Emocje 8 lutego 2017

Zostaw dziecko w oknie życia, a policja cię namierzy. To nieprawda!

Media rozpisują się o historii sprzed kilku dni, gdy 17-letnia dziewczyna zostawiła zaraz po urodzeniu synka w „oknie życia” i została przesłuchana przez policję. Dlaczego wmieszała się w to policja? Ideą utworzenia „okien życia” jest anonimowe oddanie noworodka, a policja ją naruszyła?

Według mnie najwięcej szkody w całej tej sprawie wyrządzili nieodpowiedzialni dziennikarze, którzy szukając sensacji, zatytułowali swoje teksty: „Chciała anonimowo zostawić dziecko w oknie życia. Namierzyła ją prokuratura”, „Zostawiła dziecko w oknie życia. Matkę znaleźli i przesłuchali policjanci”, „Okno życia to pułapka na matkę” itd. Obawiam się, że to oni zaprzeczyli idei anonimowości miejsca, jakim jest „okno życia” i taki fałszywy komunikat poszedł w świat!  

Cyniczne, chwytliwe tytuły sugerują, że policja ściga za zostawienie dziecka w oknie życia i straszą prokuraturą. Zaprzeczają istnieniu anonimowych bezpiecznych miejsc, gdzie można zostawić nowonarodzone bez konsekwencji karnych. Boję się, że przez takie przedstawienie problemu następna matka będąc w dramatycznej sytuacji, z lęku przed sankcjami może wybrać gorszą opcję porzucenia dziecka.

Dlatego podkreślam jeszcze raz NIC nie grozi matce za zostawienie dziecka w oknie życia. Okno życia to miejsce, w którym dziecko będzie miało zapewnione opiekę i bezpieczeństwo, a matka ma gwarancję anonimowości. To od jej poczucia bezpieczeństwa zależy, czy maluszek nie trafi np. na śmietnik.

Dlaczego więc policja szukała mamy, która zostawiła chłopca? Prokuratura wyjaśniła, że policja wszczęła procedurę odszukania matki, ponieważ otrzymała informacje, że jej zdrowie lub życie może być zagrożone. Nie dlatego, że zrobiła coś złego! Ale mogła też zdarzyć się inna sytuacja – dziewczyna urodziła niemowlę poza szpitalem, do którego zgłosiła się później z komplikacjami poporodowymi. A placówka musi w takiej sytuacji zawiadomić odpowiednie służby, które mają obowiązek sprawdzić, co stało się z dzieckiem, czy nie zostało zamordowane, porzucone. Po ustaleniu, że niemowlę jest bezpieczne, żadne konsekwencje nie grożą mamie.

Pamiętajmy, gdy ktoś otwiera okno, DOPIERO po dwóch minutach rozlega się dzwonek, by osoba, która włożyła dziecko, mogła oddalić się, zachowując ANONIMOWOŚĆ.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sylwia WS
7 lat temu

Wielkie brawa dla Was. Juz nie mogłam czytać tych bzdurnych komentarzy kobiet, które komentowany tylko po przeczytaniu tytułu. Najgorsze jest to, że najwiecej fetoru robiły portale skierowane do rodziców. :/

Aneta Błajek
7 lat temu

Dziękuję za ten ważny i potrzebny tekst.

Magda Zielińska
7 lat temu

Załamana telewizja!

Karolina Mos
7 lat temu

Dobrze, że ktoś o tym pisze ! Dziennikarze szukają taniej sensacji – a potem będzie tragedia, bo dziewczyny będą wolały porzucać dziecko na śmietniku w obawie przed RZEKOMYMI konsekwencjami prawnymi skorzystania z okna życia.

Sylwia Banaczyk
7 lat temu

Czy juz naprawdę w tym kraju, nie można zajac sie czymś innym, tylko szukaniem poklasku w takich tragediach.

