Sport 25 marca 2023

Czy rower elektryczny daje tyle korzyści zdrowotnych, co tradycyjny?

Elektrycznie wspomagane rowery to wynalazek dla babć i dziadków, a poza tym niewiele mogą pomóc w poprawie zdrowia i kondycji? Nic bardziej mylnego, badania wskazują, że jazda e-rowerem wspiera ciało i mózg, a skorzystać na niej mogą osoby o różnym doświadczeniu sportowym.

Wiosna to pora, na którą wielu czeka, aby wyjąć z piwnicy rower i ruszyć na ścieżki czy większe lub mniejsze bezdroża. To może być świetna decyzja nie tylko ze względu na możliwość spędzenia przyjemnych chwil, ale także ze względu na wsparcie dla zdrowia.

Tymczasem na ulicach widać coraz więcej rowerów z baterią i silnikiem. Wielu zastanawia się, czy taka maszyna też pomoże w poprawie i zachowaniu dobrze działającego ciała i umysłu. Po pierwsze trzeba powiedzieć, że rower elektryczny zwykle wymaga pedałowania z większą lub mniejszą siłą, a tylko wspiera użytkownika.

Specjaliści z Uniwersytetu w Zurychu i innych europejskich ośrodków badawczych sprawdzili, jak w przypadku takich maszyn kształtuje się kwestia wysiłku. W swoim projekcie porównali poziom fizycznej aktywności u tradycyjnych rowerzystów oraz właśnie użytkowników e-rowerów. W ankietach wzięło udział aż 10 tys. ochotników z 7 krajów Europy.

Jak się okazało, ogólny poziom energii zużywanej na jeżdżenie był podobny w obu grupach. Bo, choć na elektrycznych rowerach jeździ się łatwiej, to ich właściciele pokonywali większe dystanse (dziennie średnio 8 w porównaniu do 5,3 km). Co więcej, kiedy przesiadali się oni na zwykłe rowery, też pokonywali przeciętnie większe trasy.

Jednocześnie badanie pokazało znaczny wzrost aktywności ruchowej u osób, które na elektryczny rower zamieniły samochód i środki transportu publicznego. „Wyniki te zaprzeczają często podnoszonej tezie, że jazda e-rowerem może skutkować znacznym ograniczeniem aktywności fizycznej ze względu na elektryczne wspomaganie, które zmniejsza potrzebny do jazdy wysiłek” – podsumowują badanie jego autorzy.

Rower elektryczny – Obraz u_d7hddm5o z Pixabay

Dojazdy do pracy – warto, ale łatwiej

Z opisanego powyżej badania można wyciągnąć jednak pewien wniosek działający na niekorzyść elektrycznego wspomagania. Otóż ilość ruchu e-kolarza powinna być mniejsza niż zwykłego rowerzysty, jeśli swoim pojazdem będzie jeździł tylko lub głównie do z góry ustalonego celu, takiego jak praca czy szkoła. Po prostu wtedy nie zwiększy dystansu, a będzie mu się jechało łatwiej.

Naukowcy nie byliby sobą, gdyby tego jednak dokładnie nie sprawdzili, a zajął się tym zespół z norweskiego Uniwersytetu w Agder. Badacze zmierzyli ilość czasu przeznaczanego na intensywny oraz umiarkowany wysiłek w dwóch grupach osób – jeżdżących do pracy na zwykłym oraz na elektrycznym rowerze. Wiek ochotników mieścił się w przedziale od 23 do 54 lat, a jeździli oni po 8,2-kilometrowej płaskiej ścieżce lub mierzącej 7,1 km, z wniesieniami.

Na obu ścieżkach użytkownicy e-rowerów pedałowali mniej, a różnica była szczególnie widoczna na ścieżce górzystej. Na obu trasach mniej się w związku z tym męczyli. Naukowcy podkreślają jednak korzyści płynące z jazdy rowerem elektrycznym w porównaniu do podróży zmotoryzowanej.

