Ciąża i dziecko 3 sierpnia 2023

Odruch Babińskiego u niemowląt i starszych dzieci. Jak go rozpoznać i o czym świadczy?

Odruch (objaw) Babińskiego to jeden z odruchów noworodkowych, które pojawiają się u najmłodszych. Z czasem ta reakcja powinna wygasnąć, a jeśli pojawia się w późniejszym wieku, może świadczyć o problemach neurologicznych. 

Czym jest odruch Babińskiego?

Odruch Babińskiego utrzymujący się do 2. roku życia, uważany jest za odruch fizjologiczny związany z niepełną mielinizacją dróg ośrodkowego układu nerwowego. Zdarza się, że ustępuje jeszcze w 1. roku życia. To charakterystyczna reakcja, która pojawia się jako grzbietowe zgięcie palucha i rozszerzenie pozostałych palców podczas drażnienia zewnętrznego brzegu podeszwowej powierzchni stopy. Jego obecność świadczy o prawidłowym rozwoju układu nerwowego u malca. 

Z czasem, gdy układ nerwowy właściwie dojrzewa, odruch Babińskiego zastępuje tzw. odruch podeszwowy. To znaczy, że jeśli drażni się stopę dziecka, jego palce “zwijają się”, a nie rozkładają. W przypadku, gdy odruch Babińskiego utrzymuje się u dziecka w trzecim roku życia, należy skonsultować go z pediatrą, a jeszcze lepiej, z neurologiem. 

O czym świadczy pojawienie się odruchu Babińskiego u starszych dzieci i osób dorosłych?

Jeśli odruch Babińskiego pojawia się u starszych dzieci lub u osób dorosłych po podrażnieniu skóry podeszwy stopy, może świadczyć o nieprawidłowościach wynikających z uszkodzenia ośrodkowego neuronu ruchowego. 

W efekcie drażnienia stopy u osoby zdrowej pojawia się fizjologiczny odruch podeszwowy, w którym dochodzi do zgięcia wszystkich palców stopy i skurczu przednich mięśni uda (udo się nieznacznie zgina).

W przypadku uszkodzenia drogi korowo-rdzeniowej pojawia się patologiczny objaw Babińskiego, czyli zgięcie palucha i natychmiastowy powrót do pozycji wyjściowej po ustąpieniu czynnika drażniącego. 

Obecność powyższej reakcji może świadczyć o problemach takich jak np.: 

  • choroba Charcota-Marie’a-Tootha typu V;
  • ataksja Friedreicha;
  • zwyrodnienie sznurowe rdzenia (zaburzenia czucia głębokiego);
  • zanik wieloukładowy.

Jeśli dziecko ma więcej niż 2 lata i pojawiają się wątpliwości związane z obecnością odruchu Babińskiego, należy porozmawiać z lekarzem pediatrą lub neurologiem. Trzeba zaznaczyć, że prawidłowa interpretacja tej reakcji nie zawsze jest oczywista i powinien zająć się tym specjalista.  


Źródło: fizjoterapeuty.pl,  mamotoja.pl
Źródło zdjęcia:  Daniel Thomas/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Rozwój 3 sierpnia 2023

Poradniki dla rodziców – nasze TOP 7

Poradniki dla rodziców to w zasadzie temat rzeka i nawet w naszym dziale z recenzjami książek znajdziecie ich całkiem sporo. Poprosiłam moje koleżanki o wskazanie tych, które naprawdę utkwiły im w pamięci i nawet po kilku latach uważają je za wartościowe. Nie znaczy to, że wszystkie pozostałe zostały nieobiektywnie zrecenzowane. Po prostu ta akurat złota siódemka nam, mamom z W Roli Mamy, przydała się najbardziej.

Tytuły książek nieprzypadkowo mają różowe kolory. Kryją się w nich link do pełnych recenzji. Poniżej znalazły się jedynie ich fragmenty.

