W przedszkolu 18 kwietnia 2016

Twoje dziecko też jest uparte? 5 sposobów jak sobie z tym radzę

Mój syn jest bardzo uparty. Jak sobie coś postanowi, to nie ma zmiłuj – ani prośbą, ani groźbą. Jako mama czuję się wtedy taka bezradna. Znasz to?

Wydaje nam się, że jako rodzice powinniśmy wymagać od dziecka posłuszeństwa. Tego też oczekuje od nas otoczenie – dzieci mają słuchać dorosłych. Jeśli jest inaczej to inni oceniają takich rodziców jako nieporadnych wychowawczo – “że im dziecko wchodzi na głowę”. Rzecz dotyczy zarówno zbuntowanego dwulatka, odstawiającego histerię w sklepie, przedszkolaka, który odmawia jedzenia obiadu, jak i nieustępliwego ucznia, który chce postawić na swoim.

I nie wiem, jak Ty, ale mnie z jednej strony denerwuje ten upór mojego syna, z drugiej drażni, że zmuszając go do bezwarunkowego słuchania, „łamię” jego charakter. No bo przecież zależy mi by był wytrwałym, pewnym siebie i asertywnym dorosłym. Za nic w świecie nie chciałabym, żeby był w przyszłości uległy, niezdecydowany i nie miał swojego zdania.

Jak więc znaleźć złoty środek, by z jednej strony zaakceptować tę jego silną wolę, a z drugiej nie pozwalać na wszystko, co sobie „ubzdura”?

Doszłam do pewnych wniosków – jeśli masz podobne lub zupełnie inne doświadczenia, proszę podziel się też nimi.

  1. Są sytuacje, kiedy rodzic nie może odpuścić i musi być konsekwentny.

Kiedy? Wtedy, kiedy zachowanie dziecka łamie jakieś ustalone zasady, nie szanuje wartości, nie przestrzega granic. Wtedy nasz upór jest konieczny i nie możemy dla chwili świętego spokoju zgodzić się, by dzieciak postawił na swoim.

Pierwszy przykład, który przychodzi mi do głowy, to gdy maluch stanowczo chce na nas coś wymusić (kupno tego tu i teraz). A jeśli chodzi o starszaków – to mam idealny przykład z własnego podwórka, gdy Aleks uparł się, że chce czytać książkę przy wspólnej kolacji (wiem, w dzisiejszych czasach niejeden rodzic cieszyłby się, że dziecko w ogóle chce czytać ;)). Nie zgodziliśmy się na to, a on zagroził, że niczego w takim razie nie tknie z talerza. Próbował nas przekonać dobrych kilkanaście minut i w rezultacie poszedł spać głodny. Było mi z tym źle, ale mamy zasadę, że przy wspólnym posiłku nie czyta się, nie korzysta z komputera, nie odbiera się telefonów. Amen.

  1. Powyższy punkt wymaga dopowiedzenia – warto wytłumaczyć dziecku, dlaczego mamy takie a nie inne zdanie. Dajmy mu jasno do zrozumienia, że jego zachowanie nie jest dobrym rozwiązaniem. Zróbmy to spokojnie i cierpliwie. W mojej historii z książką przypomnienie Aleksowi obowiązującej zasady i wytłumaczenie, dlaczego nie chcemy się zgodzić – w danej chwili nie przyniosło rezultatu. Ale też nigdy ta konkretna sytuacja się już nie powtórzyła, myślę że wtedy pokazaliśmy jakiego zachowania kategorycznie nie akceptujemy.
  2. Są sytuacje, kiedy warto się zastanowić, czy nie odpuścić. Trzymanie się swojego zdania jest to pewien sposób wyrażania siebie, więc dziecko powinno też mieć na coś wpływ i czuć, że ktoś (mama, tata) liczy się z jego racjami. To dobra okazja na rozmowę, obronę własnego zdania, wysłuchania argumentów dziecka.

