Jak zadbać o bezpieczeństwo malucha w domu?
Dom to takie miejsce, które powinno kojarzyć się mieszkańcom z bezpieczeństwem, a gdy przebywają w nim dzieci, należy dołożyć szczególnych starań aby taki właśnie był. Do momentu jak mój starszy syn nie zaczął się przemieszczać, nie wiedziałam specjalnie dużo o zabezpieczeniach na kontakty, blokadach na okna czy drzwi szafek kuchennych. Wiedziałam natomiast, że przy dziecku oczy trzeba mieć dookoła głowy i wszystkie niebezpieczne miejsca pod szczególnym nadzorem.
Podstawowy zakup jakiego dokonaliśmy z mężem, to zaślepki do kontaktów. Pierwszym rzutem kupiliśmy takie z szerszą dziurką na kluczyk do ich wyciągnięcia, ale gdy zobaczyliśmy jak Bartek podważył i wyjął zaślepkę jakimś przedmiotem, to kupiliśmy inne, takie z wąskim wejściem. Nie można nic do środka włożyć i odhaczyć od kontaktu, a wiem bo próbowałam to zrobić nożykiem, kiedy nie mogłam namierzyć kluczyka do wyciągnięcia zabezpieczenia z kontaktu. Dla dziecka są chyba niemożliwe do samodzielnego zdjęcia.
A więc podstawową sprawę, czyli zaślepienie gniazdek mieliśmy za sobą, przyszło nam do zablokowania drzwiczek od mebli kuchennych. Na rynku jest szeroki wybór blokad, ja natomiast postawiłam na stary sprawdzony przez nasze mamy sposób, czyli związanie rączek przy drzwiach na szerokie gumki od słoików. Sposób skuteczny i tani, garnki z szafek nie wyfruwały za sprawą dziecięcych rączek, choć teraz mając nowe meble i brak możliwości owinięcia gumkami, kupię przy raczkującym Wojtku zwykłe blokady na drzwiczki. Na ciężką szafę w przedpokoju też, bo już się przekonałam, jaki płacz podnosi się, gdy maluch włoży paluszki w szufladę i z siłą ją zamknie!
Sytuacja zmienia się gdy dziecko pionizuje się i z lubością zagląda tam, gdzie nie powinno. Zawsze obawiałam się wypadnięcia moich dzieci przez okna. Chłopaki raczej po parapetach nie skaczą, ale jak mój starszak nauczył się podsuwać pod okno krzesło i wszedł na parapet, żarty się skończyły. Nie wchodziło w rachubę przemeblowanie pokojów tak, aby sofy czy fotele nie stały bezpośrednio pod oknem i nie kusiły dziecka, więc kupiliśmy do nich klamki z kluczykiem. Rozwiązanie to trafiony pomysł, bo dorosły blokuje możliwość otwarcia okna taką klamką, więc można by było zapomnieć o niebezpieczeństwie… Niestety po czasie mechanizmy zaczęły się wypaczać, i nie potrzeba już kluczyka aby je otworzyć. I choć jest mała szansa że dziecko da radę z taką siłą podnieść klamkę do góry, to jednak martwi mnie fakt, że jednak można to zrobić. Szukam teraz blokady zakładanej od góry na skrzydła okien, bo okno balkonowe aż zaprasza Bartka do grzebania przy jego klamce. Moja siostra wypróbowała jeszcze prostszą rzecz – wyjęła klamki z okien, których nie otwiera co dziennie i problem ma z głowy.
Kolejna kwestia to drzwi wejściowe, które na sto procent dziecko sięgające za klamkę spróbuje otworzyć i jak to się uda, to wyjść na klatkę schodową czy na podwórze. Resztę scenariusza dopiszcie sami. Nie mam na drzwiach blokad typu zasuwa z łańcuszkiem, bo wystarczy nam pamiętać o górnym zamku, który zawsze u nas jest zamknięty. Jeśli idzie o pozostałe drzwi to nie widzieliśmy potrzeby aby specjalnie się nimi zajmować, bo nie licząc przytrzaśniętego paluszka nic więcej się nie działo.