„Korzystanie z e-roweru skutkowało krótszą podróżą i mniejszą intensywnością wysiłku w porównaniu do jazdy rowerem tradycyjnym. Jednakże większość czasu rowerzyści spędzili na wysiłku umiarkowanym. Wskazuje to, że zmiana środka transportu z samochodu na e-rower znacząco zwiększy poziom aktywności fizycznej w czasie dojazdów” – piszą w swojej pracy naukowcy.

Rower elektryczny w górach 

A co z amatorami bardziej wymagającej jazdy? Eksperci z Brigham Young University przyjrzeli się działaniu jazdy na tradycyjnych oraz na elektrycznych rowerach górskich. Według wyników pasjonaci takich rowerów nie muszą się martwić, że stracą wiele ze swojego wysiłku, jeśli przesiądą się na pojazd z doładowaniem. Pomiary wskazały, że w czasie górskiej jazdy na takich rowerach ochotnicy mieli średnio tętno na poziomie 94 proc. tętna uzyskiwanego w czasie jazdy na zwykłych rowerach górskich.

„W tym badaniu, u użytkowników górskich e-rowerów można było zanotować większość typowych reakcji na wysiłek i przekroczyły one biometryczne progi sprawności sercowo-naczyniowej” – piszą autorzy eksperymentu.

Zapytani o zmęczenie kolarze twierdzili, że jeździło im się znacznie łatwiej. Jednocześnie, jednak w znakomitej większości pozytywnie ocenili potencjał elektrycznych rowerów.

Rower elektryczny – Obraz Pexels z Pixabay

Wydajny oddech, glukoza w dół

Jakie to wszystko może mieć realne przełożenie na zdrowie? Grupa z University of Colorado, Boulder, która się tym zagadnieniem pochyliła, stwierdziła, że wspomagane rowery poprawiają niektóre aspekty zdrowia sercowo-naczyniowego i metabolicznego.

Osoby, które wcześniej na co dzień przemieszczały się samochodami, naukowcy poprosili, aby zaczęły używać elektrycznych rowerów, jeżdżąc na nich w dowolnym tempie, minimum przez 40 minut trzy raz w tygodniu.

Testy różnych parametrów działania organizmu pokazały wyraźną, pozytywną różnicę już po miesiącu. U ochotników poprawiły się m.in. wydolność oddechowa oraz kontrola poziomu glukozy we krwi.

„Używanie elektrycznych rowerów jako środka transportu może pomóc chętnym w dodaniu aktywności fizycznej do ich dnia bez wymagania od przeznaczania specjalnego czasu na ćwiczenia” – podkreśla James Peterman, jeden z autorów badania.

Umysł też zyskuje

Wiele się mówi o tym, że ruch to jeden z warunków dobrego funkcjonowania mózgu. Pod tym względem, dla wielu e-bike też może być doskonałym rozwiązaniem.

Wskazuje na to np. badanie przeprowadzone przez grupę z University of Reading,  która porównała wpływ jazdy zwykłym oraz elektrycznym rowerem na zdolności poznawcze osób starszych. W badaniu wzięła udział setka ochotników w wieku od 50 do 83 lat. 38 miało za zadanie przez osiem tygodni, jeździć e-rowerem przynajmniej trzy razy tygodniowo, przez 30 minut. 36 osób w podobny sposób jeździło tradycyjnymi rowerami, a 26 stanowiło grupę kontrolną i nie jeździło w ogóle.

W obu kolarskich grupach naukowcy zanotowali poprawę tzw. funkcji wykonawczych.

To zdolności kluczowe m.in. dla kontroli zachowań. Poprawa była przy tym wyraźniejsza u użytkowników e-rowerów. Uzyskali oni też więcej punktów przy ocenie ogólnego zdrowia psychicznego. „Zarówno zwykłe rowery, jak i rowery elektryczne pozwoliły na zwiększenie aktywności ruchowej i czasu spędzanego w naturalnym środowisku. Przy tym e-rowery potencjalnie mogą przynosić większe zyski” – piszą naukowcy w swojej publikacji. Wniosek nasuwa się sam – szkoda nie korzystać.

