Zdrowie 12 września 2019

Tylko 17% Polek wykonuje regularnie badania cytologiczne. Wyłam się i weź udział w bezpłatnych profilaktycznych badaniach cytologicznych

Większość kobiet regularnie odwiedza kosmetyczkę czy fryzjera, dba o swoją skórę, włosy i paznokcie. Ze zdrowiem bywa znacznie gorzej, szczególnie jeśli mówimy o zdrowiu intymnym. 

Wielokrotnie uczestniczyłam w rozmowach zarówno pod gabinetem ginekologicznym, jak i podczas prywatnych spotkań, kiedy to kobiety rozmawiały między sobą o lekarzach ginekologach i badaniach, jakie je czekały. Czy uwierzycie mi na słowo, że poznałam pewną dziewczynę, która po raz pierwszy do ginekologa zawędrowała dopiero teraz, w trakcie ciąży? I dopiero teraz miała pobierany wymaz do cytologii. Niepojęte wręcz, bo to nie nastolatka, a dorosła kobieta, która powinna mieć świadomość tego, jak istotna jest profilaktyka nowotworowa.  

Ale nie muszę szukać daleko – wystarczy że wspomnę bliskie mi kobiety, które wizytę u ginekologa odwlekają w nieskończoność. Dziwi mnie to, bo standardy opieki nad pacjentką poszybowały wysoko i można czuć się naprawdę komfortowo podczas badania. A nawet jeśli coś nie pasuje, lekarza można bez problemu zmienić. 

Opór wzbudza nie tylko sama wizyta, ale także myśl o cytologii. Powtarzane bywają z ust do ust nieprawdziwe informacje o tym, że to badanie jest nieprzyjemne, a nawet bolesne. Nic dziwnego, że jeśli dziewczyny trafią po raz pierwszy na niefajnego ginekologa, albo nasłuchały się głupot, to robią co mogą, by uniknąć nieprzyjemności. A to zaniedbanie może kosztować nawet życie, bo rak szyjki macicy zbiera śmiertelne żniwo także wśród kobiet młodych. Podrzucę Wam wycinek z danych statystycznych –  rocznie na ten typ nowotworu zapada około 500 tysięcy kobiet, a umierają 233 tysiące. Prawie co druga chorująca przegrywa walkę o życie! To powinno służyć jako największa przestroga. 

Mam dla Was informacje, które warto wziąć sobie do serca.

(…) Aktualnie w Polsce działa specjalny, dedykowany dla kobiet Program Profilaktyki Raka Szyjki Macicy, dzięki któremu w państwowych poradniach ginekologicznych, każda Polka, raz na trzy lata, może wykonać darmowe badanie cytologiczne z szyjki macicy. Jednak okazuje się, że tylko 17% Polek korzysta z takiej opcji. Jest to jeden z najgorszych wyników w Europie. Cytologię można zrobić nie tylko w poradniach państwowych czy komercyjnych – w całej Polsce działają fundacje i stowarzyszenia, zajmujące się przeprowadzaniem badań cytologicznych non profit.

W Finlandii aż 80-90% kobiet wykonuje regularne, cykliczne badania cytologiczne z szyjki macicy, co skutecznie chroni je przed rozwojem raka. W celu szerzenia dostępu do badań profilaktycznych, a także wiedzy na temat ich celowości, lek.med. Marta Mączka z Centrum Medycznego Kobieta i Matka, stworzyła Projekt Salus feminis – PROJEKT DLA ZDROWIA KOBIET. Pierwszy etap działań, który został przewidziany na najbliższy rok, ma się koncentrować wokół profilaktyki raka szyjki macicy. Bezpłatne, profilaktyczne badania cytologiczne w ramach Projektu, będą prowadzone w dwa pierwsze piątki każdego miesiąca w Warszawie, aż do sierpnia 2020 roku. Potem nadejdzie kolej na profilaktykę raka piersi.

