Kultura 19 stycznia 2024

Pies i Robot – rodzinna recenzja niezwykłego filmu familijnego

Jak nie jestem fanką cukierkowych filmów dla dzieci, tak po propozycje od BestFilm sięgam w ciemno. I to wcale nie dlatego, że dzięki uprzejmości dystrybutora nie płacę za oglądanie. W końcu umówmy się – bilety do kina nie są przesadnie drogie, nie muszę się łasić na te kilkanaście złotych.

Serio lubię te filmy za ich całkowitą nieszablonowość, brak sztampy, dotykanie ważnych tematów i niezwykłą wrażliwość, Każdy, który widziałam do tej pory, miał w sobie coś więcej, niż tylko miałką przygodę z dobrym zakończeniem. I na fali przekonania, że tak będzie i tym razem zdecydowałam się zobaczyć film Pies i Robot. A właściwie poinformowałam rodzinę, że będziemy oglądać razem.

 

Rodzinny seans i pierwsze wrażenia

Zaczęło się już w pierwszych minutach, bo na komentarze ze strony mojej rodziny zawsze mogę liczyć:

– Ejj, ale to jest kreskówka!

– Nikt tu nic nie mówi, tak będzie cały film?

– To jest film dla dzieci, nie możemy włączyć czegoś poważniejszego?

Po kilku następnych:

– On sobie kupił przyjaciela, to w sumie smutne!

I właściwie od tej pory było wiadomo, że obejrzymy do końca.

Tak więc nie dajcie się zwieść początkowym minutom, które faktycznie mogą wprowadzać w błąd. To nie jest banalna kreskówka dla małych dzieci, zresztą sugerowany wiek widzów to 9+. To film, który uderzy w najczulsze struny Waszej wrażliwości, jeśli tylko dacie mu szansę.

O czym jest Pies i Robot?

W tym miejscu oddam głos mojej piętnastolatce, która ma lepszą pamięć do szczegółów 😉

Film pod tytułem Pies i Robot to film, jak nazwa wskazuje, o Psie i Robocie.

Pies czuje się samotny i przypomina mu o tym dosłownie każdy aspekt życia: własne odbicie w telewizorze lub mikrofalówce, dzieci idące w grupach za oknem, czy też widok szczęśliwych sąsiadów. Pewnego dnia, siedząc na kanapie i oglądając telewizję, natyka się na reklamę robotów, które kształtem, oraz, co najważniejsze, zachowaniem, przypominają człowieka. Pies decyduje się na zakup takiego robota i od tej pory nie czuje się już samotny.

Pies z Robotem zwiedzili mnóstwo ciekawych miejsc, jedli razem lody i tańczyli w parku. Pewnego razu poszli na plażę. Robot wszedł do wody, pływał razem z Psem, ale jak łatwo się domyślić, nie był wodoodporny. Po wyjściu z wody zardzewiał i skończyła mu się energia. Pies nie dał rady go podnieść, a robiło się już ciemno, więc był zmuszony zostawić przyjaciela na plaży na noc. Wrócił następnego dnia, ale plaża była już zamknięta na kłódkę. Pies próbował ją otworzyć, ale złapał go policjant. Spróbował znowu w nocy, ale też został złapany, więc musiał poczekać do 1 czerwca, do otwarcia plaży.

Przez ten czas Robota „zjadały” przeróżne myśli. Czasem były to marzenia, czarne scenariusze w głowie, które nie kończyły się dobrze, a czasem sny. Z kolei Psu wszystko, na każdym kroku przypominało o Robocie.

Film ukazuje nieprzyjemną prawdę o życiu. Los rozdzielił Psa i Robota. Nie była to niczyja wina ani nie było to dla niczyjego dobra. Był to nieszczęśliwy wypadek, na który nikt nie miał wpływu. Taka sytuacja wzbogaciła Psa o doświadczenie życiowe. Teraz już wiedział, że roboty nie są wodoodporne. Robot też już wiedział, że nie może wchodzić do wody.

Już po 1 czerwca, gdy Pies wrócił na plażę, nie zastał Robota. Myślał, że już go nie ma, postanowił żyć dalej i poznał nowego robota, nowego przyjaciela, z którym będą mieć wiele wspomnień. Z kolei Robot został zgarnięty przez złomiarzy, a następnie naprawiony przez pewnego mechanika, który uznał, że warto. Robot po wszystkich tych wydarzeniach wyglądał inaczej, zmienił się. On także miał już nowego przyjaciela, mechanika. Z jednej strony Pies i Robot stracili siebie nawzajem, cierpieli przez długi czas, z drugiej, gdyby nie to, nie poznaliby nowych przyjaciół. Czasem tak właśnie jest, traci się coś, by dostać od życia coś innego.

