Jedna matka, dwa różne macierzyństwa.
Właśnie skończyłam tulić dziecko do snu. Tym razem poszło gładko, bez zbędnego marudzenia. Gdy tak kołysałam Wojtka, przyplątała się do mojej głowy myśl, że z Bartkiem to było inaczej. I to nie tylko w materii kładzenia spać, ale w wielu innych, czego do tej pory nie dostrzegałam. Najśmieszniejsze jest to, że będąc w pierwszej ciąży z Bartkiem, przeczytałam stos poradników, zakładając że będę podążała za wskazówkami w nich zawartymi. Życie zweryfikowało moje założenia, bo gdy Bartek już pojawił się na świecie, to jednak ja dostosowałam się do dziecka, a nie dziecko do poradników.
Wtedy też byłam święcie przekonana że sposób na wychowywanie dzieci, jaki sobie założyłam, jest jedyny i słuszny, a drugi raz, to będzie jedynie powtórka z rozrywki. Nic bardziej mylnego. Drugie dziecko zupełnie podważyło sens czytania poradników, zmieniło w dodatku zasady obowiązujące przy Bartku. Nie udało mi się narzucić sprawdzonego szablonu, zabawa zaczęła się na nowo. Jedna matka, dwoje dzieci, dwie różne “instrukcje obsługi” dla potomstwa, dyktowane raczej przez instynkt, niż oficjalne wytyczne psychologów.
Rzeczone już zasypanie z dzieckiem numer 1 wyglądało następująco – bajeczka, tulenie, smoczek i odkładanie do łóżeczka. Bartek trochę do siebie pogadał ale od początku zasypiał samodzielnie. Dziecko numer 2 – pierś, a następnie na paluszkach odkładanie do łóżeczka. Pięciominutowy sen, bo Wojtek jak zaczarowany odpoczynku dużo nie potrzebuje, i od nowa to samo. Często zamiast usypiania przy piersi praktykowałam kołysanie, bo niestety mimo moich starań, nadal nie chciał zasypiać bez mojej pomocy. Teraz, gdy mały ma półtora roku, odkładam go do snu i wychodzę z pokoju. Wiem, że to wynikało z różnicy sposobu karmienia braci: starszy na butli i smoczku, młodszy tylko pierś, żadnych smoczków. Ale po oczach bije różnica “postępowania” z obojgiem pociech. Ach, i odpuściłam sobie pilnowania godziny snu, już nie ma działania “na czas”, choć oczywiście trzymam się mniej więcej stałego rozkładu dnia.
Ze starszym synem pilnowałam jak szalona tabeli rozszerzania diety, teraz spokojnie ale z głową karmię Wojtka, nie trzymając się kurczowo wytycznych odnośnie wprowadzania nowości. Inaczej jest też przy przeziębieniach, bo tak jak z Bartkiem numer do pediatry trzymałam w pogotowiu przy katarze, tak u Wojtka katar “po sam pas”, o ile nie dzieje się nic innego, nie martwi mnie specjalnie.
Spasowałam mocno z nadmierną dbałością o higienę w domu, nie wyparzam już wieczorami zabawek, Wojtkowi pozwalam na poznawanie domu bardziej niż Bartkowi, za którym podążałam krok w krok, jak kwoka, gdacząc w dodatku “tego nie wolno, zostaw, nie dotykaj, to może być brudne” et cetera, et cetera… Baw się jak chcesz, w końcu dom zabezpieczony jest przed pomysłowością i starszego i młodszego dziecka. Nauczyłam się mieć oczy wokół głowy, więc robiąc inne rzeczy zawsze mam baczenie na dzieci.