Lek.med. Marta Mączka, z Centrum Medycznego Kobieta i Matka, specjalistka położnictwa i ginekologii, wskazuje na kilka ważnych powodów, dla których warto jak najszybciej zrobić cytologię oraz zadbać o profilaktykę zdrowia i tym samym zarzucić tworzenie europejskiego zagłębia raka szyjki macicy w Polsce. Co zyskujemy wykonując regularne badania cytologiczne?

  • Przeciwdziałamy rozwojowi zaawansowanego raka szyjki macicy – wykrywamy problem w początkowym etapie, w którym możemy zapobiec rozwojowi nowotworu.
  • Unikamy inwazyjnych rozwiązań – leczymy ewentualną chorobę nowotworową lub przednowotworową w początkowym etapie, czyli w stadium, w którym leczenie jest szybkie i proste, oraz w którym absolutnie nie wymaga się stosowania zaawansowanych technik operacyjnych czy radioterapii.
  • Dbamy o jakość i komfort życia – zamiast obawiać się choroby, dzięki regularnym badaniom – czujemy się pewnie i bezpiecznie.
  • Dajemy dobry przykład naszej rodzinie, znajomym – edukujemy i tym samym dbamy także o zdrowie naszych najbliższych.
  • Dajemy sobie szansę na długie i szczęśliwe życie – mamy możliwość realizacji swoich pasji i marzeń. Taką szansę, dajemy także naszym dzieciom.

Wydaje się, że temat ważności badań profilaktycznych dla zdrowia kobiet nie jest nowością. Co jednak z pewnością możemy uznać za nowość, to spersonalizowany sposób przedstawienia tematu profilaktyki i nadanie mu twarzy zaangażowanej lekarki, która z prawdziwym oddaniem mówi o tym, że nie chce więcej oglądać pacjentek z zaawansowanym rakiem szyjki macicy i przeciwdziała aktualnemu stanowi rzeczy swoją oddolną inicjatywą. Jednak czy ten rodzaj przekazu będzie na tyle poruszający, aby zmobilizować kobiety do badań profilaktycznych? (…)

Więcej informacji na stronie internetowej www.salusfeminis.pl.

* W tekście wykorzystałam zdjęcie i informacje prasowe dotyczące Projektu Salus feminis – PROJEKTU DLA ZDROWIA KOBIET.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża i dziecko 10 września 2019

Mamo, tato, chcę mieć zwierzątko!

Które dziecko nie chciałoby mieć zwierzaka? Myślę, że większość, gdyby tylko miała zielone światło od rodziców, zamieniłaby swój dom w małe zoo. Jednak to my dorośli decydujemy, czy i jakie zwierzę zamieszka z nami. Ważne by ta decyzja była świadoma i przemyślana.

Jeśli przeanalizowaliście już wszystkie „za i przeciw” i skłaniacie się, by przyjąć pod swój dach nowego domownika, to dorzucę swoje trzy grosze – czyli plusy decyzji na „Tak”. Trzy grosze, jako posiadaczka trzech kotów 😉

W moim rodzinnym domu zawsze były zwierzęta i pewnie dlatego w dorosłym życiu długo nie zastanawiałam się, by otworzyć drzwi i serce na czworonogi. Gdy obserwuję, jaki wspaniały kontakt ma mój syn z naszymi pupilami, nie mam żadnych wątpliwości, że to była jedna z lepszych, choć niełatwych decyzji. W tym miejscu tylko krótko wspomnę, że posiadanie zwierzęcia to nie tylko same przyjemności, to także dodatkowe obowiązki, czas, spore koszty, ewentualne problemy i przede wszystkim ogromna odpowiedzialność.

Dlaczego więc warto mieć w domu zwierzaka?

Naukowcy twierdzą, że zwierzęta pozytywnie wpływają na niemalże każdą ze sfer rozwoju człowieka — fizyczną, emocjonalną, społeczną, a nawet intelektualną. Amen. A ja sama wyliczyłam kilka niezaprzeczalnie ważnych według mnie powodów.