Aleks po pół roku zajęć w kółku teatralnym poprosił, by go stamtąd wypisać. Przekonał nas w kilku zdaniach – spróbował, kilka miesięcy przygotowywał się do przedstawienia, wystąpił i teraz wie, że to jednak mu się nie podoba, że wolałby chodzić częściej na basen.

  1. Są też sytuacje, kiedy przydatny jest kompromis. Wytłumacz dziecku na czym on polega i jeśli jest możliwy próbujcie go wypracować. Bycie rodzicem to nie udział w wojnie, z której musi wyjść zarówno zwycięzca, jak i przegrany. Znalezienie rozwiązania wymaga pójścia obu stron na pewne ustępstwa, wyrzeczenia i poświęcenia – to nie jest wcale łatwe, więc warto tę umiejętność ćwiczyć. I co istotne – dotyczy zarówno dziecko jak i rodzica, więc jest dobrą okazją, by pokazać, że dorosły nie musi zawsze dominować i może w jakiejś kwestii ustąpić.
  2. I jest jeszcze jedna wskazówka, która czasem się sprawdza – rozładowanie trudnych emocji śmiechem. Po prostu czasem wystarczy zażartować, próbować dziecko rozśmieszyć albo zacząć je łaskotać. Zaciętość i krnąbrność zazwyczaj znika, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jeśli jest potrzeba, można po jakimś czasie wrócić do tej problemowej sytuacji i ją przegadać.
Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
BeeMammy
BeeMammy
8 lat temu

Slusznie. Mam podobne spostrzezenia

Anna Bochenek
8 lat temu

Mam jedną uparciuszkę, a raczej upartą oślicę. Im bardziej zmęczona tym gorzej. W okresie buntu dwulatka było kiepsko, ani prośbą, ani groźbą, ani perswazją, ani odwracaniem uwagi, szantaż czy przekupstwo też odnosiły małe skutki. Konsekwencja dała rezultaty ale co się nazłościłam, a ona napłakała to nasze. Trzeba wyrobić sobie nerwy ze stali i powtarzać swoje jak mantrę. Teraz łatwo się mówi, ale 2-3 lata temu to niemal jak pole bitwy było.

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anna Bochenek

pole bitwy, cóż za trafne określenie 🙂

Marysia Fritzsche
8 lat temu

moje dziecko wie czego chce, nie nazywam go uparciuchem, nie wymagam posluszenstwa, daje prawo do swojego zdania. rozmawiam, tlumacze, negocjuje. wiadomo, sa sytuacji w ktorych musi byc tak,jak rodzc postanowil (wzgledy bezpieczenstwa etc.) ale na szczescie nie ma ich wiele.

Agnieszka
Agnieszka
4 lat temu

Mój 9 latek wykończył nas. Nie mamy siły. Szukam pomocy

W przedszkolu 15 kwietnia 2016

Szkarlatyna – Ty też możesz przynieść ją do domu

Szkarlatyna zaatakowała moje dziecko już drugi raz. Wrednie, podstępnie i złośliwie. Pozbawiła prawa do uczestnictwa w konkursie matematycznym, uwiązała do łóżka i zabroniła kontaktu z kimkolwiek poza rodzicami, którzy przecież się z domu nie wyniosą. Kwarantanna jest chyba jeszcze bardziej bolesna niż sama choroba.

Pierwszy raz… Niemiło go wspominam. Nawet nie ze względu na chorobę co na okoliczności. Był piątek po Bożym Ciele, w przedszkolu grupy łączone, Duśka mimo to chciała iść. Lubiła przedszkole. Ja też je lubiłam do tamtego dnia. Grupami łączonymi opiekowały się panie na co dzień pracujące z maluchami. Nie znały Duśki. Ale czy naprawdę trzeba znać dziecko, żeby się domyślić, że siedzenie w upale w ciepłej bluzie w pełnym słońcu i trzęsienie się z zimna nie jest normalne?! Serio trzeba znać dziecko, żeby pomyśleć, że może jest chore? Zimno ci, to sobie posiedź na słońcu. Nadal Ci zimno? Załóż bluzę. Nic to, że jest 30°C w cieniu. Pewnie niedługo i tak ktoś po ciebie przyjdzie.