 

Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Obraz Pam Patterson z Pixabay
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Wielkanoc 24 marca 2023

Jajko w wielkanocnych tradycjach

Wielu Polakom kojarzy się przede wszystkim ze świętami Wielkanocy, ale w rozmaitych wierzeniach, filozofiach i tradycjach pojawiało się już od czasów starożytnych. Jajko w wielkanocnych tradycjach to uniwersalny symbol odradzającego się życia i nadchodzącej wiosny. Sprawdziliśmy, jak wykorzystywane jest w tradycjach wielkanocnych różnych krajów.

Jajko w wielkanocnych tradycjach

Malowanie jaj

W Polsce z okazji Wielkiej Nocy jajka pojawiają się przede wszystkim pod postacią pisanek wkładanych do koszyków zabieranych do święcenia lub wykorzystywanych do dekoracji stołu i domu. Zostały wspomniane już w średniowiecznej „Kronice Wincentego Kadłubka”, ale najstarsze zdobienia pochodzą sprzed 60 tys. lat i odkryto je w Afryce Południowej na jajach strusia.

Pisanki dzieli się je na kilka rodzajów w zależności od rodzaju zdobienia. I tak kraszanki (zwane też malowankami lub byczkami) to jajka ufarbowane na jeden kolor, co uzyskuje się przez ich gotowanie w barwniku, drapanki (rysowanki) mają na jednolitym tle wyskrobany wzór, natomiast pisanki zdobi różnokolorowy deseń, uzyskiwany przez pokrywanie woskiem pewnych części jaja, a następnie gotowanie w barwnikach.

Pisanki to jednak nie tylko polska specyfika. Przygotowywanie pięknych wielobarwnie i misternie zdobionych jaj stanowi popularny element sztuki ludowej na całym świecie. Jajka maluje się też na Ukrainie, w Czechach i na Słowacji (gdzie określane są mianem krasilc). Z kolei jedną z technik zdobienia jaj na Litwie (zwanych margučiai) jest technika rytownicza polegająca na wyskrobywaniu wzorów ostrym narzędziem na wcześniej jednolicie zabarwionej skorupie.

– Dziś najprostszym sposobem malowania jaj jest użycie barwników kupionych w sklepie, ale kiedyś wykorzystywano do tego określone części roślin, zebrane w określonej porze roku i ususzone – mówi Tomasz Jokiel, ekspert marki Fermy Drobiu Jokiel. –  I tak np. kolor fioletowy uzyskiwano z kwiatów ciemnej malwy, pomarańczowy z płatków krokusa, a czarny z olchowej kory i młodych liści klonu czarnego.

Ciekawa tradycja związana z pisankami istnieje pod Krakowem — skorupki farbowanych jaj wyrzuca się tam za dom do ogródka i wierzy, że wyrośnie z nich najpierw macierzanka, a potem bukszpan.

Walki jaj

– Jajka wykorzystuje się w świątecznych zabawach – mówi Tomasz Jokiel z firmy Fermy Drobiu Jokiel. – Jedną z nich jest walatka, zwana też wybitką, która towarzyszy wielkanocnemu śniadaniu. Polega na toczeniu pisanek po stole w taki sposób, aby się zderzyły. Właściciel silniejszego jajka zabiera jajko przeciwnika. W innej wersji jajka bierze się do ręki i stuka czubkami. Wygrywa ten, kto ma mocniejsze.

Zwyczaj ten znany jest w wielu krajach m.in. w Niemczech, Szwajcarii, Rumunii czy Chorwacji. Jego ciekawą modyfikację można spotkać w Bułgarii. Tam „bitwa” przy użyciu jajek może trwać dłużej niż jeden dzień, dlatego uczestnicy muszą być na nią gotowi przez 24 godziny na dobę. W tym celu ciągle noszą jajka przy sobie.

