Kultura 3 dni temu

Czy nastolatki mogą czytać książki dla dorosłych?

Czy nastolatki mogą czytać książki dla dorosłych, a jeśli tak, to od kiedy? Temat jest delikatny, bo „książki dla dorosłych” to worek bez dna – i nie każda z nich jest odpowiednia dla młodego czytelnika. Spróbujmy więc ustalić, kiedy, jakie i dlaczego warto lub nie warto podsuwać nastolatkom.

 

Co właściwie znaczy „książka dla dorosłych”?

Niektóre książki są wyraźnie oznaczone jako te dla dorosłych. Na ich okładce można znaleźć np. 18+. Inne po prostu stoją w bibliotece albo w księgarni w odpowiednim miejscu. Czasem o „dorosłości” książki decyduje temat albo sposób, w jaki jest on opisany.

  • Dorosłe treści to nie tylko erotyka – to także brutalność, mocne wątki psychologiczne, problemy egzystencjalne czy szczegółowe opisy tragedii.
  • Książka może być „dla dorosłych” także dlatego, że wymaga dużej wiedzy kulturowej lub historycznej, której nastolatek jeszcze nie ma, przez co część treści zwyczajnie do niego nie dotrze.

Od czego zależy, czy nastolatek jest gotowy na książki dla dorosłych?

Wiek metrykalny to tylko jeden z elementów układanki. Ważniejsze są:

  • Dojrzałość emocjonalna – czy potrafi zrozumieć, że to, co czyta, jest fikcją lub subiektywną interpretacją, a nie „podręcznikiem życia”?
  • Wrażliwość – niektóre dzieci mocno przeżywają przemoc, niesprawiedliwość czy dramaty rodzinne.
  • Zdolność do krytycznego myślenia – im większa, tym mniejsze ryzyko, że książka stanie się źródłem błędnych przekonań.
  • Otwartość na rozmowę – jeśli po lekturze nastolatek jest gotów pogadać z Tobą o wrażeniach, to nawet trudna treść może stać się punktem wyjścia do ważnych dyskusji.

Różne gatunki, różne „pułapki”

1. Powieści obyczajowe
Poruszają kwestie relacji, rodziny, miłości, zdrady, problemów społecznych. Mogą być świetne, ale jeśli fabuła kręci się wokół toksycznego związku z opisami przemocy, to bez rozmowy rodzica może zostawić zły ślad.

2. Kryminały i thrillery
Świetnie rozwijają logiczne myślenie i umiejętność analizowania faktów, ale często zawierają brutalne opisy.

3. Fantastyka i science fiction
Z pozoru „bezpieczna”, bo dzieje się w innych światach, ale często porusza głębokie kwestie: władzy, etyki, wojny.

4. Literatura faktu i reportaże
Poszerzają horyzonty, ale mogą wstrząsnąć – szczególnie gdy opisują prawdziwe tragedie.

5. Romans i erotyka
Tutaj sprawa jest prosta – pełna literatura erotyczna powinna poczekać, bo nastolatek często jeszcze nie rozumie w pełni kontekstu i emocji związanych z bliskością, nawet jeśli pierwsza miłość już za nim.

Kiedy powiedzieć „tak”?

  • Nastolatek czytał już książki o podobnej tematyce i dobrze je przyswoił.
  • Potrafi samodzielnie odróżniać dobro od zła, fikcję od rzeczywistości.
  • Nie unika rozmów o trudnych tematach – wręcz przeciwnie, chętnie pyta.
  • Znasz jego granice wrażliwości – wiesz, co może go przestraszyć czy zasmucić.

Jak wprowadzać „dorosłą” literaturę?

