Zabawa 11 sierpnia 2015

Hop i plusk – o tym, co jest lepsze od leżenia na leżaku

Wakacje kojarzą mi się z długimi ciepłymi dniami, które można spędzić w niezapomniany sposób. Z relaksem, odpoczynkiem i naładowaniem wewnętrznych baterii. A Tobie?

I choć czasem możemy pozwolić sobie na kilkutygodniowy urlop, czy daleki wyjazd, bywa też, że musimy zadowolić się kilkoma wolnymi dniami lub zaledwie weekendami – ale tylko od nas zależy, jak te wakacyjne chwile wykorzystamy i jak przeżyją je nasze dzieci. Sprawmy by tych kilka wakacyjnych tygodni, które nam zostały, w aktywny sposób posłużyły do wzmocnienia więzi z dzieckiem w aktywny sposób.

Mogą przecież spędzić je przed komputerem, smartfonem, konsolą i (niestety) pewnie będą zachwycone. Możemy jednak zafundować im mnóstwo wspaniałych przeżyć i ciekawych aktywności, niekoniecznie uszczuplając portfel. Z drugiej strony, jeśli Wasz budżet uwzględnia pozycję „wakacje”, to nie miejcie “węża w kieszeni” mądrze planując atrakcje.

Za jeden uśmiech – atrakcje za darmo

Nie pozwól by czasy, kiedy dzieci lato spędzały na świeżym powietrzu, stały się legendą. Czy Twoje dziecko zna zabawy na dworze? Czy biega z rówieśnikami? Czy sam/a aktywnie spędzasz z maluchem czas poza domem? Ja ostatnio ponownie odkryłam i gorąco polecam, takie zabawy jak:

zabawa w chowanego,
skakanie na skakance,
gra w gumę,
skoki na trampolinie,
berek,
gry z piłką (w kolanko, kolory, klasy, dwa ognie, kartofel, rzuty do kosza, do celu, strzały do bramki),
puszczanie baniek mydlanych,
badminton,
frisbee,
bule,
podchody,
szukanie skarbów (np. muszelek, szyszek),
jazda na rowerze/ rolkach/ hulajnodze,
ping-pong.

Przykład idzie z góry

Na wakacjach dzieci obserwują nas cały czas, a na urlopie nie sprawdzi się wymówka „tatuś wrócił z pracy i jest bardzo zmęczony”. Niestety przy hotelowych basenach można zauważyć wielu rodziców, którzy ani na moment nie odklejają się od swoich leżaków. A przecież woda daje tak wiele możliwości:

można popływać (na materacu, w kółku, w rękawkach, pod wodą, lub wpław),
poskakać (na bombę, na główkę, z obrotem – oczywiście w bezpiecznym miejscu),
pobawić się w berka,
porzucać piłką,
pochlapać,
posikać z wodnych pistoletów,
na plaży – budować babki, zamki z piasku i inne budowle.

O rzut beretem, czyli okoliczne atrakcje

Zarówno będąc tysiące kilometrów od domu, jak i nigdzie nie wyjeżdżając warto zorientować się, co ma do zaoferowania najbliższa okolica. Zazwyczaj okazuje się, że bardzo wiele atrakcji przyrodniczych historycznych czy stricte rekreacyjnych. Z części z nich można skorzystać za darmo:

górskie szlaki,
place zabaw,
trasy rowerowe,
ruiny zamków,
skałki,
różnego rodzaju pokazy,
koncerty.

Wśród powyższych znajdą się też takie, na które musimy kupić bilety (choć zdarza się, że dzieci mają wstęp wolny lub chociaż bilet ulgowy):

muzea,
wystawy,
rejsy statkiem,
jazda konno,
ogrody zoologiczne,
spływy kajakowe,
aquaparki.

