Mol książkowy czyli dlaczego warto czytać książki
Przeczytałam… hmmm, no właśnie, gdzie? Gdzieś na jakimś blogu, czy w książce Kominka? Jakoś to drugie bardziej mi pasuje. No nieważne. W każdym razie przeczytałam, że dzięki blogosferze czytelnictwo rośnie, bo ludzie czytają blogi czyli ogólnie więcej czytają a książek i tak prawie nie czytają, więc gdyby nie blogi nie czytaliby nic. Może i jakiś sens w tym jest, ale tak na zasadzie: lepszy rydz niż nic. Czy czytanie blogów może zastąpić czytanie książek? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. A dlaczego? Mogłabym powiedzieć bo nie i już, ale spróbuję wyjaśnić swój punkt widzenia.
Jak wygląda czytanie blogów? Czasem trafi się jakiś, który zauroczy czytelnika na tyle, że chce się przeczytać całe archiwum, ale to rzadko. Na co dzień po prostu sprawdza się, czy są nowe wpisy. Ile czasu czytacie jeden tekst na blogu? Minutę, dwie, pięć? I co dalej? Następny blog. I następny. I następny. Skaczecie z tematu na temat, z historii na historię, z fotki na fotkę. Też tak mam, trochę parentingowych, trochę linuxowych, po drodze jakieś finansowe, na deser kulinarne. Mój mózg skacze z tematu na temat, ręka niecierpliwi się na myszce, żeby kliknąć kolejny link, no więc dalej, dalej, dalej… Skupiam się? No przez te dwie minuty tak. Więcej nie muszę, bo tekst się kończy.
Kiedyś czytałam dużo, bardzo dużo, bardzo bardzo dużo. Nie wychodziłam z domu bez książki, nieważne dokąd szłam. Wyjątkiem był kościół. Poza tym brałam lekturę wszędzie – na zakupy, w podróż, do pobliskiego spożywczaka jak szłam po chleb, bo przecież dwie osoby w kolejce to pięć minut na czytanie, obowiązkowo na pocztę, żeby zdrowia i nerwów nie tracić, do banku, do lekarza, nawet z psem na spacer jak miałam wyjątkowo ciekawą i wciągającą pozycję.
Jak urodziłam Duśkę, wiadomo, czas jakby zaczął inaczej biec. Czytałam nadal, ale już mniej. W międzyczasie zaczęłam więcej przebywać w wirtualnym świecie. Minęło kilka lat, Duśka dorosła, a ja zatęskniłam za czytaniem. No i co? No i okazało się, że nie umiem czytać. Nie żebym zapomniała liter , spokojnie, poskładać w słowa i zdania też umiem, ale to jeszcze nie jest czytanie. Nagle okazało się, że mój mózg pracuje innym rytmem, tu minuta, tu dwie, tu pięć, ale skupić się bez przerwy przez godzinę? Tak dobrze to nie ma. Niestety, musiałam się tego nauczyć na nowo. Czytałam na ilość, robiłam założenie, że muszę przeczytać sto stron i czytałam. W końcu to tylko godzina. Na szczęście udało się, wróciłam do dawnego rytmu.
Mogłam oczywiście dojść do wniosku, że widocznie już mnie to nie kręci, wzruszyć ramionami, stwierdzić: “dlaczego warto czytać książki?” i dać sobie spokój. Ale na szczęście nie udało mi się samej siebie oszukać. Bo ja wiem, że mnie to kręci, uwielbiam to, zawsze uwielbiałam, musiałam sobie tylko przypomnieć jak to się robi 😉 Czy warto? A zdarzyło Wam się kiedyś tak utonąć w książce, że zapomnieliście o bożym świecie? Jeśli tak, to nie muszę przekonywać, że warto. Jeśli nie, to mogę tylko współczuć.
Gdyby komuś potrzebne były bardziej naukowe dowody na to, że czytanie ma sens, to Newsweek znalazł ich aż osiem 😉 W dużym skrócie mówiąc, czytanie rozwija inteligencję, ćwiczy pamięć, może zwiększyć kondycję mózgu i pomagać w walce z Alzheimerem. Do tego ostatniego ciężko mi się odnieść, natomiast z resztą jak najbardziej się zgadzam.
