ale sezon urlopowy jeszcze nie, tym bardziej, że pogoda dopisuje – sama też dopiero co wróciłam znad morza. I stąd moje poniższe przemyślenia odnośnie plażingu w polskim stylu.
Polska gościnność, wódka i najpopularniejszy, a zarazem najbardziej uniwersalny epitet – k**wa – znane są chyba na całym świecie, a przynajmniej w wielu jego miejscach. Myślę też, że nasz styl plażowania jest na tyle charakterystyczny, iż dzięki niemu stajemy się rozpoznawalni nie tylko wśród naszych rodaków, ale też wśród obcokrajowców.
Czym więc wyróżnia się Polak spędzający urlop nad morzem i jak wygląda plażing w polskim stylu? Zdaje się, że mamy siedem ulubionych manier – no chyba, że jest ich więcej, a ja je pominęłam, to piszcie w komentarzach! 🙂
Plażing w polskim stylu – antyporadnik z przymrużeniem oka 😉
- Parawan
Niezależnie od pogody, wieje czy nie, nieważne, parawan musi być rozciągnięty i już. Najlepiej sporych rozmiarów, tak by zagarnąć dla siebie, jak najwięcej publicznej plaży. W tym celu można łączyć się w pary ze znajomymi lub obcymi ludźmi – jak kto woli. Znanym posunięciem jest też rozłożenie parawanu tuż przed kimś, tak by zasłonić mu widok na morze, czy na co tam akurat patrzy.
- Walka o swoje miejsce
Będąc niedawno nad morzem byłam świadkiem kłótni, a nawet prawie bójki między dwoma samcami alfa, którzy głośno i wulgarnie spierali się o to, kto pierwszy stanął na danym kawałku plaży i kto ma prawo rozbić tam swój parawan. I słusznie! Tak trzeba robić. Ludzie to chamy i wszędzie się wcisną, byleby byli pierwsi i lepsi. Trzeba więc walczyć o swoje miejsce na plaży. Nikt nam przecież nie będzie mówił, gdzie możemy się rozłożyć, a co! ?
- Piwo
Każdy plażowicz wystawiony na wielogodzinne działanie słońca, musi pamiętać o odpowiednim nawadnianiu organizmu, w tym celu najlepiej sprawdza się piwo. Zimne i w dużych ilościach, wprost nieproporcjonalnych do własnych możliwości i pogody (konkretnie upału sprzyjającemu szybszemu uderzeniu alkoholu do głowy).
- Muzyka
Szum morza jest przereklamowany, poza tym aktualnie, dzięki youtube`owi można go słuchać będąc nawet w bloku w Pcimiu Dolnym. Uciszenie tłumu turystów i ich rozkrzyczanych dzieci jest niewykonalne, podobnie sprawa ma się z tymi, co drepczą po plaży sprzedając „gorącą, gotowaną kukurydzę, popcorn, naleśniki i nachosy” . Lepiej jest więc ten hałas zaakceptować, a nawet wzbogacić go swoimi dźwiękami, tj. ulubioną muzyką (swoją, nie obcych ludzi), płynącą z głośnika, ustawionego na takim poziomie, by słyszeli go okoliczni plażowicze. Mało tego, potrzebny tu jest dobry bas, który przebije się przez szum fal i nie tylko… 😉
- (Nie)Kulturalne dialogi
Jak już mamy włączoną muzykę, można prowadzić między sobą dialogi, próbując przekrzyczeć głośnik i urozmaicając przy tym swe wypowiedzi licznymi, mniej lub bardziej wyszukanymi epitetami. Większość ludzi nie zwraca na to uwagi, a jak już się trafi jakiś odważny, zawsze można zaproponować mu zmianę miejsca ?
- Śmieci
Siedząc wiele godzin na plaży, produkujemy całkiem sporo śmieci, szczególnie jeśli spędzamy czas w dużym gronie – z rodziną bądź przyjaciółmi. Wówczas trzeba zadbać o to, aby nasze odpady nie walały się wszędzie, rozdmuchiwane na lewo i prawo przez wiatr. Najlepszym więc sposobem jest zakopywanie petów, kapsli, resztek jedzenia i innych śmieci w piachu. Gwarantuję Wam, że dzieci, które później odkopią np. Wasze kapsle po piwie, będą zadowolone – moje przynajmniej były, bo wyobrażały sobie, że odnajdują ukryte skarby! ?
- Potrzeby fizjologiczne
Tutaj nie zdradzę Wam nic odkrywczego, każdy przecież wie, że jak się dba o odpowiednie nawodnienie organizmu, to później trzeba dbać o to, by regularnie opróżniać pęcherz. A gdzie można to zrobić, nie oddalając się zbytnio od swojego parawanu, no i co ważne – nie płacąc za to ani grosza – w morzu oczywiście! Są tego niemałe plusy. Po pierwsze oszczędza się kasę, bo załatwianie się w przyplażowych ubikacjach to koszt 2-3 zł – przez cały dzień i np. tygodniowy pobyt uzbiera się niezła sumka, prawda?! A po drugie, jak woda w morzu jest zimna, to własnym strumieniem moczu szybko można ją sobie podgrzać ?
Gorzej jest z tzw. „dwójką”, kupę ciężko bowiem zrobić w morzu. Można więc wdrapać się na wydmy, choć te na niektórych plażach bywają odgrodzone. Można też biec do lasu, jeśli takowy jest, ale jeśli go nie ma to cóż, trzeba zapłacić – chociaż nie! Jest jeszcze jedna opcja – nosić ze sobą nocnik, bądź inny przenośny klozet i załatwiać się z kulturą. To nic, że na oczach innych, wszak to ludzka rzecz, prawda? ?
P.s. Moje przemyślenia przelane na wirtualny papier powstały na bazie własnych obserwacji, jak zachowują się Polacy nad morzem – w Polsce i za granicą. Wpis został napisany z przymrużeniem oka (miejcie to na uwadze, zanim niepotrzebnie się zdenerwujecie ;-)), jednak wszystko to, co zostało opisane jest (niestety) prawdą.
- Parawaning nad Bałtykiem. Polacy-Cebulacy, czy smutna konieczność?
- All inclusive, czyli 8 porad jak zostać Januszem wczasowania
- 18 porad jak przetrwać nad Bałtykiem
- Z niemowlakiem nad morze
- ABC rodzinnych wakacji
- Dziecko nad Bałtykiem, czyli jak przetrwać na plaży
- Rodzice nie pilnują swoich dzieci, gdy bawią się w wodzie – szczyt lenistwa, czy głupoty?