Anna N
Anna N
7 lat temu

Niby tak a jednak… Raczej nie powinni jej wogole szukać, co jeśli rodzina nie wiedziała że kobieta jest w ciąży, co jeśli zapukał w momencie kiedy ktoś u niej był? To nie żadne wytłumaczenie ze chcieli sprawdzić. Nie wolno tego robić, jak ktoś chce zostawić dziecko w oknie to nie chce żadnego sprawdzenia, mogła przecież zostawić w szpitalu jakby potrzebowała pomocy. Żadnych konsekwencji prawnych nie będzie ale napietnowanie owszem. Takę rzeczy szybko się rozchodzą.

Napoje 6 lutego 2017

Antygrypina – prosty domowy sposób na grypę i przeziębienie

Uporczywy katar, kaszel, ból głowy i mięśni – znasz to? Niestety sezon grypowy w pełni. Zdaniem lekarzy większa liczba zachorowań to efekt naszej słabnącej odporności. Warto więc ją zwiększyć najlepiej stosując odpowiednią dietę i dostarczać organizmowi naturalne substancje, m.in. witaminę C oraz środki antyseptyczne. Podzielę się dziś z Wami przepisem na miksturę, która powinna zagościć na stałe w naszym codziennym menu – domowa antygrypina.

Składniki antygrypiny:

  •        ząbek czosnku
  •        mała cytryna
  •        grejpfrut
  •        2 łyżki miodu
  •        800 ml wody

Sposób przygotowania antygrypiny:

  1.      Grejpfruta obieram ze skórki i dzielę na kilka części. Pestki zostawiam!
  2.      Obieram cytrynę, przepoławiam i tym razem wybieram pestki.
  3.      Owoce, ząbek czosnku i dwie łyżki miodu wkładam do urządzenia miksującego i blenduję na gładko.
  4.      Do zmiksowanych składników dodaję 800 g wody – dokładnie mieszam.

Koktajl jest gotowy do wypicia. Można podawać go także na ciepło podgrzewając do temperatury nie większej niż 50 stopni. Wtedy dodatkowo rozgrzewa, więc taka forma podania jest przydatna w trakcie przeziębienia. Profilaktycznie – ja i moja rodzina preferujemy na zimno, a w zasadzie w temperaturze pokojowej. Polecam wypicie świeżego napoju, zaraz po przygotowaniu. Dobra wiadomość jest taka, że w smaku nie wyczuwa się czosnku! Z podanych składników wychodzi 6 szklanek takich jak na zdjęciach (200 ml).

Pamiętajmy jednak, jeśli przyjmujemy jakieś leki, to przez około 4 godziny po ich zażyciu nie powinniśmy spożywać grejpfruta, gdyż może on zwiększyć albo osłabić działanie farmaceutyków.

Czy antyrgypinę możesz podawać dzieciom?

Sprawdziłam i zgodnie z zaleceniami specjalistów poszczególne składniki koktajlu można podawać maluchom, które skończyły pierwszy roku życia. Konsultowałam też z lekarzem pediatrą, który potwierdził, że jeżeli dziecko nie jest uczulone to można spróbować podawać po 12 miesiącu życia (ze względu na miód, gdyż występuje niewielkie ryzyko botulizmu i nie podajemy go dzieciom <12 m.ż.).

Zdjęcia: Basia Heppa-Chudy

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Geny po ojcu
Geny po ojcu
7 lat temu

Pocieszające jest informacja że nie czuć zapachu i smaku czosnku ufff:)
http://genypoojcu.blogspot.com/?m=0

Milena Kamińska
7 lat temu

Super na pewno spróbujemy

Agnieszka Bondyra-Proć

Ja do tego dorzucam jeszcze imbir:)
A miód… chyba kazdy… oczywiście w zależności od potrzeb… bo czasem łagodniejszy chcę na kanapkę, czasem ostrzejszy…
A zdrowotnie – sięgam wtedy po informację, który do czego lepszy (sprawdzając, jakie jeszcze w szafce się ostały)

Sylwia Wnuk
7 lat temu

Nie przepadam za miodem a jak już muszę go zażyć to mamy taki prosto z pasieki 🙂 czasem wiec daje się skusić na taki na przeziębienia 😉

