Emocje 8 kwietnia 2021

5 rzeczy, których najczęściej żałujemy po latach

Mój dziadek wiele razy mi powtarzał, że on może już spokojnie zamknąć oczy, bo czuje, że swoje przeżył, a co najważniejsze, żył tak, jak chciał. To chyba jedno z najcenniejszych uczuć danych nam doświadczać – satysfakcja z tego, jak przeżyło się własne życie. A czego najczęściej po latach żałujemy?

Dlatego nie ma co się oglądać na innych, na to, co im udało się już osiągnąć, a o czym my możemy jedynie marzyć. Czas spojrzeć na życie inaczej i pomyśleć, do czego nie można  dopuścić, by po latach nie żałować swoich błędów i zmarnowanych szans.

A więc czego po latach żałujemy najczęściej?

Skupiania się na przedmiotach i osiągnięciach

Nowe buty, nowe auto, kolejne bibeloty do domu. Nasze jestestwo zbyt często i za mocno opiera się na tym, by coś mieć, a nie, by naprawdę być – dla siebie i dla bliskich. Po latach ze smutkiem można dojść do wniosku, że auto przysłowiowej szklanki wody nie poda, a o przyjaciół lub zżytą rodzinę niełatwo, jeśli nie poświęciło im się w odpowiednim czasie należytej uwagi. O wspomnienia równie trudno, gdy nie ma kiedy i z kim przeżywać pięknych momentów.

Braku troski o zdrowie

Póki jesteśmy młodzi, nie przejmujemy się zazwyczaj stanem zdrowia. Imprezy, używki, mało snu i dużo śmieciowego jedzenia, do tego unikanie badań profilaktycznych z myślą, że młodzi są silni i zdrowi, mało komu się przysłuży. Zauważamy nasze zdrowie najczęściej dopiero wtedy, gdy coś zaczyna poważnie szwankować. Nie bez przyczyny mój dziadek powtarza, że jak człowiek ma zdrowie, to może mieć wszystko. 

Braku odwagi do zmian

Brak odwagi i wiary we własne możliwości pociąga za sobą utratę szans, odkładanie na wieczne niespełnienie marzeń. Czy jest coś smutniejszego od poczucia, że chciało się tyle rzeczy zrobić, tyle powiedzieć, a jednak nie zrobiliśmy tego we właściwym czasie? Nie odeszliśmy, nie przeprosiliśmy, nie skorzystaliśmy z okazji w obawie przed porażką… Strach  może zmienić całe życie, rzadko na lepsze. 

Odkładania wszystkiego na później

Odkładanie wszystkiego na później to nic innego, jak okradanie samych siebie z czasu. To, czego nie zrobimy dziś, wróci do nas jutro. To, na co wydaje się nam, że mamy czas, może nigdy więcej nas nie spotkać. Najtrudniej jest przełknąć gorycz wynikającą ze świadomości, że czegoś się nie zdążyło zrobić lub powiedzieć bliskiej osobie, wyłącznie z lenistwa lub pewności, że jutro też przecież jest dzień. Nikt nie może mieć pewności, że jutro nadal tu będzie, lub jego świat będzie wyglądał tak samo.

Przejmowania się opinią otoczenia

To jedna z gorszych szkód, które można sobie wyrządzić. Oglądanie się na zdanie innych, nie pozwala żyć własnym życiem, na własnych zasadach. Spełnianie oczekiwań otoczenia rzadko kiedy wychodzi na zdrowie, w dodatku to my ponosimy konsekwencje decyzji wywieranych na nas przez innych. 

