Kultura 11 stycznia 2024

Przesądy studniówkowe i maturalne

Przesądy studniówkowe, mam wrażenie, ewoluują szybciej, niż inne. Gdy szukałam materiałów do tego tekstu, okazało się, że wielu z nich nie znam, a przecież moja studniówka nie była tak dawno temu! Co jest tego powodem? Nie mam pojęcia, ale tym bardziej zapraszam na zapoznanie się z aktualnymi przesądami studniówkowymi i maturalnymi.

Przesądy studniówkowe

Czerwona bielizna

No wiadomo, wszystkie panie specjalnie na studniówkę kupowały i nadal kupują czerwone majtki, to się nie zmieniło. Jakość i krój obojętne, co kto lubi. Mogą być koronkowe stringi lub klasyczne bokserki, ważny jest kolor.

Swego rodzaju novum to czerwona podwiązka na lewej nodze. Słowo honoru – ja takiej nie miałam i żadna z koleżanek też nie. W ogóle nie było mowy o kupowaniu podwiązek na studniówkę.

Czerwony krawat

Tym razem coś dla panów i to też coś nowego. Moi koledzy założyli na studniówkę takie krawaty, na jakie mieli ochotę, albo jakie mieli w szafie. I wcale nie były czerwone, bo zbyt mocno by się kojarzyły z komuną, która upadła ledwo co. Widać znak czasów – dziś już nikt tak nie myśli i czerwony krawat stał się obowiązkowym elementem męskiej garderoby przyszłego maturzysty.

Nowy garnitur

Nie tylko panie mają zagwozdkę, w co się ubrać. Panowie także muszą pobiegać trochę po sklepach w poszukiwaniu nowego garnituru. W tym samym powinni pojawić się na maturze.

Coś pożyczonego

Całkiem jak na ślubie. To coś nie musi być duże, ale musi być cudze. Buty, zegarek, sławetna podwiązka, cokolwiek. Kto będzie miał wszystko własne, ten na maturze porządnie się spoci.

Czerwona nitka

Mam wrażenie, że czerwonej nitce przypisuje się jakieś magiczne moce, bo wiele osób nosi je na nadgarstkach nie tylko z okazji studniówki. No w każdym razie na ten bal studniówkowy trzeba ją mieć na nadgarstku. Najlepiej zawiązaną przez kogoś życzliwego. I uwaga – nie może się zerwać do rana. W innej wersji powinna wytrzymać aż do matury, więc lepiej zainwestować w grubą i mocną.

Taniec z nauczycielem

Albo nauczycielką, jak kto woli. No w każdym razie zatańczenie na studniówce z kimś z grona pedagogicznego ma przynieść szczęście na maturze.

 

Przesądy maturalne

Nie zdasz matury, jeśli:

– Zdejmiesz buty na studniówce – choćby były nie wiem, jak bardzo niewygodne, trzeba odcierpieć swoje do końca.

– Obetniesz włosy po studniówce a przed maturą – mogą wchodzić w oczy, drapać za uszami (szczególnie panów), ogólnie przeszkadzać i wyglądać okropnie – obciąć nie wolno.

– Wyjdziesz ze studniówki za wcześnie – można to zrobić dopiero gdy za oknem świta. Trochę ciężki warunek do spełnienia biorąc pod uwagę porę roku, no ale czego się nie robi dla dobra własnej przyszłości?

– Złapiesz oczko w pończochach lub rajstopach – niesprawiedliwe, bo dotyczy tylko kobiet, no ale takie są fakty. Trzeba zainwestować w dobre pończochy, tak na wszelki wypadek.

– W drodze na egzamin spotkasz zakonnicę – nie wiem, co ma wspólnego zakonnica z edukacją, ale na wszelki wypadek należałoby się udać do szkoły z zamkniętymi oczami, bo ponoć nawet zobaczenie czarnego kota jest niebezpieczne. W tym kontekście jasne staje się, czemu rodzice tak ochoczo odwożą swoje pociechy na egzamin maturalny. To wszystko z troski i dla uniknięcia pecha!

– Zapomnisz długopisu – pożyczanie długopisu na maturze to niechybny znak jej oblania. Co więcej, przesąd nie jest do końca zdecydowany, czy nie pożyczać od kogoś, czy komuś. Jest więc duże ryzyko, że gdy zapomnisz długopisu, nikt ci nie pożyczy swojego, nawet jeśli ma kilka.

