Boże Narodzenie 16 grudnia 2019

Eko bombka pachnąca Świętami

Początek grudnia jest idealnym momentem na własnoręczne wykonanie ozdób świątecznych. Plusem takich ręcznych robótek jest możliwości wykonania ich z dzieckiem i spędzenia wesoło wspólnego czasu. Ponadto eko bombka może być wspaniałym prezentem Bożonarodzeniowym czy alternatywą dla stroika świątecznego.

Sklepy, jak co roku oferują ogrom świątecznych ozdób – istny dekoracyjny zawrót głowy, ale niewielkim nakładem czasu i pracy własnej możecie w tym roku zrobić bombki własnoręcznie.
Ekologiczna bombka jest idealnym przykładem jak w chwilę wykonać coś pięknego i cudownie pachnącego igliwiem i cynamonem. W dekoracjach świątecznych wykonanych ręcznie uwielbiam właśnie ich prostotę i serce w nie włożone.

 

eko bombka
Jak zrobić bombkę:

 

  • Bombka styropianowa min. 8 cm
    • gałązki jodły (lub dowolne iglaste)
    • pistolet i klej na gorąco
    • drucik florystyczny
    • naturalne ozdoby (m.in. suszone pomarańcze, suszone cytryny, kora cynamonu, gwiazdki anyżu itp.)
    • tasiemka
    • nożyczki
    • zapalniczka

    KROK 1. Wybrać się do własnego ogródka lub lasu i zdobyć trochę gałązek jodły. Według mnie najlepiej współpracuje plastycznie (dzięki swojej giętkości) przy formowaniu bombki.

    KROK 2. Styropianową kulę okładać gałązkami igliwia i mocować je przy pomocy drucika florystycznego. Gałązki dokładać do czasu aż nie będą widoczne prześwity styropianu.

    KROK 3. Po uformowaniu kształtnej bombki można przystąpić do jej dekorowania. Plastry suszonej pomarańczy (jeśli są duże) pociąć na kawałki. To samo zrobić z korą cynamonu. Z tasiemki uformować kształtną kokardę a jej brzegi, by zapobiec ich strzępieniu delikatnie „podtopić” nad płomieniem zapalniczki.

    KROK 4. Przygotowane elementy dekoracyjne mocować do bombki za pomocą kleju gorącego. Pamiętajcie, że klej jest bardzo gorący i jeśli bombkę wykonujecie z dzieckiem to lepiej, gdy Wy będziecie przyklejać elementy.

    KROK 5. Gotową bombkę zawiesić na stojaczku by cieszyła oko domowników i gości lub zapakować w folię celofanową i wręczyć jako prezent Bożonarodzeniowy.

eko bombka

 



Zdjęcia: Sylwia

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kultura 13 grudnia 2019

Kod Dedala – recenzja tydzień przed premierą

Kod Dedala oficjalną premierę będzie miał 20 grudnia – w ostatni piątek przed świętami, ale ja miałam przyjemność zobaczyć go wcześniej. Jeśli więc zastanawiacie się, czy jest coś lepszego do roboty w następny weekend niż gotowanie bigosu i skrobanie karpia – odpowiedź znajdziecie poniżej.

Kod Dedala, czyli jak tłumaczono Inferno

Powiedzenie, że film powstał na bazie faktów, byłoby dużą przesadą, ale nie można nie zauważyć, że inspiracją do powstania Kodu Dedala były rzeczywiste wydarzenia. Dan Brown to nazwisko, które elektryzuje miłośników thrillerów na całym świecie, a zdolni hakerzy robią, co mogą, by wydobyć choćby fragmenty jego książek przed światowymi premierami. Inferno może nie dorównało słynnemu Kodowi da Vinci, ale było mocno wyczekiwaną książką w 2013 roku. Niewiele osób wie, że światowa premiera tego samego dnia w różnych zakątkach globu była możliwa dzięki równoczesnemu tłumaczeniu dzieła przez zamkniętych we włoskim bunkrze i odizolowanych od świata tłumaczy. Radykalne środki ostrożności miały zapobiec ewentualnym wyciekom. Eksperyment się udał, premiera Inferno była sukcesem. Natomiast sam pomysł odizolowania i zmuszenia do pracy w jednym pomieszczeniu kilku tłumaczy stał się kanwą do powstania Kodu Dedala. Jednak myliłby się ten, kto by przypuszczał, że praca tłumacza jest nudna i monotonna, a sam film banalny.

Kod Dedala – francuskie kino i… zmiana tytułu

Domyślam się, że to zabieg marketingowy i może nawet trafiony, niemniej… niepotrzebny. Film obroniłby się i bez tego. W oryginale nosi tytuł: Tłumacze, bo najwyraźniej francuski producent nie czuł potrzeby sztucznego podbijania zainteresowania nawiązywaniem do Kodu da Vinci. I słusznie.

Francuskie kino to majstersztyk sam w sobie. Znacząco różni się od produkcji hollywoodzkich, więcej tu grania emocjami niż typowych scen akcji.