Odkąd znowu dużo czytam (średnio dwie książki na tydzień) czuję, że mój mózg pracuje na zupełnie innych obrotach niż kilka lat temu. Łatwiej mi się skupić i skoncentrować na zadaniu, nie czuję potrzeby przerywania żeby zrobić coś “w międzyczasie”, co jeszcze do niedawna było standardem.
Dalej Newsweek donosi, że czytanie uczy empatii. No cóż, były czasy, gdy czytałam jedną książkę dziennie, pewnie dlatego mam tej empatii tak dużo.
Z dalszej części artykułu dowiadujemy się, że czytanie pomaga się zrelaksować i zasnąć. Potwierdzam w całej rozciągłości. Nic mnie tak dobrze nie uspokaja jak czytanie, genialne lekarstwo na stres i nerwy, a bez wieczornej lektury nie zasnę. A jeśli chcemy, żeby i nasze dzieci czytały, trzeba dać im przykład, czytanie jest zaraźliwe 😉 I z tym także się zgadzam!
Co czytam? Najczęściej nic ambitnego, ostatnio przeczytałam „Strzałę posejdona” Clive’a Cusslera, wcześniej „Wymarzony dom” Magdaleny Kordel. W kolejce stoją Coben i Kalicińska. Jeżeli nie znacie tych autorów to chyba nie będę z Wami gadać 😛
Kiedyś czytałam głównie sensacje i thrillery, teraz czytam więcej książek obyczajowych. Dlaczego? Nie wiem, pewnie do tego dorosłam. Czytam sporo wspomnień i uważam, że są bardzo wartościowe – dziesięć lat temu zabiłabym śmiechem tego, kto by mi powiedział, że będę czytała wspomnienia Magdaleny Zawadzkiej. Pewnie za dziesięć lat dorosnę do Dostojewskiego, a za dwadzieścia do Prousta. Upodobania się zmieniają.
Mój gust zmienił się wraz z urodzeniem dziecka. No może trochę później. O czym czytasz? O pani i panu. I tak za każdym razem, bo przecież nie powiem, że o morderstwie prawda? A teraz mogę powiedzieć, o pani i panu nad morzem, o tej pani co grała w tym filmie, wspomnienia tamtego pana, opowiadania tej pani co wiesz…
Po co jej to wszystko mówię? Żeby skorupka za młodu nasiąkła. Żeby też chciała czytać zawsze i wszędzie, a w czasach gdy czytanie nie jest jedyną rozrywką, o zaszczepienie takiego bakcyla może być trudno. Dlatego robię to już teraz. Chyba mi się udaje, bo Duśka prosi o coraz dłuższe bajki na wieczór, ona też chce utonąć w innym świecie.
W czasie ciąży czytałam książkę za książką.Pamiętam jak córcia mnie kopała coraz to mocniej jak książkę opierałam o brzuszek 🙂 Po jej urodzeniu niestety dużo się zmieniło….. jako niemowlak moje dziecko było zbuntowane i nie mogłam przysiąść na ławce z wózkiem obok aby poczytać, a w domu kupa obowiązków. Jak skończyła rok trzeba było ją dokładnie pilnować na placu zabaw. Odkąd skończyła dwa latka to w końcu mogę sobie pozwolić na czytanie. Choć ostatnio jak wchłonęła mnie jakaś książka to moja córka przybiegła i powiedziała żebym już przestała (chyba była zazdrosna, że nie zajmuję się akurat nią a książka)….. Moja… Czytaj więcej »
Duśka teraz weszła w fazę „czytania” lalkom i pluszakom, uwielbiam na to patrzeć, niedługo i Ciebie to czeka 😀 A czytanie książek to chyba jedna z niewielu rzeczy z dzieciństwa, z której się nie wyrasta, na szczęście 😉
moim zdaniem dom bez ksiazek to jak plaza bez piasku:-)
Zgadzam się 🙂
Święta prawda. 🙂
ja uwilebiam.nic mnie tak nie relaksuje jak dobry kryminal
O tak zgadzam się w 100%❤❤❤
gorzej jak sie zacznie czytac i się siedzi do 3-4 rano, ale tylko jeszcze 1 strona ,no na prawdę jedna ,a tu o 6 synek budzi 😛
dawno nie odpoczywałam w wekend ale jeszcze tylko 2 tyg ciężkiej pracy i wracam do żywych 🙂