Nie wiem ile siedziała w tym słońcu. Godzinę? Z gorączką powyżej 39°C… W domu zwracała wszystko co wypiła, nie wiem czy to nie był udar. Miała 6 lat, może to ją uratowało, trzylatek mógłby nie przeżyć. Nie zrobiłam afery w przedszkolu bo musiałam siedzieć z nią w domu, po tygodniu mi przeszło. Ale żałuję, powinnam. Przepraszam wszystkie mamy, które posyłają tam dzieci.

Z gorączką walczyliśmy półtorej doby, kompletnie bezskutecznie. Lekarz z pogotowia (internista, bo do dzieci pogotowie nie jeździ bo niby po co) rozłożył bezradnie ręce i zostawił skierowanie do szpitala. Bałam się. Bałam się jak diabli. Szpital jak szpital, można z niego przynieść każdą chorobę. Niemniej jednak o godzinie 23.00 zaczęłam Duśkę przebierać, gorączka sięgnęła 40°C i zwyczajnie bałam się co będzie w nocy. Przy przebieraniu zobaczyłam dziwną wysypkę na brzuszku i pleckach. Szybka konsultacja u Wujka Google (tak na marginesie, ostatnio poinformował mnie, że na 40% mam białaczkę i niewydolność nerek…) i już wiedziałam – szkarlatyna. W tamtym momencie to była ulga. Serio. Bo doczytałam się jeszcze, że nie ma potrzeby wybierać się do szpitala, wystarczy Nocna Pomoc Lekarska i recepta na antybiotyk. I tak też było. W sobotę w nocy NPL, w niedzielę jeszcze gorączka, od poniedziałku już tylko płacz, że nie można się bawić z dzieckiem sąsiadów. Generalnie było lajtowo i choroby, już po zdiagnozowaniu i leczeniu nie wspominałam źle. Dodatkowo pocieszała mnie myśl, że to jednorazowa akcja. Ze szkarlatyną miało być jak z ospą – raz na całe życie.

Niestety. Żyjemy w czasach gdy wszystkie wypracowane przez lata zasady nagle wzięły w łeb. Nie wiem skąd choroby się o tym dowiedziały, ale też robią co chcą. Nie minął rok od poprzedniego razu, gdy Duśka znowu zaczęła wysoko gorączkować i nie dawało się tej gorączki zbić. Po dwóch dniach czerwone, szkarłatne (stąd zresztą nazwa) policzki, wysypka na brzuszku i pleckach… Już nawet Wujek Google nie był potrzebny. Tylko jak to, przecież to miało nie wrócić?! Wróciło. I może wrócić jeszcze nie raz. Tym razem antybiotyk nie radzi sobie tak dobrze, gorączka nadal się utrzymuje, do kompletu doszły mdłości, brak apetytu, a zaraz za nimi bóle żołądka. Nieprzespane noce i przespane dnie. Jak na studiach normalnie. Ale wcale mi nie do śmiechu. „Mamo, to dziwne, czuję się jakbym leciała” – powiedziała mi wczoraj. A ja nie wiedziałam, z gorączki, z antybiotyku, z głodu, czy w ogóle dzieje się coś niedobrego, co mi jeszcze do głowy nie przyszło… Nie czytam, boję się. Wujek Google mądry, ale lubi straszyć. Podaję antybiotyk i drżę. Ona usypia a ja patrzę czy oddycha, całkiem jak wtedy gdy była noworodkiem.