M jak Miłość

Pierwsze co mi się nasuwa, to zwierzęce przeogromne pokłady bezwarunkowej miłości. Nic innego nie zastąpi relacji między człowiekiem a zwierzakiem. Zwierzęta zawsze są blisko, mają dla nas czas i dają nam poczucie bezpieczeństwa. Moje dziecko każdy dzień zaczyna i kończy przytulaniem się do Gaji – jego ulubionej kotki.

S jak Spokój

Dotyk i głaskanie zwierzaka relaksuje, koi zmysły i wycisza. Kontakt fizyczny ze zwierzęciem nie tylko poprawia samopoczucie, ale i wpływa na zmniejszenie agresji i impulsywności. Obojętnie jaka nie byłabym zestresowana czy przygnębiona, kontakt z moimi kotami zawsze mnie rozluźnia i uspokaja.

W Stanach Zjednoczonych już w latach siedemdziesiątych zapoczątkowano terapię z udziałem zwierząt, tzw. Pet terapię. W domach spokojnej starości wolno trzymać zwierzęta, można je także przyprowadzać do szpitali, bo wszyscy wiedzą, jak pozytywnie oddziałują na pacjentów.

W jak Ważne cechy

Dziecko w kontaktach z czworonogiem uczy się odpowiedzialności, delikatności, czułości i wrażliwości na potrzeby innych. Uczy się też tolerancji, zrozumienia dla uczuć i nastrojów innych oraz umiejętności panowania nad sobą. Czego chcieć więcej?

D jak Dobre nawyki

Posiadanie zwierzęcia daje dzieciom okazję, by uczyć się obowiązkowości, systematyczności, pokonywania swojego lenistwa czy własnej wygody. Ja nie mam żadnych negatywnych doświadczeń związanych z tym, że Aleks nie dba o koty. Wręcz przeciwnie, to on jako pierwszy dostrzega pustą miskę i nigdy nie narzeka, że musi sprzątnąć kuwety. Gdyby jednak było inaczej, to zadaniem rodzica jest uświadomienie, albo przypomnienie, że zwierzątko to nie zabawka – ma potrzeby i samo bez nas sobie nie poradzi.

R jak Ruch

Jest to też dobra motywacja dla najmłodszych członków rodziny do rozwoju ruchowego – dzieci chętnie raczkują, czy trenują pierwsze kroki. Także ta sfera nie pozostaje bez wpływu w przypadku starszych – poprawa krążenia, pracy mięśni, polepszenie kondycji – taką funkcję spełniają spacery z psem, ale i codzienna zabawa z kotem, królikiem, szczurem…

C jak Ciekawość świata

Zwierzę w domu to doskonała okazja, by dzieci poznały jego naturę i zwyczaje, by poszerzały wiedzę na temat gatunku, którym się opiekują. Pasjonująca jest analizowanie zachowań i obserwacja ptaków, gadów, patyczaków czy rybek. Wtedy rozwija się naturalna ciekawość poznawcza dzieci, którą dodatkowo możemy pogłebiać przez czytanie książek, przeglądanie atlasów, oglądanie filmów przyrodniczych.

O jak Odporność

Dzieci, które wychowują się w domu ze zwierzętami, rzadziej niż inne łapią wirusy, z rzadka chorują na astmę i alergie. Takie są wyniki badań, a ja ze swojej strony mogę tylko potwierdzić, że i w naszym przypadku ta teoria też się sprawdza. 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Dom 6 września 2019

Zero waste – filozofia życia, która zmieni świat?

