Dziecko ma rację?
Byłyśmy w bibliotece, Duśka oglądała jakąś badziewną gazetkę dla dzieci i nagle zaczęła krzyczeć:
– To nie tak było! W mojej książce jest inaczej!
Najpierw kazałam się uciszyć, bo do czego to podobne, żeby się tak w bibliotece drzeć (na szczęście nikogo poza nami nie było). Potem zaczęłam dociekać co się stało. Okazało się, że dziecko natrafiło na rysunek układu słonecznego, gdzie na Neptunie był pierścień a na Uranie nie, a w jej książce jest odwrotnie. No i konsternacja… Bo Duśka pamięć to ma, nie mogę zaprzeczyć, a jej książka jest wydana przez National Geographic, więc jakby bardziej wiarygodne źródło niż gazetka dla przedszkolaka. Popatrzyłam na bibliotekarkę, zainteresowaną o co ta awantura, i powiedziałam:
– Jak ona się tak upiera to pewnie tak jest…
Nasza pani Jola jest mądrą kobietą, nie usiłowała bronic gazety dla samej idei tylko zalogowała się do internetu i sprawdziła jak jest naprawdę. No i wyszło na to, że moje dziecko ma rację. To tyle w temacie, że dzieci to małe – głupie i każdy kit przełkną.
Kiedyś oberwało mi się za bezmyślne przytakiwanie.
– Mamo jak myślisz, Mars jest trzecią planetą?
– Tak kochanie
– Nie! Mamo pomyliłaś się, Mars jest czwarty, trzecia jest Ziemia!
No pewnie, że trzecia jest Ziemia i jakbym słuchała co dziecko mówi, to bym takiej głupoty nie palnęła. No ale cóż… więcej tego błędu nie popełniłam.
Nigdy nie okłamuję Duśki dla świętego spokoju. Nigdy też nie mówię, że dowie się jak będzie starsza i pójdzie do szkoły. Do dziś pamiętam jak mnie to irytowało, gdy byłam dzieckiem. Jak czegoś nie wiem, to mówię, że nie wiem, sprawdzamy wtedy w Internecie – co za szczęście, że on jest 😉 A zapytać potrafi o różne dziwne rzeczy:
– Mamo, a jak wysoko kangur skacze?
A skąd ja to mogę wiedzieć? Na szczęście był na YT filmik ze skaczącym kangurem. 😉
Ostatnio byliśmy nad jeziorem. Staliśmy na pomoście, Duśka schyliła się, patrzyła na wodę i nagle zaczęła wołać:
– Nartnik, tam jest nartnik powierzchowy, taki jak w mojej książce!
Nas – dorosłych, było pięć osób, wszyscy tak samo zaskoczeni. Nawet ciężko było zweryfikować jej wiedzę, bo nikt nie wiedział co to nartnik 😉 Sprawdziliśmy w domu, miała rację, z tą drobną różnicą, że nartnik nazywa się powierzchniowiec nie powierzchowy 😉
No i tak właśnie pięcioletnie dziecko zapędziło nas w kozi róg 😛
Dzieci uczą się szybko, dużo zapamiętują, jeśli nauczymy je źle, to z tą błędną wiedzą pójdą w świat. Nie utwierdzam dziecka w błędnym myśleniu, poprawiam, tłumaczę dlaczego się myli. Chłonie wiedzę jak gąbka, nie mogę pozwolić, żeby chłonęła bzdury 😉 Nie mogę też pozwolić, żeby kiedyś się ośmieszyła powtarzając te bzdury głośno, w dodatku twierdząc, że mamusia tak powiedziała 😉
Czasem lepiej powiedzieć „nie wiem” niż palnąć coś od niechcenia. Zawsze można wspólnie sprawdzić niż udawać wszechwiedzącego (i chyba nawet lepiej ;))
A i owszem, lepiej nikogo przy dziecku nie udawać, nikt tak szybko nie wyczuje fałszu jak własne dziecko 😉
Pytanie o skoki kangura, ja bym zaliczyła do tych łatwiejszych. Mi osobiście największe problemy sprawiają pytania w stylu „Dlaczego ten samochód jest czerwony? – Bo ktoś go tak pomalował. – Ale dlaczego?” albo „dlaczego to drzewo rośnie tu? – Bo je ktoś tu posadził. – Ale dlaczego?” itd. Takie oczywiste oczywistości, jak ktoś to już kiedyś powiedział.
Seria „dlaczego” już za nami 😀 To była fajna gimnastyka dla mózgu, przyznaję, ciężko wymyślać ale zawsze coś się wymyśli 😀
Uważam że dzieci to mądre istotki i należy je umiejętnie słuchać
Wyjątkowy artykuł oby więcej pokazywać od tej strony rodziny są rozbite często bo wszędzie zakładamy nieomylność rodziców a rozmawiać powinniśmy z szacunkiem żeby nie zacząć bezmyślnie perswadować i tresować bo nawet nie zauważymy jak zaczniemy wykorzystywać dzieci i potem patologie i brak zaufania okłamywanie ważne szanować się nawzajem i wspólnie rozwiązywać problemy i kryzysy nie być apodyktyczni i być szczerzy wobec dzieci to one się nauczą i nie będą okłamywały rodziców