Czego nie mówić nastolatkom?
Dogadanie się z nastolatkiem nie zawsze jest łatwe. Młodzi ludzie są bardzo wrażliwi, wręcz przewrażliwieni i jedno nieopatrznie rzucone przez nas zdanie może nieoczekiwanie zakończyć rozmowę. Czego nie mówić nastolatkom? Wbrew pozorom lista nie jest długa.
Mówiłam, że tak będzie!
Zdanie z lubością wypowiadane przez matki i znienawidzone przez dzieci w każdym wieku, jednak chyba przez nastolatki najbardziej. Okres dojrzewania to czas eksperymentów, wielu rzeczy młody człowiek musi się nauczyć na własnej skórze, nie może całe życie bazować wyłącznie na doświadczeniach rodziców. Nawet jeśli dziecku coś się nie uda, popełni błąd, coś zepsuje, zniszczy zawali, nie poddawajmy się chęci mówienia: „No ja wiedziałam, że tak będzie!”. Zamiast tego lepiej zapytać: „To co teraz?”. Młodzi ludzie są bardzo kreatywni i ich propozycja rozwiązania problemu może nas zaskoczyć. Jednym słowem: dajmy dziecku szansę!
Uspokój się, nie jesteś małym dzieckiem!
Wypowiedzenie takich słów do roztrzęsionego emocjonalnie nastolatka to chyba jeden z większych rodzicielskich grzechów. No i co z tego, że to nastolatek, skoro przechodzi właśnie intensywny okres dojrzewania i może mieć problemy z wyrażaniem emocji i panowaniem nad – często skrajnymi – reakcjami? Wbrew pozorom reakcje dwulatków i nastolatków nie są wcale tak bardzo różne. Także ich potrzeby wykrzyczenia złości są całkiem podobne. A tłumienie emocji to najgorsze, co możemy nakazać naszemu dziecku. Nagromadzone i tak kiedyś znajdą ujście, np. w anoreksji lub sięganiu po używki.
Dopóki ze mną mieszkasz, masz się mnie słuchać!
Te słowa najczęściej są przejawem bezradności ze strony rodziców i padają wówczas, gdy wszystkie racjonalne argumenty zawodzą. Trzeba jednak pamiętać, że nastolatek to stworzenie buntownicze i skłonne do nieprzemyślanych działań. Takie słowa mogą być impulsem do ucieczki z domu, zwłaszcza jeśli napięte stosunki między nim a rodzicami panują dłuższy czas.
Oczywiście nie oznacza to, że nie możemy przydzielić dziecku żadnych domowych obowiązków. Mamy takie prawo i to nawet usankcjonowane Kodeksem Rodzinnym. Jednak młody człowiek potrzebuje pewnej niezależności – niech sam zdecyduje, do jakiej szkoły średniej pójdzie, jaki kolor mają mieć ściany w jego pokoju i ile kolczyków ma w uchu (albo, o zgrozo – w nosie!). Umiejętność podejmowania decyzji i ponoszenia konsekwencji tych nietrafionych jest bardzo przydatna w dorosłym życiu.
Jesteś na to za młody!
Fakt, są rzeczy, których nastolatkowie mówić, robić czy choćby nawet wiedzieć nie powinni, na wszystko jest odpowiedni czas. Na ogół jednak słowa te często mają przykryć zmieszanie rodziców, którzy nie umieją porozmawiać z dzieckiem na „trudne” tematy dotyczące np. antykoncepcji czy seksu. Niekiedy też są sposobem na odsunięcie w czasie rozmowy, bo chwila jest niesprzyjająca.
Niestety nastolatek najpewniej poczuje się zlekceważony, a pytania drugi raz nie zada. Jeśli naprawdę nie chcemy teraz rozmawiać, trzeba się po prostu umówić na jakiś konkretny termin i dotrzymać go.
Ja w twoim wieku…
Jakby to miało jakieś znaczenie. Szczególnie teraz, gdy otaczająca nas rzeczywistość zmienia się z prędkością światła. Oczywiście, że okres dojrzewania naszych dzieci wygląda zupełnie inaczej niż nasz, ale czy to znaczy, że nastolatkowie powinni to jakoś odpokutować, zadośćuczynić nam? Przeprosić za to, że oni mają dotykowe smartfony, a my nierzadko nawet klawiszówek nie mieliśmy? No chyba nie tędy droga.
Uczyliśmy się więcej? Byliśmy porządniejsi? Akurat. Hasło: „Co z tej dzisiejszej młodzieży wyrośnie” to chyba hymn każdego pokolenia. Ja w czasach szkolnych odpowiadałam: „Przyszłość narodu” 😉
Porównywanie młodości naszych dzieci i naszej jest zupełnie bez sensu. To mniej więcej tak, jak my mielibyśmy się z naszymi dziadkami porównywać.
Dlaczego tylko czwórka, skoro inni dostali piątki i szóstki?
Nie ma lepszej metody na podcięcie skrzydeł i dotyczy to nie tylko nastolatków. Zresztą przeciętny młody człowiek ze skłonnością do generalizowania (a każdy nastolatek ją ma) usłyszy co innego: „Jesteś beznadziejny, inne dzieci są lepsze, rozczarowałeś mnie”.
Zamiast rzucać takie uwagi lepiej zastanowić się, czy wyższa ocena była w zasięgu dziecka i przede wszystkim – czy mu na niej zależało. Może czwórka jest dla nastolatka wystarczająca? To w końcu dobra ocena.
Nie zajmuj się głupotami, musisz się uczyć i skończyć studia!
Niegdyś faktycznie studia były przepustką do lepszego życia, dziś już niekoniecznie. Poza tym nie każdy musi je skończyć, by być w życiu szczęśliwym. A co, jeśli Twoje dziecko chce być krawcową lub hydraulikiem? Jeśli ma predyspozycje do pracy w zawodzie, który nie wymaga wyższego wykształcenia, pozwól mu na to. To jego życie, nie Twoje. No i wiek nastoletni to niekoniecznie najlepszy moment na planowanie kariery zawodowej. Wywieranie presji na dziecku jest kompletnie pozbawione sensu.
Przede wszystkim jednak warto pamiętać, że nastolatek to nie małe dziecko i jeśli naprawdę chcemy się z nim porozumieć, musimy traktować go jak partnera w rozmowie, a nie z góry przyjmować dominującą pozycję.