Zabawa 31 sierpnia 2014

Rozstanie z mamą czyli pierwszy dzień w przedszkolu

Całkiem niedawno pisałam Wam o tym, że Adi został zapisany do przedszkola, że bardzo się cieszy i nie może doczekać aż pójdzie.

W poniedziałek odbył się dzień otwarty, kiedy to dzieci mogły poznać koleżanki i kolegów, Panie przedszkolanki oraz samo przedszkole – miejsce, w którym będą spędzać dużo czasu wspólnie.

Entuzjazm Adiego zdawał się rosnąć z każdym dniem, każda zakupiona “do przedszkola” rzecz bardzo go cieszyła. Ja jednak niespokojnie czekałam na pierwszy dzień spodziewając się co może się wtedy wydarzyć, a konkretniej jak może Adi zareagować na rozstanie ze mną.

Cieszyłam się, że mój synek dorasta, staje się coraz bardziej samodzielny, a z drugiej strony bałam się swojej i jego reakcji…

Nadszedł pierwszy dzień przedszkola.

Spokojnie przygotowaliśmy się do wyjścia, wspólnie naszykowaliśmy drugie śniadanie, spakowaliśmy je do plecaczka. Spakowaliśmy również pozostałe potrzebne rzeczy, jak ubranie na zmianę (tzw. rezerwowe), kalosze i kurtkę przeciwdeszczową.

Odpowiednio wcześnie pojechaliśmy do przedszkola, aby się nie spóźnić, bo to może powodować dodatkowy stres. Zarówno rano jak i całą drogę omawialiśmy co się będzie działo, ile czasu Adi spędzi w przedszkolu, zapewniałam go, że dokładnie za dwie godziny po niego przyjadę. Obiecałam, że zabawa z dziećmi bardzo mu się spodobai i nawet nie zauważy kiedy wróci ze mną do domu.

Rozstanie ku mojemu zaskoczeniu przebiegło nad wyraz spokojnie. Adi wziął Panią za rączkę i grzecznie poszedł z nią na salę, machając mi na pożegnanie. Ja również mu pomachałam i obiecałam raz jeszcze, że wrócę po niego za dwie godziny (te dwie godziny były takie trochę magiczne, cały czas sam to powtarzał, mimo, że pojęcie czasu jest dla niego jeszcza nieco abstrakcyjne).

Mój synek świetnie poradził sobie z tą sytuacją. Stanął na wysokości zadania i dał radę.

Gorzej z mamą… Ja niestety totalnie się rozkleiłam, wsiadłam do samochodu i zanim mogłam ruszyć minęły chyba całe wieki… Zwyczajnie popłakałam się i nie mogłam uspokoić. Nie spodziewałam się, że ta sytuacja będzie dla mnie tak trudna. Nawet teraz gdy o tym piszę po moich policzkach płyną łzy.

Kiedy później odbierałam Adrianka z przedszkola, byłam pełna obaw, co usłyszę zarówno od niego jak i od Pani.

Adi z podkówką na twarzy rzucił mi się na szyję, wiedziałam, że było mu źle i smutno i że płakał. Odczytałam to z jego twarzy i nie myliłam się. Sam mi się przyznał, że bardzo tęsknił i płakał, bo chciał, żeby mamusia była z nim w przedszkolu. Ja starałam się w tym wszystkim zachować spokój i dawać mu do zrozumienia, że do przedszkola idzie tylko na kilka godzin a potem zawsze Ja albo Tata odbierzemy go i wróci z nami do domku. Udało mi się, dzięki temu synek sam powiedział, że na następny dzień już się nie będzie bał ani płakał, bo wie, że wrócimy po niego.Kolejny dzień minął spokojnie, bez płaczu, mojego i Adrianka.

Niestety piątek czyli dzień trzeci okazał się sądnym dniem. Najpierw synek nie chciał wysiąść z auta a później okropnie płakał przy rozstaniu. Było mi potwornie ciężko na sercu, ale wiedziałam, że jeśli się złamię to on nie oderwie się od maminej spódnicy, a przecież kiedyś będzie musiał pójść do szkoły. Więc lepiej już teraz, powoli przyzwyczajać go do krótkich rozstań.

Ogólnie te pierwsze dni były dla nas obojga ciężkie, ale pierwsze koty za płoty i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Bardzo pomógł nam spokój, świadomość że to jest dla nas obojga coś nowego oraz kilka rad, których udzieliła Basia tutaj.