To są rzeczy najważniejsze przy maluchu, choć oczywiście pozostaje kwestia i tak wzmożonej czujności, bo np. psie miski z wsypanym jedzeniem gwarantują albo rozkosz notorycznego sprzątania, albo co gorsze, opcję zakrztuszenia się karmą. Podłogi muszą być czyste, bez dwóch zdań, środki do sprzątania zamknięte na klucz lub odłożone wysoko na półce, noże poza zasięgiem rączek… O bezpiecznych zabawkach nie wspomnę, bo to temat rzeka na kolejny wpis.
Jeśli wpadnie Wam do głowy coś, co jeszcze powinno się zrobić, aby dom był naprawdę bezpiecznym miejscem dla maluszka, wpiszcie pomysł w komentarzu pod wpisem, na pewno skorzystają z niego inni rodzice, chcący zagwarantować spokój i bezpieczeństwo swoim pociechom.
my mieliśmy (mamy w sumie jeszcze) zatkane kontakty – zatyczkami i była furtka na korytarz aby nie spadł młody ze schodów
o tak, ja do niedawna mówiłam, że moj dzien polega na chronieniu Synka przed samozagładą 😀 do ktorej usilnie ążył 😛 ale jest coraz lepiej, tylko początki są takie przerażające… 🙂
My jesteśmy z tym tematem „na świeżo” 🙂 Iwo tydzień temu zaczął raczkować a od wczoraj próbuje wstawać przy meblach. W pierwszej kolejności poraczkował do gniazdka, które dzień wcześniej zabezpieczyliśmy. Dodatkowo mamy też osłonki na rogi od stołu i szafek. Po tym jak mały notorycznie uderzał głową w kanty ścian i framugi drzwi, kupiliśmy specjalne piankowe zabezpieczenia i przykleiliśmy na wysokości do której sięga raczkujaca główka. Na drzwiach mamy zamontowane specjalne nakładki, które uniemożliwiają zamknięcie i tym samym przytrzasniecie paluszków. Mamy też specjalny kask do raczkowania i nauki chodzenia 🙂 przydaje się na wyjście do znajomych, którzy nie mają zabezpieczeń… Czytaj więcej »
Widziałam te kaski kiedyś i myślałam, że to fejk! Dla mnie to już lekka przesada….
U mnie w domu nie było żadnych zabezpieczeń, ale też gniazdka były za meblami na przykład, więc w sumie jakiś środek pośredni. Nasza córka zaczęła chodzić w wieku 10 miesięcy wiec dość szybko,a jednak guza może nabiła sobie ze dwa razy. U znajomych po prostu była bardziej pilnowana, ale nigdy bardziej niż sam sobie radziła.
A słowa ostrzegawcze (ostrożnie, uważaj) są bardzo ważne! Wyrabiają w dziecku nawyki, uczą oceny sytuacji. Nie wolni z tego rezygnować.
Na pierwszy rzut kask wydaje się ciężki, a w rzeczywistosci waży nie cale 100 g. i jest wykonany z pianki, która ma liczne otwory wentylacyjne
To jest nasze jedyne zabezpieczenie przed dzieckiem, taśma klejaca na barek. Mieliśmy tez bramkę, bo do sypialni mamy jeden stopień w dół, ale teraz juz jej nie używamy, cały czas jest otwarta. Córka jest dość kumata i nie grzebie w kontaktach, szafki juz zna, wiec to tez żadna atrakcja 🙂
Gdzie można takie cudo kupić? 🙂
Na allegro albo w sklepach „gadżeciarskich” dla maluchów np. Pomocnicy Mamy. Spory wydatek bo ceny od 110 do 150 zł, ale moim zdaniem warto. U znajomych sprawdził się też na placu zabaw i podczas zabawy wszelkiego rodzaju jeździkami. My mamy go niecały miesiąc i już wielokrotnie uchronił małego przed poważnymi urazami, chociażby przy próbie samodzielnego „zejścia” z kanapy 😉
Kask jest firmy Thudguard
Jak syn ma na głowie kask, to się powstrzymuję od ciągłego powtarzania: uważaj! ostrożnie! uderzysz się! 😉 a mały zadowolony może zwiedzać mieszkanie bez wiszących nad nim rodziców 😉
Ja mam.duzo zabezpieczen typu okna zamykane na klucz,kontakty sa zasloniete nic z chemii nie ma w zasiegu reki zeby dzieci wypily itd a nadal uwazam ze wypadek moze sie zdarzyc.nic dla mojego dylana nie jest niemozliwe-bujac sie na drzwiach od szachy i je wyrwac-zrobione,wyciagac sruby z zawasow od drzwi-zrobione,popchnac tv zeby zpadl-zrobione i moge tak wymieniac w nieskonczonosc…pomyslowsc mojego mlodszego syna nie ma granic