– Podziękujesz za życzenia – łatwych pytań, powodzenia, złamania karku itp. Różne życzenia słyszą maturzyści, ale absolutnie nie powinni za nie dziękować, bo to przyniesie im pecha, i życzenia się nie spełnią.

 

Co zrobić, żeby zdać maturę?

Uczyć się, to na pewno. Matura to zbyt poważny egzamin, żeby liczyć na łut szczęścia. Jednak sama wiedza może nie wystarczyć, losowi trzeba pomóc. W tym celu:

– Poproś kogoś o kopniaka na szczęście. Oczywiście w wiadomą część ciała.

– Wstań z łóżka prawą nogą. Tego dnia to szczególnie ważne!

– Przejdź prawą nogą przez szkolny próg.

Ważne: Żeby zdać maturę, koniecznie trzeba wziąć udział w ślubowaniu, które zwyczajowo składane jest przez pierwszoklasistów. Kto nie będzie ślubował, ten matury nie zda. Taki przesąd krąży w szkole mojego dziecka, no ale wiecie – lepiej się zabezpieczyć i stosować niezależnie od lokalizacji.

 

 


Grafikę po raz kolejny wygenerowało AI w aplikacji Canva

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 11 stycznia 2024

Jak często należy wykonywać mammografię po leczeniu raka piersi?

Jak wynika z badania brytyjskich naukowców kobiety w wieku 50 lat i starsze, które przeszły leczenie raka piersi i po trzech latach są od niego wolne, mogą wykonywać ją rzadziej niż raz w roku wobec obecnie zalecanego w tym kraju schematu – coroczne badanie przez pięć lat, a następnie co trzy lata. W Polsce po przebytej chorobie zaleca się wykonywać mammografię raz do roku.

Harmonogram badań kontrolnych u kobiet, które przebyły leczenie z powodu raka piersi od wielu lat jest przedmiotem licznych kontrowersji i dyskusji.

„Z jednej strony wiadomo, że u pewnego odsetka pacjentek dojdzie do nawrotu raka piersi, co wielu onkologów skłania do optowania za wykonywaniem częstszych badań kontrolnych, z drugiej  jednak należy pamiętać o negatywnym wpływie obciążających badań kontrolnych na poczucie zdrowia u pacjentek po leczeniu raka piersi. Nie bez znaczenia są także obciążenia dla budżetów ochrony zdrowia” – zwróciła uwagę prof. Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Kliniki Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie.

Chorym na raka piersi po ukończeniu leczenia zaleca się wykonywanie mammografii raz do roku celem wykrycia ewentualnej wznowy miejscowej i drugiego nowotworu piersi. Obecne wytyczne amerykańskie zalecają coroczne badania przesiewowe bez przerwy, natomiast wytyczne brytyjskie – coroczne badania przesiewowe przez 5 lat, a następnie co 3 lata.

„Należy wspomnieć, że wielu ekspertów podkreśla, że wizyty i badania kontrolne >>na życzenie<< wydają się równie skuteczne, jeśli chodzi o wykrywanie wczesnego nawrotu, jak wizyty u onkologa prowadzone zgodnie z góry założonym harmonogramem. Chodzi tu jednak głównie o nawroty odległe, a nie o wykrywanie raka drugiej piersi lub raka w piersi po leczeniu oszczędzającym” – powiedziała w rozmowie z Serwisem Zdrowie prof. Jagiełło-Gruszfeld.

Brytyjscy naukowcy na zlecenie rządu przeprowadzili badanie, które miało rozstrzygnąć, czy po zakończeniu leczenia po trzech latach corocznego wykonywania mammografii można bezpiecznie wykonywać ją rzadziej. Ich zdaniem do wznowy lub rozsiewu raka piersi najczęściej dochodzi bowiem w trakcie pierwszych trzech lat po zakończeniu leczenia.

W tym celu brytyjscy naukowcy przebadali 5235 kobiet po 50. roku życia po ukończeniu leczenia z powodu raka piersi. Zauważono, że po blisko 9 latach obserwacji do wznowy nowotworu doszło u 7 proc. kobiet. Nie zauważono istotnych różnic w czasie przeżycia pomiędzy obiema grupami chorych. Naukowcy twierdzą, że ich odkrycia powinny zmienić dotychczasową praktykę.

„Zamiast co roku robić mammografię przez wiele lat, po trzech latach od operacji i po przejściu leczenia za pomocą podstawowej mammografii możemy ponownie zająć się tymi pacjentkami w ramach programu badań przesiewowych, zwłaszcza w przypadku pacjentek po mastektomii” – przyznała na łamach MDeddge.com dr Janet Dunn, która przedstawiła wyniki badania na sympozjum na temat raka piersi w grudniu 2023r. w San Antonio.