To najczęstsze, ale niejedyne sytuacje, których ludzie żałują u schyłku życia. Na szczęście, aby to zrozumieć, wcale nie trzeba czekać do chwili, gdy na zmiany będzie za późno. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 4 kwietnia 2021

Dolina Nilu – powrót do przeszłości

Dolina Nilu słynie z urodzajnych terenów. Już od starożytności cykliczne wylewy rzeki Nil, dostarczały duże ilości żyznego mułu i wody. Dzięki temu, tereny te obfitują w bogactwo zwierząt i roślin, które w niemałym stopniu wpływały na życie ludzi dziś i kiedyś. Egipcjanie opanowali do perfekcji system irygacji, który nawadnia coraz dalsze tereny, umożliwiając zbiory. W czasach faraonów, Nil stanowił także miejsce pozyskania papirusu, z którego wytwarzano maty, kosze, sandały, sznury i materiał piśmienniczy. Czy gra planszowa Dolina Nilu, jest w stanie oddać ten klimat? Przeczytajcie i przekonajcie się sami.

Gra Dolina Nilu – o czym jest?

Dolina Nilu to temat przewodni familijnej gry planszowej, w której uczestnicy wcielają się rolę przywódcy metropolii w starożytnym Egipcie. Po wylewie Nilu żyzna dolina jest zagospodarowywana przez graczy w celu pozyskania jej bogactw, takich jak papirus, winogrona, alabaster, czy bydło. Zadaniem graczy jest budowanie dzielnic z dochodowymi sklepami, które muszą zaopatrzyć, by na koniec gry przyniosły im zyski ku chwale faraona. W grze jednostką monetarną są Debeny i od ich ilości zależy wygrana.  

W grze może wziąć udział od dwóch do czterech graczy. Sugerowany wiek to powyżej dziesięciu lat, lecz z niewielką pomocą niespełna siedmiolatka, zaznajomiona z grami planszowymi, daje sobie świetnie radę. Czas rozgrywki dla czterech osób to około 30-45 minut. Im mniej graczy, tym mam wrażenie, że gra szybciej mija i pozostaje niedosyt. 

Co znajdziemy w pudełku?

Pudełko gry Dolina Nilu widać już z daleka, przyciąga wzrok bogatą kolorystyką i przepiękną grafiką. Nie wiem, czy to celowy zabieg, ale w pudełku znajduje się prawdziwa dolina, stworzona przez wypraskę. Jeśli nie możecie znaleźć jakiegoś elementu, poszukajcie pod nią – jest tam dużo wolnej przestrzeni. W pudełku znajdziemy:

  • planszę główną, która składa się z czterech odrębnych plansz Doliny
  • 6 łączników do połączenia elementów planszy w kształcie kości
  • 1 żeton startowy
  • 50 żetonów Doliny
  • 4 plansze metropolii
  • 4 znaczniki pszenicy
  • 40 żetonów Dzielnic
  • 80 drewnianych zasobów, po 20 w każdym rodzaju – papirus, winogrona, bydło, alabaster
  • 16 miniaturek Monumentów, 4 w każdym rodzaju – świątynia, piramida, sfinks, obelisk
  • notatnik
  • instrukcję

Drewniane znaczniki są cudownie minimalistyczne, to chyba najdrobniejsze elementy, z jakimi miałam do czynienia. Uroku dodaje im to, że precyzyjnie odzwierciedlają kształtem dany zasób, np. papirus, czy winogrona.

Fot. Dolina Nilu

Fot. Dolina Nilu

Przygotowanie gry Dolina Nilu

Przed przystąpieniem do rozgrywki należy przygotować wszystkie potrzebne elementy gry. 

Na początku dowolnie składamy cztery plansze Doliny w jedną dużą planszę i za pomocą łączników mocujemy ją tak, aby się nam nie rozeszła w trakcie rozgrywki. Żeton startowy umieszczamy na symbolu startowym najbliżej środka planszy. 

W zależności od liczby graczy dobieramy odpowiednią liczbę żetonów Doliny. W grze dwuosobowej będzie to 24 sztuki, w grze trzyosobowej – 35 sztuk, a w grze czteroosobowej – 46 sztuk. Następnie rozdajemy wszystkim graczom po trzy sztuki, a z pozostałych żetonów Doliny układamy zakryty stos. 