Mogę tylko dodać, że te dodatkowe trzy dni adaptacyjne przed rozpoczęciem normalnych zajęć w przedszkolu, są świetnym pomysłem zanim malucha rzucimy na głęboką wodę.

Pewnie wiele z Was z niepokojem czeka na 1 września, dlatego pamiętajcie, że każda Mama przeżywa to samo i każda ma prawo do takich uczuć. W końcu Nasze maleństwo dorasta i opuszcza “gniazdo”.

Jestem ciekawa, czy w innych przedszkolach są dni adaptacyjne? Jak wyglądają pierwsze dni malucha w przedszkolu z obcymi? Jak Wy same poradziłyście sobie z rozstaniem z maluchem i które z Was było dzielniejsze?

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna
Anna
10 lat temu

zazdroszczę – u mnie pomimo, że prawie półtorej tygodnia za nami, nadal płacz i ból przy rozstaniu z mamą. Jutro tata odprowadza, może będzie lepiej.

Uroda 27 sierpnia 2014

Domowe SPA – maseczka z pomidora…

Pomidory to jedne z tych warzyw, które kupujemy (chyba) najczęściej, razem z włoszczyzną. W mojej kuchni są niemal stałymi bywalcami, uwielbiam je na kanapkach i w różnego rodzaju sałatkach, sosach, zapiekankach oraz na pizzy.

Miłośnicy warzywnych soków, z pomocą sokowirówki, mogą sobie również przyrządzić  świeży pomidorowy napój.

Owoce pomidora, swe cudowne i dobroczynne dla całego organizmu działanie, zawdzięczają zawartym w nim: kwasom organicznym (cytrynowy i jabłkowy), cukrom, witaminom A, B, C, E i K, karotenoidom oraz składnikom mineralnym ( wapń, żelazo, potas, miedź, cynk, magnez) oraz kwasowi foliowemu.

Z medycznego punktu widzenia, warzywa te zapobiegają nadciśnieniu, rozwojowi miażdżycy oraz chorób serca, powstawaniu nowotworów, wzmacniają układ odpornościowy i  regulują krzepliwość krwi.

Z kolei w kosmetyce, pomidory chyba wszystkim  znane są z tego, że chronią skórę przed wpływem wolnych rodników, a więc przed jej starzeniem. A to dzięki obecności likopenu, który jest bardzo silnym antyoksydantem!

Poza tym, świetnie wygładzają cerę, rozświetlają, dotleniają, oczyszczają i zwężają pory. Wspomagają procesy regeneracji, a także wzmacniają ściany naczyń krwionośnych.

Ze względu na swe właściwości, pomidory mile widziane są w kosmetykach do pielęgnacji cery wrażliwej,  tłustej, trądzikowej i dojrzałej.

Gorąco zachęcam Was do codziennego spożywania pomidorów, w różnych postaciach, dostarczając ich cenne składniki odżywcze zarówno od wewnątrz, jak i od zewnątrz.
A  w tym celu, podam Wam kilka przepisów na domową pielęgnację.

Pamiętajcie jednak, że warzywa te, zaaplikowane bezpośrednio na skórę mogą uczulać! Dlatego najlepiej jest wykonać sobie wcześniej test alergiczny, na niewielkim fragmencie skóry.

Maseczka do cery zmęczonej i zwiotczałej

1-2 pomidory (w zależności od wielkości twarzy)
kilka kropli soku z cytryny

Pomidory pokrój, następnie rozdrobnij na papkę, dodaj krople cytryny, wymieszaj. Na czystą twarz zaaplikuj krem nawilżający, następnie przykryj ją cienką warstwą waty, ewentualnie gazy i na to nałóż papkę pomidorową. Pozostaw na około 15 minut, ściągnij wklep jeszcze odrobinę kremu.

Maseczka odświeżająco-odżywcza

1-2   pomidory
2 łyżki płatków owsianych
1-2 łyżki jogurtu naturalnego (jeśli nie masz, możesz zastąpić go kefirem lub oliwą z oliwek)

Pomidora obierz ze skórki i zmiksuj. Dodaj do niego płatki owsiane oraz jogurt, wymieszaj wszystko. Nałóż papkę na skórę, zostaw na około 15 minut, zmyj.