Trzeba przyznać Francuzom, że się postarali. Dobór aktorów zachwyca. Rosyjską tłumaczkę gra Ukrainka – Olga Kurylenko, duńską – Dunka Sidse Babett Knudsen, niemiecką oczywiście Niemka – Anna Maria Sturm, portugalską – Brazylijka Maria Leite, włoskiego tłumacza – Włoch Riccardo Scamarcio, hiszpańskiego, a jakże – Hiszpan Eduardo Noriega, angielskiego Alex Lawther, chińskiego Frédéric Chau (Wietnamczyk, ale wybaczmy ten drobiazg). Moim ulubieńcem był tłumacz grecki, grany oczywiście przez Greka – Manolisa Mavromatakicha. Ten jego cynizm jest nie do podrobienia!

Wspomniane nazwiska to nie tylko plejada gwiazd światowego formatu. Ten prosty w sumie zabieg genialnie podkreślił różnice temperamentów i osobowości tłumaczy, nierzadko ukształtowaną kulturą, w jakiej zostali wychowani. Podejrzewam, że obsadzenie w rolach cudzoziemców samych Francuzów nie dałoby tego efektu, dlatego czapki z głów przed twórcami filmu.

Wypadałoby wspomnieć jeszcze o bezwzględnym wydawcy, w którego po mistrzowsku wcielił się Lambert Wilson – człowiek, który motto: „po trupach do celu” ma niemalże wypisane na twarzy. Albo tak dobrze gra.

Kod Dedala, o czym właściwie jest ten film

Nie lubię zdradzać treści książek ani filmów, teraz też tego nie zrobię. Powiem tylko, bo to można przeczytać w internecie dowolną ilość razy, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Mimo niesamowitych wręcz zabezpieczeń, odebrania telefonów komórkowych, dostępu do internetu pewnego dnia w sieci pojawia się początek tłumaczonej książki. To trzecia część kultowego już Dedala. Może sam wyciek nie byłby problemem, gdyby nie poszło za nim żądanie okupu. Kto i jak wyniósł bezcenny tekst na zewnątrz luksusowego, ale jednak bunkra? Czego oczekuje, czym grozi, czy uda mu się spisek? No cóż – odpowiedź w kinach już za tydzień 😛

Kod Dedala – warto, czy nie warto?

To nie jest kino akcji, więc jeśli liczycie na sceny rodem z Jamesa Bonda, odpuśćcie sobie. Chociaż może nie? Scena w pociągu niewątpliwie podnosi poziom adrenaliny we krwi.

Na sceny miłosne też nie powinniście liczyć. W tym filmie nie ma obscenicznego seksu. Za to nie zabraknie przemocy i scen absolutnie nie dla dzieci, dlatego nie próbujcie ich przemycać.

Film został zrobiony na typowo francuską modłę. Delikatnie usypia widza, każe mu myśleć, że wszystko zostało wyjaśnione i właściwie można by wyjść z kina, tylko po to, by za chwilę mocno nim potrząsnąć i bezczelnie zaśmiać się w twarz: „Myślisz, że wiesz już wszystko? Nic nie wiesz, siedź i oglądaj dalej”. I tak kilka razy. Zwroty akcji są tym bardziej zaskakujące, że absolutnie nie da się ich przewidzieć. Piszę to z całą odpowiedzialnością. Nawet jeśli poczuliście się przygotowani i zachowacie czujność, bądźcie pewni, że scenarzyści Was przechytrzą.

Gdybym miała wybierać między świątecznymi przygotowaniami a kinem, wybrałabym kino i to nie dlatego, że nie lubię gotować.

Kod Dedala – tego w żadnym filmie nie widziałam

A na koniec Was zaskoczę. W żadnym, ale to naprawdę żadnym filmie z napisami nie widziałam literówek 😛 A w tym tak i to aż trzy. Pierwsza to „to” zamiast „kto”, druga „Pan” zamiast „Pani”, trzeciej niestety nie zapamiętałam, ale była dosłownie chwilę po drugiej. Dajcie znać, czy produkcja zdążyła poprawić do oficjalnej premiery, bo jednak trochę kwas.  

 

Zdjęcie: Best Film

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Uroda 11 grudnia 2019

Naturalny peeling – dlaczego warto go robić regularnie

Nasza skóra każdego dnia produkuje mnóstwo nowych komórek, które przemieszczają się do góry, w stronę wierzchniej warstwy naskórka, gdzie w końcu obumierają i złuszczają się. Proces ten nieustannie się powtarza, a cały cykl odnowy trwa mniej więcej dwadzieścia osiem dni (choć z wiekiem, na skutek złego trybu życia, stresu, itp. czas ten się wydłuża).

Istotną dla nas informacją jest to, że na powierzchni skóry, codziennie „porzucane” są miliony martwych komórek, które zatykają pory i stanowią pożywienie dla bakterii, powodując pojawianie się zaskórników oraz wyprysków, a nawet stanów zapalnych. Jeśli więc nie będą one regularnie usuwane, skóra będzie miała problem z oddychaniem, cyrkulacją wody i produkcją nowych komórek, a zatem z regeneracją oraz wchłanianiem składników aktywnych zawartych w kosmetykach.  W efekcie skóra stanie się sucha, szorstka, szara i pozbawiona blasku.