Zakończenie było emocjonujące, jak zresztą cały film. Chociaż była to kreskówka, a film jest niemy, nie pada w nim ani jedno słowo, przekaz jest mocny i bezpośredni.

Podsumowując, film, w mojej ocenie, nie jest dla najmłodszych. Myślę, że dzieci w wieku np. 7 czy 8 lat nie udźwignęłyby jego zakończenia. Czy Pies i Robot jest zatem dla dorosłych? Można tak powiedzieć, skłania do myślenia, a jednocześnie jest to kreskówka… dorośli mogliby przypomnieć sobie, jak to jest być dzieckiem i jak to jest patrzeć na wiele rzeczy z zupełnie innej perspektywy.

Jak się ogląda Psa i Robota?

Zupełnie, ale to zupełnie inaczej niż wszystkie inne filmy. Dlaczego? Bo akurat w tym nie pada ani jedno słowo. Są oczywiście jakieś dźwięki i muzyka, ale… nie przeszkadzają w swobodnej wymianie myśli. Prawda jest taka, że przegadaliśmy cały film, na bieżąco dzieląc się spostrzeżeniami, emocjami, wrażeniami. Nie obyło się bez okrzyków typu:

– Nie rób tego!

– Nie zostawiaj go!

– Ale dlaczego on tego nie zrobił, zapomniał o nim?

– Idź za nim, biegniiij!

Może to i jest dziecinne, ale co z tego?

Jeśli Wasze dzieci to „żywe srebra”, które pięciu minut spokojnie nie usiedzą, a do tego buzia im się nie zamyka i w związku z tym do kina chodzicie rzadko, to teraz macie okazję. Akurat w czasie oglądania tego filmu żaden hałas nie przeszkadza w odbiorze treści.

A jest co odbierać. To nie jest banalna kreskówka, chociaż początkowo na taką wygląda. Jednak to bardzo mądry film o przyjaźni, wrażliwości, samotności, tęsknocie, pamięci, trudnych wyborach i nie zawsze dobrych zakończeniach.

To też swoista podróż w czasie, bo akcja dzieje się w Nowym Jorku (można to poznać po nieistniejących już dwóch wieżach Word Trade Center) w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, a więc przed epoką internetu. W tym retro klimacie wszystko wydaje się inne (kto dziś pamięta telezakupy?), a jednak pewne rzeczy są ponadczasowe.

Aha, chociaż film dzieje się w USA, to został wyprodukowany w koprodukcji francusko-hiszpańskiej i muszę przyznać, że efekt tej współpracy jest bardzo udany.

 

Dla kogo jest Pies i Robot?

Na pewno nie dla małych dzieci, zresztą minimalny wiek widzów określono na 9 lat. Czy słusznie? Moja nastolatka twierdzi, że dzieci mogą nie udźwignąć emocjonalnie zakończenia i chyba ma rację, bo nawet my – dorośli – poczuliśmy spory niedosyt.

Czy w takim razie dla dorosłych? Niby jest to bajka, ale nie tak do końca. Natomiast żeby ją obejrzeć na pewno trzeba mieć odpowiedni poziom wrażliwości i odporności na kopniaki od życia. Myślę, że tak jak w przypadku wielu innych filmów rodzice będą musieli sami zadecydować, czy ich dziecko jest gotowe.

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 18 stycznia 2024

Napoje wzmacniające odporność. Sześć propozycji, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie

Zimą choroby pojawiają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czasem wystarczy porządnie przemarznąć na spacerze, by osłabiona odporność poddała się chorobotwórczym drobnoustrojom. Przeziębienie i grypa to sezonowe przypadłości, które towarzyszą nam często, ale można im przeciwdziałać. Wystarczy każdego dnia włączyć do diety napoje wzmacniające odporność, by o siebie lepiej zadbać. 

Dlaczego zimą chorujemy częściej?