Toczenie jaj

Jak jeszcze wykorzystuje się jajko w wielkanocnych tradycjach? Inną zabawą świąteczną jest taczanie jajek, w której wygrywa ten, kogo jajko potoczy się najdalej. Toczyć można po wielkanocnym stole lub staczać z niewielkiej pochyłości, np. mieszkańcy Szkocji czy Danii toczą jajka z trawiastych wzgórz, a potem sprawdzają, które będzie najszybsze i dodatkowo się nie stłucze. W jednej z wersji jajko powinno trafić w wykopany dołek jak w golfie. Najsłynniejsze taczanie odbywa się w Poniedziałek Wielkanocny na trawniku przed Białym Domem w Waszyngtonie. Wydarzenie organizuje prezydent USA, a jajka turla się za pomocą drewnianej łyżki.

Ozdabianie jajami. Jajko w wielkanocnych tradycjach

Niemieckim obyczajem wielkanocnym jest tzw. Ostereierbaum, czyli ozdabianie drzew kolorowymi jajkami. Wykorzystuje się do tego celu pisanki lub wydmuszki. Domową wersją tego zwyczaju jest tworzenie bukietów z gałązek o rozwijających się listkach, umieszczanie ich w wazonach i dekorowanie wiszącymi jajkami niczym bombkami. Zwyczaj taki istnieje też w Bułgarii, jednak tam gałązki przystraja się tylko jajkami pomalowanymi na czerwono.

Chowanie jaj

Wielkanocnym zwyczajem, który zyskał olbrzymią popularność na całym świecie, także w Polsce, jest irlandzkie Easter Eggs. Pierwotnie matki chowały przed dziećmi w domu lub w ogrodzie pomalowane jajka podpisane ich imieniem. Najmłodsi szukali „skarbów” w Wielkanocną Niedzielę. Obecnie do chowania wykorzystuje się jajka z czekolady, a sam zwyczaj zyskał dodatkowe znaczenie w języku. Mianem tym określa się sytuacje, gdy w grach czy filmach ukrywane są jakieś treści lub pojawiają się nawiązania niepasujące do fabuły, często mające akcent humorystyczny.

Tradycja ukrywania jajek jest popularna również w Australii, jednak w 1991 roku dokonano tam istotnej zmiany. Jak wiadomo, w Europie jajka ukrywa wielkanocny króliczek, który to gatunek, przed laty sprowadzony do Australii, zniszczył lokalne siedliska i rodzime zwierzęta. Stąd pojawił się pomysł, podchwycony przez organizacje ekologiczne, aby jajka w Australii ukrywał lokalny gatunek zagrożony wymarciem, czyli wielkouch króliczy (zwany bilby). Wizerunek tego zwierzęcia zaczął pojawiać się na świątecznych kartkach, w telewizji i w formie czekoladowych figurek.

Na koniec zwyczaj z Meksyku, który wykorzystuje się zarówno podczas Wielkanocy, jak i w karnawale, na Sylwestra, czy z okazji Dnia Ojca. To cascarones, czyli wielkanocne piniaty. Z jajek robi się wydmuszki, farbuje, wypełnia confetti, a otwór zakleja ozdobnym papierem. Tak przygotowane można rozbić potem na czyjejś głowie.


Fermy Drobiu Jokiel to rodzinna polska firma od ponad 30 lat zajmująca się profesjonalną produkcją jaj konsumpcyjnych, mająca swoją siedzibę we Wroniawach koło Wolsztyna w woj. wielkopolskim. Jakość jaj z Ferm Drobiu Jokiel jest zagwarantowana przez kompleksową kontrolę na wszystkich etapach produkcji. Cały proces od początku do końca przebiega wewnątrz firmy, począwszy od wyhodowania kur niosek, przez produkcję jaj, do ich pakowania i dystrybucji. Na Fermach Drobiu Jokiel każdego dnia 190 tys. kur znosi ponad 170 tys. jaj. Nioski karmione są pełnowartościowymi ziarnami zbóż i piją wodę z czystego, lokalnego ujęcia. Producent działa zgodnie ze standardami GMP (Good Manufacturing Practice). www.fdjokiel.pl

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża i dziecko 24 marca 2023

Aktywność na świeżym powietrzu ma ogromny wpływ na wzrok dzieci. Jak zachęcać dzieci do wychodzenia z domu?