 

 

Poradniki dla kobiet w ciąży i rodziców małych dzieci

Pierwsze poradniki, po jakie sięgają rodzice, dotyczą raczej „obsługi” dzieci, niż faktycznego wychowania. Tu, zdaniem naszej Hani, warte uwagi są dwie poniższe pozycje:

Rozwój dziecka 0-3 lat oraz Rozwój dziecka 3-6 lat – Joshua D. Sparrow, Thomas B. Brazelton

 

Fenomenalny, kompletny, rzetelny, wiarygodny, praktyczny, zaskakujący i szczery – to tylko kilka przymiotników, które mogą z powodzeniem opisywać ten (nie)poradnik dla rodziców! Tak, zbrodnią byłoby włożyć taką pozycję między poradniki i przypiąć łatkę zbioru „złotych myśli wychowawczych”!

Dla kogo? Dla rodziców i przyszłych rodziców, dla dziadków oraz pozycja obowiązkowa dla wszystkich przyszłych pedagogów! Jako mama i przyszła mama: znalazłam tu podpowiedzi i odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, jako pedagog i położna: ciekawą i wartościową lekturę, bogatą w fakty, zmuszającą do myślenia i poszerzającą horyzonty! Ugruntowałam i zarazem rozwinęłam swoją wiedzę oraz uporządkowałam odczucia subiektywne – te matczyne, pełne wątpliwości i troski.

Ciekawe spostrzeżenia oraz życiowe przykłady nadają lekturze przyjemny wydźwięk. Całość to istne kompendium wiedzy, jednak nie można zarzucić autorom zdawkowej czy czysto encyklopedycznej formuły. Idealnie wyważony złoty środek ułatwia korzystanie z książki. Uporządkowanie treści pozwala w razie potrzeby na korzystanie z tej pozycji również „wyrywkowo”. Szukamy konkretnego zagadnienia i okazuje się, że bez problemu możemy znaleźć słówko na dany temat (rozdziały zostały zatytułowane w bardzo intuicyjny sposób). Oczywiście nie ma przeszkód aby oddać się lekturze, jak dobrej powieści – jednak weźmy pod uwagę bogactwo zawartych informacji, z pewnością nie nauczymy się wszystkiego na pamięć 😉

 

 

 

Maluchy, nawet te bardzo małe, też można wychowywać, a najlepszym dowodem na to jest poniższa pozycja, mój osobisty faworyt, jeśli chodzi o wszelakie poradniki.

Jak bez napięć wychować pewne siebie dziecko – Michaeleen Doucleff

 

 

Jak bez napięć wychować pewne siebie dziecko

Miał być poradnik, wyszła książka kulturoznawcza. Tak mogłabym w skrócie opisać pozycję Jak bez napięć wychować pewne siebie dziecko, gdyby nie to, że z zasady staram się być obiektywna przy pisaniu recenzji. Jednak pierwsze wrażenie było właśnie takie. Drugie i trzecie zresztą też. Zakochałam się w tej książce, ale wcale nie z tych powodów, które mogłyby się wydawać oczywiste w przypadku poradnika. Nie, nie sprawił cudu w moim domu. Moje dziecko ma trzynaście lat i na większość opisanych w nim metod wychowawczych jest już za późno. Przyznaję, trochę żałuję, że nie wpadł w moje ręce dziesięć lat wcześniej.

Autorka podała masę przykładów, takich konkretnych, jak zwracać się do dzieci, jakimi słowami, w jakim momencie itp., czego od nich oczekiwać, a czego absolutnie nie. Co robić i czego nie robić, by proces wychowania nie był stresujący ani dla dzieci, ani dla rodziców (a nie oszukujmy się, często jest). W książce jest dużo stricte poradnikowych fragmentów i wyróżnionych szarym tłem podsumowań. Dodam, że to pierwszy poradnik, który obiecałam przechować dla mojej córki i wręczyć jej, gdy będzie się spodziewała pierworodnego dziecka. I na pewno to zrobię!