Maseczka antybakteryjna

1 pomidor
1 łyżka jogurtu
1 łyżka gliceryny

Pomidora pokrój i zblenduj. Dodaj do niego jogurt i glicerynę, wymieszaj. Nałóż na twarz, zostaw na 15-20 minut, zmyć.

Maseczka oczyszczająca

1-2  pomidory
1 łyżka glinki zielonej

Pokrój pomidora i zmiksuj. Do miseczki wsyp glinkę zieloną, następnie dodaj pomidora, wymieszaj. Nałóż na twarz, zostaw na 15-20 minut, zmyj.

Pasta pomidorowa

1-2 pomidory
kilka kropki oliwy z oliwek

Zmiksuj pomidora, dodaj do niego oliwę. Powstałą pastę nałóż na twarz, zostaw na 15 minut, zmyj.

Jako ważną ciekawostkę, dodam iż codzienne spożywanie pomidorów, najlepiej połączonych właśnie z oliwą z oliwek, wspomaga ochronę przed szkodliwym działaniem promieniowania UV!

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Wiola
10 lat temu

Świetny wpis. Właśnie czegoś takiego ostatnio szukałam. 🙂

Fizinka
Fizinka
10 lat temu
Reply to  Wiola

Cieszę się, do usług 😉

Magda
Magda
10 lat temu

Jakie proste! 😀

Wioletta
Wioletta
10 lat temu

Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię się przekonać – w sensie nawet przełknąć, spróbować – soku pomidorowego. Poza tym pomidory lubię pod każą postacią. Chętnie też wypróbuję jako maseczkę.

Godziemba
Godziemba
2 lat temu

Pomidory to są owoce a nie warzywa!

Zabawa 25 sierpnia 2014

TV or not TV

Wiem, wiem o telewizji i dzieciach już dużo napisano. Nawet u nas Basia pisała jakie to niedobre i bleee. Zgadzam się z tym, ale u mnie praktyka wygląda nieco inaczej.

Owszem Maja jako pierwsze dziecko nie oglądała telewizji przez pierwsze 1,5 roku swojego życia. Potem się zaczęło mieszkanie u dziadków i zaczęła się też telewizja. Ale nie o tym chcę pisać.

Obecnie, jak wiecie, jestem mamą dwójki dzieci – trzylatki i roczniaka. Mąż przez dłuższe okresy czasu pozostaje poza domem, więc wszystkie obowiązki spoczywają na mnie. I jak tu się z wszystkim ogarnąć bez możliwości sklonowania?

Przynajmniej jeden mój klon przydałby mi się podczas usypiania syna w dzień oraz podczas wieczornych obrządków. Póki Mateusz był mały (bo teraz to już duży chłopak:)), czyli tak do ok. 8 miesiąca było w miarę luźno. Ale z czasem sprawy zaczęły się komplikować.

Maja w dzień nie sypia, natomiast Młody tak i co wtedy? Niestety moje dzieci nie mają zakodowanego samozasypiania i jakoś muszę to rozegrać. Radzę sobie w prosty sposób – córce włączam TV i idę usypiać Mateusza. Wiem, można by go uśpić na spacerze, jednak wózek jest dla niego już niewygodny, więc wolę żeby miał możliwość rozprostowania kości w łóżku.

Często oglądanie przedłuża się, bo jak już Młody zaśnie to szybko trzeba oblecieć co trzeba, a w pojedynkę robota idzie po prostu sprawniej. Ale żebyście mnie nie zlinczowały – nie ma w tym samowolki – jak tylko się obrobię, robimy cyk, gasimy TV i zmykamy do zabawy lub na podwórko.

Podobnie ma się sprawa wieczornego usypiania, kiedyś dzieciaki zasypiały razem, teraz chodzą spać o innych porach, tu znów przydałby się klon. I tak jak idę usypiać  Mateusza – Maja dostaje mleko (bo tak lubi) i baję. Jak już Mati śpi, ja robię przelot ogarniający dom, chwilę siedzę z Mają i zawsze po tej samej bajce gasimy TV.

To tylko dwie sytuacje, które są stałym punktem naszego dnia. Nie mam zamiaru zapierać się, że są one jedynymi epizodami, gdy nasz TV jest włączony. Jasne, że są chwile kiedy “ratuję” się bajką, bo muszę coś zrobić lub po prostu Maja jest totalnie nie w humorze, a ja chcę mieć chwilę spokoju.

