Uroda 23 listopada 2022

Pielęgnacja skóry – wybór kosmetyków i ułożenie planu

Każda z nas marzy o zdrowej, gładkiej, lśniącej i pozbawionej wszelkich niedoskonałości skórze. Niestety rzeczywistość bywa brutalna i większość z nas na co dzień boryka się z różnymi problemami. Przyczyny ich powstawania są różne – tryb życia, dieta, praca w niekorzystnych warunkach, stres, używki, czy po prostu niewłaściwa pielęgnacja. I na tym ostatnim aspekcie chciałabym się dzisiaj skupić.

Nie jest bowiem sztuką kupować kosmetyki na chybił trafił, na zasadzie: Nie jestem pewna, czy tego właśnie potrzebuję, ale spróbuję, może się sprawdzi, a jak nie, kupię sobie inny.  Albo: mam nadzieję, że kosmetyk, który wybiorę, dopasuje się do mojej skóry.

To nie jest właściwa droga do świadomej i dobrej pielęgnacji, a niestety wiele z nas tak właśnie robi. Trzeba więc diametralnie zmienić swoje podejście, skupiając się na skórze i jej potrzebach, a nie na kosmetykach.

Sięgając więc po nowy produkt do pielęgnacji, zapamiętaj dwie podstawowe zasady:

Skupiaj się na skórze, a nie na kosmetykach.

Zanim zapytasz: Jak (zwalczyć problem)? Zadaj sobie pytanie: Dlaczego (mam taki problem)?

Zawsze szukaj przyczyny problemów

Zanim kupisz kosmetyk, czyli zanim będziesz chciała rozwiązać skutek, zadaj pytanie: jaka jest przyczyna. Czego potrzebuje moja skóra?

PIELĘGNACJA SKÓRY W KILKU KROKACH:

KROK #1

Określ swoje oczekiwania wobec skóry. Ważne, by były one realne do osiągnięcia. Nie chodzi bowiem o to, by na tym etapie marzyć o idealnie gładkiej skórze, młodszej o X lat, a o to, by poprawić jej stan. Twoim celem może zatem być: spłycenie zmarszczek, eliminacja łuszczącej się skóry (poprawa nawilżenia), zmniejszenie widoczności porów skóry, likwidacja zaczerwienienia, usunięcie zaskórników/trądziku.

KROK #2

Przełóż swoje oczekiwania na potrzeby skóry. Niedoskonałości nie zawsze mają tę samą genezę. Przykładowo: trądzik u jednej osoby może być wynikiem nadmiernej produkcji sebum, u drugiej zaburzeń pracy hormonów płciowych, a u trzeciej niewłaściwej pielęgnacji (jak choćby zbyt mocnego wysuszenia skóry). U wszystkich tych osób oczekiwania będą te same – pozbycie się zmian trądzikowych – natomiast potrzeby skóry są zupełnie inne.

W tym miejscu może przydać Ci się mała ściąga wskazująca, w jaki sposób skóra sygnalizuje, z czym ma problem/czego potrzebuje:

ZABURZONA BARIERA HYDROLIPIDOWA:
– wysuszenie,
– uczucie napięcia i ściągania,
– rumień,
– uczucie podrażnienia.

NADMIERNA PRODUKCJA SEBUM:
– przetłuszczanie się skóry,
– zaskórniki,
– grudki, krostki ropne i stany zapalne,
– rozszerzone pory.

NACZYNKA:
– rumień, głównie na policzkach,
– wysuszenie,
– widoczne rozszerzone naczynka,
– uczucie ciepła pod wpływem emocji i/lub czynników zewnętrznych.

ODWODNIENIE:
– brak napięcia, elastyczności i jędrności,
– szara skóra, pozbawiona blasku,
– widoczne zmarszczki,
– uczucie ściągania,
– widoczne łuszczące się skórki.

KROK #3

Ustal priorytety pielęgnacji. Nie można zająć się wszystkimi problemami skóry jednocześnie, a takie z reguły mamy tendencje. W efekcie kupujemy za dużo kosmetyków – każdy z innym składnikiem aktywnym i działający na inną dolegliwość – i zamiast poprawiać stan cery, nierzadko działamy na niekorzyść, bo jak powszechnie wiadomo – co za dużo, to niezdrowo.