Trzymam kciuki, żebyście potrafili kreatywnie wykorzystać wolny wakacyjny czas i sprawili, że Wasze dzieci będą miały piękne wspomnienia. Pisząc ten tekst siedzę na hotelowym tarasie i obserwuję, jak Aleks gra z wakacyjnymi kolegami w piłkę wodną. Zaraz potem idziemy na mecz piłki nożnej, który dla chłopaków organizują ojcowie, a później czeka nas jeszcze wspólna rodzinna rozgrywka w bule – więc to nie jest czysto teoretyczne „wymądrzanie się”. Wspólne aktywne spędzanie czasu naprawdę sprawia wiele frajdy nie tylko dzieciom!

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Wcześniak i co dalej
Wcześniak i co dalej
9 lat temu

Bardzo mi się spodobał fragment o tym, że przykład idzie z góry. Często irytuje mnie jak ktoś naskakuje na dziecko, że tylko by siedziało przed komputerem, a sam rodzic mówi to odrywając się tylko na chwilę od ekranu telewizora. Często chyba zapominamy, że w te wszystkie gry dziecko nie da rady grać samo.

Milena kamińska
Milena kamińska
9 lat temu

Oj tak dziecko nas obserwuje i to my dajemy przykład.

Edyta Skrzydło
9 lat temu

Bardzo aktywnie 😀

Beata Pisera
9 lat temu

aktywnie , aktywnie ….

Milena Kamińska
9 lat temu

I aktywnie i czasem leniwie

Gośka Budzowsk
9 lat temu

Oj aktywnie z dziećmi inaczej się nie da

Milena Kamińska
9 lat temu

Bawią się całe dnie

Gośka Budzowsk
9 lat temu

najchetniej ciapranie woda i co w padnie w rece do wody błoto pianka do golenia mąka ziemniaczana ciastolina trawa kamyki do wyboru do koloru za kazdym razem inna mikstura oczywiscie farby też są u nas w litrach wylewane na chodnik i powstają dzieła

Związek 9 sierpnia 2015

Szalony urlop

Jedna lampka wina, jeden miły wieczór, jedno małe szaleństwo. W sumie to nie takie małe…No ale zacznijmy od początku.

Jest kwiecień, beztroski urlop w Krakowie, żadnych zmartwień, tylko relaks. Codzienne spotkania ze znajomymi, głównie tymi dzieciatymi, bo przecież po trzydziestce to raczej większość już się dorobiła chociaż jednego potomka/potomkini.

Parapetówka u znajomych do późna, jakieś winko czy nalewka, po troszku, kulturalnie, przecież wyszliśmy z dziećmi. Wracamy do domu, maluchy zasypiają dość szybko…  My, jakoś nie jesteśmy śpiący. Siadamy w salonie i rozkoszujemy się ciszą i przyjemnym wieczorem.

Potem chwila szaleństwa… No przecież niektórzy dorośli tak mogą, oczywiście “niektórzy” dorośli z innymi “niektórymi” dorosłymi 😉

Wracamy po urlopie do szarej codzienności w Dublinie. Mijają dni, tygodnie. Staramy się jak najwięcej jeździć z dziećmi i odwiedzać nowe miejsca, kiedy tylko jest wolny dzień i pogoda dopisuje, co w Irlandii nie jest takie łatwe 😉

Zaczynam źle się czuć, jazdy samochodem są uciążliwe, mam kłopoty żołądkowe, wraca mi moja dziecięca przypadłość czyli choroba lokomocyjna. Ciągle jestem głodna albo mi niedobrze. W końcu postanawiam iść do lekarza, bo przecież jak długo może człowiekowi być niedobrze, może to jakieś wrzody albo coś… myślę. Mąż rzuca, że może jestem w ciąży, zbywam go, bo przecież dopiero co miałam okres.

Dla jego i własnego spokoju robię test ciążowy, bo przecież lekarz na pewno zapyta czy nie jestem w ciąży, więc jak pokażę wynik to będziemy mieć wszyscy pewność, że trzeba szukać innej przyczyny.

