Dmuchana syrenka, czyli koło nie-ratunkowe
Dlaczego nie-ratunkowe? Bo chociaż to koło, stanowczo nie służy do pomocy osobom tonącym. Nie nadaje się także jako gadżet, który w kryzysowej sytuacji ma za zadanie utrzymać dziecko na powierzchni. Za to do zabawy na plaży i na wodzie syrenka jest idealna. Ale po kolei.
Napompowanie syrenki to nie w kij dmuchał. Zabawka jest dosyć duża, długa na prawie dwa metry, dlatego trzeba znaleźć kawałek wolnego miejsca na plaży, by ją swobodnie napompować. Osobno pompuje się samo koło, osobno ogon. Nie znam się, nie wiem, czy to dobrze czy źle i dlaczego nie można napompować całości. Od razu przypomniało mi się dzieciństwo i braki w sklepach – jeśli nasze dmuchańce składały się z kilku części i jedną udało się przebić, to się ją odcinało i korzystało z reszty 😛 Pewnie w przypadku syrenki też by to było wykonalne, o ile komuś udałoby się ją przebić.
Czas potrzebny do napompowania koła pewnie zależy od sprzętu, jakim dysponujemy. Ideałem byłaby pompka, którą można podłączyć do zapalniczki samochodowej. Myślę, że takie pompowanie nie zajęłoby więcej niż dwie minuty. Jednak rzadko komu udaje się wjechać na plażę samochodem, a nieść tej zabawki na dalszą odległość nie polecam. Bardzo lekka, ale jej długość wyklucza swobodne i bezawaryjne przenoszenie. My pompowaliśmy małą pompką nożną, trwało to kwadrans. Nie dużo, ale i niemało. Pompowania tradycyjną metodą usta – materac zdecydowanie nie polecam. Zresztą umówmy się, ten kwadrans to całkiem niezły fitness na plaży.
Materiał, z którego została wykonana, jest zdecydowanie lepszej jakości niż w przypadku tradycyjnych dmuchanych zabawek plażowych. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest grubszy i trwalszy. Mogłabym go porównać do grubej ceraty albo tych dmuchanych zamków znanych z festynów. Dwa wentyle są naprawdę dobrej jakości, tak dobrej, że wypuszczenie powietrza z syrenki zajmowało nam pół godziny! Twardo trzymają skubańce! Ale to nie wada, to mega zaleta, gdyby jakimś cudem dziecko z nudów albo głupoty otworzyło wentyl, to i tak nic złego się nie stanie. Serio.
Wytrzymałość syrenki jest całkiem spora, skoro wytrzymała takiego słonia morskiego jak ja 😛 Producent twierdzi, że wytrzyma nawet 90 kg. Tego nie mogę potwierdzić, za to mogę śmiało napisać, że kładliśmy się na niej na plaży, oczywiście nie wszyscy naraz, i znosiła to bez trudu. Świetnie sprawdzała się jako materac do opalania, jest naprawdę mega wygodna. W wodzie poradziła sobie z dwójką dzieci naraz.
Wygląd przykuwa wzrok już od pierwszych chwil po rozpakowaniu. Syrenka jest po prostu ładna.Zachwyca wyglądem, precyzją wykonania, dobrze dobranymi kolorami. Jest bardzo przyjemna w dotyku.
Sposób użytkowania jest dosyć oczywisty – najlepiej na syrence usiąść okrakiem, lub się położyć, ale broń Boże na ogonie! Kto tego spróbuje, spadnie do wody, ponieważ punkt ciężkości nie zostanie zachowany. Nieważne, czy zechcecie na syrence w wodzie usiąść, czy się położyć, róbcie to na kole, nie na ogonie! Dla bezpieczeństwa koła lepiej nie ciągnąć go po dnie morza, rzeki czy jeziora. Wodowanie powinno nastąpić, gdy woda sięga mniej więcej do kolan. Wtedy nawet obciążona syrenka nie dotknie dna. Podobnie rzecz ma się w basenie – małe, przydomowe baseniki nie będą się nadawały dla syrenki. Nie tylko dlatego, że ona się tam nie zmieści, ale i dlatego, że są za płytkie. Natomiast jeśli macie do dyspozycji większy basen, to jak najbardziej możecie takiego dużego dmuchańca wykorzystać.
Wrażenia po zabawie to temat rzeka, mogłabym napisać osobny artykuł na ten temat. Syrenkę można wykorzystać w wodzie na wiele sposobów, my najchętniej używaliśmy jej przy wysokich falach, buja nieziemsko. Można się spokojnie położyć i rozkoszować mniej lub bardziej delikatnym bujaniem. Można ją też traktować jak deskę do nauki pływania, trzymać się i machać nogami. Można usiąść okrakiem, ale tej zabawy nie polecam mniej odważnym dzieciom, fala potrafi zrzucić 😉 No ale umówmy się, taka zabawka służy nie tylko dzieciom, dorosłym też! I nie ma obaw o dopłynięcie do Szwecji. Ratownicy grożą palcem i gwiżdżą, jak tylko wypłynie się za czerwone boje.
Na koniec zapytałam o opinię najbardziej zainteresowaną – moją córkę:
– Napisz, że jest baaardzo fajna, że fajnie się na niej pływa, że nadaje się nie tylko do zabawy w wodzie, można ją wykorzystać też do zabaw na plaży (to prawda, bawiłyśmy się w sklep!) i że jest taka duża, że nigdzie się nie zmieści napompowana. I napisz jeszcze, że dzieci na plaży ją sobie pokazywały i słyszałam jak jeden chłopiec wołał tatę i pokazywał, jakie to jest duże.
No tak, o tym w sumie nie pomyślałam, ale widać na plaży rządzi ten, kto ma większe koło 😉
Jeśli chcecie mieć taką syrenkę, albo ananasa, którego testowała Basia z Aleksem, albo jeszcze inny super duży dmuchaniec zajrzyjcie na www.dobrezabawki.com. Znajdziecie tam nie tylko dmuchańce 😉
A ananas Basi i Aleksa wygląda tak:
Zdjęcia: Mirella i Basia
4 odpowiedzi na “Dmuchana syrenka, czyli koło nie-ratunkowe”
Cudna!
A jaka wygodna!
A pompka do materacy ??
Co ty nie powiesz 😛