Jak więc ustalić priorytety? Od czego zacząć?

W pierwszej kolejności skup się na odbudowie płaszcza hydrolipidowego, który otula skórę i zabezpiecza ją zarówno przed utratą wody z naskórka, jak i wnikaniem w głąb szkodliwych czynników. Mówiąc krótko, zacznij od nawilżania i natłuszczania (olejami bogatymi w Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe). Co ważne – sygnałami świadczącymi o możliwym zaburzeniu bariery hydrolipidowej może być: rumień skóry, pieczenie, swędzenie, uczucie ściągania i ogólne jej uwrażliwienie.

W następnym kroku skoncentruj się na zaczerwienieniu wynikającym z rozszerzenia naczyń krwionośnych lub zaburzenia mikrobiomu skóry (który tworzą bakterie, grzyby, wirusy). Flora bakteryjna u każdego człowieka jest inna, uwarunkowana genetycznie, a utrzymanie jej w równowadze warunkuje kondycję skóry. Pamiętaj, że wpływ na florę bakteryjną ma nie tylko pielęgnacja, ale też dieta, przyjmowane leki, stres czy ekspozycja na promieniowanie UV.

Jeśli skóra jest już dobrze nawilżona i uspokojona (bez widocznego rumienia), możesz przejść do kolejnego etapu, w którym skupisz się na: nadprodukcji sebum, czyli przetłuszczaniu się skóry i rozszerzonych porach; eliminacji zaskórników i wszelkich zmian trądzikowych; usuwaniu przebarwień, spłycaniu zmarszczek itp.  

KROK #4

Krok czwarty to wybór składników aktywnych, które uzależnione są od tego, jakie potrzeby ma twoja skóra i jakie ustaliłaś priorytety pielęgnacji.  Na tym etapie określasz też funkcję kosmetyku, jaką ma spełnić na skórze, odpowiadając na jej potrzeby – czy to ma być serum (nawilżające, antyoksydacyjne, … ),  krem (nawilżający, z filtrami UV), produkt do oczyszczania i demakijażu, a może produkt złuszczający.

KROK #5

Gdy już ustalisz potrzeby skóry, etapy jej pielęgnacji i składniki aktywne, które są niezbędne dla twojej cery,  przeanalizuj dotychczasową pielęgnację, sprawdź, czy kosmetyki, które masz w domu, są Ci potrzebne – być może część warto byłoby odstawić, albo odwrotnie – może okaże się, że nie musisz wymieniać wszystkich kosmetyków na nowe.

KROK #6

Wiedząc już, czego potrzebuje Twoja skóra, ułóż dokładny plan pielęgnacji, podziel ją na dzienną i wieczorną/nocną. Pamiętaj przy  tym, że na dzień stosuje się zwykle lżejsze kremy, nawilżające, łagodzące np. rumień i koniecznie z filtrem UV. Wieczorem warto zaaplikować aktywne serum i krem okluzyjny lub maskę.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 22 listopada 2022

Harry Potter: Mistrz Pojedynków! – czy znasz zaklęcia?

Harry Potter: Mistrz Pojedynków! to gra, która trafiła do mnie niespodziewanie. Pewnego dnia dostałam tajemniczy list z ptasim piórem, a za kilka dni zapukał kurier z pełną magii przesyłką. Razem z dziećmi zostaliśmy zaproszeni do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. 

Fenomenu książki i filmu z serii Harry Potter nie mogę zrozumieć do dziś. Zarówno książka, jak i filmy jakoś mnie nie porwały, choć obejrzałam chyba wszystkie części. Moje dzieciaki zainspirowane grą dopiero porozpoczynają czytelniczą przygodę, więc zobaczymy, czy Hogwart, magia i czarodzieje porwą ich w swój świat.

Harry Potter: Mistrz Pojedynków! to gra, która sprawdzi się wszędzie tam, gdzie chętnych jest minimum czterech graczy, a maksymalnie możemy zagrać w osiem osób. Skierowana jest do dzieci w wieku od ośmiu lat, a rozgrywka zajmie nam niespełna trzydzieści minut.

