Nie zazdroszczę rodzicom sześcioraczków. Ale szczerze im gratuluję
W miniony poniedziałek w krakowskim szpitalu na świat przyszły sześcioraczki. Sześć maleńkich istotek, przed którymi długa droga do domu. To niewątpliwie cud natury i duża radość dla rodziców. Mimo to cieszę się, że mnie to ominęło.
Sześcioraczki – sześć razy 500+
Od tego się zaczęło w „internetach”. Nie wiem, co ludzie mają w głowach, ale pierwsze, co policzyli, to ileż to kasy „zarobią” na sześcioraczkach rodzice. No tak, rodzice zarobią, bo pieluchy jednorazowe pewnie z nieba spadną. Z ciekawości policzyłam sobie, ile kasy pójdzie na najbardziej popularną markę owych jednorazówek. No prawie cała! A gdzie chusteczki do kompletu? O zasypkach, kremach itp. nie wspominam, bo na to już 500+ nie wystarczy. Na mleko modyfikowane też nie, a wykarmienie dwiema piersiami sześciu głodomorków może być problematyczne, chociaż życzę mamie maluszków, by dała radę. To by dopiero było coś!
Przed rodzicami ogromne wyzwanie finansowe. I to umówmy się, na początku źle nie będzie, gorzej będzie potem. Początek jest do przewidzenia, zaraz się znajdą sponsorzy, potencjalni reklamodawcy, którzy chętnie obdarują sześcioraczki tym czy tamtym z nadzieją, że będą mogli ogłosić to światu. Norma. Ciekawe tylko, co będzie za kilka lat, gdy dzieci pójdą do przedszkola, a potem do szkoły. Tak naprawdę to wtedy zaczynają się mega wydatki. Ale skoro rodzice maluchów takie szczęście mają, to może i w Lotto powinni zacząć grać?
Tak na marginesie: pamiętacie, że w 2006 roku w Polsce urodziły się pięcioraczki?
Sześcioraczki – sześć razy okres niemowlęcy
Rany koguta, z jednym dzieckiem można przysłowiowego diesla dostać, a co dopiero z szóstką?! Te wszystkie odparzenia, nocne płaczki, kupki, które nie chcą wyjść, ząbkowania, szczepienia (!), pierwsze raczkowanie i pierwsze kroczki. A potem: weź człowieku upilnuj taką szóstkę, która idzie w sześć stron świata! O la la! No i do tego karmienie, przewijanie, kąpanie – to przecież będzie praktycznie non stop. Oby dzieci były na tyle miłe i przynajmniej spały w tych samych godzinach, to i rodzice sobie odpoczną, bo jak będą się wymieniać, to przecież masakra jakaś. Może za pięć lat ci rodzice się wyśpią, przy dobrych wiatrach. Właściwie teraz powinnam im życzyć takiego dziecka jak Duśka, które przez pierwszy rok było właściwie bezobsługowe. No więc Drodzy Rodzice Sześcioraczków: właśnie takich dzieci Wam życzę. Skoro mnie się trafiło jedno, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie, by Wam się trafiło sześcioro? Oby!
Sześcioraczki – sześć razy przedszkole
A jak przedszkole to wiadomo, co dalej. Nie tylko trzeba będzie ubrać rano i ogarnąć siódemkę dzieci (mają starszego synka, ma teraz dwa latka), ale i dowieźć na miejsce. Zwykły pięcioosobowy samochód odpada. Zresztą już na starcie trzeba o jakiejś furgonetce pomyśleć, bo wózek dla sześcioraczków byle gdzie się nie zmieści. Ale ten większy samochód to i tak pikuś. Zmorą rodziców sześcioraczków są choroby wieku dziecięcego. Nie chcę być złym prorokiem, ale… w najgorszym wypadku będą wychodzili z chorób przez trzy lata. Masakra normalnie.
Sześcioraczki – sześć razy szkoła
I tu to dopiero zaczną się wydatki. Szkoła nie jest darmowa, to mit. Zawsze trzeba zapłacić za to czy tamto, ogarnąć jakąś zrzutkę, opłacić wycieczkę no i zajęcia dodatkowe. Te to dopiero potrafią kosztować! Ja wydaję miesięcznie 200 złotych. Niedużo. No, ale gdybym tak musiała wydać 1400?? O matko i córko, skąd na to brać? Tata tych dzieciaków ma naprawdę duże wyzwanie przed sobą, bo nie wyobrażam sobie, że mama przy siódemce takich maluchów pójdzie do pracy, nawet w rodzinnej firmie.
Sześcioraczki – sześć razy okres dojrzewania
To będzie prawdziwa jazda na maksa i prawdziwy sprawdzian cierpliwości. Ale myślę, że po wszystkim, co przejdą na starcie, to już będzie pikuś. Niech te pierwsze lata po prostu szybko miną. Dzieci i tak ich nie zapamiętają, a i rodzice będą chcieli mieć to za sobą. No to niech czas płynie szybko!
Sześcioraczki – sześć razy ludzka głupota
I tego właśnie rodzicom tych słodkich szkrabów współczuję najbardziej. Bo już się pojawiły głosy, że to po hormonach, że pewnie in vitro, że to nienaturalne. No cóż, ponoć właśnie naturalne i bez wspomagaczy. Szkoda tylko, że młody tata musiał się publicznie tłumaczyć. No może nie musiał, może chciał, ale sam fakt, że taki temat wypłynął, kiepsko świadczy o kondycji naszego społeczeństwa.
O 500+ już wspomniałam. Wiem, że są szykowane też inne formy pomocy i nie mam złudzeń, wszystkie zostaną przez złośliwych hejterów skrzętnie odnotowane.
I jest jeszcze coś – są tacy, którzy postanowili na tym zarobić, ogłaszając zbiórki pieniędzy na potrzeby sześcioraczków. Ot tak, bez porozumienia z rodzicami. Mama maluchów oficjalnie poprosiła, żeby nic nie organizować i na żadną nie wpłacać. Ale podejrzewam, że już ktoś na tym zarobił.
Sześcioraczki – szczęście razy sześć
Tak, tego mogłabym pozazdrościć. Ale ja z zasady nie zazdroszczę ludziom szczęścia. Skoro los dał, widocznie miał powód. Mnie też kiedyś dał, chociaż mniej. Widać tak miało być.
Rodzicom Zosi, Neli, Kai, Malwinki, Filipka i Tymonka z całego serca gratuluję. Trzymam za Was kciuki!