Tych przykładów jest zdecydowanie więcej, bo moje dzieci mają zupełnie inne charaktery, i trudno mieć o to do nich pretensje. A swoją drogą, to chyba też zebrane z Bartkiem doświadczenie ułatwia całe zadanie, bo stres związany z funkcjonowaniem mnie jako matki gdzieś się ulotnił. Aż strach pomyśleć, jakie zmiany mogą przyjść wraz z trzecim dzieckiem 😉
I łatwiej wychowuje się dwójkę dzieci niż jedno. Wiele od siebie się uczą. A trzecie rozwija się przy nich bardzo szybko. Wspólnie się bawią więc i my mamy więcej czasu dla siebie. Jednak wszystkie dzieci traktujemy tak samo.
Przy każdym dziecku jest inaczej ale to właśnie dla tego że my mamy więcej doświadczenia, więcej luzu i więcej cierpliwości, na więcej spraw patrzymy z przymrużeniem oka i to wychodzi z korzyścią i dla nas i dla dzieci. Każde kolejne dziecko uczy nas kochać wszystkie nasze dzieci jeszcze bardziej o jeszcze bardziej nie wyobrażamy sobie życia bez nich. Uważam że pierwsze dziecko ma najtrudniej bo my dopiero się uczymy bycia rodzicami, chcemy wszystko robić jak najlepiej a kiedy jest nie po naszej myśli to dopada nas zdenerwowanie. Przy pierwszym dziecku sugerowalam się poradnikami, książkami i to był mój największy życiowy… Czytaj więcej »
u nas (dwóch synów) każdy traktowany jest inaczej bo mają diametralnie inne charaktery i co dla jednego wystarczy słowo NIE na drugiego nie robi to żadnego wrażenia. Starszy jest ułożonym grzecznym chłopcem natomiast młodszy to straszny nerwus dlatego postępujemy z nimi inaczej.
U nas każde kolejne jest inaczej traktowane. np. Najstarsza nigdy (do czasu przedszkola) nie wylądowała u nas w łóżku, średnią zabierałam do nas w nad ranem, a najmłodsza przywłaszczyła do pewnego stopnia sobie nasze łóżko. Najstarsza nie mogła dotykać pilota ani telefonu, średnia mogła czasem podbierać, najmłodsza dostaje czasem jako uspokajacz. Najstarsza spała z nami w pokoju do pół roku, średnia po miesiącu czy 2 wylądowała w swoim pokoju, a najmłodsza od urodzenia urzęduje u siebie. I wiele innych różnic 😉
Edyta Przywara bardzo Pani dziekuje za ten komentarz.spodziewam sie drugiego maluszka i jestem szczeze przerazona jak to bedzie.a Pani post jakos wyjatkowo mnie uspokoil.pozdrawiam
Pani Agnieszko nie warto się martwić na zapas. Na pewno pierwsze miesiące nie będą łatwe ale później jest super. Widzę po moich dzieciakach że nie potrafią bez siebie żyć. Cudownie sie na nich patrzy. A mama przy kolejnym dziecku naprawdę wie dużo więcej i wyciąga wnioski z własnych błędów. Przy drugim dziecku juz nie dążymy do ideału i pozwalamy dziecku być dzieckiem. Ja mam jedną zasadę w wychowywaniu dzieci – chcę dać im wszystko to czego mi jako dziecku brakowało ( nie mówię tu o rzeczach materialnych) – dużo bliskości, dotyku, przytualania, uśmiechu i czasu dla nich alby nasze relacje… Czytaj więcej »
Pytasz o efekt końcowy czyli o to ze np dziecko mówi dziękuję i przepraszam cxy może o to w jaki sposób, jakimi metodami wychowujemy Dzueci?