to jest najgorsze – nieprzewidywalność nieprzewidywalnego 😉
O. To jak Kacpi kiedyś tak szarpnął szufladą , aż TV z komody spadł . Na szczęście 5 cm od jego główki.
Rany, Edytka, czym karmiłaś dziecko że taką parę miał w ręku ;)? Ale miał duuuużo szczęścia, telewizor mógł krzywdę zrobić, a Ty pewnie nawet nie zdążyłabyś się ruszyć. Ułamek sekundy i dzieje się nieprzewidziane…
Później się okazało, że nóżka komody była uszkodzona. Fakt zanim dobiegłam, już było po fakcie . Ale jednego jestem pewna nie unikniemy takich sytuacji typu lewel hard.
Edyta, niestety, bez daru widzenia przyszłości, to się nie uda. Dzieci niszczą system 😉
Demolują doszczętnie 😀 😀
Moja jedna już wyrosła, jedna za mała, tylko średnia szaleje 😉 Mam zabezpieczone gniazdka bo ją kusiło 😉 Szuflady mają blokady, więc sama nie da rady ich wyciągnąć, za to trafiła mi się alpinistka i skacze po meblach. Raz już skończyła na izbie przyjęć ze skręconym nadgarstkiem ale i tak nie pomogło. Co się odwrócę to gdzieś włazi
oby sobie nie wyskakała innych niespodzianek 😉 nic się dzieciaki nie boją.
No oby 😉 Kompletne zero strachu, mogę powtarzać do bólu a i tak znajdzie moment jak wyjdę do łazienki, przewijam albo kąpię malutką i włazi gdzie się da
Ten etap mam za sobą. Ale na okna nie wchodzili, kontaktów nie zabezpieczalam, żądnych szuflad nie wyrzucili, domestos w łazieńce na podłodze stoi do dziś. Nie wyobrażam sobie wszystkiego zabezpieczać, dzieciak ma wiedzieć, że mu nie wolno!
dla mnie to zbyt wielkie ryzyko, tyle słyszałam o dzieciach które połykały kreta, wypadały z okien. Boję się, moje dzieci i chyba większość innych nie mają wyobrażenia że coś może im zagrażać. Dzieci to żywioł.
Wiem o tym, poza tym matka jest w domu z dzieckiem i chyba widzi co robi. Moje wiedziały co można, a co nie. Jak bym miała wszystko chować, oklejac, zabezpieczać to bym szału dostała. Ale każdy ma inne metody wychowawcze, jeden tłumaczy, drugi zabezpiecza.
Agata ja niestety poza tłumaczeniem zabezpieczam, ryzykuję tylko w totka 😉
Niczego. Szybko sie ucza, ze czegos nie wolno. A „jak sie nie przewroci, to sie nie nauczy”. Obydwie szybciej opanowaly schody niz chodzenie
Ja niczego. Na szczęście nie musiałam zbytnio odgradzac przed dziećmi. Jedno gniazdko które w końcu i tak przestałam zakrywać. Mam tylko bramkę na schody bo góra jeszcze nie używana przez nas jest
Ja to sie najbardziej obawiam starszej siostry, która ma głupie pomysły gniecenia rąk młodszej ☺
U nas kontakty tez sa strasznie intrygujące dla Jasia ale jeszcze lepsze są kable wtyczki które chętnie by tam wsadził.. . Ja to sie obawiam ze maly w końcu głowę rozbije bo wchodzi wszędzie gdzie tylko się da