Szkarlatyna sama w sobie nie jest groźna, ale jej przebieg jak widać może być różny. Co więcej, przynieść ją do domu możecie także i Wy, pod postacią anginy. Za jedną i drugą chorobę odpowiada ten sam wirus. Pamiętacie, jak tydzień temu skarżyłam się, że jestem chora? Poszłam w końcu do lekarza, który uznał, że gardło czyste, w płucach czysto i że to pewnie refluks daje takie objawy. Teoretycznie zostałam rozgrzeszona, to nie ja. Tylko, że gardło nadal boli. Wirusa nie mam, robiłam test. Ale nie mam też żadnej pewności czy nie miałam. U mnie to mogła być taka sobie postać anginki, a Duśka jest porządnie chora. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam, że można taki test zrobić. Nazywa się StrepA, kosztuje 15 złotych, wynik po pięciu minutach. Teraz będę go robiła za każdym razem, jak mnie coś zadrapie w gardle.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

41 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Katarzyna Alina Sienkiewicz

ciekawe, ponieważ nieraz słyszałam opinie, że szkarlatynę przechodzi się tylko raz :/

W roli mamy - wrolimamy.pl

Też tak myślałam, niestety jest inaczej 🙁 Lekarz potwierdził

Katarzyna Strzyżewska

Pewnie sie gowno Mutowalo gdzies oo drodze… Ja tez mialam raz jeden jedyny pozniej nie lapalam od nikogo choc zdarzaly sie przypadki

Sylwia Similska
8 lat temu

Syn również mial szkarlatyne 2 razy. Lekarz bam powiedział ze do 5 razy można ją przechodzić niestety 🙁

W roli mamy - wrolimamy.pl

Sylwia Similska nie strasz 🙁

Sylwia Similska
8 lat temu

No niestety. Sama mam nadzieję ze Seweryn juz nie będzie jej więcej mial. W ciagu 11 miesiecy przechodzil ja 2 razy…

W roli mamy - wrolimamy.pl

U nas drugi raz w ciągu 10 miesięcy…

Sylwia Similska
8 lat temu

Niedobrze:( Zdrowka życzę. My drugi raz lekko przechodzilismy, pierwszy raz to była tragedia.

W roli mamy - wrolimamy.pl

No to u nas dokładnie odwrotnie. Dziękujemy

Magdalena Tarnowska
8 lat temu

U nas też równo rok temu była 🙁 lekarz potwierdza jest 5 różnych szczepów, także jeden za nami;-)

W roli mamy - wrolimamy.pl

no to za nami dwa…

Agata Tobys
8 lat temu

Szkarlatyna można przechodzić 3 razy zazwyczaj w krótkich odstępach.zresztą mocno obciąża organizm

W roli mamy - wrolimamy.pl

Super…

Agata Tobys
8 lat temu

Nie przejmowałam się za bardzo moje dzieci miały kontakt z szkarlatyna i nie zlapaly a ospa jak się u córki wysypala to trwała polroku koszmar to był.więc każdy organizm inny

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ospa pół roku??? No weź nie strasz!

Agata Tobys
8 lat temu

Tak mała ma astmę nie goilo się zostały blizny a kropki wybijaly się przez pół roku.mało tego mała miała 10 miesięcy. Przez tydzień nie spaliśmy. Ogólnie nie polecam. Szkarlatyna często jest źle rozpoznawana tak naprawdę po przebytej można to zbadać.z krwi.straszne są te murowane choroby.mimo że to moje 3dziecie to strasznie się ich nadal boje

W roli mamy - wrolimamy.pl

Myślę, że i przy piątym byś się bała 🙁

Milena kaminska
Milena kaminska
8 lat temu

Życzę dużo siły dla Was i zdrówka. U mnie w klasie jest od 2 dni chlopiec z wysypka na policzkach tak jakby miał wypieki od gorączki, podobno tez ma na plecach i klatce piersiowej. Zglosilam mamie, jednak po wizycie lekarz powiedział ze to TYLKO infekcja wirusowa i skoro nie ma gorączki i nic nie boli to można isc do szkoły. Mam nadzieję że to nie szkarlatyna, tym bardziej że kilka przypadków szkarlatyny jest w szkole. Mój syn po 4 tygodniach chorowania wraca do szkoły i bardzo się boję aby przy tak niskiej odpornosci nie złapał jakiegoś świństwa. Tym bardziej że… Czytaj więcej »

Ala Zielonka
8 lat temu

Moje maluchy przeszły szkarlatynę równy rok temu, mam andzieje, ze już nie wróci 🙁

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Ala Zielonka

I tego Wam życzę!