Fot. Harry Potter: Mistrz Pojedynków!

Fot. Harry Potter: Mistrz Pojedynków!

W grze wcielamy się w młodych adeptów magii, gdzie każdy z nas przybiera szaty swojego domu, otrzymujemy różdżki i zaklęcia. To od naszej umiejętności blefowania, pokerowej twarzy i trzymaniu emocji w ryzach będzie zależeć, czy wygramy pojedynek i zdobędziemy punkty dla naszej drużyny.

Przygotowanie rozgrywki nie zabierze wiele czasu, a wytłumaczenie zasad zajmie parę minut. Zresztą po pierwszej rundzie wszystko się wyjaśni. W rozgrywce czteroosobowej gracze otrzymują trzy karty drętwoty, pięć kart przejęzyczenia i plastikową różdżkę – wg dzieci najfajniejsza rzecz w całej grze. Pośrodku stołu wykładamy kartę prymusa i osiem kart. Pamiętajcie, by przed pierwszą rozgrywką bardzo dobrze je przetasować. Kafelek prymusa polecam przekazać dorosłej osobie, jeśli gracie w grę po raz pierwszy.

Jednak jest jeszcze jedna rzecz, którą należy przygotować. W pudełku znajdziecie także planszę z zaznaczonymi domami (Gryfindor, Slytherin, Ravenclaw, Hufflepuff).  I poziomymi otworami. Wystarczy położyć ją na wyprasce i ot cała magia. Po każdej rundzie gracze wkładają karty z punktami w odpowiednie otwory, a one wpadają we właściwe miejsce w pudełku i nie mieszają się. To jest iście genialny pomysł.

Jak grać w Harry Potter: Mistrz Pojedynków!

Rozgrywka składa się z ośmiu rund. Zadaniem graczy jest podejmowanie próby odgadnięcia zamiarów przeciwników i wybranie najlepszej strategii. Kto opanuje sztukę blefowania, temu ta gra nie będzie straszna. Kto zdobędzie najwięcej nagród dla swego domu, ten wygrywa.

W grze będziemy się posługiwać trzema zaklęciami. Od ich wyboru zależy wiele rzeczy. Gdy sięgniemy po Przejęzyczenie, to tak naprawdę się nic nie dzieje. Gdy rzucimy na kogoś zaklęcie Drętwota, to ta osoba otrzymuje znacznik spóźnienia i nie może brać udziału w podziale kart w tej rundzie. Jest jeszcze jedno, wyjątkowe zaklęcie, które możemy rzucić w trakcie rozgrywki, a jest nim Protego, które chroni nas przed zaklęciem Drętwota. Niestety wtedy, też nie możemy brać udziału w doborze kart leżących pośrodku stołu.

Zacznijmy jednak od początku. W pierwszej kolejności każdy z graczy wybiera z kart na ręce zaklęcie, które chce zagrać i kładzie zakrytą kartę przed sobą. Następnie bierzemy nasze różdżki w dłoń i czekamy, aż osoba z kafelkiem prymusa wypowie: Czarodzieje i czarodziejki przygotujcie rożdżki 1,2,3. Wtedy wszyscy jednocześnie kierujemy swoje różdżki na wybrane przez nas osoby. To właśnie tutaj zaczyna się cała zabawa. Nikt nie wie, jakie zaklęcie rzucamy, a do tego w tej chwili, gdy prymus wypowie 1,2,3 – możemy szybko skierować różdżkę na kogoś innego lub rzucić zaklęcie Protego, by się obronić.

Jeśli rzucono na Was zaklęcie drętwota, musicie położyć swój sztandar i dobrać ze stosu żeton spóźnienia. Jeśli wykorzystaliście zaklęcie Protego, także połóżcie swój sztandar. Oznacza to, że nie możecie dobrać kart nagród. Pozostali gracze, rozpoczynając od prymusa, dobierają po kolei po jednej karcie nagród. Karty z punktami wkładają w odpowiedni otwór pudełka. Karty przychylności i eliksirów można zatrzymać przy sobie. Pod koniec gry zyskujemy za nie dodatkowe punkty.