Kupuję w aptece jakiś pierwszy lepszy test, wracam do domu i idę do łazienki. Kiedy myję po wszystkim ręce, przypadkowo rzucam na niego okiem i zamieram… Dwie kreski niemal od razu, mocne i wyraźne. Chwilę później dzwoni mąż (ma gość wyczucie) odbieram i nic… nie potrafię wykrztusić z siebie słowa. Mąż dopytuje czy wszystko ok, czemu milczę, w końcu z trudem wybąkuję, że są dwie kreski. Ja w szoku a mąż się cieszy… Lepiej to przyjął ode mnie…

Wieczorem rozmawiamy na spokojnie i mówię, że przecież to niemożliwe, że test na pewno się myli no bo jak, kiedy. Oczywiście wiem skąd się biorą dzieci, przecież dwójkę całkiem świadomie spłodziliśmy, zresztą o Adiego staraliśmy się ponad półtora roku! No ale przecież wiatropylna nie jestem, a od ostatniego okresu nie było takiej opcji, zabezpieczaliśmy się. No i wtedy mój całkiem idealny i całkiem genialny mąż przypomina mi nasz uroczy wieczór podczas urlopu… Nagle wszystko zaczyna się układać, moje mdłości wypadałyby na 6-7 tydzień, okres mógł być zwykłym plamieniem w terminie kiedy powinnam mieć normalnie okres, a moje osłabienie jest w tej sytuacji całkiem oczywiste.

Umawiam się szybko na wizytę u lekarza, który kilka dni później rozwiewa moje wątpliwości i potwierdza, że ten jeden wieczór odpowiada za całe zamieszanie.

W moim brzuchu rośnie mała fasolka. Moja niezawodna jak dotąd intuicja wybrała się na urlop i olała mnie…

Ogarnął nas lekki popłoch, dotarło do nas, że trzeba jakoś się odnaleźć w tej nowej sytuacji, ogarnąć trochę z tym wszystkim, ale na szczęście po kilku dniach wieczornych rozmów, ułożyliśmy sobie w głowach całą sytuację,  zaczęliśmy się cieszyć. Powiedzieliśmy dzieciom, które zaraz zaczęły zastanawiać się, które czego nauczy maluszka, czy będzie chłopcem, czy dziewczynką i jak damy mu na imię. Z każdym dniem coraz bardziej przywiązują się do niego/niej, bo jeszcze nie wiemy jakiej płci jest nowy członek naszej rodzinki. Przytulają się do brzuszka, rozmawiają z nim, po wizycie u lekarza oglądają zdjęcia. Chcą wszystko wiedzieć, co słychać u maluszka, jak się czuje i czy już planuje wychodzić 😉

Teraz jestem w 17 tygodniu. Jesteśmy już spokojniejsi, ułożyliśmy sobie w głowach plan jak zorganizować to wszystko. Nie powiem, bo będzie to dla nas niemała rewolucja, nagle z myśli o rodzince 2+2 trzeba się przestawić na 2+3.

Tak wiem, zawsze marzyła nam się duża rodzina, tylko jakoś nie myśleliśmy, że to już, że to teraz nadszedł ten moment. Choć może to i dobrze, sami pewnie odkładalibyśmy to na kiedy indziej, bo zawsze może być bardziej odpowiedni czas. Zresztą przecież mój zegar biologiczny tyka, mam 33 lata i za kilka lat mogłoby być za późno. Dlatego pomimo pewnych trudności, które nam się przez to pojawiły, cieszymy się naszym kolejnym szczęściem, które już w styczniu pojawi się na świecie 🙂

Mówi się, że każda ciąża jest inna i to prawda. Po doświadczeniach z dwóch poprzednich inaczej i spokojniej podchodzę do wszystkiego, jestem bardziej zrelaksowana i cieszę się każdym kolejny dniem, łatwiej przychodzi mi radzenie sobie z ciążowymi przypadłościami. Nie panikuję, nie stresuję się, jak to bywało wcześniej. Pozwalam sobie na chwile relaksu, częściej odpoczywam, korzystam z tego czasu, by przygotować się spokojnie na przyjście maluszka na świat. Prawdziwa rewolucja nastąpi później.