Stoi za tym wiele powodów. Przebywanie przez wiele godzin w zamkniętych pomieszczeniach, które w dodatku nie są często wietrzone, zwiększa ryzyko załapania wirusa. Ponieważ przenoszą się one drogą kropelkową, nietrudno o taką sytuację, szczególnie gdy ktoś obok kaszle lub kicha, nie przysłaniając twarzy. Również suche powietrze, które zawdzięczamy rozgrzanym kaloryferom, nam nie pomaga. Oddychanie nim drażni drogi oddechowe i zwiększa ryzyko pojawienia się infekcji. Do tego trzeba dołożyć ograniczoną aktywność fizyczną, uboższą dietę, w której może brakować pewnych witamin i minerałów, niedobór słońca, a co za tym idzie, witaminy D, i oto przepis na osłabienie układu odpornościowego.

napoje wzmacniające odporność

Fot. Josh Millgate/Unsplash

Napoje wzmacniające odporność

Aby nieco ułatwić walkę z wirusami, warto zadbać o właściwą dietę. Można to zrobić przez urozmaicenie jej odpowiednimi owocami i warzywami, ale też wprowadzając napoje wzmacniające odporność i pijąc je codziennie. Co możemy do nich zaliczyć? Wybór jest spory. 

Zakwas z buraków

To superzdrowy napój, który warto włączyć do diety na odporność. Fermentowany zakwas z buraków jest źródłem witaminy C, niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania układu odpornościowego. Zawiera również probiotyki, które korzystnie wpływają na florę bakteryjną jelit, co ma kluczowe znaczenie dla wzmocnienia układu odpornościowego. Nie brakuje w nim błonnika, który pomaga regulować trawienie, ponadto jest znakomitym źródłem antyoksydantów (polifenoli, flawonoidów), które wspierają funkcjonowanie mózgu. Tu znajdziecie przepis na pyszny, domowy zakwas z buraków ->  Zakwas z buraków — przepis na domowe cudo do picia i na zupę.

Kefir

Również kefir polecany jest jako napój wzmacniający odporność. Zawiera bakterie probiotyczne, które wspierają zdrowie jelit oraz wzmacniają pracę układu immunologicznego. Ponadto kefir dostarcza organizmowi ważnych składników odżywczych, takich jak białko, wapń, witaminy B12, K2 i D, pomaga także w obniżeniu poziomu „złego” cholesterolu (LDL) we krwi.

Herbata z cytryną, imbirem i miodem

Można zaparzyć herbatę owocową i dodać do niej powyższe składniki, można również zaparzyć sam imbir, dorzucając cytrynę i miód. Miód warto dodać na końcu, gdy napar przestygnie, gdyż wysoka temperatura niszczy dobroczynne działanie enzymów z miodu. Warto sięgać po ten napój, ponieważ imbir działa bakteriobójczo i przeciwwirusowo, zawiera olejki eteryczne i żywice, kwasy organiczne, witaminy: C, B1 i B2,E, A i K, kwas foliowy, a także wapń, fosfor, żelazo i potas. Z kolei cytryna to świetne źródło antyoksydantów oraz rutyny działającej przeciwzapalnie i uszczelniającej naczynia krwionośne. Ponadto zawiera witaminy A, E, oraz witaminy z grupy B, potas, fosfor, magnez, wapń, żelazo. Miód to naturalny antybiotyk, który dodatkowo działa wykrztuśnie. Zawiera kwasy organiczne i liczne enzymy wspierające układ odpornościowy. Pod tym linkiem znajdziecie przepis na – > Syrop z imbiru, cytryny i miodu — sposób na przeziębienie dla starszych i młodszych.

Antygrypina

Ten napój polecała nasza redakcyjna koleżanka Basia. Jest to koktajl przygotowany ze składników, które są doskonale znane z działania wzmacniającego i antybiotycznego. Potrzebujecie do niego czosnku, cytryny, grejpfruta, miodu i wody. Dokładny przepis znajdziecie pod tym linkiem -> Antygrypina – prosty domowy sposób na grypę i przeziębienie.

Sok z czarnego bzu

Sok z czarnego bzu wzmacnia odporność i pomaga w łagodzeniu objawów przeziębienia. Jest bogaty w przeciwutleniacze, witaminę C i polifenole, które wzmacniają odporność organizmu. Flawonoidy obecne w owocach czarnego bzu działają przeciwwirusowo i przeciwbakteryjnie. Ponadto są źródłem witamin z grupy B, żelaza, potasu, wapnia, glinu, czy sodu. Jesienne przygotowanie soku z czarnego bzu na przeziębienie jest dość proste, a przepis znajdziecie tutaj -> Jak zrobić sok z owoców czarnego bzu oraz dżem? Mam od lat sprawdzony przepis i chętnie nim się podzielę.

Zielona herbata

Także ona znalazła się w zestawieniu napojów wzmacniających odporność. A wszystko dlatego, że zawiera dużą ilość polifenoli, flawonoidów, katechin, które zwalczają wolne rodniki i zapobiegają uszkodzeniom komórek. Obecność witaminy C również wzmacnia odporność. Zielona herbata znana jest także ze wspomagania procesów detoksykacji organizmu.

