Z życia matki
Jedno dziecko w przedszkolu, drugie zajęte zabawą, trzecie cudem odłożone spać. Cisza, spokój, matka wędruje po domu. Okiem zarzuca po kątach – czysto, miło, nie ma powodów do paniki, teoretycznie można usiąść. Ale praktycznie matka ma nerwicę natręctw, bo zamiast usiąść /paść ze zmęczenia/, zachodzi do kuchni.
Rzuca spojrzeniem, a tam uśmiecha się nieśmiało, wypełniona po brzegi Zosia – zmywarka. Zosia to najlepsza kumpela matki, matka nie może więc pominąć jej błagalnego wzroku. Matka ma ładne paznokcie, nie zamierza myć ręcznie, a jak Zosia nie umyje, domownicy będą jeść z papierowej zastawy. Matka łamie się, z niepokojem nadstawia uszu w kierunku pokoju najmłodszego (wszak mały śpi od 10 minut a czas kurczy się nieubłaganie) i rzutem na taśmę opróżnia oraz wypełnia na nowo zmywarkę, wsłuchując się po chwili w jej kojąco-szumiące brzmienie.
Jest dobrze, gary w zlewie nie śmierdzą i obiad będzie z czego zjeść. Albo przynajmniej parówki. Jeśli zdąży ugotować. Matka kontynuuje wycieczkę po domu i wzrokiem potyka się o deskę do prasowania. To pułapka, którą matka sama na siebie zastawiła, bo ambicja nakazywała wyprasować stertę ciuszków w rozmiarze 56. Sama słodycz. K****a. Ciuszki nadal leżą.
Mija kwadrans. Matka też chce leżeć, ale gdy heroicznie decyduje by spocząć, ryk z pokoju najmłodszego przypomina o jej całodobowej służbie.
Był czas, nie ma czasu. Załamała się matka i załamała się matki czasoprzestrzeń. Mamy czas, mamy czas, czas nie goni nas?
Powiedz to matce niemowlaka.
Prawdziwe…siedzę w domu,z dziećmi,dwoje już starszych ( uffff ) i mały szkrab,mam mnóstwo czasu,naprawdę mnóstwo…ale nie dla siebie.ciagle gonie,ciagle cos,nawet jak siadam to nie dla siebie,nie dla odpoczynku ale…czas nie goni mnie to ja gonie.