Dom 9 października 2015

Jesteś matką i jesteś chora? Wydaje Ci się. W przyrodzie nie występuje takie kuriozum jak chora matka.

W poniedziałek kichasz, we wtorek boli Cię głowa, w środę czujesz, że masz gorączkę. Co robisz w tym momencie? Najprawdopodobniej popełniasz dwa najpoważniejsze błędy w życiu Matki Polki. A może nawet trzy.

Po pierwsze dochodzisz do wniosku, że bez Ciebie ten dom się zawali. Nie ma nikogo, kto przejąłby choć część Twoich obowiązków, bo mama daleko, teściowa również, koleżanki nie mają czasu, mąż pracuje od rana do nocy. A dziecko jest małe i nieporadne, potrzebuje opieki i uwagi non-stop. Ten wniosek to Twój pierwszy błąd. Świat się nie zawali, jak zachorujesz. Nie wierzysz? Spróbuj. W dalszej części tekstu napiszę Ci jak powinna chorować Matka Polka.

Po drugie nauczona reklamami w wiecznie bębniącym telewizorze sięgasz po jakiś pex/vex czy inny cudowny środek. Gdybyś słuchała tych reklam uważnie wiedziałabyś, że one zwalczają objawy, ale nie przyczyny. Miałaś gorączkę, nie masz gorączki, bolała Cię głowa, nie boli Cię głowa, myślisz, że jesteś zdrowa? Akurat. Właśnie wytrąciłaś swojemu organizmowi broń z ręki. Już nie walczy z chorobą, bo nie ma czym. Ale Ty nadal jesteś chora matka. Zbijanie gorączki, to jak wymarsz na wojnę bez karabinu, bo za ciężki. Na początku jest lekko, ale potem coraz trudniej. Tak właśnie od tej pory będzie wyglądała Twoja przyszłość. Być może za miesiąc dojdziesz do wniosku, że jesteś chora na jakąś ciężką, nieuleczalną chorobę, bo niesamowicie szybko się męczysz. Nie bój się, to tylko powikłania po nieprzechorowanej infekcji.

Po trzecie skarżysz się mężowi, że zachorowałaś, jednocześnie z dumą mówisz, że wzięłaś ten pex/vex i nawet nieźle się czujesz. Jednak w sobotę chciałabyś poleżeć, czy to możliwe? Każdy kochający mąż odpowie, że tak, oczywiście. On się wszystkim zajmie, a Ty sobie spokojnie poleżysz. Naprawdę jeszcze wierzysz w te bajki? No chyba, że to pierwsza choroba przy dziecku, góra druga, to mogę Ci wybaczyć. Za trzecim razem już powinnaś być mądrzejsza.

Czwartek i piątek jakoś funkcjonujesz łykając kolejne medykamenty zachwalane przez tych lekarzy-przebierańców z reklam. Gonisz resztkami sił mając przed sobą widmo sobotniego odpoczynku. Tymczasem w piątek Twój mąż wraca z pracy jakiś niewyraźny. Nierzadko boli go głowa. Jeszcze masz nadzieję? O święta naiwności! Przecież to oczywiste, że w sobotę to nie Ty, tylko on będzie wylegiwał się w łóżku. Przecież musi do poniedziałku wyzdrowieć, idzie do pracy, powinnaś to zrozumieć. Na dowód, że on wcale nie udaje wręczy Ci termometr, na którym jak byk stoi 37,3ºC. Co tam przy tym Twoje 39ºC, przecież to było w środę, kto by to pamiętał? I tak nie on Tobie, ale Ty jemu będziesz podawała do łóżka herbatę i pilota.