Katarzyna Alina Sienkiewicz

moja Tyncia raz przeszła już i miałam nadzieję, że na tym koniec będzie

W roli mamy - wrolimamy.pl

Witaj w klubie, ja miałam dokładnie tę samą nadzieję

Katarzyna Alina Sienkiewicz

no zobaczymy, może nie będzie tak źle. Będę żyła nadzieją, że na jednym razie się zakończy 🙂

W roli mamy - wrolimamy.pl

I tego Wam życzę!

Karolina Bylina
8 lat temu

Podziekuj tym co nie szczepia dzieci

W roli mamy - wrolimamy.pl

Z tego co wiem, na szkarlatynę nie ma szczepionki 🙁

Anna Szydlowska
8 lat temu

Skoro szczepisz to twoje dzieckonjest chronione przeciez a pozatym od kiedy na szkarlatyne jest szczepionk?

Karolina Bylina
8 lat temu

Tak wiem ze sie noe szczepi ale lekarze twierdza ze to tez ma wplyw

Beata Kaliszan
8 lat temu

Karolina Bylina to też ma wpływ? ale na co? 🙂 Nie ma skutecznej szczepionki na szkarlatynę.

Karolina Bylina
8 lat temu

Ale cos sie dzieje skoro jeszcze pare lat temu prawie nie bylo slychac o tej chorobie a teraz non stop jakies dziecko jest nanie chore. I todziwnym trafem w sytuacji gdy jest tak duzo nieszczepionych dzieci. Mi sie wydaje ze przez to taka ogolna odpornosc jest mocmo obnizona.

Anna Bochenek
8 lat temu

Przyznaję, że myślałam że to jednorazowa choroba

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anna Bochenek

Ja też 🙁

Sylwia Wnuk
8 lat temu

Zdrówka dla niuni. Trzymajcie się :*

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Sylwia Wnuk

Dziękujemy 🙂

Violka Kaleta
8 lat temu

Jakie sa objawy szkarlatyny ??

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Violka Kaleta

Wysoka gorączka, charakterystyczna drobniutka wysypka (popatrz w Google) i czerwone, szkarłatne policzki.

Violka Kaleta
8 lat temu
Reply to  Violka Kaleta

Dziekuje

Iwona Pomianek
8 lat temu

moja 5-letnia córka miała szkarlatynę 2 lata temu i teraz, tuż przed Wielkanocą. 10 dni antybiotyku (ospen). potem nadal czerwone gardło, i wymaz z posiewem. po 3 dniach gardło śliczne… i nagły skok gorączki, zapalenie ucha. antybiotyk do ucha i do tego jeszcze Augmentin doustnie. Wynik posiewu – dodatni, ta sama bakteria co przy szkarlatynie, i kolejne 10 dni na antybiotykach. Już piąty tydzień jak nie chodzi do przedszkola, i w kwietniu nie pójdzie wcale 🙁 straszne paskudztwo. I fakt, jest różnica przy szkarlatynach: za pierwszym razem wysoka gorączka, gardło i wysypka głównie na tyłku; teraz gorączka umiarkowana (38.2) i… Czytaj więcej »

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Iwona Pomianek

Duśka też na ospenie, mam nadzieję, że zadziała raz a dobrze. To co piszesz to jakiś koszmar.

Iwona Pomianek
8 lat temu
Reply to  Iwona Pomianek

dziś skończyłyśmy antybiotyk do ucha, Augmentin jeszcze 3 dni. od soboty mam dawać ENTITIS taki probiotyk – dobre bakterie zasiedlające ucho, gardło i nos żeby te niedobre nie miały za dużo miejsca do rozwoju

Emocje 14 kwietnia 2016

Na dziś mam dość, brzydzę się roboty! Przecież dostanę pińcet na dzieciaka

Fakt, mam dość pracy – na dziś. Pińcet też dostanę, odebrałam dziś pismo z OPSu. Ale ani o jednym, ani o drugim wcale pisać nie będę.