Zdaniem lekarzy powinno się wziąć pod uwagę potencjalny wpływ tak częstych badań na zdrowie psychiczne.

„Kobiety, które poddają się mammografii w oczekiwaniu na wyniki, są znacznie bardziej zaniepokojone, jeśli chorowały już na raka piersi, niż te, które właśnie przeszły normalne badania przesiewowe. Odejście od tak częstych badań zmniejszyłoby ten niepokój. Zmniejsza także koszty – po prostu zmniejszamy obciążenie całego systemu opieki zdrowotnej” – stwierdza dr Dunn.

Wyniki przedstawione przez Janet Dunn w San Antonio w grudniu 2023 r., wskazują na to, że nie ma potrzeby wdrażania bardziej intensywnego programu przesiewowych badań mammograficznych u kobiet, które wcześniej chorowały na raka piersi po upływie pierwszych dwóch lat od leczenia.

„Jest to kolejny dowód na to, co intuicyjnie wydaje się słuszne, mianowicie, że populacja kobiet, które przebyły leczenie raka piersi nie wymaga specjalnego nadzoru i może trafić do screeningu populacyjnego. Zresztą zmiany w zasadach kwalifikacji do przesiewowych badań mammograficznych również w Polsce nadążają za światowymi tendencjami w tym zakresie” – podkreśliła prof. Jagiełło-Gruszfeld.

Źródło: www.medscape.com

 

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Obraz Elías Alarcón z Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kultura 10 stycznia 2024

Akademia Pana Kleksa – czy współczesna wersja klasyka jest godna polecenia?

Akademia Pana Kleksa w reżyserii  Macieja Kawulskiego to chyba temat nr jeden w ostatnich dwóch tygodniach. Gdzie się człowiek nie obejrzy, tam ktoś wystawia jakąś opinię. Osobiście byłam tym filmem mocno zaintrygowana od samego początku. Kiedy usłyszałam pierwszy raz piosenkę „Całkiem nowa bajka” w wykonaniu kilku znanych artystów, wiedziałam, że wybiorę się do kina. A ponieważ zdążyłam już przeczytać wiele słów krytyki, utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że muszę to zrobić i sama przekonać się, czy współczesna wersja klasycznej bajki wyszła dobrze, czy niekoniecznie…?

No więc poszłam (z siedmioletnią córką) i wyszłam bardzo zadowolona, żeby nie powiedzieć zachwycona. To prawda, że film ten odbiega mocno od pierwowzoru, ale kto powiedział, że musi to być jego kopia? Od pierwszej adaptacji książki Brzechwy minęło wszak 40 lat, to szmat czasu i nic już nie jest takie samo. Świat się zmienił, wydaje się więc zupełnie naturalne, że ktoś chciał, by Akademia poszła z duchem czasu, by jej uczniami byli nie tylko chłopcy, ale też dziewczęta. Sam pan Fronczewski mówi we wstępie piosenki zwiastującej film „Witajcie w całkiem nowej bajce”, to chyba oczywiste, że będzie inna niż ta, którą stworzył Krzysztof Gradowski w 1983 r. 

Niemniej dużo słyszy się o tym, że film jest smutny i straszny, że nie nadaje się dla dzieci w wieku 5-7 lat, a nawet do 10 roku życia. Hmm… nie wiem, czy każde kino ma inne sugestie, w Heliosie jest info – od 7 lat, a w małym kinie na żorskiej starówce, w którym byłam, nie ma żadnych ograniczeń wiekowych. Powiem więc tak: pokazałam zwiastuny filmu mojemu pięciolatkowi i po tym, jak zobaczył epizody z Wilkusami, stwierdził, że nie chce iść, bo będzie się bał. Natomiast jego dwa lata starsza siostra, uznała, że przecież to są tylko przebrani ludzie i ona chętnie pójdzie. I faktycznie ani razu nie dała po sobie znać, że pojawiające się na ekranie postacie są dla niej przerażające.

Kluczem więc według mnie jest wytłumaczenie dzieciom przed pójściem do kina, że będą pewne sceny, które mogą przyspieszyć bicie ich serca, ale to tylko fikcja, że pod tymi futerkami i groźnie wyglądającymi pyskami, kryją się zwykli ludzie, aktorzy odgrywający swoje role.