Oczywiście, że on nie udaje. On naprawdę jest chory. Ma nawet gorączkę. Tylko wiesz co? On się wcale od Ciebie nie zaraził. W zdecydowanej większości przypadków mężczyzna jest chory na samą myśl, że przez cały dzień będzie sprzątał, gotował, zmywał, zbierał zabawki, wstawiał pranie, wyjmował pranie, zbierał zabawki, wieszał pranie, wyrzucał śmieci, bawił się z dzieckiem, zbierał zabawki, robił zakupy, gotował, zmywał, karmił, zbierał zabawki, a na koniec jeszcze umyje łazienkę po radosnej kąpieli Waszej pociechy. W międzyczasie poda Ci herbatę i pilota. Tak, jak tylko to sobie wyobrazi natychmiast poczuje się chory. To poczucie będzie tak intensywne, że i gorączka się przyplącze. Tak to właśnie działa.

Zanim mnie zlinczujecie wyjaśniam – nie wszyscy mężczyźni tak funkcjonują, jednak zdecydowana większość działa jak powyżej. Alternatywą może być nagły nawał pracy, który niestety wyklucza wolny weekend. W końcu bez paniki, kobieta to cyborg, da radę.

Co więc zrobić jeśli nagle złapie Cię gorączka? Najuprzejmiej z jej strony byłoby, gdyby zrobiła to w sobotę rano, ewentualnie już w piątek wieczorem, wtedy jesteś wygrana. Jeśli jednak wpadło jej do głowy przyjść w środku tygodnia, to cóż – czasem trzeba postawić na siebie i po prostu położyć się do łóżka, resztę zostawiając partnerowi. Nie bój się, świat się nie zawali. Skąd wiem? Ano wiem, bo zdarzyło mi się nagle wylądować w szpitalu, a mój mąż musiał sobie dać radę. I popatrz – i on przeżył i Duśka przeżyła. I nawet dom nie wyglądał najgorzej jak wróciłam. Zakupy też były zrobione, w końcu ja po operacji nie mogłam dźwigać i jeszcze przez jakiś czas potrzebowałam opieki. Można?

Oczywiście nie namawiam by przy byle katarze wchodzić w rolę obłożnie chorej, to domena mężczyzn. Wszak oni nie chorują, oni walczą o życie!  Jednak jeśli trafi się jakiś naprawdę paskudny wirus to metoda zbicia gorączki i wyparcia go ze świadomości na nic się nie przyda. Dla własnego zdrowia lepiej trzy dni uczciwie pochorować.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Dagmara
Dagmara
9 lat temu

Dobrze podsumowane!

Mama-to-wie.pl
Mama-to-wie.pl
9 lat temu

Powielić w tysiącach egzemplarzy i rozesłać do tylu kobiet, ile tylko możliwe. Dbamy o wszystkich, tylko nie o siebie. Dziękuje za ten tekst. Przeczytam jeszcze kilka razy i obiecuje przy kolejnym przeziębieniu nie leczyć sie sama i uczciwie wyleżeć, przyboczni zapadając na głuchotę (okresowo). Zapraszamy do nas http://www.mama-to-wie.pl.

Natalia Magdziarek
8 lat temu

Jestem matką, jestem chora i…. dzieci tez są chore.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Zdrówka dla was

Beata Baziak
8 lat temu

Bo matka to jedyna istota ktora jak jest chora -musi byc zdrowa :))

Anna Butryn
8 lat temu

Jestem matka jestem chora i leżę bo maz wziął wolne

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anna Butryn

Pozdrowienia dla męża! a dla ciebie dużo zdrówka

Dom 8 października 2015

Edukacja finansowa od dziecka

Z roku na rok wzrasta zadłużenie Polaków. Z danych statystycznych wynika, że co piąty z nas zaciąga kredyt lub pożyczkę na sfinansowanie bieżących wydatków. Część kredytobiorców wpada w kłopoty spirali finansowej. Nieumiejętne zarządzanie budżetem, chęć posiadania w myśl zasady: „zastaw się a postaw się” to droga do ekonomicznej samozagłady. Niektórzy nieświadomie, z braku podstawowej wiedzy jaką rządzi się rynek finansów, wpadają w tarapaty.