Nadeszła wiosna, a wraz z nią dłuższe dni i piękna pogoda. To doskonały czas dla dzieci na aktywność na świeżym powietrzu. Niestety, obecnie zamiast zabawy na przydomowym podwórku, najmłodsi często wybierają aktywności domowe, np. przesiadywanie przed komputerem. Naukowcy wymieniają wiele negatywnych skutków takiego stylu życia dzieci — jednym z nich jest gorsza jakość widzenia. Ważną rolą rodziców jest zatem nie tylko zachęcanie, ale także inspirowanie dzieci do zabawy na świeżym powietrzu.

Powszechne i systematycznie prowadzone badania naukowe wskazują na istotny wpływ czasu spędzanego przez dzieci na świeżym powietrzu na ich rozwój i zdrowie. Dotyczy to zarówno zdrowia fizycznego oraz psychicznego dziecka, jak też rozwoju społeczno-emocjonalnego, a także dobrego samopoczucia oraz zdolności poznawczych i uczenia się [1]. Jednak, pomimo tak wielu korzyści, dorośli przywiązują do tej kwestii zbyt małą wagę, albo też nie potrafią zmotywować dzieci do wychodzenia na zewnątrz.

Światło słoneczne wpływa na prawidłowy rozwój oczu

Tymczasem aktywności na świeżym powietrzu, takie jak zabawa na placu zabaw, jazda na rowerze czy bieganie, pomagają w poprawie ogólnego zdrowia dziecka, co przekłada się na jego ogólną kondycję i dobre samopoczucie. Przebywanie na zewnątrz jest także siłą rzeczy równoznaczne z większą ekspozycją na światło słoneczne, szczególnie teraz, kiedy w ciągu dnia towarzyszy nam ono coraz dłużej. Nasz organizm wykorzystuje je do wytworzenia witaminy D, która jest niezbędna do prawidłowego rozwoju kości. Jednakże, światło słoneczne wpływa również na prawidłowy rozwój oczu.

Fot. Materiały prasowe/Aktywność na świeżym powietrzu

Naturalne światło słoneczne stymuluje produkcję substancji zwanej dopaminą – neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za regulację procesów w mózgu. Dopamina jest kluczowa dla prawidłowego rozwoju gałki ocznej. Jej niedobór sprawia, że oko rośnie zbyt szybko. W konsekwencji nie jest ono w stanie w odpowiedni sposób skupić obrazów na siatkówce. Skutkiem tego procesu jest progresja krótkowzroczności – tłumaczy Sylwia Kijewska, optometrystka, ekspertka Hoya Lens Poland.

Warto przy tym pamiętać, że zbyt duża ekspozycja na promieniowanie UV może prowadzić do uszkodzenia siatkówki i innych części oka. Dlatego ważne jest, aby dzieci wychodząc na zewnątrz były zaopatrzone w wysokiej jakości okulary z filtrami UV, które zapewnią ochronę oczu przed szkodliwym wpływem promieniowania ultrafioletowego.

Aktywność na świeżym powietrzu = z dala od komputerów i smartfonów

Badania pokazują, że przebywanie na zewnątrz przynajmniej 2 godziny dziennie, może zmniejszyć ryzyko wystąpienia krótkowzroczności i jej progresji[2]. W tej kwestii duże znaczenie ma jednak nie tylko ilość czasu spędzanego na świeżym powietrzu, ale też jego jakość i charakter. Teoretycznie na zewnątrz, gdzie obiekty są bardziej oddalone, oczy pracują w sposób naturalny i mniej intensywny, pod warunkiem, że dziecko nie ma pod ręką smartfona. Spędzenie dwóch godzin na ławce parku z nosem w smartfonie może nie przynieść pożądanych efektów. Aktywności skoncentrowane na urządzeniach, szczególnie tych z małymi ekranami, pomimo tego, że wykonywane będą na zewnątrz, wciąż mogą mieć niekorzystny wpływ na zdrowie oczu dzieci. Najlepszym rozwiązaniem dla dziecka jest połączenie zabawy na świeżym powietrzu i jednoczesne ograniczenie pracy wzrokowej w bliskich odległościach.