Myślę, że nie robię tym krzywdy dzieciom. Kontroluję ile jest tego oglądania i najważniejsze – co jest na ekranie. Uważam też, że mądre bajki rozwijają dziecko, są w stanie czegoś nauczyć. Widzę to po Majce i nie mam zamiaru odcinać jej od oglądania telewizji. Ktoś powie, że włączam TV dla własnej wygody, owszem nie zaprzeczę. Ale chętnie zlecę tej osobie ogarnięcie dwójki w pojedynkę i myślę, że po takim teście zmieni zdanie:)

Subscribe
Powiadom o
guest

11 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
(nie)Magda(lena)
(nie)Magda(lena)
10 lat temu

Jeżeli nie jest to kilkugodzinne wgapianie się w ekran to nie mam nic przeciwko. Ba, nawet jestem za (bajkami). Jeśli tylko wybierzemy takie, które wniosą coś fajnego to czemu nie 😉 Sama pozwalam córce oglądać wybrane bajki w ciągu dnia i widzę, że sporo się z nich nauczyła/uczy.

Magdalena Marczuk Romanowska
Magdalena Marczuk Romanowska
10 lat temu

Oczywiście wszystko pod kontrolą. Począwszy od czasu przesiadywania przed TV, po kontrolę tego co ogląda dziecko. Mądre bajki są OK:)

madzia
madzia
10 lat temu

Nasza Zuza ma 2,5 roku i czasem tez miałam ochotę w ten sposób sobie ułatwić życie ale niestety albo stety nasza córka nie chce oglądać żadnych bajek. Preferuje za to ich czytanie z czego jestem bardzo dumna ale tak jak Wy uważam że oglądanie bajek również prowadzi do rozwoju dziecka (oczywiście tych mądrych i edukacyjnych) 🙂 Jedyną bajką jaką dała się zarazić jest niedźwiedź w dużym niebieskim domu, którego czasem ma ochotę obejrzeć na dobranoc. Bardzo pokochała w tej bajce Lune i kiedy księżyc świeci na naszym niebie nazywa go Luną i sobie z nim rozmawia 🙂 Być może etap… Czytaj więcej »

Klimowicz Monika
10 lat temu

Wszystko zależy od rodziców, mój syn ma 4,5 roku, nie widzę potrzeby i nie wyobrażam sobie żeby grał na komputerze/tablecie/smartphonie, bo jest masa innych fajnych, rozwijających zabaw czy rzeczy do robienia… Nigdy nie grał i takiej potrzeby nie ma… a jeśli chodzi o TV to jeżeli już jest włączony to przeważnie oglądamy animal planet, discovery itp czy programy o naturze z serii BBC, które uwielbiamy 🙂 wszystko jest dobre w granicach zdrowego rozsądku 🙂

Klimowicz Monika
10 lat temu

a co do artykułu… wszystko zależy od dziecka, akurat mam to szczęście, że moje dziecko samo się sobą zajmie i mogę zrobić wszystko odkąd się urodził, leżał grzecznie w łóżeczku, sam się bawił i zostało to mu do dzisiaj 🙂 także jak czasem trzeba wspomóc się telewizją no to wyjścia nie ma…

Edyta Skrzydło
10 lat temu

Pozwalamy na wszystko w ramach rozsądku.

Ewa Łukasiewicz
10 lat temu

nie widzę nic złego w tym, pod warunkiem, że nie zabiera to całego czasu dziecka. dzisiejsze aplikacje, gry są tak świetne i potrafią świetnie rozwijać wyobraźnię dziecka, a przy tym uczyć przez zabawę czy to liter, liczb, czy to języka. i wcale nie trzeba rezygnować przy tym z czytania ksiązek, rysowania czy innych popularnych kreatywnych zabaw. ja jestem zdania,że czym skorupka za młodu nasiąknie… 😉 chodzi mi o to, ze w dzisiejszych czasach, dziecku jest po prostu łatwiej chociażby na informatyce już w 1 klasie podstawówki kiedy to nie siedzi jak przysłowiowy kołek bo nie wie co do czego i… Czytaj więcej »

Milena Kamińska
10 lat temu

W małych ilościach

Milena Kamińska
9 lat temu

Tak 🙁

W roli mamy - wrolimamy.pl

To jest masakra:(

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close