  1. Czytaj razem – nawet jeśli to oznacza, że bierzesz do ręki ten sam tytuł, żeby potem pogadać o wrażeniach. Właściwie logiczniej byłoby powiedzieć: Czytaj wcześniej. To pozwala zachować kontrolę nad tym, po co dziecko sięga.
  2. Zaczynaj od „półki przejściowej” – książek, które formalnie są dla dorosłych, ale fabuła i język są przyjazne młodzieży. W przypadku mojego dziecka dobrze sprawdziły się komedie kryminalne.
  3. Rozmawiaj – pytaj, co myśli o postaciach i ich wyborach. To uczy analizowania, a nie tylko „połykania” treści. Oczywiście, aby pogadać, trzeba znać książkę, dlatego ja pozwalam buszować po mojej biblioteczce.
  4. Bądź przewodnikiem, nie cenzorem – zakazy często tylko zwiększają ciekawość. W naszym przypadku bycie przewodnikiem oznacza podsuwanie książek, w których nie ucierpiały zwierzęta. Jeśli chodzi o ludzi, to usłyszałam: Po Zbrodni i karze Dostojewskiego już naprawdę nic mnie nie zaskoczy. Nie jestem do końca przekonana, czy to prawda, ale póki co nie polemizuję.

Dlaczego warto pozwolić?

Książki dla dorosłych mogą przyspieszyć rozwój emocjonalny i intelektualny nastolatka. Uczą empatii, poszerzają horyzonty, a czasem po prostu dają satysfakcję z obcowania z czymś ambitniejszym niż szkolna lektura. Ważne tylko by dobór był przemyślany, a nie przypadkowy. No i umówmy się: zakaz i tak pewnie nie zadziała, bo wiek nastoletni to wiek przekorny. Lepiej więc po prostu trzymać rękę na pulsie.

Ja pozwalam czytać dorosłe książki, ale póki co sama wybieram te odpowiedniejsze. Zresztą… Piotr Borlik, cudowny autor kryminałów, na pytanie, czy mogę dać nastolatce jego najnowszą książkę, odpowiedział twierdząco. No ale to piąta część serii. Gdy zapytałam o pierwszą, już nie był taki pewny.

Na razie trzymam rękę na pulsie i to ja wybieram tytuły, ale czekam na dzień, gdy dziecko przyniesie mi dorosłą książkę i powie: „Przeczytaj, warto”.

 

PS. Pierwszą książkę dla dorosłych przeczytałam, gdy miałam 12 lat. Czytałam na raty, gdy rodziców nie było w domu. To był Błękitny młoteczek Rossa Macdonalda. Książka zdecydowanie nie dla dzieci, świetny kryminał. Przeżyłam 😉

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
W szkole 8 sierpnia 2025

Letnie porządki w szafie nastolatka – czyli co NIE nadaje się do szkoły (według mamy) i co TAK (według dziecka)

Jeśli Twoje dziecko ma naście lat i właśnie wróciło z obozu, półkolonii albo po prostu przeleżało połowę wakacji z nosem w telefonie, to wiesz, że moment porządków w szafie przed szkołą to niemal pole bitwy. Ty – uzbrojona w zdrowy rozsądek, metkę z rozmiarem i zmysł praktyczny. Ono – w TikToka, Pinteresta i święte przekonanie, że „przecież to się jeszcze nada!”.

W teorii to tylko segregacja ubrań. W praktyce? Bitwa pokoleń, różnica gustów i test cierpliwości.

Mama mówi: „Za krótkie!”, nastolatek: „W sam raz!”

Są takie ubrania, które – według Twojego dziecka – idealnie nadają się do szkoły. Bo modne, bo wygodne, bo „wszyscy takie mają”. Ty z kolei widzisz bluzkę, która raczej przypomina crop top do siłowni, spodenki jakby po młodszej siostrze i T-shirt z napisem, który… no cóż, nie pasuje do akademickiego klimatu.

Typowe przykłady sporów:

  • Spodnie z dziurami – „Mama, przecież to styl, a nie ubóstwo!”
  • Koszulki z ironicznymi hasłami – „To tylko żart, nauczyciele mają poczucie humoru, serio!”
  • Bluzy z kapturem XXL – „Czemu ma być dopasowana, przecież oversize to klasyk!”
  • Bluzki z odkrytym brzuchem – „Jak nałożę na to kurtkę, to nie będzie widać”.