Nie da się ukryć, że finanse to nieodzowny element naszego życia. Niby pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich trudno żyć. Dlatego trzeba umiejętnie nimi dysponować. Najlepiej od małego pobierać nauki. W świecie rozlicznych instytucji finansowych, produktów bankowych, pożyczek, kart kredytowych, uważam, że edukacja finansowa to ważny element kształcenia dziecka. Wczesne rozpoczęcie takiej nauki zaprocentuje w dorosłym życiu. Kilkoma prostymi krokami możemy wprowadzić dziecko w świat finansów.

Zabawa w sklep

Ta prosta zabawa pozwoli dziecku zrozumieć, na czym polega zarabianie i wydawanie pieniędzy. Podczas gry określamy ceny, na przykład ile cukierków, patyczków (w wersji dla młodszych dzieci) czy monet musi dziecko dać za określoną zabawkę. Utrudnieniem będzie określenie listy zakupów, w końcu dziecko musi nauczyć się dokonywać wyboru, ponieważ nie wszystko zawsze będzie mogło kupić. Zabawa „w sklep” nauczy dziecko, nie tylko poznawania cyferek i liczenia, ale także rozsądnego rozdysponowywania swoimi finansami i wybierania tych produktów, które są najpotrzebniejsze.

Świat gier

Ciekawą alternatywą dla przedszkolaków będą gry, zarówno planszowe, jak i elektroniczne. Poprzez zabawę ukształtują w dzieciach  podstawy przedsiębiorczości i oswoją z terminami ekonomicznymi. Na rynku znajduje się wiele planszówek z finansami w tle, chociażby Monopoly czy nasz rodzimy Eurobiznes. W sieci znajdziemy też darmowe gry online, jak na przykład te na stronie Narodowego Banku Polskiego (zerknijcie tu) .  

Kieszonkowe

Nawet niewielkie kwoty, którymi dziecko może samodzielnie dysponować i decydować o ich przeznaczeniu, będą miały duży wpływ na umiejętność zarządzania finansami. W końcu nie zamierzamy uczyć dziecka, że w zamian za pomoc w obowiązkach domowych należy mu się zapłata. Wypłata najlepiej gdy odbywa się w formie cotygodniowej, łatwiej wtedy dziecku kontrolować ilość zgromadzonego kapitału. Najważniejsze po regularnej wypłacie jest zachowanie samodyscypliny i nie wypłacanie dziecku dodatkowej sumy w momencie wcześniejszego wydania gotówki. Pozwoli to smykowi docenić wartość pieniądza i zrozumieć ideę oszczędzania.

Zakupowy koncert życzeń

Idąc do sklepu warto przygotować wspólnie z dzieckiem listę sprawunków. Pozwoli to usprawnić zakupy, jaki i ukróci spełnianie zachcianek zakupowych pociechy.  Dodatkowo dziecko zapozna się z hierarchią, jaką kierują się dorośli w momencie kupowania produktów. Nie każdy może sobie pozwolić na dowolne szaleństwa w sklepie. Przed wyjściem ustalmy ile rzeczy dziecko może sobie wybrać oraz z jakiego pułapu finansowego. Jeśli maluch zdecyduje się na droższą rzecz, może do jej kupna dołożyć ze swoich oszczędności.

Kredyt, czyli nie ma nic za darmo

Wychodzę z założenia, że nie warto pakować się w jakiekolwiek kredyty, to staram się przekazać również swojemu dziecku. “Pieniądze, które mamy, są narzędziem wolności. Pieniądze, za którymi się uganiamy – narzędziem niewoli”. Uważam, że nawet przedszkolakowi na prostych przykładach można w dostępny i zrozumiały sposób wyjaśnić jak działa dług i w jakie kłopoty może nas wpędzić. Odpowiedzialna nauka finansów to nie tylko świadomość zysku i rosnących oszczędności, ale także ukazanie, jakie konsekwencje niesie pożyczka. Wyjaśnienie, że kredyty to nie tylko łatwo dostępna, darmowa pomoc, jak to często wynika z bombardujących nas reklam telewizyjnych.  

Jak podkreślają eksperci, wiek przedszkolny i wczesnoszkolny to bardzo dobry czas na edukację dzieci w zakresie finansów. Ważne byśmy to my – rodzice zadbali o jej zdobycie nie oglądając się na innych.. Śmiało wprowadzajmy nasze pociechy w świat finansów i zadbajmy o ich przyszłość z dala od kłopotów wynikających z wpadnięcia w zasadzki spirali finansowej.