To samo tyczy się zarzutów, że film jest smutny. Serio? Nigdy nie oglądaliście z dziećmi w domu wyciskających łzy filmów czy bajek? Marley i ja, Był sobie pies, Mój przyjaciel Hachiko, Król Lew czy nawet Kraina lodu – mój pięciolatek płacze za każdym razem przy scenie, kiedy Anna zamarza – te produkcje też nie nadają się dla dzieci??

Nie będę ukrywać, że nie bardzo rozumiem scenę, w której Albert, przyjaciel Ady Niezgódki, gubi się ni stąd, ni zowąd w bajce o Dziewczynce z zapałkami, a potem trafia na sam środek zamarzniętego jeziora, gdzie wpada do wody i tonie*, ale nie uważam też, żeby ta scena, a zarazem ból i smutek towarzyszący utracie bliskiej osoby dyskryminował film. Przecież w prawdziwym życiu też tracimy bliskich. Jak dla mnie to jest po prostu pretekst do podjęcia rozmowy z dzieckiem na ten temat.

*Wybaczcie mi ten drobny spojler, dorosłym jakoś specjalnie nie powinien zaburzyć odbioru filmu, może natomiast nieco pomóc młodszym widzom w opanowaniu emocji, jeśli wcześniej uprzedzicie dzieci, że będzie tego typu scena.

Co mi się podobało w filmie poza scenerią i feerią barw i dlaczego uważam, że pomimo fali krytyki warto obejrzeć nową Akademię Pana Kleksa?

Zdecydowanie ujęło mnie to, że dużo mówi się w tej produkcji o sile wyobraźni i marzeń, o tym, że wszystko jest możliwe, że możemy sięgać wysoko i być tym, kim chcemy. Jedyną przeszkodą, jaką napotykamy na swej drodze, jest nasz strach. Pan Kleks ma jednak na to radę: „nie mówimy ALE, mówimy WIĘC” – nie szukamy wymówek i swoich słabych stron, lecz mobilizujemy się do działania.

Podobnie rzecz ma się z empatią, o której mowa w niektórych scenach. Nawiasem mówiąc, to też okazuje się dla niektórych widzów problematyczne, bo dzieci podobno nie rozumieją tego słowa. Jeśli nie rozumieją, to przecież można im wytłumaczyć, o co chodzi, prawda? No ale wracając do meritum, uważam, że Akademia Pana Kleksa skrywa w sobie dużo mądrości i tematów wartych przedyskutowania ze swoimi pociechami. Chociaż prawdę mówiąc, myślę, że niejeden dorosły może się czegoś nauczyć po obejrzeniu filmu.

Jeśli mowa o dobrych stronach produkcji, to koniecznie muszę wspomnieć o muzyce – zarówno piosenki znane z wierszy Brzechwy jak np. Na wyspach Bergamutach czy nowe utwory stworzone specjalnie do tej współczesnej wersji robią robotę, aż człowiek się uśmiecha i podśpiewuje pod nosem.

No i oczywiście nie mogę pominąć gry aktorskiej! Tomasz Kot w roli Pana Kleksa i Sebastian Stankiewicz jako ptak Mateusz totalnie mnie zachwycili! Myślę, że idealnie odnaleźli się w swych rolach i zagrali je wyśmienicie. Piotr Fronczewski, jako Doktor Paj-Chi-Wo odegrał w zasadzie mały epizod, ale jakże zacny! Nie zawaham się stwierdzić, że pan Fronczewski nie musi robić nic nadzwyczajnego, wystarczy, że mówi tym swoim pięknym głosem i to daje zamierzony efekt 😊 Warto też wspomnieć o Danucie Stence, co prawda nie zachwyciła mnie tak bardzo, jakie wielu innych widzów – czytałam dużo pozytywnych opinii na jej temat – ale uważam, że dobrze wcieliła się w rolę złej i żądnej zemsty Wilkuski.

Reasumując, moim zdaniem nowa Akademia Pana Kleksa jest ciekawa, na swój sposób piękna, mądra i godna uwagi. Według mnie ten, kto się waha przed pójściem do kina, powinien się wybrać i sam ocenić, czy wizja Macieja Kawulskiego jest w porządku, na miarę naszych czasów, czy rzeczywiście trochę poniosło pana reżysera…?

Na marginesie dodam, że moja siedmiolatka chce iść do kina jeszcze raz i niewykluczone, że tak się stanie 😉

 

Źródło zdjęcia: NextFilm

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close