Nie zliczysz, ile razy mówiłaś „Ale to się nie nadaje do szkoły!”. I równie często słyszałaś: „Wszyscy tak chodzą!” – a to przecież argument ostateczny.

Co schować, co zachować, a co „zgubić przez przypadek”?

Zacznijcie od wspólnego przeglądu szafy. Tak, wspólnego – choć będzie to próba dla Twoich nerwów. Pozwól nastolatkowi samemu posegregować ubrania, ale miej w zanadrzu swoją „mamową kontrolę jakości”. Możecie ustalić trzy kategorie:

  1. Zostaje w szafie – ubrania w dobrym stanie, pasujące rozmiarem, które realnie będą noszone.
  2. Do schowania/na lato – sukienki, szorty, topy na ramiączkach – niech poczekają do kolejnych wakacji.
  3. Do oddania/sprzedania – za małe, zniszczone, nienoszone od dwóch sezonów.

I teraz bonusowa, czwarta kategoria, tylko dla mam:

„Zgubiło się w praniu” – działa w ostateczności. Ubrania nie do uratowania, których braku Twoje dziecko nie zauważy przez pół roku.

Kiedy szkoła nie jest wybiegiem, ale młody i tak chce błyszczeć

Prawda jest taka, że dla wielu nastolatków moda to forma ekspresji. Strój to nie tylko ubranie – to manifest. A Ty jesteś trochę jak redaktor naczelna Vogue’a w wersji „rodzic-kontroler”.

Warto więc odpuścić tam, gdzie się da. Niech bluza będzie w ulubionym kolorze, nawet jeśli Tobie przypomina ketchup. Niech mają jeden T-shirt z dziurą (na piątek). Jeśli cokolwiek nadaje się na kompromis – warto go znaleźć. Bo walka o każdą koszulkę może zmęczyć obie strony szybciej niż maraton zakupowy w galerii handlowej.

Zakupy? Tak, ale z zasadami

Porządki często kończą się jednym: „Nie mam się w co ubrać!”. I tak trafiasz do sklepu, ewentualnie na Vinted albo inny second-hand online. I tu też warto ustalić zasady:

  • Ustal budżet i limit sztuk.
  • Pozwól wybrać 2–3 rzeczy „na własną rękę” – bez Twojej ingerencji.
  • Wybierz coś razem – żeby było i modne, i praktyczne.
  • Zaproponuj bazowe ubrania, które można miksować: basicowe T-shirty, spodnie bez dziur, bluza na każdą pogodę.

I pamiętaj – jeśli Twój nastolatek czuje, że ma wpływ, jest większa szansa, że naprawdę będzie to nosić. A Tobie spadnie ciśnienie.

I na koniec: czasem warto odpuścić

Nie musisz wygrać każdej bitwy. Bo najważniejsze, żeby Twoje dziecko czuło się dobrze we własnej skórze – i w ciuchach, które nosi. A Ty możesz dać mu ramy, w których może się swobodnie poruszać. Takie domowe „dress code”, ale z marginesem luzu.

Letnie porządki w szafie nastolatka to idealny pretekst do rozmowy – nie tylko o ubraniach, ale o tym, kim jest, co lubi, jak się czuje ze sobą. Czasem jedno „nie lubię już tej sukienki” to początek czegoś większego niż tylko czyszczenie półek.

Zobacz inne wpisy o tej tematyce:
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 3 sierpnia 2025

Na dnie morza – recenzja rodzinnej gry planszowej

„Na dnie morza” to gra planszowa, która trafiła do naszego domu już jakiś czas temu, ale dopiero teraz dzielimy się wrażeniami z rozgrywki. Dlaczego dopiero teraz? Jak to zwykle bywa – pierwsze partie pełne są zachwytów, więc postanowiliśmy dać sobie czas, by ograć ją porządnie i sprawdzić, jak wypada po kilku sesjach.