Zero waste znaczy dosłownie – zero marnowania. Trend ten zrodził się, a jakże, w Stanach Zjednoczonych, a jego idee są ściśle powiązane z ekologią. Mniej śmiecenia, mniej wyrzucania, mniej marnotrawienia. Moim prywatnym zdaniem to powrót do tego, co mieliśmy w Polsce jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

Zero waste – zasady

Jak każda filozofia, tak i zero waste ma swoje zasady. Przy czym warto zauważyć, że są to konkretne rzeczy, które możemy wprowadzić w życie, a nie żadne uduchowione tyrdum dyrdum typu: myśl pozytywnie, uśmiechnij się do pięciu osób, oddychaj przeponą. Nie. Zero waste wprowadza konkretne rozwiązania:

  1. Naucz się odmawiać. W tym wypadku nie chodzi o odmawianie wszystkim wszystkiego, ale o odmawianie przyjmowania rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy. W jakie pułapki wpadamy najczęściej? Bierzemy ulotki, gratisy (bo ładne i za darmo), przynosimy do domu gazetki z marketów, dajemy sobie wcisnąć próbki kosmetyków, których nie potrzebujemy i nie wykorzystamy. Mało tego – szybko je po prostu wyrzucimy, tym samym przyczyniając się do zwiększenia produkcji śmieci.

Czy nasza odmowa coś zmieni? Pojedynczy człowiek wiele nie zdziała, ale im więcej osób przestanie przynosić do domu niepotrzebne gadżety, tym szybciej firmy wycofają się z ich produkcji.

  1. Ogranicz swoje potrzeby. Zasady rządzące rynkiem są proste – marketingowcy doskonale wiedzą, że aby coś sprzedać, najpierw muszą nam wmówić, że faktycznie tego czegoś potrzebujemy. Sprytne sztuczki socjotechniczne sprawiają, że kupujemy kolejną kompletnie niepotrzebną rzecz, święcie wierząc, że bez niej nie damy rady normalnie funkcjonować. A czy aby na pewno musimy zmieniać całą garderobę co sezon albo wyrzucać stary, ale działający robot kuchenny tylko dlatego, że ten nowy ma o jedną funkcję więcej? Chyba najbardziej jaskrawym przykładem jest częste zmienianie smartfonów, bo przecież „dwuletni to już złom”. Zgodnie z filozofią zero waste powinniśmy nie tylko odpowiedzialnie podejmować decyzje o wydawaniu własnych pieniędzy, ale też zastanowić się, co stanie się z kupionymi przez nas produktami, kiedy już przestaną nam służyć.
  1. Używaj rzeczy używane. Niekoniecznie chodzi o to, by ubierać się wyłącznie w lumpeksach, aczkolwiek jest to jak najbardziej zalecane. Ta zasada ma nas zachęcić do korzystania ze wszelkich przedmiotów z drugiej ręki (to, że komuś przestało być potrzebne, nie oznacza, że nam nie będzie dobrze służyć), używania przedmiotów, dopóki się da (nic to, że na rynku są nowsze modele), stawiania na rozwiązania wielorazowe – woreczki na warzywa, torby na zakupy, szklane butelki zamiast plastikowych, bidony itp. Z kupowania wszelkich jednorazówek (talerze, kubki, długopisy, golarki, napoje w plastikowych butelkach) po prostu trzeba zrezygnować. Im więcej używanych rzeczy kupimy, tym mniej nowych będzie potrzeba, a więc pośrednio przyczyniamy się do ograniczenia zaśmiecania planety.

Używanie rzeczy używanych wymaga dużych zmian w mentalności, bo niestety ostatnie lata rozbuchanego konsumpcjonizmu wyrobiły w nas przekonanie, że sięganie po przedmioty używane świadczy o niskim statusie materialnym i jest zwykłym obciachem.

Kiedyś spotkałam pewną panią, niemłodą, która opowiadała mi, jak to po wojnie w każdym domu była szafa, a w tej szafie półka na rzeczy do przerobienia i użycia jeszcze raz. O wszystko było ciężko, więc nic się nie wyrzucało. Patchworkowe kołdry wcale nie są wynalazkiem ostatnich lat. Ta pani z przykrością mówiła o swojej córce, która wyrzuca niepotrzebne rzeczy i przy okazji pieniądze na nowe. Tak, tak, zero waste królowało w Polsce już w latach pięćdziesiątych!