Dla kogo jest pozycja Jak bez napięć wychować pewne siebie dziecko? Przede wszystkim dla przyszłych rodziców i tych, którzy mają małe dzieci. Nie wykluczam, że rodzice siedmio, ośmio, może dziewięciolatków też znajdą tu porady do wcielenia w życie. Jako mama trzynastolatki widzę dla siebie zdecydowanie mniejsze pole do popisu, ale to ja – wy macie prawo odebrać to inaczej.

 

 

Poradniki dla rodziców przedszkolaków i dzieci w wieku wczesnoszkolnym

Do tego akapitu trafiła tylko jedna pozycja, za to naprawdę warta uwagi. Prawda jest bowiem taka, że im wcześniej zaczniemy wychowawcze rewolucje, tym łatwiej będzie przeforsować nowe zasady.

Wychowanie w duchu prostoty – Kim John Payne i Lisa M. Ross

 

 

 

Książka Wychowanie w duchu prostoty podzielona jest na sześć rozdziałów plus wstęp i epilog. Każdy rozdział traktuje o innej sferze życia. I każdą da się uprościć! Trzeba tylko chcieć i mieć na to energię, co nie zawsze jest łatwe. Autorzy (jest ich dwoje, ale czytając, miałam wrażenie, że książkę napisał mężczyzna, sporo tam: przybyłem, zaobserwowałem, zacząłem itp.) podają proste recepty na skomplikowane życiowe sytuacje, bezlitośnie obnażają błędy wychowawcze, negują wiele zasad uznanych za „życiowe pewniki”, w końcu przekonują, że upraszczanie ma głęboki sens. Uprzedzają też, że o ile z małymi dziećmi będzie łatwo, o tyle nastolatki na pewno zbuntują się na pierwszą wzmiankę o zmianach. Jednocześnie w książce znajdziemy zapewnienie, że jeśli naprawdę chcemy cokolwiek w naszym życiu zmienić, to wiek dzieci nie jest przeszkodą. W niektórych przypadkach proces będzie trwał dłużej, ale na pewno przyjdą efekty.

Komu poleciłabym tę książkę? Na pewno rodzicom przedszkolaków, bo o ile pamiętam, to w tym wieku zaczyna się zasypywanie dzieci zabawkami, propozycjami, atrakcjami, wiedzą potrzebną i niepotrzebną. Na etapie przedszkola płynący zewsząd nadmiar dóbr i bodźców można zatrzymać i dziecko nawet tego nie zauważy. Myślę, że rodzice młodszych uczniów też bardzo na tej lekturze skorzystają. A rodzice nastolatków? Hmm. No ja zamierzam przetestować kilka rozwiązań, ale czuję, że to będzie baaardzo twardy orzech do zgryzienia. Żałuję, że ta książka nie wpadła mi w ręce wcześniej.

Poradniki dla nastolatków i rodziców nastolatków

Burzliwy okres dojrzewania jednakowo daje się we znaki i rodzicom, i dzieciom. Nie ma co się oszukiwać, trudno w tym czasie o porozumienie i kompromis. Młody człowiek dąży do niezależności, dorosły widzi jak na dłoni wszystkie popełniane przez dziecko błędy i próbuje im przeciwdziałać. Poradniki dla rodziców nastolatków niosą cenne wsparcie i nadzieję, że ten zły czas kiedyś minie. Z kolei sami nastolatkowie mają szansę uzyskać odpowiedzi na wiele pytań, których z różnych powodów nie chcą zadać rodzicom.

 

 

Dlaczego szkoła Cię wkurza i jak ją przetrwać – Mikołaj Marcela

 

Jeśli Twoje dziecko kiedykolwiek zastanawiało się, dlaczego szkoła wkurza i jak ją przetrwać, to ta książka być może pomoże to zrozumieć. Autor, Mikołaj Marcela, nie tylko postanowił wytłumaczyć przyczynę niechęci do tej instytucji, ale przede wszystkim wyjaśnia i pokazuje, w jaki sposób poradzić sobie (nie tylko) w tej szkolnej rzeczywistości.