Warto sięgać po powyższe napoje, by wzmocnić odporność, jednocześnie dbając o zrównoważoną dietę i zdrowy styl życia.


Źródło zdjęcia głównego:  Samuel Fyfe/Unsplash 
Źródło zdjęcia w treści artykułu: Josh Millgate/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 18 stycznia 2024

W Międzynarodowy Dzień Przytulania uściskaj innych i… siebie!

Jak co roku, 21 stycznia obchodzimy światowy Dzień Przytulania. Chociaż jest to tylko symbol, to jednak symbol czegoś niezwykle ważnego – wielu z nas nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo. Nie jest żadną tajemnicą, że żyjemy w czasach powszechnego pośpiechu i dewaluacji zarówno tworzenia jak i dbania o relacje face to face. Mamy także tendencję do zaniedbywania nie tylko stosunków z innymi, ale i z samym sobą. Jakie są tego długotrwałe skutki i jak im zapobiegać odpowiada trener mentalny, Jakub B. Bączek.

Być może umiejscowienie Międzynarodowego Dnia Przytulania właśnie w styczniu nie jest wcale przypadkiem. Miesiące zimowe są bowiem czasem, gdy nasza aktywność towarzyska znacząco wygasa, a my decydujemy się raczej na przebywanie w domu pod kocem niż spotkania na mieście. I wszystko w porządku, jeśli mieszkamy i jesteśmy blisko z rodziną. Ale co jeśli pozostajemy singlami i po ludzku zaczyna nam brakować kontaktu z ludźmi? Może właśnie dlatego Dzień Przytulania jest dobrą okazją, abyśmy przypomnieli sobie znaczenie bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, którego w żaden sposób nie może zastąpić kontakt smsowy, telefoniczny czy nawet na komunikatorze video.

Podstawą jest uzmysłowienie sobie, czemu kontakt bezpośredni z innymi jest nam tak niezbędny – mówi Jakub B. Bączek, trener mentalny, i tłumaczy dalej: – Oczywiście możemy tutaj wgłębić się w bardzo długi wykład na temat zwyczajów panujących wśród naczelnych, do których należy również człowiek. Wtrącilibyśmy pewnie kilka słów na temat czynników ewolucyjnych, które nas tak uwarunkowały, abyśmy żyli w grupie i korzystali na budowaniu silnych więzi, uzależniających nas jednocześnie od siebie nawzajem w codziennym życiu. Tym jednak, co najmocniej przemawia do współczesnego człowieka – który nie jest już szczególnie zainteresowany tradycją, ani nie przekonuje go też aspekt bezpieczeństwa w grupie wypracowany przez ewolucję, bo sam staje się coraz bardziej samowystarczalny – jest OKSYTOCYNA. Hormon, którego brak może powodować nawet przewlekłą depresję i stałe obniżenie jakości życia.

Oksytocyna – hormon bliskości i szczęścia

Brzmi dosyć prosto prawda? Dlaczego ktoś, kto nieszczególnie lubi przebywać z ludźmi, powinien jednak mimo wszystko nie zapominać, że jest z natury zwierzęciem społecznym?

Oksytocyna jest bardzo ważnym dla człowieka hormonem, zwanym inaczej hormonem szczęścia. Co więcej poczucie szczęścia, którego dostarcza, potrafi skutecznie wyciągnąć nas z dołka, przywrócić poczucie sensu i zmienić fatalny dzień w zaledwie kiepski czas, o którym szybko zapominamy – mówi Jakub B. Bączek. – A żeby dostarczyć ją naszemu organizmowi nie musimy nawet za bardzo się wysilać. Wystarczy, że przytulimy się do drugiego człowieka!

Okazuje się jednak, że jeden tulas nie wystarczy… Według opinii amerykańskiej psychoterapeutki Virgini Satir „aby przeżyć, trzeba nam czterech uścisków dziennie. By zachować zdrowie, trzeba ośmiu. By się rozwijać – dwunastu”. Dodatkowo podobno każdy z nich musi trwać co najmniej 20 sekund i być szczery…