  1. Naucz się dawać drugie życie rzeczom. Domowy recykling to bardzo fajna sprawa. Wystarczy trochę wyobraźni i można wyczarować coś fajnego z przedmiotów, które miały iść na śmietnik. Oczywiście wymaga to trochę wprawy, ale z czasem można się nauczyć dostrzegać potencjał w czymkolwiek, choćby i połamanym krześle. Warto też nauczyć się naprawiać to, co wymaga naprawy, zanim uznamy, że naprawdę naprawić się nie da.

Jeśli już rzeczywiście musimy coś wyrzucić, powinniśmy pamiętać o recyklingu. Segregowanie śmieci pozwala na łatwiejsze ich zagospodarowanie. Niesegregowane po prostu trafią na wysypisko lub, o zgrozo, na dno oceanu.

  1. Naucz się robić kompost. Z tym kompostem to może być trochę trudno, bo nie przy każdym bloku stoją kompostowniki, a w mieszkaniu o produkcję kompostu ciężko (aczkolwiek chodzą plotki, że da się na balkonie). Ale jak ktoś ma kawałek własnego podwórka, powinien o takim rozwiązaniu pomyśleć. Dzięki niemu wszelkie resztki jedzenia zamieniają się w pełnowartościowy nawóz, który przyda się do nawożenia roślin ogrodowych.

Zero waste na co dzień

No dobrze, a co takiego można robić na co dzień, by żyć w zgodzie z ruchem zero waste? Przecież codziennie nie kupujemy nowych telewizorów, nikt nam masowo nie wciska ulotek, nawet śmieci nie zawsze wyrzucamy codziennie. To, co na pewno warto, to mieć w torebce bądź plecaku torbę na zakupy (jeszcze w czasach mojego dzieciństwa było to oczywiste), bo nigdy tak na dobrą sprawę nie wiemy, kiedy zdarzy nam się wejść do sklepu. Rzeczy, których już nie potrzebujemy, można zaoferować innym osobom. Trend, który niegdyś był bardzo popularny (starsi ludzie do dziś niczego nie wyrzucają, tylko próbują oddawać młodym, z różnym skutkiem) powoli odradza się. Zamiast wyrzucać lepiej znaleźć kogoś, komu nam niepotrzebna rzecz może się przydać.

Zero waste w kuchni

Kiedyś na studiach uczono mnie, po czym poznaje się bogate społeczeństwo. Wiecie po czym? Po ilości odpadów spożywczych. Tam, gdzie jest bieda, jedzenia się nie marnuje. Trudno odmówić racji temu stwierdzeniu. Jedzenie wyrzucamy niemal automatycznie, bo nie lubimy odgrzewanego, nie mamy pomysłu na wykorzystanie resztek, nie zastanawiamy się, czy czasem nie trzeba zjeść czegoś w pierwszej kolejności, bo termin przydatności do spożycia jest bliski. Wyrzucamy też dlatego, że jest tanie – ot, lekko przyszło, lekko poszło. Oczywiście nikt nie wyrzuci kawioru, ale ziemniaki czy resztki sera jak najbardziej. Tymczasem z niewykorzystanym jedzeniem można zrobić naprawdę dużo. Choćby wszelkie zapiekanki czy potrawy jednogarnkowe. Jeśli nagotowaliśmy za dużo i nie chcemy jeść trzy dni tego samego, można zamrozić i wykorzystać w przyszłości. Warto też nauczyć się kupować dokładnie tyle, ile potrzebujemy. Układanie tygodniowego menu może nie jest łatwe, ale da się wytrenować.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że żyję w zgodzie z filozofią zero waste. Ale pierwszy krok już zrobiłam. Zawsze mam w plecaku torbę na zakupy.  

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close