Z książki dowiemy się jakie techniki stosować, by szybko i skutecznie się uczyć, jak zmienić nastawienie do życia i co zrobić, by łatwiej zmotywować się do nauki, jak wartościować pewne rzeczy i nadawać im priorytety. A to wszystko napisane jest w prosty sposób, język jest młodzieżowy. Można stwierdzić, że autor próbuje zakumplować się z młodym czytelnikiem. To, co naprawdę spodobało mi się w tej książce, to mnóstwo wytłuszczeń, wyróżnień, tabelek i podsumowań, które są streszczeniem i tak zwięzłej już dawki wiedzy. Poza tym autor podkreśla, że błędy i porażki to podstawa uczenia się, a bardzo często o tym zapominamy.

 

 

Nagie fakty, 39 pytań na temat seksu, których rodzice woleliby nie usłyszeć – Josh McDowell, Erin Davis

 

nagie fakty

 

Pytania na temat seksu bywają trudne, a kiedy zadają je nasze dzieci, stają się krępujące. Nie każdy rodzic czuje się na tyle komfortowo by rozmawiać o tym ze swoją dojrzewającą pociechą, nie wszyscy wiedzą na ten tematy tyle, by rzeczowo, bez emocji o tym dyskutować. Zostawienie tego zadania rówieśnikom jest odważnym krokiem, Internet znów podaje wiele niewłaściwych treści. A co w przypadku młodych, wierzących ludzi będących na rozdrożu? Jak pogodzić ze sobą biologię z religią, a Boga z seksem?

Czy to jest książka odpowiednia dla nastolatków? Zdecydowanie tak. Jest napisana prostym, zrozumiałym językiem, mamy wrażenie, że autor jest naszym przyjacielem – nie ocenia. Choć sama nastolatką byłam dawno temu, książka zmusiła mnie do refleksji na temat współżycia i obnażyła moją niewiedzę w pewnych kwestiach – na lekcjach biologii nie dowiemy się tyle, co z „Nagich faktów”. Jeśli obawiacie się, że to poradnik tylko dla wierzących to z czystym sumieniem mogę napisać, że nie.

 

 

Dziewczyńskie sprawy. Przewodnik po dojrzewaniu – Nina Brochmann, Ellen Støkken-Dahl

 

(…) zaintrygowana tytułem „Dziewczyńskie sprawy. Przewodnik po dojrzewaniu” przeczytałam go od deski do deski i muszę przyznać, że jestem nim pozytywnie zaskoczona. Autorki książki, Nina Brochmann i Ellen Støkken-Dahl, zawarły na przeszło dwustu sześćdziesięciu stronach wszystko to, co istotne i przydatne dla młodej dziewczyny. Gdy więc przyjdzie czas, będę mogła ze spokojem wręczyć córce tę książkę, nie obawiając się, że zrobi jej papkę z mózgu.

Przewodnik ten został bowiem fantastycznie napisany, niezwykle prostym językiem, myślę, że idealnie trafiającym do nastolatków. Nie ma tu niejasnych słów i zawoalowanych fachowych określeń. Szczerze mówiąc, podczas lektury niejednokrotnie miałam wrażenie, że rozmawiam z najlepszą przyjaciółką, która subtelnie i rzeczowo opowiada o wszelkich zmianach, jakie zachodzą w dziewczęcym ciele podczas dojrzewania.

Bardzo podoba mi się to, że w poradniku zawarty jest jasny przekaz, a właściwie to dwa. Pierwszy uświadamia, że każdy z nas jest inny i mamy do tego prawo. Nie musimy wyglądać podobnie, ani lubić tego samo, tyczy się to również orientacji. Odmienność nie jest niczym złym. Drugi przekaz prawi o tym, że wszystkie jesteśmy piękne i wyjątkowe.