Warto od razu wspomnieć, że gra została stworzona na podstawie znanego tytułu „Na skrzydłach” – planszówki, która wciąż cieszy się ogromną popularnością i uznaniem wśród graczy.

O czym jest „Na dnie morza”?

Gracze wcielają się w badaczy głębin, którzy nurkują po najciekawsze gatunki ryb, tworzą ławice, zbierają ikrę i odkrywają piękno podwodnego świata. Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów za zestawy ryb, ich rozmnożenie (czyli złożenie ikry) i tworzenie ławic.

Na dnie morza

Fot. Archiwum własne

Brzmi skomplikowanie?
Początkowo może wydawać się złożona, ale z każdą kolejną partią zasady stają się coraz bardziej intuicyjne – szczególnie że gra jest podzielona na cztery rundy (tygodnie), a każdy tydzień składa się z sześciu tur. Taka struktura rozgrywki pozwala stopniowo przyswajać mechanikę. Dodatkowo każdy gracz otrzymuje pomocniczą kartę z podsumowaniem zasad.

W grę można grać solo lub w gronie 2–5 graczy. Producent rekomenduje ją dla osób od 10. roku życia – i jest to całkiem rozsądna granica. Oczywiście, jeśli Wasze ośmio- czy dziewięcioletnie dziecko ma doświadczenie w planszówkach, również da radę, choć może momentami się nudzić – zwłaszcza jeśli dorośli długo analizują swoje ruchy. Standardowa rozgrywka trwa ok. godziny. Na pierwsze partie warto zarezerwować dodatkowe 30 minut.

Fot. Archiwum własne

Przygotowanie do gry – czyli czas na nurkowanie!

Najlepiej grać na podłodze (serio!), bo na standardowym stole może zrobić się ciasno – chyba że macie naprawdę duży blat.

Krok po kroku:

  1. Żetony ikry/narybku i ławic włóżcie do małych miseczek i umieśćcie w zasięgu wszystkich graczy. 
  2. Przetasujcie osobno 10 kart startowych i 125 kart ryb – ułóżcie je zakryte obok planszy celów. 
  3. Planszę celów połóżcie stroną A do góry (zalecana wersja na pierwsze rozgrywki). 
  4. Znacznik tygodnia ustawcie na „1”. 
na dnie morza

Fot. Archiwum własne

Przygotowanie graczy:

  • Każdy gracz otrzymuje swoją planszę oceanu. 
  • Wybierzcie kolor gracza i dobierzcie 6 figurek nurków. 
  • Umieśćcie po jednym żetonie ikry na dwóch początkowych polach planszy oraz jeden żeton narybku. 
  • Wylosujcie dwie karty startowe ryb i połóżcie je odkryte obok planszy. 
  • Dobierzcie dodatkowe trzy karty ryb – to Wasze „karty na ręce”. 
  • Wybierzcie losowo pierwszego gracza i przekażcie mu odpowiedni znacznik. 

Brzmi trudno? Może trochę, ale z każdą kolejną rozgrywką przygotowanie pójdzie coraz szybciej!

Jak grać w „Na dnie morza”?

Gra ma turystyczny charakter – każdy gracz w swojej turze może wykonać jedną z dwóch akcji:

1. Zagranie karty ryby do oceanu

  • Umieśćcie figurkę nurka w lewym górnym rogu planszy oceanu. 
  • Wybierzcie kartę z ręki i opłaćcie koszt (np. oddając ikrę czy narybek). 
  • Umieśćcie kartę ryby w odpowiedniej strefie (jasna/mroczna/ciemna) i sektorze (niebieski/fioletowy/zielony). 
  • Rozpatrzcie zdolność specjalną karty, jeśli taka występuje. 
Na dnie morza figurki

Fot. Archiwum własne

2. Nurkowanie

  • Ustawcie nurka nad wybraną kolumną (sektorem). 
  • Sprawdźcie, czy w każdej strefie (od góry: jasna → mroczna → ciemna) macie rybę – jeśli tak, otrzymujecie przypisaną do niej nagrodę. 
  • Aktywujcie ewentualne zdolności z kart z napisem „jeśli aktywujesz”. 
  • Gdy nurek dotrze na dno kolumny – odbierzcie premię. Uwaga: tylko pierwszy nurek w danej kolumnie może ją zdobyć! 

