Niespodziewani goście? Nie wpadaj w panikę
Mogłoby się wydawać, że w epoce telefonii komórkowej nie ma takiego zjawiska jak niespodziewani goście i właściwie nie musimy być na nich zawsze gotowi. Błąd! Oni nadal funkcjonują, czają się za winklem i tylko czekają, by nas zaskoczyć. Oczywiście w najmniej odpowiednim momencie.
Niespodziewani goście – kto to taki
Raczej nie będzie to dawno niewidziana ciocia z Ameryki, bo ta jednak by się zapowiedziała. Nieoczekiwani goście to tacy, którzy po prostu pojawiają się nagle na progu. Na ogół mieszkają w miarę blisko i niekoniecznie mają dzieci. Blisko – bo nie chcą odbić się od naszych drzwi i nocować na dworcu (to nie takie proste, Straż Miejska na to nie pozwoli), a hotele są drogie. Mieszkają więc blisko i w razie niepowodzenia po prostu wracają do siebie. Nie mają dzieci, bo gdyby mieli, to by nas uprzedzili, że się zbliżają. I to nie zawsze z troski o nas, ale raczej z myślą o swoich pociechach. Żaden doświadczony rodzic nie ma ochoty na płacz „bo cioci nie było w domu”.
Niespodziewani goście uważają się za naszych dobrych znajomych – na tyle dobrych, że nie martwią się o konwenanse. Czasem są rodziną, a przecież rodzina zaproszenia nie potrzebuje, prawda? A czasem po prostu z niewiadomych powodów uważają, że mają do nas prawo. W każdym z tych przypadków trzeba sobie jakoś poradzić, szczególnie jeśli uważamy, że udawanie nieobecności nie wchodzi w grę.
Niespodziewani goście – gdzie ich przyjąć
Ideałem byłaby sytuacja, gdybyśmy mieli na tyle duży dom lub mieszkanie, by zarezerwować sobie jeden pokój na takie atrakcje. Nie wpuszczamy tam męża ani dzieci, nie składamy prania, nie przechowujemy na wierzchu żadnych „przydasi”. Taki pokój reprezentacyjny otwierany w nagłych sytuacjach byłby bardzo przydatny. Niestety, życie mało kogo rozpieszcza i raczej zastanawiamy się, jak upchnąć dwoje dzieci w jednym pokoju, żeby się nie pozabijały, niż który pokój wyłączyć z użytku, a zaglądać do niego wyłącznie w celu podlania kwiatków i wytarcia kurzy.
Nie ma pokoju „dla gości”? Trzeba improwizować. Tak zwany duży pokój powinien być zawsze w stanie średniej gotowości (w końcu nie mieszkamy w muzeum), trzeba więc nauczyć się nie zostawiać nic na wierzchu. Zresztą taki nawyk odkładania wszystkiego od razu na miejsce jest bardzo przydatny, ułatwia życie i utrudnia bałaganowi rozrastanie się – warto potrenować. Lekki rozgardiasz może być, bez przesady, w końcu to dom, a goście są niespodziewani.
W ostateczności „swoich” gości można przyjąć w kuchni, jeśli akurat tam urzędujemy i jeśli jest tam choćby kawałek stołu, do postawienia kawy lub herbaty.
Niespodziewani goście – czym ich poczęstować
W dawnych czasach, gdy nie było telefonów (nie tylko komórkowych, stacjonarne też były luksusem) zapobiegliwe panie domu przechowywały w czeluściach szafek kuchennych paczkę słonych paluszków lub nieśmiertelnych wedlowskich „Delicji”, które można było zawsze zaserwować gościom. Dziś słone paluszki brzmią trochę archaicznie i pewnie niejednej osobie skojarzą się z filmem „Kogel mogel”. Niemniej jednak warto byłoby mieć zachomikowane coś na czarną godzinę, jakiś średnio słodki drobiazg do kawy, który można zaproponować także dzieciom.
W naszym dziale Kulinaria znajdziecie kilka prostych przepisów na błyskawiczne „coś z niczego”. Zerknijcie zwłaszcza na desery i przekąski, te robi się naprawdę szybko.
Niespodziewani goście – weź byka za rogi
No dobrze, a co jeśli goście stoją na progu, a my mamy w lodówce lód i światło, bo reszta właśnie się skończyła, w pralce pranie czeka na powieszenie, bałagan kipi aż na klatkę schodową, a maluch ma kolkę i właśnie zasnął? Brzmi jak Armageddon, ale to obraz znany każdej młodej mamie. W takim wypadku nie mamy wyjścia – niespodziewanych gości traktujemy jak błogosławieństwo i perfidnie wykorzystujemy. Ktoś to pranie musi powiesić, ktoś musi skoczyć do sklepu na dół po kawę i pączki, przy okazji po kilka innych drobiazgów. Przecież młodej mamie się nie odmawia, prawda? Nawet jeśli z wizytą wpadła wiekowa ciotka, to umówmy się, skoro zaryzykowała taką wizytę bez wcześniejszego ustalenia terminu, to raczej na brak kondycji nie narzeka. My w tym czasie odgruzowujemy pokój z pierwszej warstwy bałaganu, to znaczy zdejmujemy wszystko ze stołu i krzeseł i kładziemy obok. No dobra, możemy przy okazji pochować to i owo. No i wreszcie się uczesać.
Dla niespodziewanych gości nie musimy być przesadnie mili. Jeśli poczują się niedopieszczeni naszą wymuszoną gościnnością, to może następnym razem przypomną sobie, że istnieją telefony komórkowe i internet, za pomocą których można łatwo i szybko poinformować o swoich planach i zapytać o zgodę na wizytę.