Naturalny peeling – dlaczego warto go robić i na co zwrócić uwagę?

Dlatego peeling to podstawa oczyszczania i prawidłowej pielęgnacji. Usuwa bowiem wierzchnią (martwą) warstwę  naskórka oraz wszelkie zanieczyszczenia, jakie osadzają się na powierzchni skóry w ciągu dnia. Ponadto pobudza krążenie, stymuluje produkcję kolagenu, poprawia jędrność  i sprawia, że kosmetyki bez problemu przenikają oraz głębiej penetrują. Dzięki temu skóra odwdzięcza się później dobrą kondycją i ładnym, promiennym wyglądem.

Peelingi powinno wykonywać się średnio raz w tygodniu, niezależnie od pory roku. Trzeba jednak uważać: zimą, szczególnie mroźną – wówczas nie zaleca się złuszczania na krótko przed wyjściem na dwór, a także latem, w gorące, słoneczne dni – koniecznie trzeba wtedy pamiętać o aplikacji kremu z filtrem UV.

Przy doborze rodzaju eksfoliacji oraz częstotliwości, należy mieć oczywiście na względzie między innymi typ oraz stan skóry. Jeśli np. masz cienką i wrażliwą skórę, zamiast chemicznych, wybieraj peelingi enzymatyczne –z enzymami z owoców lub kwasami owocowymi, które rozpuszczają martwe komórki naskórka, bez konieczności tarcia i podrażniania. Nakładaj je raz lub dwa razy w tygodniu, na pięć, maksymalnie dziesięć minut i zmyj letnią wodą.

W przypadku cery grubszej, tłustej i trądzikowej, można pozwolić sobie na nieco mocniejszy peeling, z tym że, trzeba pamiętać o tym, by nie przesadzić w drugą stronę i nie wykonywać go zbyt często, ani zbyt agresywnie. Ważne jest również, by uważać na świeże wypryski (z białymi końcówkami) – ich treść łatwo można przenieść, przyczyniając się do powstania nowych grudek.

Pamiętaj, że zabiegowi złuszczania należy poddawać nie tylko twarz, ale i też całe ciało, włącznie ze skórą głowy! Dobrą informacją jest to, że skóra na ciele jest grubsza niż na twarzy, więc nie trzeba się z nią obchodzić tak delikatnie, jak z cerą 😉 Jako ciekawostkę zdradzę Wam, że w Korei rytuałem kąpielowym jest mycie – a w zasadzie szorowanie – raz w tygodniu ciała chropowatą myjką. W ten sposób matki szorują nawet swoje córki od najmłodszych lat 😉

Jak zrobić naturalny peeling?

Peelingi można oczywiście kupić gotowe do użytku w dowolnym sklepie, ale śmiało można zrobić je samemu w domu, tworząc w stu procentach naturalny kosmetyk i sporo przy tym zaoszczędzając. Ich produkcja jest banalna i szybka, a przy tym pozwala świadomie decydować co na siebie zaaplikujemy.

Naturaly peeling można przygotować w zasadzie z tego, co mamy w kuchni, tzn.: z sody oczyszczonej, drobnoziarnistej soli i cukru, z płatków owsianych, otrębów, cynamonu, maku, dowolnej mąki, ze  zmielonych migdałów, jęczmienia, czy surowego ryżu, a nawet z fusów po kawie.

Do takich produktów należy dodać coś, co ułatwi rozprowadzanie kosmetyku na skórze, np. oleje: kokosowy, jojoba, arganowy, z pestek malin, z awokado, z pestek moreli lub winogron bądź oliwę z oliwek. Można też zamiast oleju użyć jogurtu, kefiru, mleka lub śmietany.

Podstawową wersję śmiało możemy wzbogacić o ulubione olejki eteryczne, miód bądź sok z cytryny, który nada naszemu peelingowi właściwości rozjaśniających. Proporcje dobieramy wedle uznania, w zależności od tego, jaką konsystencję lubimy i ile kosmetyku potrzebujemy – tylko na twarz, czy na całe ciało.

Tak naprawdę peeling to najprostszy kosmetyk, a zarazem zabieg, jaki możemy same stworzyć, we własnym domu. Trzeba próbować, eksperymentować  (lecz z rozsądkiem, nie nakładajcie na siebie czegoś, czego nie mogłybyście zjeść! ;-)), no i dobrze się przy tym bawić. A w efekcie cieszyć piękną i gładką skórą.

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Beautysupply
Beautysupply
4 lat temu

Naturalny peeling to swoista oszczędność i portfela i czasu, gdyż nie musimy spędzić czasu. Zawsze alternatywą są zakupy przez internet np w https://beautysupply.pl/ Często do stworzenia peelingu wystarczy to co mamy w swoich szafkach kuchennych 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close