I tak gramy przez kolejne siedem rund, aż stos kart nagród się wyczerpie. Ostatnim zadaniem jest podliczenie punktów i wyłonienie zwycięskiego domu.

Wrażenia z rozgrywki

Harry Potter: Mistrz Pojedynków! to gratka dla fanów tego uniwersum. Różdżki sprawdzą się nie tylko w trakcie rozgrywki, ale także w codziennej zabawie.

Warto tutaj podkreślić, że tego typu gra może mocno odbić się emocjonalnie na dzieciach o dużej wrażliwości i niepotrafiących poradzić sobie w trudnej sytuacji, jaką jest np. skierowanie w ich stronę różdżki przez innego gracza. Grając z dziećmi w różnym wieku zauważyłam, że wiele razy musiałam interweniować, być negocjatorem, ważyć rzucane przez siebie zaklęcia i jednym słowem dać wygrać dzieciakom. Natomiast gdy grają ze sobą rówieśnicy, te problemy, histerie, płacz i złość znikają. Jest świetna atmosfera i zabawa. To właśnie przez emocje wywoływane w trakcie gry polecam, aby świadomie dobrać graczy do rozgrywki.

Gra wykonana jest na najwyższym poziomie i z pomocą wszystkich elementów można wczuć się w klimat czarodziejskiej szkoły w Hogwarcie. Różdżki nieustannie są poza pudełkiem, dodając kwintesencji zabawy w czarodziejów.

Proste zasady, do wyjaśnienia w kilka minut, to obok dynamicznej i emocjonującej rozgrywki duży atut tej gry. Choć to, gra na chwilę daje nam niezłego kopa pozytywnej energii.

Minusem jest minimalna liczba graczy, bo aż czwórka osób. Czasem trudno zebrać w jednym miejscu tyle dzieci chętnych do rozgrywki. 

Harry Potter: Mistrz Pojedynków! sprawdzi się świetnie na wszelkich imprezach, nie tylko rodzinnych, ale także w akademickim zaciszu.

W pudełku znajdziecie:

  • planszę
  • 8 różdżek
  • 9 kafelków sztandarów
  • kafelek prymusa
  • 142 karty (w tym nagród, eliksirów i przychylności)
  • 24 żetony
  • 10 plastikowych podstawek
  • zasady gry

 

Fot. Harry Potter: Mistrz Pojedynków!

Fot. Harry Potter: Mistrz Pojedynków!

 

Tytuł: Harry Potter: Mistrz Pojedynków!
Autor: Ludovic Maublanc
Wiek: od 8+
Liczba graczy: 4-8
Czas gry: 30 minut
Wydawca: Rebel

Wpis powstał we współpracy z Rebel

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Lifestyle 18 listopada 2022

Przesądy związane z prezentami

Przesądy związane z prezentami powoli zanikają. Nie są tak popularne, jak te kultywowane trzynastego w piątek czy choćby w Wigilię. Niemniej, ponieważ przed nami pora intensywnego kupowania podarunków świątecznych, warto się dowiedzieć, czego lepiej nie wręczać, jeśli chcemy zapewnić sobie i bliskim szczęście w przyszłym i kolejnych latach.

 

Przesądy związane z prezentami dla męża lub żony

Jest długa lista prezentów, których mąż żonie i żona mężowi nie powinni dawać.

Na pierwszym miejscu stoją buty. Nie można ich dać bliskiej osobie, bo (w nich) odejdzie. Ta zasada tyczy się też kapci – ich także nie należy dawać w prezencie drugiej połówce.

Praktyczna strona mojej natury każe mi zauważyć, że ma to głęboki sens. Buty i kapcie wolę sobie kupować sama. Gdyby mąż mi kupił, zapewne bym w nich odeszła, owszem. Żeby wymienić na inne.

Niewskazane są też noże, nożyczki, igły, a także – co ciekawe – kolczyki. Hmm, dostałam od męża rok temu i jeszcze jesteśmy razem, więc chyba to jednak nie działa.

Ogólnie zasada dotyczy niewręczania niczego, co jest ostre i mogłoby przeciąć więź między bliskimi.