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Kulinaria 6 października 2015

Lutenica przysmak kuchni bałkańskiej

Skoro jesień zawitała z ciepłym przytupem, dziś mam dla was przepis prosto z kuchni bałkańskiej. Zainspirował mnie otrzymany w prezencie słoiczek z lutenicą (ljutenicą). W skrócie lutenica to pasta paprykowo-pomidorowa. Zakochałam się od pierwszego kęsu. Papryka, bakłażan, pomidory to idealne połączenie, plus kilka przypraw. Uwierz mi, nie zapomnisz już tego smaku. Dlaczego więc nie zrobić tej pysznej pasty warzywnej?

Zatem ruszaj na zakupy, łap jeszcze paprykę i bakłażany póki tanie i zrób własną lutenicę. Nie ukrywam, roboty jest sporo, ale efekt końcowy niezastąpiony.

lutenica

Składniki:
1,2 kg papryki
1 kg bakłażanów
1,4 kg mocno dojrzałych pomidorów Lima
2 ostre papryczki
2 średnie cebule
2 duże ząbki czosnku
2 łyżeczki czubricy*
1 łyżeczka cząbru
1 płaska łyżeczka soli
½ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
1 łyżka cukru
2 łyżki oleju

Ponadto:
6 słoików po 250 ml

*Czubryca pozyskiwana jest z cząbru górskiego. W sklepach możemy kupić mieszanki z czubrycą. Ja wykorzystałam mieszankę czerwoną, która zawiera: cząber, chilli, paprykę, czosnek, kozieradkę i sól.

Przygotowanie:

  1. Pomidory wkładam do dużej miski i zalewam wrzątkiem aby je sparzyć, co ułatwi obranie ich ze skórki. Następnie kroję wszystkie w drobną kostkę. Niektórzy usuwają jeszcze pestki, ale dla mnie to już fanaberia. Potem wrzucam je na dużą patelnię i duszę, aż mniej więcej połowa płynu odparuje, a całość zgęstnieje.
  2. Bakłażany, papryki w całości układam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiam do nagrzanego piekarnika do 180 stopni (funkcja grill) i zostawiam na około 20 minut. Jednak po okołu 10 minutach przewracam warzywa na drugą stronę.
  3. Kiedy warzywa się przypieką, odkładam je by ostygły, a następnie zabieram się do obierania ze skórki bakłażana. A miąższ bez pestek kroję drobno i dodaje do duszących się pomidorów. Można także je razem zmiksować, np. blenderem.
  4. W dalszej kolejności obieram papryki ze skórki, usuwam pestki, kroję w drobną kostką i dorzucam do pomidorów i bakłażanów.
  5. Teraz kolej na cebulę, czosnek, które drobno siekam i dorzucam do garnka.
  6. Czas na przyprawy; czubrycę – ja wykorzystałam czerwoną mieszankę, cząber, sól, pieprz, olej, cukier dodaję do warzyw. Całość duszę ok. 40 minut, aż dobrze się połączy i zgęstnieje. Długość duszenia zależy od tego jak bardzo były dojrzałe nasze warzywa, a także jaką chcemy uzyskać konsystencję sosu.
  7. Przed nałożeniem do słoików warto spróbować, czy coś jeszcze dodać, np. soli czy pieprzu.
  8. Tak gotową lutenicę przełożyć do wyparzonych słoików, zakręcić i zapasteryzować, np. w piekarniku i koniecznie schować przed rodziną. =D

lutenica

U mnie jeden słoik czasem wystarczy na jeden dzień. A to na kanapkę do smaku, a to do zupy pomidorowej odrobinę, a jeszcze świetna baza na sos do pizzy czy jako sos do dań z grilla.

Zdjęcia: Rachela

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
9 lat temu

Mniam zapach dotarł do mnie 🙂 ale zrobiłam się głodna

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close