Następnie gracze otrzymują plansze metropolii, po jednym znaczniku pszenicy. Żetony Dzielnic tasujemy i układamy w zakryty stos w widocznym miejscu dla wszystkich oraz odkrywamy cztery pierwsze sklepy. 

W zasięgu ręki i wzroku umieszczamy także drewniane zasoby. Na koniec gracze wybierają po jednym rodzaju Monumentów i zabierają wszystkie cztery miniaturki. Notatnik i ołówek będą potrzebne dopiero na końcu gry. 

Zasady gry

W większości gier to najmłodszy gracz rozpoczyna rozgrywkę i tutaj jest tak samo. Jednakże w moim odczuciu lepiej sprawdzi się odwrotna kolejność. Poprzez obserwację i naśladownictwo najmłodszy gracz będzie mógł zapoznać się z nową grą i lepiej zrozumieć jej zasady. W swojej turze gracz wykonuje cztery fazy według określonej kolejności.

  • Umieszczenie żetonu Doliny na głównej planszy (obowiązkowe)
  • budowa dzielnicy w swojej Metropolii (nieobowiązkowe)
  • zaopatrzenie Sklepów w swojej Metropolii (nieobowiązkowe)
  • dobranie żetonu dzielnicy i odrzucenie niewykorzystanych zasobów (obowiązkowe)

Umieszczenie żetonu Doliny na głównej planszy (obowiązkowe)

Na głównej planszy pierwszy gracz kładzie żeton Doliny, który przypomina domino i właśnie na tej zasadzie dokładane są kartoniki. W tym przypadku nie ma cyfr, tylko cztery pola symbolizujące bogactwa Doliny Nilu, które gracz może zyskać. Po połączeniu dwóch żetonów z tą samą ilustracją gracz otrzymuje dany zasób z magazynu i kładzie go obok planszy swojego miasta. Nie wolno tylko budować na polach Wody i Pszenicy. Poprzez położenie żetonu Doliny obok pola z pszenicą, gracz przesuwa swój znacznik pszenicy o jedno pole w Spichlerzu, w swojej Metropolii. Dodatkowy papirus, alabaster, winogrono, czy bydło można pozyskać poprzez zasłonięcie żetonem Dzielnicy oznaczonego na planszy danego zasobu. 

Fot. Dolina Nilu

Fot. Dolina Nilu

Jeśli w trakcie gry, uczestnik tak położy żeton Doliny, że zamknie jedno pole, może wtedy na nim postawić swój Monument. 


Budowa dzielnicy w swojej Metropolii (nieobowiązkowe)

W swojej turze gracz może wybudować Dzielnice w swoim mieście. Z dostępnych czterech Dzielnic może zakupić jedną z nich. Dzielnice można zakupić za pozyskane wcześniej zasoby. Cyfra w prawym górnym rogu na żetonie Dzielnicy świadczy o liczbie zasobów, które trzeba zwrócić do magazynu, aby wybudować dany kafelek. Następnie gracz umieszcza żeton w dowolnym pustym miejscu w swojej Metropolii. 

Zaopatrzenie Sklepów w swojej Metropolii (nieobowiązkowe)

W tej części gracz może zaopatrzyć swoje Sklepy, które są widoczne na żetonach Dzielnicy, w pozyskanie wcześniej zasoby.

Dobranie żetonu Doliny i odrzucenie niewykorzystanych zasobów (obowiązkowe)

Po zakończeniu swojej tury gracz dobiera jeden żeton Doliny i zwraca niewykorzystane zasoby do magazynu.

Gra kończy się w momencie, w którym gracz nie może dobrać żetonu Dzielnicy. Następnie pozostaje policzyć punkty i tutaj pomocny jest notatnik i coś do pisania. Wygrywa gracz, który uzyskał największą liczbę Debenów ku chwale faraona. 