Mąż lub żona, narzeczeni czy partnerzy nie powinni dawać sobie w prezencie świec, nawet tych najpiękniejszych i najładniej pachnących. A jeśli już to zrobią, to na pewno nie mogą takiej świecy zapalać. Gdy świeca się wypali, związek dobiegnie końca. Nie udało mi się ustalić, co będzie, gdy ją w połowie zdmuchniemy.

Partnerzy nie powinni też wręczać sobie rękawiczek. Ponoć, jeśli to zrobią, będą stale skonfliktowani.

Także pasek jest prezentem, który nie ma prawa pojawić się w związku. Oznacza on, że jedna strona chce na stałe przywiązać do siebie drugą.

 

Tych prezentów nie dawaj bliskim

Ponoć bardzo złą wróżbą jest wręczanie zegarka, zegara, budzika czy czegoś w tym rodzaju. Mam tylko nadzieję, że nie dotyczy to smartwatcha, bo w tym roku podarowałam takowe dwa, i to dzieciom. Zastanawiam się, jak jest z klepsydrami, bo one też odmierzają czas. A chodzi o to, że wszelakie zegarki będą liczyły minuty do końca naszej znajomości z daną osobą lub – co gorsze – do jej końca, czyli do śmierci.

Kobiecie nie wolno dawać pereł, bo ściągnie to na nią nieszczęście. Stara legenda głosi, że perły oznaczają łzy. Ja jednak wolę teorię Ani z Zielonego Wzgórza, która twierdziła, że płakać można też ze szczęścia i uparła się nosić pierścionek z perłą. Znała się na rzeczy, bo perły są prawdziwą ozdobą kobiecej dłoni.

Co ciekawe, ponoć sztuczne perły działają tak samo. Przesądy wspominają tylko o białych, więc chyba czarne można nosić, ale nie jest to do końca pewne.

Jeszcze gorzej działają opale, które zwiastują śmierć, a co najmniej okropnego pecha. Jak to dobrze, że nie lubię opali! Żartuję, tak naprawdę uważam, że są piękne.

Podobnie jest z chusteczkami. Jeśli wręczymy je komuś bliskiemu, będzie ich używał do ocierania łez. Na szczęście chusteczki wielorazowe wyszły z mody, więc ten prezent chyba nikomu nie grozi.

Krzyżyk – domyślam się, że chodzi o symbol religijny – także nie powinien być darowany bliskim. To znak, że stawiamy krzyżyk na znajomości z daną osobą lub chcemy zobaczyć krzyż na jej grobie. Nie wiem, jak to się ma do przesądu związanego z chrztem, który głosi, że nie można dać dziecku krzyżyka, żeby całe życie krzyża nie dźwigało, ale jak widać, coś z tymi krzyżami jest. Chociaż ja dostałam od przyjaciółki krzyż do powieszenia nad drzwiami i nasza przyjaźń na tym nie ucierpiała. Widać nie zawsze działa.

Lustro i lusterko kieszonkowe także nie jest dobrym pomysłem na prezent. Ponoć przyciąga złą energię i powoduje choroby. Trudno zgadnąć, co komu zawiniło niewinne szkło, no ale lepiej nie ryzykować.

 

Nad tymi prezentami można zapanować

Co ciekawe, dając prezent, można też zadecydować, czy chcemy, by przyniósł pecha, czy też przeciwnie.

Takim prezentem jest portfel. Jeśli wręczymy go bez żadnej zawartości, ściągniemy biedę na osobę obdarowaną. Jeśli natomiast włożymy tam jakiś pieniądz (ponoć dobrze działa kilkaset złotych), przyciągniemy do niej bogactwo. No cóż, pozostaje wierzyć, że będzie pamiętała, komu to zawdzięcza 😉

 

Co zrobić, gdy dostaniemy „pechowy” prezent?

Jeśli naszym darczyńcom obce są przesądy związane z prezentami i obdaruje nas czymś pechowym, mamy do wyboru dwie drogi:

– całkowicie zlekceważyć przesąd, co z całego serca polecam,

– zapłacić za prezent symboliczną złotówkę, co ma zniwelować złą moc zaklętą w podarunku. Skoro jest „kupiony”, to już niczym nie musimy się martwić.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close