 

 

Chłopackie sprawy. Przewodnik po dojrzewaniu – Nina Brochmann, Ellen Støkken Dahl

Książka ta jest bardzo podobnie skonstruowana do „dziewczyńskiej” wersji, tzn. napisana jest prostym językiem, wyraźnie skierowana do chłopców w wieku od 10 do (mniej więcej) 16 lat. Całość podzielona jest na (aż) 31 rozdziałów, a każdy z nich krótko i zwięźle przedstawia istotę tematu – to ważne, bo nie wszyscy chłopcy lubią czytać.

Czego dowiedzą się chłopcy z tego przewodnika? Mam wrażenie, że wszystkiego, co powinni wiedzieć. Poczynając od podstaw, czyli tego, co właściwie dzieje się w okresie dojrzewania, jak zmienia się ich ciało, gdzie pojawi się nowe owłosienie, jak zbudowany jest penis, skąd się biorą pryszcze, czy co to jest mutacja.

Dalej autorki zgłębiają nieco bardziej intymną tematykę dotyczącą: wzwodu (co to jest, dlaczego się podniecamy i jak sobie radzić z niechcianym wzwodem), masturbacji (czym jest i jak to robić), a także orgazmu i wytrysku. Przy okazji chłopcy dowiedzą się też, skąd się biorą dzieci i czy każdy seks kończy się ciążą.

Ponadto w książce poruszony jest temat różnych dolegliwości i urazów narządów płciowych – niektóre z nich powinny zostać skonsultowane z lekarzem, jednak aby wiedzieć, kiedy potrzebna jest pomoc, należy dobrze poznać swoje ciało. W tym celu pokrótce omówione zostały między innymi: stulejka, skręt jądra i guzki w mosznie.

 

 

Jeśli powyższa lista Was nie satysfakcjonuje lub jesteście na innym etapie wychowawczym, zapraszam do pozostałych recenzji poradników.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża i dziecko 3 sierpnia 2023

Pieluchy jednorazowe – jak uratować świat przed stertą pieluch?

Na całym świecie z każdym kolejnym pokoleniem rośnie świadomość ekologiczna dotycząca produktów codziennego użytku, co szczególnie widoczne jest wśród młodych rodziców. To ważne, bo duży problem dla środowiska stwarzają  zużyte pieluchy jednorazowe.

Prawie połowa uczestników ubiegłorocznej, czwartej edycji globalnego badania „Who Cares, Who Does?” (tłum. “Komu zależy, a komu nie?”) deklaruje, że pandemia COVID-19 uświadomiła im, jak ważny jest zrównoważony rozwój w podejmowaniu codziennych decyzji. 

W raporcie, przeprowadzonym przez Kantar na 90 tysiącach respondentów w 26 krajach, gospodarstwa domowe podzielono na trzy kategorie w oparciu o ich proekologiczne zachowania. Dobrą wiadomością jest to, że najbardziej powiększyła się (z 16 do 22% w ciągu dwóch lat) grupa osób, która w największym stopniu troszczy się o środowisko i podejmuje wiele wysiłku w celu zmniejszenia ilości wytwarzanych odpadów. Kolejne 40% stanowią osoby, które martwią się o środowisko, ale nie podejmują zbyt wielu działań w celu zmniejszenia ilości odpadów z tworzyw sztucznych w swoim otoczeniu. Ostatnią, prawie tak samo liczną grupą (38%) tworzą gospodarstwa domowe, których przedstawiciele w niewielkim stopniu lub wcale nie interesują się środowiskiem i nie podejmują żadnych kroków w celu zmniejszenia ilości odpadów. Jednocześnie zauważalna jest wyraźna zmiana pokoleniowa w kierunku coraz większej świadomości ekologicznej i gotowości do wybierania produktów bardziej przyjaznych dla środowiska mimo ich często wyższej ceny.