Chcę napisać o czymś zupełnie innym. O tym ile jest wart wolny czas (!) poświęcany dziecku. Nie oszukujmy się, matki pracujące zawodowo mają serio przekichane. Pomyślmy – wstajemy rano, ogarniamy dzieci, męża a kto ma to i psa. A jak która ma lepiej to mąż ogarnia psa i jedno z głowy. Dalej kawa, śniadanie, ubieranie siebie i towarzystwa. Ja zostaję w domu, bo pracuję przy własnym komputerze.

Jedziesz do pracy, po drodze odwożąc dziecko do przedszkola/szkoły. Odbębniasz robotę, może nawet na serio pracujesz, jeśli naprawdę ją lubisz i wracasz do domu. Po drodze zakupy, dziecko, pies. Kierujesz się do kuchni, zerkasz na zegarek, ślubny zaraz wraca, odgrzewasz obiad robiony dzień wcześniej. Zmywasz, albo wrzucasz gary do zmywarki. Rany, jest 16-17, możesz usiąść, aż trudno uwierzyć w to szczęście. I siadasz, ale…

No właśnie, ale…

“Mamo, pograsz ze mną?” – rozlega się głos dziecka, a ty nie wierzysz własnym uszom. Albo odsyłasz do ojca, albo z miną cierpiętnicy się zgadzasz, albo bezpardonowo odmawiasz. “Pobaw się dziecko Lego, mamusia jest zmęczona” – rzucasz w eter. Zyskałaś spokój, czas dla siebie kosztem czasu i uczuć dziecka.

A gdybyś sama przed sobą mogła przyznać czy smakowała ci kawa, którą piłaś w błogiej ciszy i spokoju, gdy dziecko ZNOWU samo bawiło się u siebie w pokoju? Mnie jakiś czas temu przestała smakować, a swego czasu sama byłam taką “matką spychaczką” co to spychała czas i uwagę dziecka w kierunku pokoju.

Zupełnie bez sensu, bo przecież każda z nas wie, że nie da się budować relacji upychając dziecko po kątach. Doszliśmy więc do konsensusu, że czas spędzony z dzieckiem to też fajna forma relaksu, a nie przymus. I tak, gramy w gry planszowe, oglądamy filmy dokumentalne o kosmosie – moi obaj synowie uważają, że nie ma nic ciekawszego! Rozmawiamy o tym, co widzieli, choć ja nie umiem tak ładnie opowiadać o teorii Wielkiego Wybuchu, jak robi to lektor. Obowiązkowo czytam książki starszemu, młodszy ma w pogardzie treść i wyrywa mi strony opowiadając własną historię. Chodzimy na spacery z psem do lasu, kopiemy piłkę na Orliku i jeździmy rowerami – tzn. ja pcham jednego a mąż gania za drugim. Ale liczy się fakt, że robimy coś razem.

Zapytacie jak teraz smakuje mi kawa? Nie wiem, nie pijam, dzieciaki ładują taką ilością energii, szczególnie na świeżym powietrzu, że nie muszę jej pić. A kiedyś – przyznaję uczciwie – piłam cztery kubki dziennie. Pewnie, że czasem mi się nie chce, a czasem to oni marudzą. Ale nawet wtedy wymówki nie mają posmaku rozczarowania i złości. To raczej wybór i realizowanie potrzeb samotności i pobycia samemu ze sobą. Na pewno warte więcej niż “pińcet” na każde kolejne dziecko, dla którego nie znalazłabym czasu 🙂

 

Subscribe
Powiadom o
guest

13 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
niecałkiemsamamama
8 lat temu

Kto normalny zamieni najniższa krajowa na 500 które jutro mogą zabrać ?? Temat 500+ mnie juz totalnie obrzydza.

W roli mamy - wrolimamy.pl

ojej, proszę zajrzeć do tekstu, on absolutnie nie mówi o tym, tytuł jest jedynie przewrotną myślą!!!