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
9 lat temu

Oj szalony 🙂

Milena kamińska
Milena kamińska
9 lat temu

Ogromne gratulacje!!!!!

Natalia Bobek
9 lat temu

No to lekturka ☺☺

Sylwia Kotewicz
9 lat temu

hihi niezapomniany urlop 🙂 gratulacje 🙂

Kulinaria 8 sierpnia 2015

Chleb zmieniający życie

Pieczywo to jeden ze składników pożywienia, który każdy z Was zjada przynajmniej raz dziennie pod różną postacią. Sama chętnie po nie sięgam a jeszcze chętniej bawię się w domowe wypieki. Niektórzy pytają, czemu tracę na to czas? Odpowiadam, bo wiem, co jem – pieczywo zdrowe, bogate w błonnik i cenne wartości odżywcze. Ponad to jego wykonanie jest szybkie i banalnie proste. Przepis na chleb „zmieniający życie” otrzymałam od mojej mamy i popchnięta ciekawością postanowiłam sprawdzić, co to za cudo. Zakochałam się, chleb jest wspaniały – zwarty, sycący, pełen nasion.

Składniki:

  • 1 szklanka ziaren słonecznika
  • 1/2 szklanki siemienia lnianego
  • 1/2 szklanki orzechów laskowych lub migdałów
  • 1 1/2 szklanki płatków owsianych lub jaglanych
  • 6 łyżek łuski nasion babki płesznika ( Plantago psyllium)*
  • 1 płaska łyżeczka soli morskiej
  • 2 łyżki nasion szałwii hiszpańskiej (Chia seed)
  • 1 łyżka syropu klonowego
  • 3 łyżki rozpuszczonego oleju kokosowego
  • 1 1/2 szklanki letniej wody

Przygotowanie:

  1. Wszystkie suche składniki mieszamw dużej misce. W szklance mieszam wodę, syrop klonowy i olej kokosowy. Olej kokosowy najlepiej rozpuść w kąpieli wodnej. Następnie wlewam płynne składniki do suchych i dokładnie mieszam przez kilka minut. Gdyby ciasto było za gęste dodaję ze 3 łyżki wody. Odstawiam na minimum 1-2 godziny a najlepiej na 10 godz. lub całą noc, aż do wchłonięcia płynów.
  2. Rozgrzewam piekarnik do 185 stopni C.
  3. Keksówkę smaruję cienko olejem kokosowym lub wykładam papierem do pieczenia i przeładam do środka masę z ziarenek. Piekę przez 20 minut, po tym czasie chleb wyjmuję z keksówki, kładę na kratce do pieczenia i piekę jeszcze 35 minut. Jeśli piekę na papierze do pieczenia nie odrywam go jeszcze – robię to później jak chleb ostygnie. Chleb jest gotowy, kiedy można w niego postukać i usłyszeć głuchy, pusty odgłos.
  4. Wyjmuję pieczywo z piekarnika, do schłodzenia, najlepiej na całą noc. To bardzo ważne, bo nawet lekko letni chleb będzie się jeszcze kruszył. Kroję cienkim i ostrym nożem.

Upieczony chleb przechowuję do około tygodnia w zamkniętym pojemniku

Voilà! Szybko, smacznie i zdrowo!

* Babkę płesznik można zastapić 10-12 czubatymi łyżkami mielonego siemienia lnianego

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Kasia Albecka
9 lat temu

Piekę sama chleb „chleb życia”. Polecam. Niestety wiadomo, że pszenica, dzisiejsza – modyfikowana, wzdyma i powoduje rośnięcie brzuchola ( takiego piwnego)

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close