Dzieci spędzają dużo czasu przed ekranami. Niestety, zarówno praca w bardzo bliskich odległościach, jak i mała wielkość ekranu, która skłania do przybliżania go do oczu, może doprowadzać do wzrostu wady wzroku z jednej strony, a wystąpienia zaburzeń widzenia obuocznego z drugiej. Dlatego zwiększenie czasu przeznaczanego na aktywności na zewnątrz powinno być równoznaczne ze zmniejszeniem ilości czasu spędzanego przed ekranami. Dopiero takie działanie może ograniczyć ryzyko problemów ze wzrokiem u dziecka – twierdzi Sylwia Kijewska, optometrystka, ekspertka Hoya Lens Poland. – Pamiętajmy, że w normalnych warunkach nasze oko mruga około 15 razy na minutę, co jest gwarancją odpowiedniego nawilżenia spojówki i rogówki. W trakcie pracy przy komputerze liczba ta spada poniżej 10, a podczas używania telefonu czy tabletu nawet do 6-8 mrugnięć na minutę. Ma to realny wpływ na podrażnienie narządu wzroku. Już dwie godziny dziennie spędzone przed komputerem, tabletem czy telefonem mogą mieć negatywny wpływ na nasze zdrowie – daje optometrystka.

Fot. Materiały prasowe/Aktywność na świeżym powietrzu

Przykład idzie z góry

Spędzanie czasu na zewnątrz to ważny element zdrowego stylu życia każdego dziecka. Zachęcanie do takiej aktywności powinno być naturalnym elementem rodzicielskiej opieki. Szczególnie teraz, gdy większość dzieci spędza czas przed ekranami telewizorów, komputerów, tabletów i smartfonów, rola ta nabrała większego znaczenia. Jak więc zachęcić dziecko do wyjścia z domu i spędzania czasu na zewnątrz?

Istotne znaczenie ma postawa i zachowanie rodziców – pamiętajmy, że przykład idzie z góry. Jeśli rodzice spędzają wolny czas oglądając telewizję, a wychodząc na spacer mają problem, aby oderwać wzrok od swojego smartfona, to ciężko oczekiwać od dziecka, aby nie powielało tego typu zachowań. Kiedy rodzice sami lubią przebywać na świeżym powietrzu, mogą w naturalny sposób zachęcać dzieci do udziału w swoich aktywnościach i pokazywać im, jakie korzyści płyną z takiego trybu życia.

Na początku warto zacząć choćby od krótkich spacerów i zabaw w pobliżu domu, a następnie stopniowo zwiększać intensywność i długość aktywność na świeżym powietrzu. Dzieci są bardzo ciekawe świata. Z tego względu dobrym pomysłem jest np. zabieranie ich na wycieczki do parku, lasu lub nad rzekę i pokazywanie im, jak wiele ciekawych rzeczy można odkryć w naturze. Wspólną zabawą może być stworzenie bukietu z liści czy podziwianie ptaków, co przy okazji pozwoli odpocząć naszym oczom. Ciekawą formą na spędzenie wspólnego czasu na zewnątrz może być też zorganizowanie wspólnej gry w piłkę, frisbee lub badmintona. Z kolei wyścigi na rowerach, rolkach lub hulajnogach wprowadzą element rywalizacji, która dodatkowo zachęci dziecko do aktywności poza domem.

Najważniejsze jest, aby dziecko nie odczuwało presji, miało swobodę i komfort, a przede wszystkim pozytywne doświadczenia związane z daną aktywnością. Warto także pamiętać, że każde dziecko jest inne i wymaga indywidualnego podejścia.


[1] S. Scott, T. Gray, J. Charlton, S. Millard, The Impact of Time Spent in Natural Outdoor Spaces on Children’s Language, Communication and Social Skills: A Systematic Review Protocol, Int J Environ Res Public Health. 2022 Oct; 19(19): 12038.

[2] A.N. French, R.S. Ashby, I.G. Morgan, K.A. Rose. Time outdoors and the prevention of myopia. Exp Eye Res. 2013 Sep; 114: 58–68

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close