Do pierwszej z wymienionych wcześniej grup zaliczają się głównie milenialsi, którzy stanowią największy odsetek (36%) w grupie osób świadomych ekologicznie, podczas gdy najmniej jest wśród nich przedstawicieli tzw. cichego pokolenia (4%), czyli ich dziadków i babć urodzonych w latach 30. i 40. Najmłodsze pokolenie Z, mimo dużej wiedzy i zaangażowania, to w większości wciąż nastolatki, które mają bardziej ograniczoną siłę nabywczą. Aktualnie najwięcej więc zależy od milenialsów, czyli w dużej mierze młodych rodziców. Pojawienie się dzieci ma największy wpływ na zmianę ich nawyków zakupowych w kierunku bardziej odpowiedzialnym środowiskowo. 

Młodzi rodzice przeżywają często szokujące zderzenie z rzeczywistością w postaci ogromnej liczby produktów jednorazowych dla dzieci oraz jeszcze większej ilości odpadów generowanych w trakcie opieki nad niemowlęciem. Według ostrożnych szacunków międzynarodowej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) na jedno dziecko w okresie pieluchowania przypada co najmniej 5 tysięcy zużytych pieluch, które trafiają w większości do odpadów zmieszanych, a następnie na wysypisko śmieci. 7% odpadów wytwarzanych przez gospodarstwa domowe na całym świecie stanowią zużyte pieluszki, z których zdecydowana większość to produkty jednorazowe rozkładające się ponad 100 lat. Ich zawartość to nie tylko odchody, ale także cały szereg chemikaliów – między innymi dioksyny, ftalaty (substancja toksyczna, szczególnie niebezpieczna dla dzieci) oraz związki bakteriobójcze.

Nic więc dziwnego, że pod presją rodziców-użytkowników pieluch wiele firm i instytucji badawczych na całym świecie szuka rozwiązań mogących ograniczyć skalę problemu. Stosowanie jednorazowych pieluch wygrywa z alternatywą, jaką jest wielopieluchowanie, przez ogromną łatwość i wygodę użytkowania, ale przez ich złożoną strukturę recykling jest bardzo trudny do realizacji. Wśród najciekawszych eksperymentów w tym obszarze jest prototyp maszyny stworzony przez zespół naukowców z tajwańskiego Uniwersytetu Chung Hua, która w ciągu godziny jest w stanie przekształcić 100 kilogramów zużytych pieluch w surowce wtórne. Urządzenie może być używane w miejscach, w których zużywa się dużo pieluch, na przykład w szpitalach. Od powszechnego stosowania tego typu rozwiązań wciąż jednak dzieli nas wiele lat. Na szczęście na rynku, w tym w Polsce, pojawiły się już pieluszki jednorazowe o bardziej naturalnym składzie i wyższym stopniu biodegradacji. Do ich produkcji wykorzystywane jest najczęściej wysokiej jakości włókno bambusowe lub bawełna organiczna.

“Nasze pieluszki stworzyliśmy z myślą o dzieciach i ich przyszłości. Cały czas szukamy odnawialnych materiałów i staramy się dbać zarówno o maksymalną ochronę delikatnej skóry dziecka, jak i zmniejszać zanieczyszczenie środowiska” – tłumaczy Anna Kubielska, współzałożycielka polskiej marki Bambiboo produkującej pieluchy o zminimalizowanym negatywnym wpływie na środowisko. We wszystkich jednorazowych pieluszkach marka stosuje wyłącznie materiały pochodzenia roślinnego przy skórze i biopochodną, całkowicie bezchlorową pulpę drzewną pochodzącą z odpowiedzialnie zarządzanych lasów. 

Coraz bardziej ekologiczne nawyki dotyczące produktów codziennego użytku to nie tylko moda, ale i konieczność, zwłaszcza dla rodziców dzieci w okresie pieluchowania. Na szczęście dostępnych rozwiązań jest coraz więcej w odpowiedzi na rosnące oczekiwania konsumentów. Nikt nie chce przecież skazać swoich dzieci na życie na zaśmieconej i zatrutej planecie.

Źródło wpisu: informacja prasowa
&Obraz Mahesh Patel z Pixabay
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close