Dom Rybaka we Władysławowie – najlepiej wydane pieniądze na urlopie
Dom Rybaka we Władysławowie wbrew pozorom nie jest zamieszkany przez tego, który wyciągnął złotą rybkę. Chyba w ogóle nie mieszkają tam rybacy, aczkolwiek kiedyś mieszkali. Dziś mieści się tam między innymi taras widokowy, Muzeum Motyli i Muzeum Iluzji.
Dom Rybaka we Władysławowie – prawdziwe must have!
Dom Rybaka we Władysławowie to takie miejsce, do którego wcale nie było nam po drodze i może nawet byśmy tam nie dotarli, gdyby nie pogoda, która się akurat zepsuła. Ale nie tak całkiem, że padało, tylko tak, że było pochmurno i bardzo wiało. A i deszcz był w prognozach od rana, tyle że rozpadało się dopiero pod wieczór. Na plażę nie było po co się wybierać, na spacer też nie bardzo. Siedzenie w knajpach nas nie pociągało. I muszę powiedzieć, że jestem pogodzie za ten nieładny dzień bardzo wdzięczna. Dom Rybaka we Władysławowie to bardzo fajne miejsce i na pewno spodoba się dzieciom. Dorosłym też. Spędziliśmy w nim dobrych kilka godzin!
Taras widokowy Władysławowo
Mieści się w wieży w Domu Rybaka (logiczniej byłoby Dom Rybaków, bo budynek powstał jako hotel dla tychże) i oferuje atrakcje podobne do tych znanych z latarni morskich. Tylko taras jakby większy niż powierzchnia przeciętnej latarni. Niemniej widoki są naprawdę malownicze, nawet jak nie ma pogody. Dla chętnych są lunety, całkiem za darmoszkę. Mnie się nie udało dostroić ich do okularów i wady wzroku, Duśka była zachwycona. Możecie śmiało próbować.
Na taras widokowy można się dostać windą lub schodami. Mieści się bodaj na dziewiątym piętrze. Za wstęp trzeba zapłacić i tu mam problem, bo nie pamiętam, ile kosztowały poszczególne bilety. Historia konta podpowiedziała mi jedynie, że za trzy osoby zapłaciliśmy 28 zł. Na górze byliśmy około pół godziny, bo czas nas nie gonił. Oceńcie sami, czy to drogo, czy nie.
Ze względu na pandemię dostępny jest tylko dolny taras. Górny – w formie zamkniętej kuli – niestety jest nieczynny. Bardzo mnie to rozczarowało.
Muzeum Motyli we Władysławowie
Muzeum Motyli mieści się na trzecim piętrze wieży w Domu Rybaka i naprawdę robi wrażenie. Normalny bilet kosztuje 12 zł, ulgowy 10. I o ile na taras możecie wejść albo nie, to do motyli iść musicie. Jakież one kolorowe! A jakie duże! Niesamowita kolekcja stworzona przez jednego człowieka zapiera dech w piersiach. Wprost trudno uwierzyć, że motyle były gromadzone od 1937 roku, dosłownie wszystkie wyglądają jak żywe.
Tak dla ścisłości, Muzeum Motyli to trochę myląca nazwa, bo podziwiać można nie tylko motyle, ale też inne owady. Na widok niektórych dosłownie ciarki mnie przechodziły.
W pakiecie z gablotami pełnymi owadów w muzeum znajdują się tablice informacyjne. Można się z nich dowiedzieć wielu ciekawostek, między innymi jak brzmi słowo „motyl” w różnych językach świata. Indonezyjski nas rozbawił. Was też?
Na koniec warto przetestować świeżo zdobytą wiedzę na tablicy interaktywnej. Krótki test i już wiadomo, czy trzeba oglądać jeszcze raz, czy można iść dalej.
W kilku miejscach znajdują się monitory, na których można oglądać filmy. Dźwięk zostanie włączony po naciśnięciu nogą pedała. Na pewno go znajdziecie!
Muzeum Iluzji we Władysławowie
No to dopiero jest gratka dla dużych i małych! O ile taras można sobie odpuścić, Muzeum Motyli w drodze wyjątku przełożyć na przyszły rok, to Muzeum Iluzji jest cudem, którego przegapić nie można.
Zdjęcia niestety nie oddają tej atmosfery i atrakcji. No ale to iluzja, trzeba to zobaczyć na własne oczy. Mnie szczególnie zachwycił obraz, który przedstawiał co innego, kiedy patrzyło się na niego na wprost, a co innego, gdy spojrzało się pod dużym kątem. I nie było to dzieło trójwymiarowe, nic z tych rzeczy.
Wystawa w Muzeum Iluzji nazywa się Magiczny Zawrót Głowy i faktycznie – w głowie się kręci od patrzenia na to wszystko. Już po kwadransie człowiek przestaje wierzyć własnym oczom. Tu nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. A zrozumiałe jest jeszcze mniej. Niektóre rzeczy mierzyliśmy co do milimetra, bo myśleliśmy, że ktoś nas w konia robi! Nic nie było oszukane. Po prostu – iluzja.
Na dobry początek znane z wesołych miasteczek krzywe lustra. A potem to już zabawa na całego. Muzeum nie jest duże, zajmuje dokładnie taką samą powierzchnię jak taras widokowy i Muzeum Motyli, niemniej spędziliśmy tam blisko dwie godziny. Naprawdę jest co robić. A smaczku dodaje fakt, że wielu rzeczy można, a nawet trzeba dotknąć! Jeśli macie obawy, to weźcie rękawiczki. Samo patrzenie to za mało.
Na chętnych czekają zagadki, zabawy kolorami, piaskiem, światłem (kto powiedział, że cień musi być czarny?) i nasz faworyt: stereogramy. Trzeba się naprawdę postarać, żeby płaski obrazek nagle stał się trójwymiarowy, ale jak raz się uda, to obraz nie znika, nawet gdy się mrugnie.
Bilety do Muzeum Iluzji kosztują tyle samo, co do Muzeum Motyli. I to są naprawdę dobrze wydane pieniądze.
Za wszystkie atrakcje w Domu Rybaka można zapłacić kartą. Nawet za toaletę 😉