Koniec tygodnia i zakończenie gry

Tydzień kończy się, gdy gracze rozegrają po 6 tur (wykorzystają wszystkie figurki nurków). Na koniec 1., 2. i 3. tygodnia:

  • Przyznajcie punkty za cel tygodniowy. 
  • Zdejmijcie nurków z plansz. 
  • Przekażcie znacznik pierwszego gracza kolejnemu uczestnikowi. 
  • Przesuńcie znacznik tygodnia. 

Gra kończy się po czwartej rundzie. Wygrywa gracz z największą liczbą punktów za różnorodność, rozmnażanie i tworzenie ławic.

Wskazówka dla rodziców: pierwsze rozgrywki mogą być długie. Młodsze dzieci, które nie są jeszcze biegłe w strategiach, mogą się znudzić. Nie bójcie się zakończyć rozgrywki np. po 2. tygodniu – liczy się dobra zabawa, nie wyczerpanie zasad do ostatniej karty.

Fot. Archiwum własne

 

„Na dnie morza” okiem rodzica

Gra zachwyca oprawą graficzną i jakością wykonania. Motyw eksploracji głębin działa jak magnes – nie tylko na dzieci kochające morskie klimaty, ale też na tych małych odkrywców, którzy zadają sto pytań na minutę. Przygotujcie się na falę ciekawości!

Czas rozgrywki – około godziny – jest idealny na wieczorne granie. Mechanika oparta na zarządzaniu ręką, planowaniu nurkowań i zbieraniu zestawów świetnie ćwiczy umysł – i to zarówno dzieci, jak i dorosłych. A co najważniejsze – to kolejna okazja do wspólnej zabawy bez ekranów.

„Na dnie morza” okiem nauczyciela

Z perspektywy pedagoga gra ma ogromny potencjał – spokojnie sprawdzi się na świetlicy czy w ramach zajęć przyrodniczych.

Co rozwijamy?

  • Myślenie strategiczne i logiczne – dzieci uczą się planowania zestawów i zarządzania ręką. 
  • Koncentrację i pamięć roboczą – trzeba pamiętać, jakie ryby się już ma i co może się opłacać. 
  • Systematyczność i cierpliwość – efekty decyzji widać dopiero po kilku turach. 
  • Świadomość ekologii i różnorodności biologicznej – można przy okazji rozmawiać o gatunkach morskich, rozmnażaniu, ekosystemie itd. 

Minimalna interakcja między graczami sprzyja spokojnej atmosferze – nie ma miejsca na konflikty czy negatywne emocje. 

Fot. Archiwum własne

Podsumowanie

„Na dnie morza” to przepiękna i angażująca gra strategiczna, która zabiera nas w podróż po podwodnym świecie. Idealna na rodzinne wieczory, a także jako narzędzie edukacyjne w szkole. Jeśli szukacie gry, która połączy zabawę z nauką i piękną estetyką – trafiliście idealnie.

 

Na dnie morza

Fot. Archiwum własne

Tytuł: Na dnie morza
Autorzy: David Gordon (I)Michael O’Connell (II)
Ilustracje: Ana Maria Martinez JaramilloMesa Schumacher
Liczba graczy: 1-5 osób
Wiek: od 10 lat
Czas rozgrywki: od 45 do 60 minut
Wydawca: Rebel

 

Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Rebel, które nie ma wpływu na treść recenzji.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close