Joanna Pawlińska
8 lat temu

Znam takie co zamieniły. Dokładniej rzecz ujmując właśnie są w ciąży bo będzie pińćset.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Joanna, to wyjątkowo smutne, zobaczymy co będzie jak za parę lat powiedzą że na pińćset kasy brak

Joanna Pawlińska
8 lat temu

Za parę lat będzie płacz i zgrzytanie zębów jak się skończy. Chociaż z drugiej strony, to realnie nie wiem czy znajdzie się taki odważny, żeby to odebrać. Ceny pójdą do góry, straci to na sile nabywczej i kosztem innych dziedzin życia się to odbędzie. Każdy kto będzie chciał odebrać ludziom coś, co już dostali będzie ten zły i nikt go nie wybierze. Zresztą ekonomia jest bezlitosna. Można tylko mieć nadzieję, że faktycznie zdecydowana większość puści w obieg natychmiast jak tylko dostanie i wygenerowany obieg pieniądza zrównoważy straty gospodarcze. Jak nie daj Boże ludzie zaczną masowo to oszczędzać to nastąpi wielki… Czytaj więcej »

małgorzata
małgorzata
8 lat temu

o czym jest ten tekst? przepraszam, ale tak dziwnego tekstu nie czytałam od stu lat. każdy kto ma dzieci, wie że czas dla siebie raczej nie istnieje. to, że zabawa z dziećmi jest świetnym sposobem na odreagowanie i aktywny wypoczynek też raczej wie większa część rodziców (a przynajmniej tych których spotykam na placach zabaw). więc o czym ten tekst? czy Pani uważa, że rodzic niepracujący to leń i darmozjad co za pięćset złotych ułoży sobie życie (na to wskazuje pejoratywny tytuł)? a może niech Pani jednak wypocznie zamiast pisać coś takiego.

Żaklina Kańczucka
8 lat temu
Reply to  małgorzata

Pani Małgorzato, jestem w szoku, bo dawno nie czytałam tak bełkotliwego komentarza! Ad.1 ” czas dla siebie raczej nie istnieje”- straszliwie współczuję stylu życia, dziwne że mam go ja i znam parę matek które też go mają (!)Niewiarygodne, ale prawdziwe. Ad.2 „też raczej wie większość” tu nie chodzi o świadomość, tylko o fakt jak czas jest wykorzystywany Ad.3 „więc o czym ten tekst” proszę czytać ze zrozumieniem!!! Ad4. ” rodzic niepracujący to leń” serio? a z czego to wynika? naprawdę serdecznie radzę czytać ze zrozumieniem nie tylko pejoratywne tytuły ale także pierwsze linijki pod nimi. Będzie lżej rozumować. Ad 5.… Czytaj więcej »

Milena kaminska
Milena kaminska
8 lat temu

Smutna prawda, za mało czasu poświęcamy dzieciom i wiele rodzin powinno dojsc do takiego wniosku jak ty życzę to innym i sobie, gdyz często wracam tak padnięta ze marzę tylko o wyrku a tu tyle jeszcze obowiązków. Zapomniałaś jeszcze dodac 1/1,5 godz przy lekcjach z dzieckiem.

Ala Zielonka
8 lat temu

Tekst daje do myślenia tylko często naprawdę ciężko wysupłać siłe i cierpliwość po spedzeniu 8 godzin w pracy 🙁 ja jednak z tych matek nieidealnych….

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Ala Zielonka

ja też, ale wzięłam się na sposób i często wieczorami, w zamian za to że mogę coś więcej posprzątać, gram w gry z synem tuż przez wieczorną bajką. W ciągu dnia jest bardzo o to ciężko, przyznaję

Milena Kamińska
8 lat temu

Super polecam warto przeczytać

Milena Kamińska
8 lat temu

Ja też padam nie mam siły na nic ciężki dzień ale na tekst znajdę ociupine siły uciekam czytać

W roli mamy - wrolimamy.pl

miłej lektury i takiego samego wieczoru <3

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close