Wielkanoc w cieniu koronawirusa
Koronawirus robi co może, żeby ludziom krzyżować plany. Już nie można po ludzku iść z rodziną do lasu, zabrać dziecka na zakupy czy po prostu wyjść na spacer bez celu. Święta też będą inne niż te, do których przywykliśmy.
Czasem to chyba warto ugryźć się w język…
Kiedy dwa lata temu pisałam Wam, że czekają mnie święta inne niż wszystkie, nie wiedziałam jeszcze, jak bardzo los potrafi być przewrotny.
Tamte święta faktycznie były improwizowane, a że na stole pojawiło się coś poza zupkami chińskimi, w dużej mierze było zasługą mojego męża i dziecka. Dom też jakby brudem zarośnięty nie był, chociaż okien faktycznie wtedy nie umyłam. Nie wypucowałam też wszystkich podłóg i mebli, ale poodkurzane musiało być. Tak mi się wydaje, bo sama tego nie pamiętam. Zresztą na pewno nie ja odkurzałam, to zawsze robi mój mąż. Ale musiało być poodkurzane i podłogi musiały być przynajmniej przetarte, bo wśród gości było niespełna roczne dziecko.
W tym roku dziecko ma prawie trzy lata, ale na święta nie przyjedzie… mogę nie myć podłóg, ale umyję, bo mam czas. Okna umyłam już dawno. Nadal dobrze wyglądają.
To znowu będą święta inne niż wszystkie…
Pierwszy raz w życiu nie pójdę do kościoła ze święconką. Nigdy mi się taka sytuacja nie zdarzyła. Tym bardziej mojemu dziecku, któremu teraz jest wyraźnie przykro. No ale siła wyższa. Święconkę sami sobie poświęcimy, na szczęście mamy święconą wodę. W internecie można znaleźć wzór modlitwy do odmówienia. Na przykład tutaj. A jak ktoś nie znajdzie, to też nie ma problemu. Może sam się pomodlić i pokarmy poświęcić. To też będzie ważne. Wiem z pewnego źródła 😉
W Wielką Niedzielę też nie pójdziemy do kościoła. Po raz kolejny będziemy uczestniczyć we mszy przez internet. Transmisji jest już na tyle dużo, że sobie wybieramy co tydzień inny kościół. Ot tak, bo możemy.
Święta w tym roku będą tańsze, bo po prostu nie mam dla kogo gotować. Nie będzie gości, a my we trójkę nie zjemy nie wiadomo ile. Jak się siedzi w domu to i jeść się jakoś nie chce. Menu będzie skromniejsze, ale jajek faszerowanych nie zabraknie. Żurku też. I ciast, których na co dzień na stole nie stawiam. Postaram się, żeby świąteczna atmosfera mimo wszystko pojawiła się w naszym domu, choćby za pomocą odświętnych potraw.
Jak co roku odżegnuję się od prasowania obrusa, tak w tym chyba zrobię wyjątek. Niedawno mąż mi zamontował dodatkowe gniazdka w kuchni, więc chyba już nie mam się czego bać.
Bazie już mamy, ukradłyśmy z Duśką z lasu, ale nie mówcie nikomu! Stoją w wazonie bez wody, bo nie chciałam, żeby zakwitły. Wykorzystamy je do świątecznych dekoracji. Pisanek raczej nie zrobimy (no dobra, może jedną, góra dwie), bo mamy już całkiem pokaźną kolekcję z poprzednich lat.
Nie będzie gości i to właściwie boli najbardziej. Cała reszta to dodatki, ważne, ale nie najważniejsze. Święta zawsze spędzaliśmy w większym gronie. Tym razem będziemy we troje. Nie myślcie, że nie lubimy być ze sobą albo nie mamy o czym rozmawiać, nic z tych rzeczy. Ale wiecie sami, to nie tak powinno być.
Wykorzystamy nowoczesną technologię i zorganizujemy jakąś telekonferencję, bo co innego nam pozostaje? Nic. Dobrze, że chociaż internet jest. Chociaż też ostatnio jakby kuleje.
Nie pójdziemy na tradycyjny świąteczny spacer, bo obowiązuje jakiś durny zakaz wstępu do lasu. Mogłabym go zrozumieć, gdyby chodziło o zagrożenie przeciwpożarowe, bo faktycznie jest susza. Ale nikt mnie nie przekona, że niechodzenie do lasu będzie miało pozytywny wpływ na moje zdrowie. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Ruch jest potrzebny, świeże powietrze też. A w lasach jest naprawdę dużo miejsca i zachowanie stosownej odległości jest łatwiejsze niż w sklepie, komunikacji lub na poczcie. Nie złamiemy zakazu wcale nie dlatego, że jesteśmy tacy praworządni, tylko dlatego, że myśliwi dostali zielone światło. Mogą chodzić po lasach, ile dusza zapragnie. Polować też. Jakby trochę to niebezpieczne dla nas, zwykłych śmiertelników.
Miałam już święta improwizowane. Będę miała święta bez gości. Mam nadzieję, że za rok będę miała święta jak najbardziej tradycyjne. Już nawet na tę kaczkę się zgodzę, o ile ktoś ją upiecze. Niech sobie będzie na stole. Tylko niech mam dla kogo piec ciasta i faszerować jajka. Niech mi krzeseł i talerzy zabraknie. Takich świąt sobie i Wam życzę. Tych za rok. To już niedługo!