Dolina Nilu – nasze wrażenia

Przyznam szczerze, że jestem zniesmaczona i bardzo zawiedziona, ponieważ mimo wielu rozgrywek na dwie, trzy i cztery osoby ani razu nie wygrałam z naszym dziesięciolatkiem. Zawsze jest te kilka, czasem kilkanaście punktów przede mną. Tak nie może być! Wkrótce kolejny rewanż, kiedyś muszę z nim wygrać! Nie poddam się 🙂

Tak na poważnie, gra Dolina Nilu bardzo spodobała się naszej rodzince. To niesamowita i przyciągająca gra logiczna, która zachwyca wykonaniem i precyzją. W ostatnich tygodniach zdecydowanie wybiła się na pierwsze miejsce najchętniej wybieranych gier w naszym domu. Ten familijny tytuł sprawił, że razem z dziećmi sięgnęliśmy do książek i filmów poruszających tematykę starożytnego Egiptu. To była swoista lekcja historii poprzez zabawę, z której, jestem przekonana, sporo zapamiętają.

Fot. Dolina Nilu

Fot. Dolina Nilu

Minimalistyczne drewniane elementy odzwierciedlające papirus, alabaster, winogrono czy bydło, proszą się o dwukrotnie większy rozmiar. Gdyby tak wszystko niewiele powiększyć, mogłaby powstać wersja de luxe, która spokojnie zmieściłaby się w obecnym pudełku. Można by również dodać więcej znaczników pszenicy, tak by nie przesuwać jej w Spichlerzu, lecz dodawać. Zdarzało się nam, że przez nieuwagę przesunelismy ją poza planszę Metropolii i nie zawsze każdy pamiętał, gdzie była wcześniej.

 

W grze Dolina Nilu zachwyca mnie grafika, jej bogata kolorystyka i precyzja szczegółów. Czasem można mieć wrażenie oczopląsu, jednak to wszystko bardzo ze sobą współgra i oddaje klimat starożytnego Egiptu. Wraz z rozwojem gry, Dolina Nilu coraz bardziej obfituje w bogactwa, dając większe pole popisu, a przez to i rozwoju Metropolii.  

Poziom losowości w grze Dolina Nilu jest duży, jednakże można dostrzec także wysoki poziom kombinatorycznego myślenia, by położenie jednego żetonu Doliny przyniosło graczowi jak najwięcej punktów. Dużym atutem gry są proste i przejrzyste zasady, bo kto z nas nie zna gry w domino? Gwarantuję, że wystarczy Wam jedna rozgrywka, by opanować zasady gry. 

Grę Dolina Nilu polecam wszystkim tym, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z planszówkami, a także zaawansowanym graczom, którzy odnajdą w niej lekką, ale bardzo przyjemną rozgrywkę. 

Fot. Dolina Nilu

Fot. Dolina Nilu

 

Autor: Cyrille Leroy
Ilustracje: Jérémie Fleury
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: od 10 lat
Czas gry: ok. 45 min
Wydawca: Hobbity.eu

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Hobbity.eu

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magdalena
Magdalena
3 lat temu

Mamy tę grę, jest świetna. Lubimy ją za to, że rozgrywka nie rozciąga się w nieskończoność, a do tego szczegóły i kolorystyka. Bajka. Polecamy wszystkim niezdecydowanym!

Przekąski 2 kwietnia 2021

Jajka faszerowane – moje pomysły i fantazje

Jajka faszerowane to jedna ze sztandarowych przystawek serwowanych w czasie śniadania Wielkanocnego. Ja co roku wymyślam nowe wariacje farszu. Bardzo mnie to bawi i nie ukrywam – daje trochę satysfakcji, szczególnie gdy jajka szybko znikają ze stołu. Jesteście ciekawi, czym nafaszeruję jaja w tym roku?

Jajka faszerowane  rybami 

Co prawda ryby kojarzą się głównie z Wigilią, ale nie przesadzajmy, na Wielkanoc też można ich użyć, choćby właśnie do faszerowania jajek. W tym roku planuję zrobić dwie wersje:

– jajka faszerowane łososiem i chrzanem,

– jajka faszerowane tuńczykiem i czerwoną fasolą. Niewykluczone, że dorzucę do nich odrobinę kukurydzy.