Aneta Wnuk
7 lat temu

Ja najbardziej lubię miód gryczany i malinowy

Paulina Wilczyńska
7 lat temu

Miodek mam od dziadzi i od wujka 🙂

Joanna Okońska
7 lat temu

Spadziowy wymiata! Niestety u mnie pszczelarze takim nie dysponują, znaczy nie dysponowali jak się zatowarowywałam, a musiałam wziąć dużo, żeby na całą zimę starczyło, może nawet do następnej dostawy spadziowego 😛

Maria Ciahotna
7 lat temu

Cześć na dziś! Dzięki za przepis, mam nadzieję że nie będzie zbyt często potrzebny, ale w razie konieczności okaże się skuteczny. Miodek jest u nas baaardzo popularny, kupujemy lokalny – Pasieka Cieszyńska Barć – miód i produkty pszczele – a że smaków jest bardzo wiele, to po kolei próbujemy każdego z nich – jak na razie naszym faworytem jest spadziowy z drzew jodłowych 🙂 pychotka!!!

Emocje 3 lutego 2017

Największa wada pracy w domu

Zarabianie pieniędzy w domu – marzenie, prawda? Chciałam to mam. I nie narzekam, broń Boże! Cieszę się, że mogę pracować w domu, bo poza nim nie mogę. Ale taka praca to nie tylko zalety, w dłuższej perspektywie także wady.

To nie tak, że chciałabym codziennie rano zrywać się z łóżka i pędzić na autobus lub pociąg. To nie tak, że chciałabym mieć szefa, który będzie się na mnie wyżywał, jak będzie miał gorszy dzień. To nie tak, że chciałabym pracować po godzinach, bo rzadko komu dziś udaje się wyjść z pracy punktualnie. Ale chociaż raz w tygodniu chciałabym musieć wyjść do pracy. Ten jeden raz w tygodniu wrócić i pomyśleć: jestem w domu, pora odpocząć.

Praca poza domem pozwala na jedną ważną rzecz – zmianę środowiska. I chociaż można narzekać na dojazdy, na sztywne godziny pracy, na szefa, współpracowników, niskie pensje, to fakt pozostaje faktem. Praca to praca, dom to dom. Ja nie mam takiego rozgraniczenia. Sztywnych godzin pracy też nie mam, chociaż to akurat nie byłoby złe. Ale nie — są zlecenia, to muszę je wykonać. Mogę oczywiście odmówić, powiedzieć, że nie dam rady, proszę mi zostawić połowę. Naprawdę mogę i nikt mnie za to z roboty nie wyrzuci. Ale czy ja jestem głupia albo liczyć nie umiem?

Niemniej jednak gdzieś mi się zatarła granica między pracą a domem. Nie umiem się całkowicie wyłączyć z myślenia o pracy i dopóki ostatnie zlecenie nie zostanie dopięte i odesłane, mentalnie jestem w pracy nawet o północy. Nie umiem bez wyrzutów sumienia zająć się czymś innym niż praca, dopóki mam pracę. Nawet sprzątanie ciężko mi idzie, bo w końcu kurz nie ucieknie, może poczekać, a termin goni termin i kurz nie będzie usprawiedliwieniem. Niestety ostatnio także książki pokrywają się kurzem…

Zazdroszczę mojemu mężowi. Nawet nie pracy, ale tego, że wychodzi z domu, żeby pracować. Czas pracy ma nienormowany, więc zrywać się nie musi. Za to musi dojeżdżać, co w sumie daje półtorej godziny w pociągu. Ileż to jest możliwości! Mogłabym tu wymienić mnóstwo rzeczy, które bym robiła, gdybym jeździła pociągiem, ale nie wiem, czy wystarczyłoby Wam cierpliwości, żeby to przeczytać. No i po całym dniu pracy wraca do domu i się relaksuje. Nie, żeby nic w domu nie robił, robi owszem i to sporo. Mimo wszystko ma ten swój moment powrotu do domu i ponownego ładowania akumulatorów. Ja nie mam.

