Czy można starzeć się zdrowo? To możliwe, ale…
- polipragmazji – czyli stosowania jednocześnie wielu leków, które mogą wchodzić ze sobą w interakcje;
- nieprzestrzegania zaleceń lekarskich;
- hospitalizacji;
- wykluczenia społecznego.
Przesądy o sprzątaniu to chyba jedne z zabawniejszych, na jakie trafiłam. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wymyśliły je kobiety, żeby mieć święty spokój. Wszak żaden mąż nie będzie wymagał od żony czegoś, co przynosi pecha, prawda? Także dzieci łatwiej się wychowywało, strasząc przesądami. Aż szkoda, że to już nie działa 😉
Zgadzam się absolutnie, wieczór to pora na odpoczynek, a nie na ciężką fizyczną robotę. Żeby jednak usprawiedliwić ten pogląd, dorobiono mu przesąd o problemach finansowych w rodzinie. Nie wolno zamiatać wieczorem, bo w ten sposób wymiata się pieniądze z domu. Podobnie działa mycie podłóg, tylko dwa razy szybciej.
Zastanawiam się, co w takim razie z rozsypanymi produktami, grochem na przykład. Ma leżeć do rana?
Słusznie, w nocy się śpi, a nie wykonuje ciężkie prace. Dawniej wierzono, że w ten sposób przyciąga się nieszczęścia i złe duchy. Albo udawano, że się wierzy… Być może przy tych nocnych porządkach przydarzyło się niejedno nieszczęście (sprzątnie przy świecach i lampach naftowych na pewno nie było bezpieczne) i stąd takie, a nie inne wierzenia.
Jak nic przesąd wymyślony na potrzeby dorastających dzieci, bo druga jego część brzmi: bo będziesz mieć niedobrego męża/niedobrą żonę.
W moim odczuciu śmieci nie zostawia się nigdzie poza koszem, a przygotowane do wyniesienia po prostu się wynosi.
A czy ktoś to w ogóle robi? Albo robił? Dawne czasy były nieco dziwne, może i faktycznie zdarzało się państwu przez okno wyrzucać niepotrzebne rzeczy, żeby służba to potem sprzątała. I może to właśnie służący wymyślili przesąd, który mówi o utracie majątku z powodu wyrzucania śmieci przez okno.
Ponoć ma to oznaczać utratę pieniędzy. Noo… jak się idzie do śmietnika z portfelem, to może i faktycznie jest to jakieś zagrożenie. Obstawiałabym jednak, że przesąd ten ma na celu zmobilizowanie domowników do wykonywania niezbędnych prac w dzień. Trochę tylko kłóci mi się to z porą zimową, kiedy noc nadchodzi bardzo wcześnie.
Przesąd głosi, że pogorszy to stan zdrowia chorującej osoby. Faktycznie, źle bym się poczuła, gdyby mi ktoś nad głową sprzątał w czasie mojej choroby. No ale ponieważ mądrość ludowa nigdy nie kierowała się fanaberiami, trzeba było tę zasadę ubrać w jakiś „sensowny” przesąd.
Myślę, że ostatnie, o czym się w takiej chwili myśli, to porządki. Z drugiej strony niegdyś stypy urządzano w domach i może rzeczywiście ten nacisk na czystość był większy. Przesąd jest świetnym usprawiedliwieniem dla chwilowej niedbałości o sprawy doczesne. Oficjalnie miał przynieść odchodzącej duszy problemy w zaświatach. Faktycznie, lepiej nie ryzykować.
Ponoć ten gest ma zablokować cały dziecięcy potencjał i zaważyć negatywnie na jego przyszłości. Niestety nie udało mi się ustalić, kto ma sprzątać – dziecko czy dorosły, i czy chodzi o sprzątanie pokoju dziecka, czy całego domu. Jeśli dziecko ma posprzątać swój pokój, to faktycznie lepiej nie zamykać drzwi, tylko mieć wszystko pod kontrolą.
Ponoć to przyciąga pioruny. Nie do końca wiem, jak to potraktować, bo w czasach gdy ten przesąd wymyślono, elektryczności jeszcze nie było. Dziś faktycznie zgodzę się – sprzątanie w czasie burzy, szczególnie przy pomocy urządzeń elektrycznych, nie jest dobrym pomysłem. Jak się ostatnio dowiedziałam, elektrycy nie zakładają uziemień w nowych budynkach, bo nie są obowiązkowe. W starych też demontują.
Tak czy owak, burza to zbyt piękne zjawisko, żeby w czasie jej trwania wypatrywać pajęczyn albo układać skarpetki w szufladzie.
Ponoć razem ze śmieciami wyrzucisz szczęście. Nie wiem, od kiedy celebruje się urodziny i czy to od zawsze dotyczyło wszystkich warstw społecznych. Mogę się tylko domyślać, że jubilat tego dnia miał prawo świętować, a to faktycznie wyklucza wynoszenie śmieci. Przesąd wymyślono pewnie dla pracoholików. Ponoć w swoje urodziny nie powinno się też odkurzać.
Ten przesąd na bank wymyślił ktoś, kto nieustannie słyszał: „Nogi do góry, bo zamiatam!”. Ponoć gest zamiatania przyzywa nieszczęścia do osoby, która musi owe stopy do góry podnosić. Widzę tu dwa wytłumaczenia – albo gość był bardzo leniwy i mu się nie chciało ciągle ustępować miotle, albo ta miotła szła w ruch zdecydowanie za często. Widać żona albo matka była pedantką.
Co prawda nie wierzę w żadne przesądy, ale nie jestem miłośniczką sprzątania. Lubię ułatwiać sobie to zadanie przy pomocy irobota, nie mam też poustawianych tzw. zbieraczy kurzu, więc ogarnięcie mebli to chwila moment 😉