Właściwie powinnam w tym miejscu umieścić jeszcze jajka faszerowane  surimi, bo jakby nie było, są to paluszki rybne, a więc ryba, tylko w innej postaci. 

 

Jajka faszerowane po włosku 

Nazwa jak i pomysł – całkowicie moje. Nigdy takich nie robiłam, ale czuję przez skórę, że to może być całkiem smaczne. Do farszu trafią: mozarella, czarne oliwki, pomidory bez pestek i odrobina pesto. 

Wiosenne jajka faszerowane 

Mam nadzieję, że są już w sklepach nowalijki, bo zamierzam ich użyć. 

Do jajek wiosennych będę potrzebowała świeżego ogórka i rzodkiewki. Nie wykluczam, że trafi tam także zielony groszek z puszki. 

 

Jajka faszerowane burakiem 

Burak jak najbardziej kojarzy się z Wielkanocą, szczególnie pod postacią ćwikły. Ja mam jednak nieco inną koncepcję. Do mojego farszu trafią: burak, kozi ser, orzechy laskowe. Bardziej pasowałyby włoskie, ale ich nie mam. Mam za to laskowe i muszę wykorzystać, bo nie lubię wyrzucać. Mam też trochę płatków migdałów i całkiem serio rozważam, czy nie dodać zamiast części orzechów.

 

Jajka faszerowane na słodko 

Pomysł pojawił się, gdy przeglądałam podręczną spiżarnię, czyli szuflady z różnymi konserwami i produktami sypkimi. Okazało się, że mam całkiem sporo rodzynek, wiórków kokosowych i puszkę ananasa. I tym właśnie zamierzam nafaszerować jajka. 

 

Jajka faszerowane – mój prywatny niezbędnik 

Nie wyobrażam sobie robienia jajek faszerowanych bez trzech elementów:

– męża, który twierdzi, że lubi zmywać i robi to na bieżąco (twierdzi tak  od ponad dwudziestu lat, więc chyba naprawdę lubi), a pistolet i małe naczynie z robota trzeba myć przy każdej zmianie farszu;

 

– robota kuchennego, który mi szybko wszystko zmiksuje. Podejrzewam, że równie dobrze spisałby się blender ręczny i aż żałuję, że takowego nie mam;

 

– pistoletu, którego używam głównie do robienia ciasteczek, a raz do roku do faszerowania jajek. Podejrzewam, że sprawdzi się też strzykawka do kremu, ale pistoletem wygodniej. Można go kupić w sklepie gospodarczym albo większym markecie, który ma dział kuchenny. 

 

Jajka faszerowane – jak zrobić 

Zrobienie jajek faszerowanych jest banalnie proste, aczkolwiek pracochłonne. Czasu na to też potrzeba całkiem sporo. 

– Najpierw gotuję jajka, minimum trzydzieści, a bywa, że więcej. Muszą się porządnie ugotować na twardo. Teoretycznie wystarczy gotować jajka pięć minut, ale ja daję im siedem.

– Jak się ugotują, to wylewam wodę z garnka i wlewam zimną. Zmieniam wodę co najmniej dwa razy. W ostatniej odstawiam jajka do wystudzenia na minimum godzinę.

– Kiedy wystygną obieram. Najpierw obtłukuję z każdej strony, potem turlam w rękach. Dzięki temu łupinki łatwiej schodzą.

– Kroję na połówki i wyjmuję żółtka.

– Komponuję farsze, do każdego dodaję żółtka z tylu jajek, ile mam zamiar nafaszerować konkretną kompozycją.

– Napełniam pistolet i faszeruję. Dawno tego nie robiłam, ale mam wrażenie, że trzy strzały wystarczą. Jeśli ktoś nie ma pistoletu, może po prostu nałożyć farsz łyżką.

– Dekoruję jednym ze składników farszu (trzeba trochę odłożyć).

– Układam na talerzu albo półmisku wyłożonym sałatą. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close