Jak cxytam artykuł… Jakbym cxytala o sobie. Mamy trzech Synów a każdy zupełnie inny. Z jazdym zupełnie inaczej trzeba postępować, każdy ma inny temperament. Owszem, przy każdym jakieś porady gazetowe się przydały ale każdy nayczyl mnie czegoś innego
Przy pierwszym strasznie się spinałam, starałam się być „supermamą” czytałam mnóstwo mądrych książek. Nie wiele się przydało, a budziło frustrację. Przy drugim było lżej, więcej swobody i kierowania się intuicją. Przy trzecim jest najfajniej, zero stresu, dużo łatwiej mi wszystko przychodzi, bawią mnie dobre rady z poradników, tylko podążam za dzieckiem i samo się dzieje. Totalny luz. Czekamy na czwarte 😉
Pod każdym zdaniem sie podpisuję bo również mam trojkę i myślę kiedyś w przyszłości o czwartym ( tylko o ciąży i porodzie nie chce mi sie myśleć)
Z trzecim dzieckiem będzie już zupełnie na luzie o po swojemu. Wiecznie wszędzie są zabawki bo nie ma już raz aby wszystko ogarnąć, ciągle robiąc małemu osobno jedzenie zastanawiam się czemu nie he z nami, takie skrzywienie bo już przywyłam do tych większych bardziej samodzielnych choć i tak małych. Z trójka jest więcej pracy i więcej radości.
Ja mam blizniaki i kazdy jast tak rozny ze ta sa metoda nie dziala.. O starszym rodzenstwie nie wspominajac 😉
U mnie jednak pierworodna miała lepiej, przynajmniej tak mi się wydaje. Wychowywałam ją sama, miałam czas tylko dla niej, dużo rzeczy mogłam dostosować do niej jak była malutka. Młodsza córcia nie ma tak lekko, praktycznie od początku codziennie rano wyciągam ją z łóżka, często wbrew jej woli, bo musi iść z nami do szkoły, musi się podporządkować naszemu rytmowi. Czasem bardzo się buntuje bo np chce teraz cyca i spać a ja nie mogę jej położyć bo za chwilę musimy biec do szkoły… Także myślę że młoda ma trochę ciężej ale wychodzi jej to na dobre bo jest bardziej obowiązkowa… Czytaj więcej »
Jakbym czytała opis o swoim życiu…
Mam jedna corke. Chcialam byc idealną matką, naczytalam sie tych wszystkich poradnikow i nasluchalam rad z programow tv dla rodzicow.. to byl blad. Zamiast kierowac sie swoja intuicja, chcialam zeby bylo idealnie tak jak radza specjalisci. sprawilo to tylko to ze szybko tracilam cierpliwosc, frustrowalam sie z byle powodu. A potem wmawialam sobie ze nie nadaje sie na matke bo przeciez mialo byc tak kolorowo, a nie jest. Przy drugim dziecku mie popelnie tych bledow. Teraz jestem tego pewna bo tylko matka wie co jest dobre dla jej dziecka.
Ja do tej pory mam do siebie żal że bardzo skrzywdziłam dziecko próbując wdrożyć w życie te wszystkie poradnikowe porady. Zbyt duzo wymagałam od takiej małej istotki, przekładało sie to na moja frustrację i myslę, że do tej pory skutki tego trudnego okresu odbijaja się na moim pierworodnym. Dwaj kolejni synowie mieli już z górki, bo robiłam wszystko ucząc się na włąsnych błedąch.
Moi też są całkiem inni, i wymagają innego podejścia 🙂
Oj inni są 🙂
Mamy trójkę. Każde wychowywane jest troszkę inaczej bo uczymy się na błędach. Szkoda ze nie na cudzych tylko na swoich. Ale… lepiej późno niż wcale 🙂
Ja mam dwójkę, czekam na trzecie. Każde dziecko jest inne i wymaga innego podejścia, no i doświadczenie w niektórych kwestiach robi swoje 😉
Oj jest inaczej, bo i my mamy za sobą pewne doświadczenia i dzieci są różne. Na drugie juz się tak nie chucha, od pierwszego wymaga się więcej odpowiedzialności. Tak to niestety jest …
absolutnie- każde dziecko wymaga specyficznego wychowania
Dokładnie tak jak pani Anna Hałuszczak pisze. Z dnia na dzień pierwsze dziecko musi dorosnąć i stać się bardziej samodzielne.
U mnie nawet przy blizniakach, dwoch chlopcach z kazdym jest inaczej
Ja mam w domu taka dwulatke. Nie powiem jest ciekawie 🙂