Nie chodzi oczywiście o to, żeby teraz nagle stworzyć sobie „to do” listę i odhaczać na niej każdego przytulasa lub żeby zacząć „napadać” obcych ludzi na ulicy i proponować im przytulenie (aczkolwiek takie eksperymenty społeczne już przeprowadzano i doprowadzały one do bardzo ciekawych wniosków) – mówi Jakub B. Bączek. – Najważniejsze, aby nie zapominać w codziennym biegu, że to nie praca jest najważniejsza, nasze osiągnięcia, sukcesy czy zachowanie dyscypliny na siłowni i w diecie. Najważniejsze dla naszego zdrowia psychicznego jest poczucie bliskości z drugim człowiekiem i nie warto z tym walczyć. Potrzeba ta jest zbyt mocno zapisana w naszym kodzie genetycznym, aby wykorzenić ją samym myśleniem życzeniowym… Jeśli zatem jest nam smutno, co nam szkodzi poprosić o tulasa od razu zamiast czekać na koniec dnia? Stałe dostawy oksytocyny! Oto co polecam każdemu i na co dzień!

Pamiętaj, aby przytulić samego siebie…

Tu oczywiście wchodzimy w metaforykę, ale niezwykle ważną. Czasami zapominamy, że czułość i bliskość z innymi ludźmi to dopiero drugi krok, który powinniśmy postawić w naszej codzienności. Pierwszym jest zachowanie życzliwości dla nas samych.

We wszystkim, co robisz, wsłuchuj się przede wszystkim w siebie. Jesteś zmęczony, odpocznij. Nie chcesz nigdzie wychodzić, zostań w domu i schowaj się pod kocem. Wolisz spędzić święta w małym gronie przyjaciół zamiast z kilkoma ciotkami, które widujesz raz do roku, zrób to – radzi Jakub B. Bączek. – Brzmi to bardzo banalnie, ale jak dowodzą liczne badania społeczne, nie mamy w dalszym ciągu szacunku do samych siebie i swoich emocji oraz potrzeb. Zatem być może mimo banalności powyższych słów, trzeba je naszemu społeczeństwu stale powtarzać. I tu właśnie widzę swoją rolę oraz innych trenerów mentalnych…

Przytulić samego siebie, to znaczy obdarzyć się życzliwością, którą zwykle kierujemy do innych. Jakoś nie mamy raczej problemu z tym, żeby pochwalić kogoś w naszym otoczeniu, pomóc najbliższej koleżance czy przytulić psa, kiedy kuli się ze strachu, gdy za oknem strzelają znowu petardy. Dlaczego zatem tą samą pozytywną energią nie możemy obdarzyć siebie?

Zostaliśmy nauczeni, że musimy być wobec siebie wymagający, a także że „trzeba być twardym a nie miękkim”, „chłopaki nie płaczą”, „nikt nie będzie chciał się zadawać z takim smutasem”… Chociaż nasi rodzice i dziadkowie zrobili, co byli w stanie, stosując dostępną im wiedzę oraz według własnych możliwości, to właśnie my będziemy pokoleniem, które wprowadzi w tej kwestii zmiany – mówi z przekonaniem Jakub B. Bączek. – Zmiana zresztą już jest widoczna. Zaczęliśmy rozmawiać o uczuciach, coraz bardziej dbamy o swój dobrostan psychiczny na dodatek w pierwszej kolejności przed potrzebami innych. Coraz częściej spotykamy się z empatią i sami ją okazujemy. Przed nami jedynie trochę pracy w temacie znajdowania złotego środka. A zatem? Przytulajmy nie tylko innych, ale i samych siebie! Powiedzmy sobie coś miłego. Doceńmy własną pracę i osiągnięcia czy też po prostu pozytywne cechy naszego charakteru. Odpuszczenie samemu sobie i życzliwość wewnętrzna przynoszą niesamowite poczucie ulgi i znacząco zmniejszają odczuwanie samotności! Jest to szczególnie ważne dla osób, które na co dzień czują się samotne i opuszczone przez innych.

Na Międzynarodowy Dzień Przytulania mamy zatem zadanie dla każdego, kto czyta ten tekst: 

Uściskaj innych i siebie!

 

Jakub B. Bączek – Trener mentalny Mistrzów Świata i olimpijczyków, właściciel kilku firm, autor ponad 20 książek, sprzedawanych dziś w 17 krajach. Wykładowca studiów MBA na Akademii Leona Koźmińskiego, ekspert telewizyjny, mówca inspiracyjny, regularnie zapraszany do czołowych banków i korporacji.

Twórca Akademii Trenerów Mentalnych™ i popularnych projektów szkoleniowych w Polsce i za granicą. Prywatnie pasjonat podróży, gry w golfa, buddyzmu i czytania książek. Uważa, że marzenia się nie spełniają – marzenia się… SPEŁNIA!

 

Źródło wpisu: informacja prasowa

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close