Najlepsze aplikacje na smartfona – lista subiektywna
Najlepsze aplikacje na smartfona – temat rzeka. Każdy ma swoje ulubione i powody, dla których korzysta z tych, a nie innych. Przeglądam czasem takie zestawienia w poszukiwaniu perełek, dziś podzielę się z Wami moimi ulubionymi aplikacjami.
Na poniższej liście nie ma takich oczywistości jak klient pocztowy czy przeglądarka internetowa. Ja akurat korzystam z Google Chrome w wersji mobilnej, bo lubię, jak mi się wszystko synchronizuje, ale ponoć nie jest to najszybsza i najlepsza przeglądarka na smartfona, więc nie będę polecać. Klienta poczty mam wbudowanego i szczerze – nie mam pojęcia jakiego. A na liście moich ulubionych aplikacji na smartfony znalazły się:
Facebook Lite i Messenger Lite. Łatwo zgadnąć, do czego służą. To okrojona wersja aplikacji, które słusznie zasługują na miano kombajnów. Te oryginalne są przeładowane, ciężkie, żrą baterię jak głupie i nie dają nic w zamian. Wersje Lite są uproszczone, mniej w nich bajeranckich wodotrysków, za to chodzą szybko, płynnie i wydajnie. Ponieważ ja korzystam z nich sporadycznie, stawiając na wygodę, jaką daje laptop, w zupełności mi wystarczają. Sprawdzą się też na starszych telefonach.
Blue Light Filter – Night Mode – prosta i lekka aplikacja, która automatycznie zmniejsza ilość emitowanego przez ekran tzw. niebieskiego światła. Włącza się i wyłącza o określonej godzinie, można też aktywować ją ręcznie. Taki mały gadżet, który pozwala bawić się telefonem wieczorem, a potem spokojnie spać. Niebieskie światło zaburza wydzielanie melaniny, co w konsekwencji powoduje trudności z zasypianiem. Właśnie dlatego nie powinno się wieczorami siedzieć w internecie 😉
Notatki Keep – aplikacja ze stajni Google. Kto nie lubi giganta, nie musi używać. Ja wychodzę z założenia, że ma on ciekawsze rzeczy do roboty, niż podglądanie moich notatek. Keep lubię za synchronizację. Tworzę notatki w komputerze i już po kilku sekundach mam je na telefonie. I odwrotnie.
Pocket – lepszy niż zakładki. Ta aplikacja co prawda wymaga założenia konta, żeby wszystko się ładnie synchronizowało, ale i tak ją lubię. Odkryłam, że mądre artykuły wolę czytać w telefonie 😉 Pocket wymaga wtyczki do Chrome (nie wiem, jak jest na innych przeglądarkach), korzystanie z niego jest niezwykle proste. Jeśli znajdziemy coś, co chcemy przeczytać później, wystarczy kliknąć „Dodaj do Pocket”. Później można spokojnie przeczytać artykuł na telefonie – bez reklam, wyskakujących okienek, dźwięku, który bierze się nie wiadomo skąd, i innych nie zawsze mile widzianych niespodzianek. Korzystam z Pocket głównie przy pracy. Zdecydowanie łatwiej mi się skupić, czytając na smartfonie.
Lithum – czytnik e-booków. Skoro przy czytaniu jesteśmy, to pora na Lithum. Co prawda znawcy twierdzą, że lepiej kupić prawdziwy czytnik, niż korzystać z aplikacji, ale ja czytam e-booki baaaardzo sporadycznie, więc takie rozwiązanie jest dla mnie najlepsze. Lithum lubię za wygodę obsługi i możliwość ustawienia kolorów sepii, co znacznie oszczędza moje zbolałe oczy.
MoBiLET – dla tych, co nie potrzebują biletów miesięcznych. Kto miał niemiłą przyjemność poruszać się komunikacją po obcym mieście, ten wie, jak to wygląda. Gdzie kupić bilet, za ile, jak skasować i czy w ogóle trzeba? Korzystam z tej aplikacji w Warszawie i Trójmieście, ale można też w innych miastach, jest ich całkiem sporo. Zasada działania jest prosta – ładujemy konto, po czym „kupujemy” bilet w telefonie. W czasie kontroli trzeba pokazać kod QR. Aplikacja umożliwia też płatne parkowanie oraz kupno biletu na pociąg, ale tylko kilku przewodników. W ogóle tego typu apek jest dużo, warto poszukać tej, która obsługuje interesujące nas miasta i linie kolejowe. Ja mam jeszcze mPay, bo obsługuje Koleje Mazowieckie, ale nie przepadam za nią, jest mało intuicyjna.
Pogoda&Radar. Moja ulubiona prognoza pogody, która pozwala podglądać przesuwanie się chmur i opadów w czasie rzeczywistym. Prognozy też ma całkiem przyzwoite, te na najbliższe godziny sprawdzają się bardzo dobrze. Czym dalej, tym trudniej, ale to normalne. Natomiast co do godzin – kiedyś „wywróżyłam” mężowi, że jak wysiądzie z pociągu i będzie szedł do domu, to akurat będzie pół godziny przerwy w deszczu, bo w ogóle lało. Miałam rację. A raczej aplikacja miała rację 😉
VLC – prosty odtwarzacz multimediów. Prosty i skuteczny, chciałoby się dodać. Próbowałam kilku i dźwięk z tego najbardziej mi przypadł do gustu. Wbudowany korektor graficzny też jest „z górnej półki”, ma całkiem sporo szablonów. Aplikacja czytelna, aczkolwiek może za bardzo pomarańczowa, ale słuchaniu muzyki to nie przeszkadza. Działa w tle.
KDE Connect – proste przesyłanie plików z telefonu na komputer i odwrotnie. Wymaga zainstalowania odpowiedniej aplikacji w komputerze. Wygodne, jeśli komputer nie ma modułu Bluetooth. Warunek jest taki, że oba urządzenia muszą pracować na tym samym WiFi. Aplikacja zatrzymuje odtwarzanie multimediów na komputerze, gdy dzwoni telefon. Drobiazg, ale przydatny. KDE Connect jest stworzone na system Linux ze środowiskiem graficznym KDE (ponoć działa też na Gnome, ale nie sprawdzałam, nie gwarantuję), ale jestem pewna, że da się coś takiego znaleźć i na inne systemy.
Dla uniknięcia jakichkolwiek podejrzeń wyjaśniam: lista jest całkowicie subiektywna i nikt mi za żadną reklamę nie zapłacił. Polecam za darmo i od serca.