Praca w domu to fajna sprawa, naprawdę. Dziecko dopilnowane, zakupy zrobione, dom ogarnięty i jeszcze kasa wpada. Niemniej jednak, jeśli planujecie tę formę zarabiania pieniędzy, to od razu na sztywno wyznaczcie sobie granice i choćby się paliło i waliło, to ich nie przekraczajcie. Inaczej wpadniecie w pułapkę domowego pracoholizmu, a wyleczyć się z tego jest naprawdę ciężko. Wiem, co mówię, przez weekend muszę napisać coś około dwudziestu tekstów. Straciłam rachubę. I wiem, że dopóki nie napiszę wszystkich, nie będę umiała o niczym innym myśleć.

Od jakiegoś czasu trenuję mentalne przełączanie się z trybu „praca” na tryb „dom”, ale szczerze mówiąc, wychodzi mi gorzej niż kiepsko.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

12 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Kinga Jurkiewicz
7 lat temu

niestety to znam

Monika Piotrowska
7 lat temu

W punkt. Niestety, większość znajomych słysząc, że pracuje w domu mówi ale masz fajnie. Niestety nie pomyślą, że oznacza to, że każda wolną chwilę „bez dziecka” muszę poświęcić na pracę, żeby zdążyć z terminami. Każdy obejrzany film to lekki wyrzut sumienia, że przecież mogłam pracować…

Kinga Jurkiewicz
7 lat temu

dokładnie a w sytuacji kiedy maluch jest chory i zostaje z emn w domu jest ciezko nie mam l4 wiec mam zapiernicz aby wszytsko połapać. Chwale sobie taka prace ale no łatwo nie jest. Tak wychodzisz n a8h i cie nie ma a tak kazdy oczekuje ze wszytsko zrobione

Monika Piotrowska
7 lat temu

Heh, mój nie chodzi do żłobka, więc mogę pracować tylko w czasie drzemki i wieczorami. Jest ciężko.

Anna Hałuszczak
7 lat temu

To ja z innej beczki… Co trzeba zrobić, by zacząć pracować z domu? Jak się do tego zabrać?

Kinga Jurkiewicz
7 lat temu

licz sie z tym ze koskosow nie zarobisz

W roli mamy - wrolimamy.pl

Nawet najniższa krajowa zarobiona w domu to zawsze więcej niż nic. No i odpadają koszty dojazdów, jedzenia na mieście i innych takich.

Kinga Jurkiewicz
7 lat temu

a tu sie zgadzam moj akurat chodzi do przedszkola niesttey prywatnego bo na panstwowe nie mam co liczyc a znim w domu nie zarobiłabym ani złotowki

Monika Pani Domowa
Monika Pani Domowa
7 lat temu

Skąd ja to znam! Ciężko jest pogodzić mentalnie pracę w domu. W moim przypadku ciężko było powiedzieć teraz nie mogę, bo pracuję. Tak więc od załatwiania wszelkich spraw jak np. zawiezienie babci do lekarza byłam ja. Nooo tak siedziałam w domu i nic nie robiłam jeszcze dziecko na 7 godzin do przedszkola wysłałam. Teraz na szczęście „odpoczywam na macierzyńskim”. W pracoholizm domowy to ja wpadłam, po miesiącu nic nie robienia założyłam bloga:D

Monika Monika
7 lat temu

Dokladnie, czlowiek cieszy sie z nowych zlecen, kosztem wolnego czasu. Zostawia wszystko inne, bo mysli, ze zrobi jak zlecenia zostana wyslane. A wtedy trafiaja nowe i tak w kolko. I nie daj boze dzieci zachoruja,a potem jeszcze Ciebie rozlozy… a ty myslisz o terminach. Ale plus jest taki,ze kiedy potrzebujesz cos zalatwic, to nie musisz nikogo pytac o zgode.

Joanna Szopińska
7 lat temu

Moje Szefostwo umożliwiło mi w sytuacjach awaryjnych (choroba dzieci) pracować z domu i po kilku takich razach stanowczo stwierdzam, że na stałe nie chciałabym pracować w domu zwariowałabym nie wychodząc do ludzi.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close